sobota, 5 lipca 2008

Święcenia kapłańskie w Bractwie...



...w Szwajcarii i w Niemczech, Anno Domini 2008:


Szwajcaria, Econe: http://www.fsspx.info/special/?id=img1214904551
http://www.laportelatine.org/communication/presse/2008/Ordinat08/econe2008.php
http://www.laportelatine.org/communication/presse/2008/Ordinat08/eco4/eco4.php
http://www.laportelatine.org/communication/presse/2008/Ordinat08/eco5/eco5.php
http://www.laportelatine.org/communication/presse/2008/Ordinat08/eco6/eco6.php
http://www.laportelatine.org/communication/presse/2008/Ordinat08/eco7/eco7.php

Niemcy, Zaitzkofen: http://www.fsspx.info/special/?id=img1215076972


FILMY: http://www.fsspx.info/media/Flash/FSSPX/

Na czym polega świętość kapłańska? Jej wzór znajdujemy w osobie Naszego Pana. Nasz Pan, który zstąpił na ziemię dla nas i dla naszego zbawienia, całkowicie się oddał i poświęcił, powierzył Ojcu, na całopalenie na Jego Chwałę i dla naszego zbawienia. Zbawienie ludzi ku chwale Bożej jest bezpośrednim celem kapłaństwa, jak i tym celem jest przyjście i ofiara Chrystusa. Stąd też kapłan, wzorując się na Chrystusie, ma się oddać i powierzyć całkowicie Bogu, wyrzekając się jakiegokolwiek szukania własnej korzyści, ma on oddać chwałę Bogu, pracując dla zbawienia swoich braci. Dlatego też Kościół oddziela go od świata i zabrania mu świeckich zajęć. Powinien patrzeć na siebie jak na naczynie konsekrowane dla Boga, którego nie wolno użyć do świeckich celów, jak na ofiarę, poświęconą wraz z Chrystusem ku chwale Boga i dla zbawienia dusz, co jest celem kapłaństwa. Istota ducha kapłańskiego tkwi więc w oddaniu samego siebie, w całkowitym wyrzeczeniu się jakiegokolwiek stworzenia, w zupełnym zaparciu się siebie i własnej korzyści, w ofierze z całego siebie dla zbawienia dusz. Bez wątpienia, wierny także musi zaprzeć się siebie, aby podążać za Chrystusem, ale między księdzem i wiernym jest ta różnica, że ten ostatni może i powinien zazwyczaj mieć na ziemi pewne naturalne uczucia, pewne więzy, łączące go z korzyściami tego świata, o ile więzy te nie rozdzielają go z Bogiem i o ile te uczucia nie szkodzą większej miłości, jaką powinien zachować dla samego Boga, kapłan natomiast, oddzielony sercem od wszelkiego ziemskiego uczucia, wolny od wszelkiej naturalnej więzi, jest wyłącznie człowiekiem duchowym, Bożym mężem, homo Dei.

Świętość kapłańska, ksiądz Michel Simoulin

poniedziałek, 30 czerwca 2008

Rocznica konsekracji biskupich

Mija dwadzieścia lat od chwili, kiedy arcybiskup Lefebvre konsekrował czterech biskupów bez zgody Rzymu. Wypada nam schylić głowę, wspominając tego świątobliwego prałata, i zastanowić się nad dziełem, któremu zapewnił wówczas trwałość. Jest bowiem rzeczą nie podlegającą dyskusji, że liberalny nurt, zatruwający Kościół, z niecierpliwością czekał na śmierć tego żarliwego obrońcy wiary. Umarli nie mają już głosu.

Dlaczego arcybiskup był tak nieprzejednany? Dlaczego nie zgodził się na "malutki kącik" w Kościele dla Tradycji? Cóż, odpowiedź znajdziemy w samej istocie jego biskupiego posłannictwa - głosić Wiarę, bronić Wiary. Być świadkiem Chrystusa, Jego nauki, dziedzicem i szafarzem duchowych dóbr Kościoła. Przekazać to, co samemu się otrzymało. Gdy więc w Kościele dało się czuć zimny wiatr nowej nauki, arcybiskup po prostu nie poddał się temu powiewowi. Więcej, czuł się zobowiązany bronić całej łodzi Piotrowej. Nie spuścił małej szalupy na szalejący ocean, mówiąc - troszczcie się teraz sami o siebie. Ale, z tej właśnie łodzi ratunkowej, jaką stało się Bractwo, nie przestawał nawoływać, by kapitan zmienił kurs, bo zbliża się nieuchronnie do katastrofy. Było to jednak wołanie jak na pustyni. Na Piotrowej łodzi świętowano bowiem właśnie w najlepsze "nowe czasy". Kto by się miał przejmować jakąś pesymistyczną wizją?

Do dzisiaj kwestia Soboru jest łyżką dziegciu w miodzie negocjacji z Rzymem. Wszystko może być w porządku, ale Bractwo nie ma się stawiać ponad magisterium. W domyśle, ponad Sobór. Zapomina się o fakcie, że to Sobór Watykański II postawił się kiedyś ponad nauczanie tylu świętych i tylu Papieży. Coś jest jednak nie tak. Albo w lewo, albo w prawo. Albo odrzucamy poprzednie nauczanie i świętujemy hucznie wiosnę w Kościele, albo musimy przyznać, że to nie skowronki radośnie ćwierkają, ale nad Kościołem kołują liberalno modernistyczne sępy. Innej drogi zdrowy rozsądek nie uznaje. No, chyba że, jak nasz obecny Papież, chce się pogodzić dwie skrajnie sprzeczne wizje Kościoła. Ale wówczas - żegnaj zdrowy rozsądku.

Z wielkim wzruszeniem należy przypominać sobie o tamtych konsekracjach. Był to wielki i niezwykle mądry gest wiernego syna Kościoła. Wielkości tego czynu nie sposób przeceniać. Chodziło nie tylko o mały kąt w eklezjalnym życiu, ale o ratowanie prawie dwutysiącletniego dziedzictwa. Gdzie jeszcze seminarzyści skupiają się na codziennej cichej modlitwie? Gdzie słońcem ich życia jest Msza? Gdzie pochylają się nad dziełami świętych, doktorów Kościoła? Gdzie wierni otrzymują tę Wiarę Apostołów, nieskażoną modernizmem, ekumenizmem, herezją wolności religijnej, relatywizmem? Gdzie białe jest białe, a czarne - czarne? W Bractwie.

Dzisiejsze ultimatum Rzymu dowodzi tylko bezsilności "nowego Kościoła". Chce on postawić pod ścianą uczniów arcybiskupa, zepchnąć na margines. Zmusić do kompromisu. Dopóki w Bractwie istnieje jednak duch walki o Kościół, żadne ultimatum nie będzie mu straszne. Albo idzie się za Chrystusem, albo za masońskim światem, albo służy się Bogu, albo międzyreliginemu bożkowi. Noszenie kościelnych szat w tym nie przeszkadza, niestety. "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha".
Toplista Tradycji Katolickiej
Powered By Blogger