Ustawa aborcyjna z 27 kwietnia 1956 r. kojarzona jest z Jakubem Bermanem, jednego z trzech - do maja 1956 r. - zarządców stalinowskiego PRL (obok Antoniego Zambrowskiego i Hilarego Minca).
Dzięki jednak nieocenionej publikacji w magazynie "Wysokie Obcasy" koncernu wydającej głównie „Gazetę Wyborczą” wprowadzenie ustawy „o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży” miało jeszcze jednego, jak się okazało, aktora tego dramatu, czyli masonerię.
Otóż w ten smutny kwietniowy dzień posłanka Maria Jaszczuk (1915-2007) występuje w stalinowskim Sejmie z projektem zalegalizowania aborcji ze względu na trudną sytuację życiową, co oczywiście zostaje formalnie przegłosowane. Nie była to jednak osoba z awansu społecznego (w odróżnieniu od ojca syna szewca), ale przedstawicielką przedwojennej inteligencji, dokooptowanej do nowej komunistycznej rzeczywistości.
Swoją formację ideową zawdzięcza właśnie ojcu, Stanisławowi Guzickiemu. Ambitny, aż do uzyskania tytułu profesorskiego, miał od młodości poglądy probolszewickie (członek Komunistycznej Partii Robotniczej Polski od 1919 r.), ale równocześnie 1923-1928 był członkiem Zarządu Stowarzyszenia Wolnomyślicieli Polskich. Po wojnie robi karierę w PRL zostając profesorem na Uniwersytecie Warszawskim.
Córka, po nieudanych studiach prawniczych w 1936 została sekretarzem zarządu Klubu Demokratycznego w Warszawie. Była również sekretarzem Sekcji Młodych KD. W 1939 r. znalazła się wśród członków nowo powstałego Stronnictwa Demokratycznego. SD było polityczną emanacją tej cześć masonerii, która w latach 30-tych była w opozycji, do przechylającego się na prawo dyktaturze sanacyjnej (też zresztą masońskiej). Tutaj pojawia się przyszły mąż Bolesław Borys Jaszczuk (1913 – 1990), członek młodzieżowego Komunistycznego Związku Młodzieży Polski w 1933 , by 1939 r. dzięki żonie, zostać członkiem Klubu Demokratycznego. Ten fakt wskazuje na infiltrację wywiadu sowieckiego tego środowiska już w przedwojniu.
Założycielami tego Klubu i czołowymi działaczami byli Marceli Handelsman, Mieczysław Michałowicz, Wincenty Rzymowski, Mikołaj Kwaśniewski, Romuald Miller Alfred Fiderkiewicz (pięciu pierwszych to ujawnieni wolnomularze) i były one organizowane w terenie w oparciu o lokalne loże. Wcześniej stanowili lewicowe skrzydło obozu piłsudczykowskiego, czerpiąc z tego zresztą profity.
Po wojennych podziałach i przekształceniach, już w czasach komunistycznych Stronnictwo Demokratyczne było fikcyjnym koalicjantem PPR/PZPR, dostarczając jego działaczom benefity w nowym ustroju. Choć ich wybory ideowe były dość konsekwentne, lewicowe i prosowieckie, często agenturalne.
W nowym ustroju wolnomyślna Maria Jaszczuk była w latach 1945–1957 posłanką: do Krajowej Rady Narodowej, na Sejm Ustawodawczy oraz na Sejm PRL I kadencji z ramienia Stronnictwa Demokratycznego. Mimo strat wojennych i emigracji, resztki przedwojennej inteligencji starały się podtrzymywać więzi towarzyskie w swoich ideowych kręgach, co dotyczyło również wolnomularzy. Choć z uwagi UB/SB zachowali ostrożność rytualną (oficjalnie wolnomularstwo zostano rozwiązane w 1938 r.). Na początku lat 70- tych Maria Jaszczuk stanęła z nominacji SD na czele komitetu redakcyjnego biografii Mieczysława Michałowicza (zm. 1965) co zaowocowało książką biograficzną tego wybitnego masona i działacza politycznego przed i po II wojnie światowej.
Po odwilży październikowej mąż Bolesław Jaszczuk, stalinowiec (od 1952 do 1957 minister dwóch branżowych resortów), traci swoją pozycję, by w latach 1959–1963 pełnić funkcję ambasadora PRL w Związku Radzieckim. Żona wyjeżdża z nim. Później Bolesław powraca do łask, zostaje członkiem KC PZPR (od marca 1959), by dojść do członka BP PZPR (1964 -1970).
Maria Jaszczuk nie odeszła w niepamięć. Ostatnio została przypomniana przez proaborcyjną lewicę. Bolesław, syn tego małżeństwa nie przyjął lewicowego wolnomyślicielstwa po matce, ale poszedł ideową drogą marksizmu, zostając działaczem Związku Komunistów Polskich „Proletariat” (w 1990 r.)
Gdy Maria ma dziesięć lat, do jej matki przychodzi zrozpaczona sąsiadka. Jest w niechcianej ciąży. Ma już ośmioro dzieci. Dziewczynka widzi, jak sąsiadka płacze. Kilka dni później kobieta jest już martwa. Umiera wskutek powikłań po pokątnej aborcji. Robi to kawałkiem drutu. Podobno to zdarzenie z dzieciństwa miało wpływ na proaborcyjną postawę Jaszczukowej. Matka zabiła dziecko, siebie i osierociła dzieci. Jak szybko dusza dziecięca została zdeprawowana. Lewica ma zresztą jakaś manię eksterminacji.Wybijmy jakąś klasę społeczną, by drugiej było lepiej. Wyabortujmy młodsze rodzeństwo, by starsze jadło chleb z kiełbasą. Logika z piekła rodem.
Grób tego wolnomyślnego-komunistycznego małżeństwa robi smutne wrażenia, opuszczenia bez krzyża.
Piotr Błaszkowski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Jaszczukowa
https://pl.wikipedia.org/wiki/Boles%C5%82aw_Jaszczuk
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mieczys%C5%82aw_Micha%C5%82owicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz