
Ks. Karol Stehlin FSSPX
Drodzy Czytelnicy!
Myśląc o moim dotychczasowym życiu, a zwłaszcza o ostatnich 20
latach, spędzonych w Polsce, przychodzą mi na myśl dwie główne
refleksje. Po pierwsze, przejmuje mnie wielki podziw dla Bożego
miłosierdzia, jakiego sam doświadczyłem. Temu podziwowi towarzyszy
zdumienie, że Bóg jest aż tak bardzo dobry dla tak nędznego grzesznika…
Podziw i wdzięczność
Świadom własnej niegodności, z każdym dniem coraz bardziej zdaję sobie sprawę z ogromnego wyróżnienia, jakie mnie spotkało.
Stworzył mnie Bóg, choć wcale nie musiał
tego uczynić. Dał mi nieśmiertelną duszę, dał rozum jako narzędzie
poznania spraw Bożych i ludzkich, w końcu dał wolę, jako narzędzie
realizacji Bożej woli. To wszystko są wielkie dary, ale niewiele znaczą w
porównaniu z faktem, iż Bóg powołał mnie do synostwa, chce abym stał
się dziedzicem nieba, a w Chrystusie Panu przybranym Jego dzieckiem i
świątynią Ducha Świętego. Tym samym Bogurodzica stała się moją
najdroższą, niebieską Matką, rodząc we mnie życie Boże. Szczególnym
wyróżnieniem jest łaska powołania kapłańskiego.
Pan Jezus pociągał mnie – niegodnego i grzesznego – do swego Serca,
abym stał się drugim Chrystusem, Jego kapłanem na wieki. A jako
kapłanowi, dobry Pan żniwa wyznaczył mi rolę misjonarza, chcąc przez
moje ręce przyciągnąć wiele dusz do Siebie. Powtórzę więc, że świadom
własnej niegodności, z podziwem i zdumieniem staję przed miłosierdziem i
dobrocią Boga, jakich doświadczyłem.
Po drugie, noszę w duszy ogromną wdzięczność. Przede wszystkim
dotyczy ona Osób Trójcy Przenajświętszej, później Maryi, a na końcu
wszystkich narzędzi, którymi Opatrzność Boża się posługiwała, okazując
mi swe łaski. Moi rodzice przez długie lata małżeństwa nie mieli dzieci.
Po wielu latach zbliżał się do mojej Mamy czas, w którym kobieta już
nie może począć życia. Wówczas moja Mama, za radą mojego prawujka ks.
prałata Alberta Stehlina, ówczesnego prezesa Caritas na całe Niemcy, w
intencji szczęśliwego poczęcia pielgrzymowała do Lourdes. I została tam
wysłuchana.
Zawsze uważała, że moje poczęcie jest cudem Niepokalanej. Z tego
powodu zaszczepiła w mojej duszy głęboką miłość do Matki Bożej i od
wczesnego dzieciństwa zamiłowanie do nabożeństwa różańcowego. Dzięki jej
modlitwom bez większej szkody przeszedłem burzliwe lata dorastania. Gdy
przygotowywałem się do przystąpienia do I Komunii świętej w 1970 roku,
Mama domagała się od naszego proboszcza, żebym mógł przyjąć Pana Jezusa
do ust, podczas gdy wszyscy inni już wtedy przyjmowali Ciało Pana Jezusa
na rękę.
Seminarium, praca na misjach
W seminarium czekały na mnie kolejne łaski, za które nie sposób
odpowiednio i wystarczająco podziękować. Choć uważam, że byłem nie dość
gorliwym seminarzystą, to jednak Nauczyciel Prawdy wzbudził w moim sercu
miłość do studiów teologicznych, a przede wszystkim do mariologii.
Wtedy odkryłem wielkie prawdy dotyczące Maryi. Jednak dopiero po
wyjeździe na misje zacząłem głębiej uświadamiać sobie ich znaczenie i
wzniosłość. A stało się to w 1986 roku.
Wówczas wysłano mnie jako jeszcze diakona do Gabonu w Afryce
Równikowej. Tam z rąk mojego przełożonego, ks. Patryka Groche’a
otrzymałem wiele cennych rad potrzebnych młodemu kapłanowi. Natomiast
mój współbrat, ks. Loic Duverger dał mi do czytania dzieła św. Ludwika
Marii Grigniona de Montfort. Pokazał też najlepsze dzieła, opisujące
objawienia Matki Bożej w Fatimie. Tym dwóm kapłanom jestem ogromnie
wdzięczny, bowiem dzięki nim zacząłem w swoim duchowym życiu nowy okres.
31 maja 1988 roku, na miesiąc przed moimi święceniami kapłańskimi,
przed figurą Niepokalanego Serca Maryi w kościele naszej misji w
Libreville złożyłem akt oddania się w niewolę Maryi, według św. Ludwika
Marii.
29 czerwca 1988 roku abp Marcel Lefebvre wyświęcił mnie w Ecône na
kapłana. Myślę o tym dniu z drżeniem serca, gdyż – jak napisał św. Jan
Chryzostom – „Bóg dał kapłanom taką moc, jakiej nie użyczył ani aniołom,
ani archaniołom: tym, co mieszkają na ziemi, zlecił, by szafowali tym,
co jest w niebie”. Wracając po święceniach do Gabonu razem z ks.
Duvergerem, który trochę znał dzieło św. Maksymiliana Kolbego,
założyliśmy dla dziewcząt Rycerstwo Niepokalanej.
Cała misja rozkwitła w sposób nieoczekiwany dzięki nabożeństwu do
Niepokalanego Serca Maryi. Wtedy dopiero zacząłem głębiej rozumieć, że
Maryja może być nie tylko tematem fascynującej medytacji, ale jest żywą
Matką i Królową, która zawsze pomaga, gdy się Ją wzywa. Wielką radością
było dla mnie przekazywanie tysiącom wiernych, zwłaszcza młodym,
odwiecznych prawd, umiłowania Mszy Świętej Wszechczasów i nabożeństwa do
Niepokalanej. Praca na misjach wymagała ode mnie dużego zaangażowania,
ale mimo to uważam, że o wiele więcej sam otrzymałem, niż dałem z
siebie.
Rosja czy Polska? Wizyta w Niepokalanowie
1 maja 1994 roku zostałem mianowany przełożonym dopiero powstającego
apostolatu w Polsce i w Europie Wschodniej. Byłem najmłodszym wśród
przełożonych tej rangi w całym Bractwie. Przy okazji mojej pierwszej
wizyty w Polsce, pewna wierna pokazała mi Niepokalanów. Czekała tam na
mnie wyjątkowa łaska. Otóż po nominacji zupełnie nie wiedziałem, jak
rozpocząć apostolat na tak ogromnym obszarze. Do pomocy miałem tylko
jednego współbrata.
Odradzano mi skupienie sił na Polsce, ponieważ spodziewano się dużych
trudności. Mówiono mi, że Polacy są bardzo związani ze swoimi
proboszczami, biskupami, a jeszcze bardziej z ich rodakiem – papieżem,
więc nie przyjmą kapłana z Bractwa i do tego jeszcze z Niemiec. Dlatego,
radzono, lepiej pójść dalej na Wschód i skupić się na tamtejszych
krajach.
Te rozterki pomógł mi w Niepokalanowie rozstrzygnąć św. Maksymilian.
Mianowicie wyjednał mi łaskę jasnego rozeznania sytuacji. Wyjechałem z
Niepokalanowa z silnym przekonaniem, że wbrew wszystkiemu i mimo
wszystko mam skupić główne siły na apostolacie w Polsce. Słyszałem w
duszy wewnętrzny głos: „Tu masz zaangażować swoje siły”. Wcześniej już
rozpocząłem naukę języka rosyjskiego. Od dnia wizyty w Niepokalanowie
zacząłem się uczyć języka polskiego.
Mimo ogromnych trudności na początku, których ślady można znaleźć
przede wszystkim w pierwszych numerach ZAWSZE WIERNI; mimo pewnej mojej
naiwności i braku głębszego rozeznania w uwarunkowaniach i mentalności
Polaków; mimo wielu niepowodzeń i pewnych bardzo przykrych wydarzeń,
zacząłem z każdym dniem coraz bardziej odkrywać duchowe „serce” Polski –
Niepokalaną Królową Polski oraz Jej wiernego syna i apostoła – św.
Maksymiliana Kolbego. Im bardziej rozważałem jego pisma, tym głębszego
nabierałem przekonania, że on był bardzo podobny do abpa Lefebvre’a, to
znaczy, był zdecydowanym reprezentantem katolickiej Tradycji.
W życiu św. Maksymiliana zobaczyłem wyraźny rys antyliberalny,
antyekumeniczny, wyraźny zmysł hierarchiczny i ducha zdobywcy.
Arcybiskup Lefebvre założył Bractwo, a św. Maksymilian Rycerstwo
Niepokalanej. Intencję mieli dokładnie tę samą: działanie na rzecz
większej chwały Bożej i dobra dusz. Obaj podjęli walkę z największymi
wrogami Kościoła, zwłaszcza z masonerią. Obaj zadeklarowali im wojnę na
śmierć i życie, sięgając wyłącznie po oręż duchowy, opierając się tylko
na środkach nadprzyrodzonych, a zwłaszcza odwołując się do pomocy
Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi.
Duch św. Maksymiliana, Rycerstwo i książki
Mając przykład abpa Lefebvre’a i św. Maksymiliana, nie zniechęcałem
się małą liczbą wiernych w pierwszych latach. Nie zniechęcałem się także
z powodu licznych krzyży, które traktowałem jako nieodłącznego
„towarzysza” początków każdego Bożego dzieła. Nową łaską Bożą była,
wydana w 2000 roku, zgoda naszego Przełożonego Generalnego na
przywrócenie do istnienia Rycerstwa Niepokalanej w tradycyjnej formie, w
tradycyjnej obserwancji. W ten sposób ponownie pojawiło się Rycerstwo
Niepokalanej w takim kształcie, jaki nadał tej organizacji sam św.
Maksymilian. Nie spowodowało to większego przełomu duchowego w samej
Polsce, ale jednak zapoczątkowało wiele dobra w duszach pojedynczych
wiernych.
Zapragnąłem wówczas upowszechnić na świecie idee, jakim służył św.
Maksymilian. Stało się to inspiracją do napisania książki pt.
Niepokalana nasz ideał.
Wyraziłem w niej między innymi tę prawdę, że św. Maksymilian żył
dokładnie tym samym tradycyjnym nauczaniem Kościoła, które po Soborze
Watykańskim II uznano za przestarzałe i odrzucono je. Książka ta,
przetłumaczona na różne języki, przyczyniła się do rozpowszechnienia
ideałów Rycerstwa Niepokalanej Tradycyjnej Obserwancji – najpierw we
Francji, potem w Stanach Zjednoczonych, a następnie w kilku innych
krajach. Liczba rycerzy wiernych ideałowi św. Maksymiliana zaczęła
rosnąć. Obecnie są ich już tysiące.
Kolejną ważną dla mnie inspiracją była inna dobra rada. Otóż nasz
Przełożony Generalny, za co jestem Mu niezmiernie wdzięczny, przy okazji
jednej z wizyt w Polsce, zachęcił mnie, abym podjął próbę napisania
syntezy trzech wielkich duchowości maryjnych: montfortańskiej,
fatimskiej i kolbiańskiej. W ten sposób powstała druga książka, nosi
tytuł
Kim jesteś, o Niepokalana?
Szkoły, internet, kolejna książka
Niewątpliwie duży wpływ na szybki rozwój naszego apostolatu miał list apostolski
Summorum Pontificum
papieża Benedykta XVI, przywracający prawa tradycyjnej Mszy świętej
(2007) oraz dekret prefekta Kongregacji ds. Biskupów, zawierający
deklarację o unieważnieniu ogłoszonych ponad 20 lat wcześniej ekskomunik
(2009). Te dokumenty nieco ociepliły klimat, w jakim prowadziliśmy nasz
apostolat. Udało się nam zbudować i założyć szkoły, a liczba wiernych w
ciągu ostatnich lat w Warszawie potroiła się.
Jeszcze większe znaczenie dla rozwoju apostolatu, niż dokumenty
Stolicy Apostolskiej, miało nasze coraz intensywniejsze nabożeństwo
maryjne. Zaczęliśmy głosić rekolekcje montfortańskie. Dawały one wiernym
możliwość dobrego przygotowania do złożenia uroczystego aktu oddania
się Matce Najświętszej w duchową niewolę. Wierni gorliwie uczestniczyli w
krucjatach różańcowych, ogłaszanych przez Przełożonego Generalnego.
Coraz więcej osób uczestniczyło w czuwaniach całonocnych w pierwsze
soboty kolejnych miesięcy.
W ostatnich latach w Polsce szybko zaczęło rozwijać się Rycerstwo
Niepokalanej Tradycyjnej Obserwancji. Obecnie ma już ponad tysiąc
członków. Własne pismo, strona internetowa (www.militia-immaculatae.org)
oraz apostolat modlitwy wyjednują katolickiej Tradycji bardzo dużo
łask. Z całego serca dziękuję wszystkim gorliwym rycerzom, którzy stali i
stoją na pierwszej linii duchowego frontu i te dzieła wspierają swoimi
siłami.
Szukałem cały czas nowych natchnień w kontynuacji dzieł św.
Maksymiliana. Kiedy odkryłem wiele nowych dla mnie wątków, dotyczących
tajemnicy Maryi, na moim biurku przybywało notatek z rozważań. W końcu
powstała najnowsza książka o Niepokalanej pt.
Immaculata – Sapientia, Misericordia, Caritas. Rozważania o Matce Bożej.
Starałem się w niej ukazać Maryję jako uobecnienie mądrości i miłości
Bożej oraz miłosierdzia Bożego na świecie. Podczas pracy nad tą książką
doświadczyłem ze strony Niepokalanej cudownej, duchowej opieki, za co
jestem Jej bezgranicznie wdzięczny.
Przyszłość należy do katolickich szkół
Wiedząc o miłości Niepokalanej, która jest ucieczką grzeszników, i
przypisując tylko Jej wszelkie dobro, które stało się moim udziałem
podczas 20 lat pracy kapłańskiej w Polsce, wzbudzam w sobie odwagę, aby
za św. Pawłem i za abpem Lefebvre’em powiedzieć: „Przekazałem to, co
otrzymałem”. Przekazałem tradycyjną, nieskażoną naukę Kościoła
katolickiego, ukazywałem tajemnice naszej wiary, chciałem zawsze być
dobrym pasterzem, który ostrzega powierzone sobie dusze przed
niebezpieczeństwami.
Było i jest ich niemało, jak choćby tylko soborowe błędne teorie i
posoborowe praktyki niszczące Kościół w postaci propagowania ekumenizmu,
wolności religijnej itd. Starałem się wzbudzać u wiernych głębsze
rozumienie Mszy Świętej Wszechczasów i miłość ku niej. Szczególnie
młodemu pokoleniu, które nie znało Tradycji Kościoła z własnego
doświadczenia, przekazywałem ten skarb za pomocą rekolekcji
ignacjańskich i maryjnych, wykładów i artykułów.
Zdobyłem się na ogromny wysiłek budowy i założenia szkół, nie do
końca zdając sobie sprawę z tego, jak wielkie i trudne jest to wyzwanie.
Gdybym wiedział, jakie trudności niesie ze sobą prowadzenie tego
dzieła, to zapewne nigdy nie odważyłbym się na podjęcie tego dzieła.
Trzeba obiektywnie przyznać, że to od katolickich szkół zależy
przyszłość Kościoła i Tradycji. Nasze szkoły potrzebują teraz ręki
bardziej kompetentnej i zdecydowanej, niż moja. Wiem o tym i dlatego
cieszę się z objęcia nad nimi kierownictwa przez mojego następcę ks.
Łukasza Webera, który ma dużo wiedzy i doświadczenia w prowadzeniu
szkół. Ja zaś pójdę za przykładem św. Maksymiliana szlakiem misyjnym,
aby duszom w dalekiej Azji przekazywać to, co sam otrzymałem dzięki
Niepokalanej.
Z serca proszę o wybaczenie…
I tu chciałbym podzielić się z Czytelnikami trzecią z zapowiedzianych
na wstępie refleksji. Często prosiłem św. Maksymiliana o to, aby pomógł
mi naśladować jego miłość do Niepokalanej i pracę dla dusz. Patrząc na
jego oddanie, ufność, świętość, widzę, jak wiele przez te 20 lat
apostolstwa w Polsce brakowało mi do ideału, jaki on osiągnął. On
potrafił w każdej chwili „własnym kosztem wyniszczać się dla Niej”, zaś
ja wiele chwil nie wykorzystałem, wielokrotnie brakło mi ufności, stygła
moja gorliwość i narastała niecierpliwość.
Moi współbracia dobrze znają uchybienia i wady swojego przełożonego…
Dziękuję im za wyrozumiałość i modlitwę. Proszę też z całego serca o
przebaczenie tych, których z własnej winy zawiodłem. Chciałbym, aby
wszyscy wiedzieli, że zawsze chciałem tylko dobrze. Czasem wynik był
przeciwny, ale nigdy nie było to zgodne z moją intencją i moimi
zamierzeniami. Czasem jakiegoś dobra nie mogłem realizować.
Czasem pewne moje decyzje okazywały się nietrafne, a w wyniku ich
podjęcia ktoś poczuł się dotknięty. Zbliża się mój wyjazd na nową
placówkę. Byłbym szczęśliwy, mogąc wyjechać z Polski ze świadomością, że
nie zostawiam nikogo z poczuciem żalu czy krzywdy. Jeśli ktoś takie
poczucie w sercu wobec mnie nosi, to raz jeszcze proszę o wybaczenie.
Największym bólem dla kapłana jest świadomość, że mimowolnie przyczynił
się do czyjejś krzywdy i zamiast zbliżyć dusze do Boga, to je od Niego
oddalił. Jeśli tak się stało, to niech miłosierny Bóg okaże mi swoje
przebaczenie i miłosierdzie.
Za wszystko wszystkim dziękuję!
Drodzy Czytelnicy! Strzeżcie w swych duszach, małżeństwach i
rodzinach tych skarbów katolickiej Tradycji, jakie otrzymaliście i
otrzymujecie od Bractwa. Niech towarzyszy Wam przestroga miodopłynnego
św. Bernarda z Clairvaux: „Jeśli usuniecie Maryję, tę Gwiazdę Morza, to
cóż zostanie, jak nie noc wokoło; jak nie cień śmierci i gęste
ciemności?”.
Na miarę swoich możliwości bądźcie apostołami Tradycji w swoich
środowiskach. Pozostańcie wierni duchowi Bractwa i tej drodze, jaką
wskazał abp Lefevbre. Jest to katolicka droga szczęśliwie omijająca, z
jednaj strony, skały liberalizmu i modernizmu w Kościele, a z drugiej –
mielizny zuchwałych sądów sedewakantyzmu. Pamiętajcie o słowach abpa
Lefebvre’a: „Nie istnieje inna religia, oprócz religii katolickiej. Nie
mamy innego wyboru. To nie my stworzyliśmy tę religię, ale sam Bóg”.
Specjalne podziękowania składam naszym Dobroczyńcom i Ofiarodawcom,
moim Współbraciom – kapłanom i braciom zakonnym, członkom Trzeciego
Zakonu Bractwa Św. Piusa X. Bez nich nic bym nie zrobił. Skrywam Was
wszystkich w moim kapłańskim sercu i zabieram z wdzięcznością wszędzie
tam, gdzie Niepokalana mnie pośle.
Pozostańcie do końca wierni – zawsze wierni! Tylko jako Bogu zawsze wierni otrzymamy obiecany wieniec chwały!
Ks. Karl Stehlin FSSPX
http://gazetawarszawska.com