sobota, 8 grudnia 2007

MI Tradycyjnej Obserwancji

ABY LEPIEJ JĄ, NIEPOKALANĄ, POZNAĆ, ABY BARDZIEJ JĄ KOCHAĆ, ABY LEPIEJ JEJ SŁUŻYĆ!


ZAPRASZAMY!


"Za mało myślimy o Niepokalanej. Za mało o Niej czytamy, za mało się do Niej zbliżamy. Niech każdy sprawdzi siebie: ile razy dziennie zwraca się do Niepokalanej? Zawstydzi się, że w centrali tak mało czyni będąc niepokalanowianinem. Za mało w nas życia dziecka, by Ona przez nas rządziła, by wszystkie uczynki były Jej - by była Królową naszą. "


Święty Maksymilian Maria Kolbe, wykład z 6 listopada 1938 roku.

piątek, 7 grudnia 2007

święci o Najświętszym Sakramencie...

"Patrzę na Jezusa w Jego Eucharystii: czyż Jego miłość mogłaby obmyśleć jeszcze coś piękniejszego? Skoro jest Chlebem i my bądźmy chlebem. Skąpy jest ten, kto nie jest jak On. Dawajmy siebie samych."




Św. Brat Albert Adam Chmielowski

http://www.albertynki.pl/indexb.php

niedziela, 2 grudnia 2007

"MSZA ŚWIĘTA...

... jest zbyt cenna, aby chociaż jedną z nich stracić."

Katarzyna Tangari, duchowa córka Ojca Pio, świętego stygmatyka.

piątek, 30 listopada 2007

O planowanych reformach - Onet.pl

"Benedykt wrzuca wyższy bieg

80-letni papież zamierza oczyścić liturgię rzymskokatolicką z nowinek wnoszonych do niej od dziesięcioleci
Dwa i pół roku po tym, jak imię "Josefum" padło z balkonu nad placem św. Piotra, wprawiając liberalnych katolików we wściekłość, papież Benedykt XVI ujawnia swój program reform. A jest on niesamowicie ambitny.
To odrodzenie sacrum ma przybliżyć katolików do prawosławia i ostatecznie zażegnać tysiącletnią schizmę. Ale celem jest także przyciągnięcie rzesz konserwatywnych anglikanów, którzy otrzymają opiekę Ojca Świętego, jeśli się masowo nawrócą."

(...)

"Pontyfikat Benedykta wkroczył w nową fazę 7 lipca, wraz z publikacją listu apostolskiego "Summorum Pontificum". Jednym pociągnięciem pióra papież przywrócił tradycyjną mszę łacińską – wykluczoną przez 40 lat – współczesnej liturgii. Wkrótce potem zdjął ze stanowiska arcybiskupa Piero Mariniego, papieskiego mistrza ceremonii, który przekształcił wiele mszy odprawianych przez Jana Pawła II w poprawne politycznie festyny."

cały artykuł: onet.pl

świętego Andrzeja, Apostoła

Ewangelia według świętego Mateusza 4, 18 - 22.

męczeństwo świętego Andrzeja


Gdy zaś Jezus szedł nad morzem Galilejskim, ujrzał dwóch braci, Szymona, którego zowią Piotrem i Andrzeja, brata jego, zapuszczających sieci w morze (albowiem byli rybakami). I rzekł im: Pójdźcie za mną, a uczynię, że się staniecie rybakami ludzi. A oni natychmiast opuściwszy sieci, poszli za nim. A idąc dalej stamtąd, ujrzał drugich dwóch braci, Jakuba Zebedeuszowego, brata jego, w łodzi z Zebedeuszem, ojcem ich, naprawiających sieci swoje i wezwał ich. Oni zaś zaraz opuściwszy sieci i ojca, poszli za nim.

środa, 21 listopada 2007

sobota, 10 listopada 2007

ZBLIŻA SIĘ ADWENT...

• KOMUNIKATY

12.11—17.11 Bajerze

— rekolekcje ignacjańskie

19.11 Lublin

wykład pt. „Herezja wolności religijnej”

30.11—2.12 Kraków

rekolekcje adwentowe

30.11—2.12 Warszawa

rekolekcje adwentowe

7.12—9.12 Lublin

rekolekcje adwentowe

7.12—9.12 Rzeszów

rekolekcje adwentowe

14.12—16.12 Gdynia

rekolekcje adwentowe

14.12—16.12 Toruń

rekolekcje adwentowe

22.12—23.12 Chorzów

rekolekcje adwentowe

niedziela, 4 listopada 2007

WYKŁADY J.E. Ks. Bpa FELLAY




Dostępne są już na stronie Bractwa świętego Piusa X wykłady Jego Ekscelencji Biskupa Bernarda Fellay, Przełożonego Generalnego Bractwa Kapłańskiego świętego Piusa X.

Format MP 3.

http://www.piusx.org.pl/pobieranie/


wtorek, 30 października 2007

Bractwo świętego Jozafata

GALERIA NA STRONIE BRACTWA W POLSCE...





Ordinations pour la Fraternité Saint Josaphat (źródło: DICI)
Święcenia w Bractwie świętego Jozafata w Warszawie

Ordination de 7 prêtres pour la Fraternité St Josaphat le 16 octobre 2007 à Varsovie
Le 16 octobre, dans la chapelle du prieuré de Varsovie, Mgr Fellay, supérieur général de la Fraternité Saint-Pie X a ordonné sept prêtres ukrainiens pour la Fraternité Saint-Josaphat. Ces prêtres ukrainiens catholiques se sont constitués en Fraternité et demeurent fidèles à leur foi en dépit des persécutions de la hiérarchie catholique en Ukraine et des persécutions plus violentes qui les atteignent comme l’incendie d’une de leurs églises.

Święcenia 7 księży dla Bractwa świętego Jozafata, 16 października 2007, Warszawa: 16 października w kościele Bractwa swietego Piusa X w Warszawie, Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Bernard Fellay, Przełożony Generalny, wyświęcił siedmiu ukraińskich kapłanów dla Bractwa świętego Jozafata. Ci katoliccy księża ukraińscy utworzyli Bractwo, pozostając wiernymi wierze, mimo prześladowań ze strony katolickiej hierarchii i gorszych prześladowań, które na nich spadają, jak podpalenie jednego z ich kościołów. Zobacz naszą galerię...

> visiter notre galerie

środa, 24 października 2007

Zaproszenie na Mszę Świętą





Każdy z nas szuka szczęścia, a przyjaciel pragnie dla przyjaciela tego, co najlepsze... podaruj więc swoim przyjaciołom największy skarb, zapoznaj ich z Boskim Przyjacielem, Tym, który zawsze pozostaje wierny i jest najlepszym z możliwych przyjaciół. W tym smutnym i hałaśliwym świecie wieczna lampka pali się również dla Ciebie, chociaż może nawet o tym nie myślisz. Przyjdź zaczerpnąć ciszy. A może zostaniesz na dłużej? Msza Trydencka nie jest wcale tak skomplikowana, wystarczy być, patrzeć, słuchać. Reszta dokona się sama, przez słowa modlitwy, którą in persona Christi wymawia kapłan.

Kimkolwiek jesteś, skądkolwiek byś nie przychodził, nawet jeśli Twoje życie wydaje się dalekie od ideału, pamiętaj o tym małym czerwonym światełku. Nie obawiaj się słów sceptyków.

zdjęcie: konsekracja ołtarza, który jest symbolem tak Krzyża, jak samego Chrystusa. Pięć ogni symbolizuje pięć ran Chrystusa.

Przyjdź na Mszę Świętą Wszechczasów

do źródeł Łask

Tam, gdzie płynie Chrystusowa Krew

tam, gdzie Niebo łączy się z ziemią w uwielbieniu

tam gdzie Chrystus, Boski, Najwyższy Kapłan, składa czystą ofiarę Przebłagania za grzechy

Uwielbienia, Dziękczynienia

Gdzie prosi za nami

Gdzie Niepokalane Serce Maryi, Pośredniczki Wszystkich Łask, modli się za nas

Przyjdź na

MISTYCZNE ODNOWIENIE KALWARII


Przyjdź na Mszę, której należne prawa potwierdził Papież Benedykt XVI w Motu Proprio Summorum Pontificum

NOWE ZAWSZE WIERNI, NOWOŚCI TE DEUM

+

P
ojawił się nowy numer czasopisma "Zawsze Wierni". Zwracamy uwagę na wartościowe artykuły dostępne na internecie oraz na dodatek maryjny "Miles Immaculatae". Ten ostatni będzie się ukazywał we wszystkie maryjne miesiące, to jest w grudniu, maju, sierpniu i październiku właśnie.

«Zawsze wierni» nr 10/2007 (101)

«100. rocznica encykliki Pascendi Dominici gregis»

  • ks. Karol Stehlin FSSPX: Obudź się!
  • TEMAT NUMERU Mateusz D’Amico: Modernizm w encyklice Pascendi
  • TEMAT NUMERU Ryszard Mozgol: Korzenie modernistycznych błędów
  • TEMAT NUMERU Adam Wielomski: Herezja Alfreda Loisy’ego
  • Fakty, analizy, komentarze Dokument o historycznym znaczeniu
  • Fakty, analizy, komentarze Wiadomości
  • Życie duchowe Kilka słów o Różańcu świętym
  • Życie duchowe bp Józef Sebastian Pelczar: Jak współdziałać z łaską
  • Kartka z kalendarza Październik
  • List z Bajerza ks. Edward Wesołek FSSPX: „Nagich przyodziać”
+

Nowości w TE DEUM: naszą uwagę zwraca kilka cennych pozycji. Przede wszystkim dwie maryjne książki księdza Karola Stehlina, które winno się czytać jako całość, chociaż mówią o dwóch aspektach tej samej tajemnicy, jaką jest wielkość Najświętszej Dziewicy, Bożej Matki, Niepokalanie Poczętej.



Kim jesteś, o Niepokalana? to pierwsza z nich, a na stronie wydawnictwa została opisana następująco:

"Fascynująca, choć niełatwa w odbiorze książka wprowadza czytelnika w tajemnicę Maryi, stopniowo odkrywaną przez wielkich świętych Kościoła. Podążając śladami doskonałych przewodników, jak św. Bernard, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, a wreszcie męczennik Oświęcimia, „Szaleniec Niepokalanej”, o. Maksymilian Maria Kolbe, uświadamiamy sobie coraz jaśniej, że im więcej wiemy o Najświętszej Dziewicy, tym bardziej winniśmy uznać, że nie znamy Jej wcale."

  • cena: 19.90
  • wyd. Te Deum - książki, 2007
  • ss. 224, format A5, miękka oprawa
  • ISBN 978-83-89345-59-2

  • Niepokalana, nasz ideał
  • cena: 19.90
  • wyd. Te Deum - książki, 2007
  • ss. 200, format A5, miękka oprawa
  • ISBN 978-83-89345-62-2

"Niniejsza książka ma na celu ukazanie wielkiego znaczenia ruchu Rycerstwa Niepokalanej szczególnie w naszych czasach. Aby tego dokonać, musimy pozwolić, by Założyciel Niepokalanowa osobiście do nas przemówił. Z zaskakującą prostotą budzi on w każdej duszy, która pozwala się prowadzić jego nauczaniu, skłonność ku wielkiemu ideałowi, jaki uosabia Niepokalana. Ukazuje Jej znaczenie w życiu pojedynczych osób, w życiu społecznym, w życiu Kościoła i całego świata. Odkrywamy, że jest on niezmordowanym obrońcą katolickiej Tradycji, a śmiertelnym wrogiem liberalizmu i modernizmu, tych plag dzisiejszego świata i Kościoła. Jego dzieło jest zapowiedzią wszystkich tych ruchów, które w wieku wieszczącym wszem i wobec tryumf nieprzyjaciół Boga, pozostają niezmiennie wierne naszemu Panu i Jego Świętej Matce, a w ten sposób skutecznie zabiegają o dobro dusz. (fragment Wstępu)"



Wszelkie środki, wszelkie najnowsze wynalazki winny służyć sprawie uświęcenia dusz przez Niepokalaną.

św. Maksymilian Maria Kolbe


CYTATY ZE ŚWIĘTEGO


"RÓŻANIEC NALEŻAŁ DO ULUBIONYCH MODLITW ŚW. MAKSYMILIANA. TOWARZYSZYŁ MU NA WSZYSTKICH ETAPACH ŻYCIA, ZWŁASZCZA W PRZECIWNOŚCIACH, JAK SAM NIE OMIESZKAŁ WYZNAĆ: "TRUDNOŚCI PIĘTRZYŁY SIĘ NIE DO PRZEZWYCIĘŻENIA. DUŻOM WTEDY ODMÓWIŁ RÓŻAŃCÓW"

Modlitwa jest najważniejszą naszą czynnością.

Modlitwa to zapoznany, a jednak najpotężniejszy środek do przywrócenia pokoju w duszach, do dania im szczęścia, zbliżenia ich do miłości Bożej. Modlitwa odradza świat. Modlitwa jest warunkiem nieodzownym odrodzenia i życia każdej duszy.

Módlmy się i my, módlmy się dobrze, módlmy się wiele i ustnie i myślnie, a doświadczymy na sobie, jak Niepokalana coraz bardziej opanowywać będzie duszę naszą, jak coraz bardziej pod każdym względem będziemy się stawali Jej, jak znikać będą winy i słabnąć wady, jak łagodnie i potężnie zbliżać się będziemy coraz bardziej do Boga.

Miłosna modlitwa zlewa światło do umysłu i daje hart woli.
Modlitwa jest najbardziej potrzebna, by kruszyć mury serc.

Trzeba się dużo modlić. Nie potrzeba dużo słów, bo na to nie zawsze mamy czas. Każdą pracę skrapiać modlitwą.

Otóż modlitwa, modlitwa gorąca i serdeczna do Matki Bożej, chociażby tym króciutkim westchnieniem "Maryja", a Ona zrozumie, o co nam chodzi, Ona da siły...

Pan Bóg nie mierzy modlitwy na metry i jej wartość wcale nie zależy od ilości odmawianych różańców czy koronek. Istotę modlitwy stanowi wzniesienie myśli i duszy do Boga.

Napoleon powiedział: by wygrać wojnę, potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy, pieniędzy. By zdobyć niebo, świętość potrzeba też trzech rzeczy - modlitwy, modlitwy, modlitwy. Od jakości modlitwy zależy wszystko.

Modlitwą wszystko (prawdziwie pożyteczne) na pewno otrzymasz. Ale natrętnie, stale módl się; z coraz większą żarliwością. A Pan Bóg przez cię będzie cuda wykonywał.


Katolik Tradycji numer 10


W NUMERZE:

  1. MSZA TRYDENCKA. POWRÓT PRZEGRANEJ CYWILIZACJI

  2. MOTU PROPRIO - artykuł i kilka refleksji Przełożonego Generalnego FSSPX z okazji jego wizyty kanonicznej w Polsce.

  3. Święty Papież Pius X

  4. O literaturze ascetycznej słów kilka

  5. KRZYŻ - modlitwa świętego Tomasza


Katolik Tradycji numer 10 - plik word, (google documents)

okładka do zapisania

Katolik Tradycji numer 10 - tekst pdf- KTnr10.pdf, okładka KTnr10okladka2.pdf

Więcej plików poprzednich numerów w Archiwum

poniedziałek, 15 października 2007

Zaproszenie na Mszę...


MOTU PROPRIO WEDŁUG JEGO EKSCELENCJI BISKUPA BERNARDA FELLAY
STRESZCZENIE KONFERENCJI PODCZAS WIZYTY KANONICZNEJ (C.D.N)

Czy Motu Proprio coś zmienia? Należy podkreślić, że z jednej strony zmienia bardzo wiele, a z drugiej, praktycznej strony, niestety nie. Obiektywna ocena wymaga dystansu, jaki należy zachować, aby nie popaść w żadną skrajność. Chodzi o sprawę dla Kościoła niezmiernie istotną, chodzi o Mszę świętą.

Należy pamiętać, że już w 2001 roku na pytanie, czy kiedykolwiek zabroniono Mszy Trydenckiej, oficjalne dokumenty kościelne brzmiały, że nie. Odpowiedź kardynałów nie mogła być inna, podkreślali nawet, że zasadniczo Papież zgadza się, że ta Msza nigdy nie była i nie mogła zostać zakazana. Tego zdania byli też kardynałowie Kurii Rzymskiej. Tym niemniej tłumaczono, że istnieją sekretariaty i podsekretariaty w Rzymie, i że dla ich przewodniczących jest rzeczą nie do pomyślenia, aby każdy ksiądz bez przeszkód odprawiał tę Mszę... Myśleliśmy, czyż nie, że to Papież jest głową Rzymu... a jednak!

Po Motu Proprio, w którym znajduje się to niezwykle ważne zdanie, że MSZA TRYDENCKA NIGDY NIE ZOSTAŁA ZNIESIONA, a tym samym ZAWSZE POZOSTAŁA WAŻNYM RYTEM KOŚCIOŁA POWSZECHNEGO, sytuacja jest podobna. Niezwykle istotny dokument o mocy prawnej jest ignorowany, a Biskupi z całego praktycznie świata starają się sprowadzić wszystko do sytuacji sprzed Motu Proprio, ograniczając Motu Proprio do... indultu. Co nie było zamysłem Papieża. I chociaż bliski współpracujący z Ojcem Świętym nad Motu Proprio Kardynał powiedział publicznie, że bojkotujący Motu Proprio pracują dla szatana, Biskupi niewiele się tym przejmują, mamy sygnały, że wciąż odmawiają księżom odprawiania Mszy na przykład w kościołach. Sytuacja wspólnot Ecclesia Dei nie jest lepsza, a nawet wprost przeciwnie. Francuski episkopat marzy o tym, by się pozbyć środowisk dawnego indultu.

Prawda, że Msza Trydencka nie została nigdy zniesiona, stanowi ogromną trudność, ponieważ Motu Proprio wprowadza DWA równorzędne, równoprawne ryty w Kościele Powszechnym, czego nigdy przedtem nie było. Określenie "ryt zwyczajny" i "forma nadzwyczajna" zostały wymyślone na tę okazję i tak na prawdę niczego nie znaczą! Nikt nie może mieć wątpliwości, że te dwie Msze to NIE JEST TEN SAM RYT. Widać to na pierwszy rzut oka. Tym niemniej, jeśli Mszę Trydencką słusznie uznano za oficjalny ryt Kościoła Powszechnego, to Kościół ma obowiązek to wprowadzić w praktykę, używać tego rytu. Dlatego samo Motu Proprio NIE ZAWIERA PRAKTYCZNIE ŻADNYCH WARUNKÓW. Co uważamy osobiście za wielki cud.

Należy pamiętać, że towarzyszący list nie ma już mocy prawa, ale to on jest uznawany za najważniejszy przez Konferencje Biskupów. Smutne.


Tym niemniej pocieszające jest rosnące zainteresowanie Mszą wśród młodych księży. I to jest nadzieja Kościoła, że oni, wracając do Mszy, odkryją też doktrynę, która odpowiada tej liturgii. Często tacy księża mówią, porównując te dwie Msze: TO DWA RÓŻNE ŚWIATY. Oby ten katolicki wygrał.


Motu Proprio jest jak ziarno drzewa rzucone na pustynię. Aby urosło, nie tylko trzeba czasu, ale i ochrony przed sępami i innymi dzikimi zwierzętami, które tylko czekają, aby zniszczyć wschodzącą roślinkę.


Przypomina to też Apokalipsę i walkę smoka z Niewiastą, którą rzecz jasna jest Niepokalana. Szatan stara się wszelkimi środkami zniszczyć Kościół, dusze, które są potomstwem Maryi. Wiemy jednak, że Jej Niepokalane Serce zwycięży. Kiedy, nie wiemy, ale to nasze pocieszenie w tych przedziwnych i trudnych czasach.

niedziela, 14 października 2007

Placeat Tibi


J. Świątobliwość Benedykt XVI w Polsce


Ze strony: http://placeattibi.salon24.pl/index.html

Za zgodą autora i poprawkami przez autora zatwierdzonymi.



Motu Proprio


Po ogłoszeniu dokumentu Jego Świątobliwości Papieża Benedykta XVI media rozpisywały się na temat Mszy Trydenckiej. Głównie po to, aby stwierdzić, że ten ryt jest odprawiany "tyłem do ludu" i "po łacinie". Na co większość zapewne, co zrozumiałe, reaguje zdziwieniem. Po co katolikom dwa ryty, jeden zwyczajny, drugi nadzwyczajny, w dodatku ten nadzwyczajny mający te same prawa, co zwyczajny, ale niezrozumiały, dawny i tym podobne. Potem sprawa przycichła, a episkopat wydał zalecenie, ograniczające Motu Proprio w praktyce do sytuacji sprzed tego dokumentu, czyli do indultu, co oczywiście wypacza intencje Ojca Świętego.

Przedziwne, że Papież wyznaje, że nigdy nie cierpiał tyle, co po ogłoszeniu tego dokumentu. Niektóre episkopaty wyrażały głośno swoje niezadowolenie, rzecz jasna nie mogąc nie przyjąć tego dokumentu. Co więc stanowi istotę problemu?

Musimy wiedzieć, że Novus Ordo Missae, Mszał Pawła VI, używany dzisiaj wszędzie, i Msza Trydencka stanowią wyraz dwóch odrębnych spojrzeń na Kościół, na Ofiarę Mszy, na kapłaństwo, a nawet krótko mówiąc na Wiarę. Nowy porządek prowadzi do ekumenizmu, kieruje Kościół ku nowej teologii, nowemu postrzeganiu Kościoła przede wszystkim jako wspólnoty osławionego przez nowe katechizmy ludu Bożego. Natomiast Msza Trydencka skupia się cała na Bożej Obecności, na Krzyżu, na Tajemnicy, jaką jest Kościół, "Mistyczne Ciało Chrystusa", jak mówi jedna z papieskich encyklik. Cały kształt Mszy Trydenckiej jest wyrazem wiary w to, że poza tym jedynym mistycznym Ciałem Chrystusa nie ma zbawienia, że poza Krwią Chrystusową nie ma odkupienia, i że Kościół zwraca się do ołtarza tak samo, jak Chrystus, Jego Głowa, zwraca się do Ojca. Cały Kanon dawnej Mszy wyraża wiarę w tą wyłączność Kościoła do rozdawania Łask płynących z Krzyża, we Wcielenie, Odkupienie wielu, ale nie wszystkich, przez Ofiarę ponawianą na Mszy, w Pośrednictwo Najświętszej Dziewicy, Świętych i Aniołów, w obcowanie Świętych oraz jedność z duszami w czyśćcu. Kanon podkreśla przebłagalny charakter Mszy, ofiarowanej za grzechy, i wielkość kapłaństwa.

Nowa Msza od tej teologii się oddala, przez znaczące skrócenie Ofiarowania, a szczególnie Kanonu, z którego usunięto całe duże i istotne fragmenty mówiące o Trójcy Świętej, o Kościele Triumfującym w Niebie, a zwłaszcza te części, w których nieustannie powtarza się słowo ofiara, hostia, gdzie w imię Chrystusa kapłan błaga Ojca Przedwiecznego o przyjęcie Ofiary. Cały ciąg pięknych modlitw po Przeistoczeniu został wyrzucony, tak, jakby po chwili przyjścia Chrystusa na ołtarz nie należało Go ofiarować, i wkrótce ma miejsce Komunia, dawniej poprzedzona modlitwami, bardzo pięknymi, wyrażającymi adorację. Rola kapłana została również umniejszona.

W nowym rycie świadomie unikano wszystkiego, co mogłoby zranić protestantów, czy prawosławnych, chociaż to ci pierwsi mieli wielki wpływ na powstanie katolickiej reformy. Oni zasiedli w komisji liturgicznej, inspirując zmiany. Zmiany idące w ich duchu, duchu nie katolickim, lecz protestanckim właśnie. Każdy daje to, co sam posiada. Pretensje należy mieć więc do katolików, że na to pozwolili, zamiast próbować bronić Prawdy, która jest przecież niezmienna.

Dzisiejszy powrót do Mszy Trydenckiej, której nie zakazano nigdy, o czym Papieski Dokument przypomina, jest więc po prostu sprawiedliwym uznaniem, że nie można bez żadnego powodu zabronić świętego i w stu procentach katolickiego rytu. Trudność powstaje z tej prostej przyczyny, że mimo największych nawet wysiłków nikt nie przekona rozsądnie myślących osób, że te dwa ryty są takie same, tylko inaczej wyrażone - te dwa spojrzenia są w tej samej opozycji, w jakiej stoją dwa twierdzenia: "Msza Święta jest przede wszystkim Ofiarą", co jest czystą katolicką prawdą, oraz twierdzenie "Msza jest przede wszystkim zgromadzeniem", co jest protestanckim i zresztą potępionym twierdzeniem.

Reakcja biskupów w różnych miejscach świata pokazuje, jakim twierdzeniom są przychylni. i jakie mają pojęcia o Wierze. Propagując fałszywy, wypaczony ekumenizm, teorie powszechnego zbawienia, subiektywizm w kwestiach wiary, wolność sumienia jako nadrzędne prawo, które stawiają (jako zasadę, nie jako tymczasową konieczność) ponad Obiektywnym Prawem Bożym, pokazują, że istnieje sprzeczność między ich poglądami a Magisterium Kościoła. Magisterium, którego nikt nie wymyśla, a które po prostu jest nam dane do przyjęcia, jak wiara w to, że Chrystus jest Bogiem. Istnieje też sprzeciw ich sumień wobec Mszy, która burzy ich spokój, wyrażając dokładnie te prawdy, w które wielu wątpi czy uważa za możliwe do poddania w dyskusję.

Ojciec Święty przypomniał niedawno, że dogmaty nie podlegają ewolucji i należy wierzyć we wszystko, w co Kościół wierzył zawsze. Że jedynym Kościołem jest Kościół Katolicki. Z tym również sie nie zgadzano. Rzecz nie do pojęcia.

Problem Mszy to nie tylko problem estetyki, ale Wiary i dogmatów, które ona wyraża. A Wiara i dogmaty to nie tylko problem dyskusji, ale kwestia zbawienia. Wiedzą o tym ci, którzy starają się zatuszować te fakty.

Jak bardzo Ojcu Świętemu potrzebna jest modlitwa świadczy fakt, że na 35 Konferencji Episkopatu, zapytanych, czy należy wprowadzić poprawkę, zabraniającą podczas Mszy wygłaszania przy Konsekracji formuły "za wszystkich będzie wylana", tylko 3 odpowiedziały zgodą, co oznacza, że 32 opowiedziały się za heretyckim pojęciem Mszy! Mimo tego Ojciec Święty poprawkę wprowadził, na co znów kilka Konferencji odpowiedziało prośbą... o nie wprowadzanie tego w ich kraju! Niewiarygodne. A jednak to się dzieje i dzieje się na prawdę.

Warto więc spojrzeć dalej, poza problem łaciny i kierunku odprawiania Mszy. Warto się zastanowić, w co wierzymy, bo jesteśmy przecież katolikami.

sobota, 29 września 2007

Świętego Michała Archanioła - próba Aniołów.

29 września

Świętego Michała Archanioła

Próba Aniołów.

Boskie doskonałości wymagają, by rozumne i obdarzone wolną wolą stworzenie zostało poddane próbie, nim zostanie mu udzielone cieszenie się wiecznym szczęściem...

Aniołowie jako pierwsi zostali poddani próbie. Chociaż nie wiemy dokładnie, na czym ona polegała, wiemy przecież, że natura próby odpowiadała naturze bytu anielskiego.

Aniołowie to stworzenia wyłącznie duchowe; ich czyny nie są, jak nasze, odmierzane w czasie. Ponadto, czyny te posiadają moc, znaczenie i głębokość, jakiej nie jest w stanie osiągnąć żaden czyn ludzki...

W nas niezwykła ruchliwość wyobraźni przedstawia nam do wyboru liczne dobra szczegółowe, których różnorodność opóźnia działanie naszej inteligencji i woli. Idziemy od jednego dobra ku innemu; wracamy w konsekwencji do rzeczy, które postanowiliśmy odrzucić.

Z Aniołami jest inaczej: w nich jest przecież całkowicie duchowa natura, a w niej nie ma miejsca na wahanie; w każdym z Aniołów akty inteligencji i woli nabierają charakteru pełni, nieodwołalności, stałości, które nadają im nieporównywalną siłę.

Żadne ludzkie istnienie, nawet bardzo długie, nie osiągnie przez całość swych poczynań mocy, wielkości, intensywności jedynego czynu, przez który Aniołowie musieli ustalić swój wybór w czasie próby.

Oto dlaczego wierność dobrych Aniołów była tak miłą Bogu; oto dlaczego również grzech i rewolta zbuntowanych duchów jest tak ciężka, czego nie umiemy zmierzyć i do czego my nie jesteśmy zdolni; głębia poznania, która pozwoliła działać im w pełni światła przeniknęła ten jedyny grzech takim złem, że Boska Sprawiedliwość musiała ukarać go przez natychmiastowy wyrok wiecznego potępienia.

Chrystus i Jego Tajemnice, Dom Columba Marmion.

czwartek, 27 września 2007

święty Stanisław Kostka





Święty Stanisław, młody nowicjusz, Jezuita, należy do Patronów Polski - ciekawa strona na ten temat:
http://www.stkostka-rypin.plock.opoka.org.pl/stkostka/patronindex4.htm

Wspaniałe świadectwo o jego śmierci wydał poeta polski, Cyprian Kamil Norwid. Wiersz został umieszczony w miejscu, skąd Królowa Aniołów w dzień swojego Święta zabrała swojego czciciela do siebie. Rzeźbę wykonał Pietro Le Gras.


W komnacie, gdzie Stanisław święty zasnął w Bogu,
na miejscu łoża jego stoi grób z marmuru
taki, że widz, niechcący wstrzymuje się u progu,
myśląc, że święty we śnie zwrócił twarz od muru
i rannych dzwonów echa w powietrzu dochodzi.


Nad łożem tym i grobem świeci wizerunek
Królowej nieba, która z Świętych chórem schodzi
i tron opuszcza, nędzy spiesząc na ratunek.
Palm, kwiatów wiele aniołowie niosą,
skrzydłami z ram lub nogą występują bosą.


Gdzie zaś od dołu obraz kończy się ku stronie,
w którą Stanisław Kostka blade zwracał skronie
jeszcze na ram złoceniu róża jedna świeci:
niby, że po obrazu stoczywszy się płótnie,
upaść ma jak ostatni dźwięk, gdy składasz lutnię.
I nie zleciała dotąd na ziemię - i leci.




"W roku 1714 papież Klemens XI wydał dekret kanonizacyjny, ale samego aktu kanonizacji dokonał w roku 1726 papież Benedykt XIII wraz ze św. Alojzym Gonzagą."

sobota, 22 września 2007

ORDO MISSAE


... w formacie *.doc i *.pdf. Format strony A5.



  1. DOC
  2. PDF

piątek, 21 września 2007

MATKA BOSKA BOLESNA



Święty Sylwan (1866-1938), mnich


« Obok Krzyża Jezusa stała Matka Jego »

Nie doszliśmy do pełni miłości Matki Bożej, i dlatego też nie możemy pojąć do końca Jej boleści. Jej miłość była doskonała. Miłowała bezgranicznie swojego Boga i Syna, a przecież równie wielką miłością kochała ludzi. I co przeżyła, kiedy ci ludzie, których tak kochała i których zbawienia do końca pragnęła, ukrzyżowali Jej umiłowanego Syna?

Nie możemy tego pojąć, gdyż nasza miłość do Boga i do ludzi jest zbyt nikła. Jak miłość Bożej Matki nie ma granic i przekracza nasze zrozumienie, tak Jej boleść jest ogromna i dla nas niepojęta.


" Dokąd poszedł Twój Umiłowany, o najpiękniejsza z Niewiast? Powiedz, dokąd zabrano Twego Ukochanego, abyśmy szukali Go wraz z Tobą. "
Antyfona z Liturgii na cześć Matki Bożej Bolesnej.



sobota, 15 września 2007

DEKLARACJA DOKTRYNALNA BRACTWA

___________________________________________

Deklaracja
J. E. Arcybiskupa Marcelego Lefebvre

- 21 listopada 1974 -

________________________________________________



Z całego serca, z całej naszej duszy, jesteśmy przywiązani do katolickiego Rzymu, strażniczki katolickiej wiary i tradycji koniecznych do tego, by tę wiarę zachować, do wiecznego Rzymu, nauczycielki mądrości i prawdy.

Odrzucamy natomiast i zawsze odrzucaliśmy podążanie za Rzymem o tendencji neomodernistycznej i neoprotestanckiej, który jawnie się ukazał w czasie i po Soborze Watykańskim II, we wszystkich płynących z tego Soboru reformach.

Te wszystkie reformy w istocie przyczyniły się i wciąż sie przyczyniają do zniszczenia Kościoła, do upadku Kapłaństwa, do zniszczenia Ofiary i Sakramentów, do zanikania życia zakonnego, do nauczania naturalistycznego, opartego na błędach Teilharda de Chardin, które króluje na Uniwersytetach i w Seminariach, do katechezy płynącej z liberalizmu i protestantyzmu, potępionych wiele razy przez uroczyste magisterium Kościoła.

Żaden autorytet, nawet najwyższy w hierarchii, nie może zmusić nas do porzucenia czy pomniejszenia naszej katolickiej wiary, jasno wyrażonej i wyznawanej przez Kościelne magisterium juz od dziewiętnastu stuleci.

« Gdybyśmy nawet my, mówi święty Paweł, albo Anioł z Nieba głosili wam coś innego, niż ja wam przekazałem, niech będzie wyklęty. » (Gal. 1, 8.)
Czy nie to powtarza nam dzisiaj Ojciec Święty? A jeżeli pojawia się pewna sprzeczność w jego słowach i czynach, jak i w czynach diecezji, wówczas wybieramy to, co zawsze było nauczane i zamykamy uszy na niszczące Kościół nowości.

___________________________________________________________________________________

Nie można w znaczący sposób zmienić « lex orandi » nie zmieniając jednocześnie « lex credendi ». Nowej mszy odpowiada nowy katechizm, nowe kapłaństwo, nowe seminaria, nowe uniwersytety, charyzmatyczny, zielonoświątkowy Kościół, a wszystko to w sprzeczności ortodoksji i odwiecznemu magisterium.

Ta Reforma, wypływając z liberalizmu, z modernizmu, cała jest zatruta: wynika z herezji i prowadzi do herezji, nawet jeżeli wszystkie jej akty nie są formalnie heretyckie. Jest więc rzeczą niemożliwą, by świadomy i wierny katolik przyjął tę Reformę i w jakikolwiek sposób się jej podporządkował.

_________________________________________________________________________________

Jedyną postawą wierności Kościołowi i katolickiej doktrynie, dla naszego zbawienia, jest kategoryczna odmowa przyjęcia tej Reformy.

Dlatego właśnie bez żadnego buntu, goryczy, żalu, prowadzimy dalej nasze dzieło kształcenia kapłanów, w świetle odwiecznego magisterium, przekonani, że nie możemy uczynić większej przysługi Świętemu, Katolickiemu Kościołowi, Ojcu Świętemu i przyszłym pokoleniom.

Dlatego też ze wszystkich sił zachowujemy to, w co wierzono i praktykowano zawsze co do wiary, moralności, kultu, nauczania katechizmu, kształcenia kapłanów, instytucji Kościoła, w Kościele wszystkich czasów i co zostało zapisane w księgach wydanych przed modernistycznym wpływem Soboru, oczekując, że prawdziwe światło Tradycji rozproszy mroki, które zaciemniają niebo nad wiecznym Rzymem.

Czyniąc tak, z łaską Bożą, pomocą Najświętszej Dziewicy Maryi, świętego Józefa, świętego Piusa X, jesteśmy przekonani, że pozostaniemy wiernymi Katolickiemu i Rzymskiemu Kościołowi, następcom Piotra i że okażemy się wiernymi rozdawcami « mysteriorum Domini Nostri Jesu Christi in Spiritu Sancto * ». Amen.


Mgr Marcel Lefebvre


* tajemnic Pana Naszego Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym

środa, 12 września 2007

Apologia...

12 września 2007, N. Imienia Maryi.

APOLOGIA UCZNIÓW ARCYBISKUPA


Ostatnie decyzje Ojca Świętego, a szczególnie Jego Motu Proprio dotyczące Mszy świętego Piusa V, prowokują często dyskusje na temat Bractwa świętego Piusa X. Wiele się mówi o decyzjach przełożonych Bractwa, a i z ust samych „tradycjonalistów” nierzadko pada zarzut, że postawa Bractwa jest zbyt nieprzejednana. Dlaczego nie dążycie do praktycznej zgody, która otworzyłaby wam drzwi tak wielu kościołów, pytają zwolennicy „pokoju z Rzymem”. Aby tę postawę zrozumieć, trzeba się jednak cofnąć może nawet o kilkadziesiąt lat, trzeba stanąć z boku, a przede wszystkim, spojrzeć z poziomu nadprzyrodzonego, wyciągając nie tylko Sumę teologiczną świętego Tomasza, ale prosząc tego wielkiego świętego o światło na temat sensu i wielkości Kościoła, Prawdy oraz odpowiedzialności i misji każdego z katolickich biskupów.

SKĄD SIĘ WZIĘŁO BRACTWO

Każde Zgromadzenie ma swoje źródła, o które Kościół zawsze pyta, osądzając o jego przydatności i wielkości. Zawsze patrzy się uważnie na osobę założyciela, i zazwyczaj, a nawet zawsze, na potwierdzenie świętości Kościoła, Bóg posługuje się wielkimi świętymi, którzy zresztą powstanie Zakonu czy Zgromadzenia okupują zazwyczaj cierpieniem. Tak było ze świętym Dominikiem, Franciszkiem, tak było z reformą Karmelu, z założeniem Redemptorystów czy tysiąca innych pobożnych instytutów czy zgromadzeń, będących klejnotami w koronie Kościoła, lśniącymi głęboką pobożnością i świętością swoich członków. Istnieje też duch, duchowość, stanowiąca jasną ścieżkę, prowadzącą według Ewangelii, oraz cel, odróżniający jeden Zakon od drugiego.

Założycielem Bractwa jest, jak wiadomo, zmarły już Arcybiskup Marcel Lefebvre. Nie będziemy tutaj pisać o pięknych cnotach, jakie potwierdzają liczne świadectwa z całego świata, padające z ust nie tylko wiernych tzw. ruchu Tradycji. Przyjrzyjmy się samemu Zgromadzeniu i jego duchowości, zapytajmy, jaka ona jest i po co Kościołowi takie dzieło.

Arcybiskup przez wiele lat kształcił seminarzystów, już jako młody dość ksiądz, kiedy został najpierw profesorem w seminarium swojego Zakonu, a potem już jako Biskup, zakładając i wspomagając seminaria w Afryce. Często myślał, a i mówił, pisał o tym, że dobrzy księża są absolutnym warunkiem istnienia chrześcijaństwa, żarliwego chrześcijaństwa, i starał się, jak mógł, prowadzić i wzbudzać powołania. Widział bardzo dobrze konieczność całościowej, głębokiej kapłańskiej formacji, kształtującej tak umysł, jak i serce. Francuska szkoła duchowości była mu bliska, czerpał też pełnymi garściami z prostej i pięknej nauki Wielebnego Ojca Libermanna. Osią tej duchowości jest wiedza doktrynalna, tak istotna dla ukształtowania się katolickiego osądu i wrażliwości, miłość do Kościoła, do jego dogmatów, ale też życie wewnętrzne. To życie skupiało się przede wszystkim na liturgii, będącej „życiem samego Chrystusa”, na Mszy, to życie toczyło się przede wszystkim u stóp tabernakulum, przy Matce Bożej. Tą duchowością przesiąkał Arcybiskup, duchowością prostą, radosną i dogmatyczną, nieustannie rozważając dzieła Łaski, Tajemnice Trójcy i Chrystusa oraz Jego Matki, powracając do nauczania Kościoła i czerpiąc życie z Sakramentów. Duchowość ta, kontemplacyjna, ale zrównoważona, idąca do wiernych z wielką miłością, była, według Arcybiskupa Lefebvre, źródłem prawdziwego i owocnego kapłaństwa. Z wielką wdzięcznością, w swoich wspomnieniach, Arcybiskup pisał o profesorach z seminarium w Rzymie, dziękując im za zaszczepienie w nim miłości do Papieskiego nauczania, szczególnie do Encyklik, do zdrowej duchowości. Taki był jego ideał – ideał kapłaństwa, które czerpie ze źródła łask, które pochyla się nad nauką Kościoła.

WIEDZA BEZ DUCHOWOŚCI JEST BEZOWOCNA, DUCHOWOŚĆ BEZ WIEDZY – ŚLEPA

Taką też zasadę wpoili młodemu jeszcze seminarzyście Marcelemu Lefebvre jego duchowi mistrzowie. Szacunek do wszystkiego, co pochodzi od Kościoła, do Jego oficjalnej modlitwy, jaką jest liturgia, pogłębił się u Arcybiskupa właśnie w seminarium, gdzie długo był mistrzem ceremonii, przygotowując wszystkie liturgiczne uroczystości, opiekując się zakrystią i Sanktuarium.

TRADITIO

To wszystko, jak skarb, postanowił przekazywać dalej, widząc w tym po prostu konsekwencję sakr biskupich, obowiązek spoczywający na nim jako na księdzu i na katolickim Pasterzu. W Afryce kandydatom do kapłaństwa pragnął dać to, co otrzymał, co kochał: spuściznę Kościoła, Wiarę, Liturgię, Tradycję. Tradidi vobis ut et accepi, można powiedzieć. Podkreślał też jednak znaczenie cnoty nadprzyrodzonej Miłości, Caritas, którą zresztą był zafascynowany od pierwszych lat w stanie duchownym. Nie chciał, aby księża byli „suchymi dogmatykami”, nie na darmo zresztą hasłem jego episkopatu stały się słowa świętego Pawła: „Uwierzyliśmy Miłości”. Wiele razy powtarzał swoim wiernym, a potem kapłanom Bractwa, o potrzebie naśladowania Boga, który jest Miłością. „Jeśli nie będziemy Miłością, będziemy wynaturzeni” napisał w jednej ze swoich książek. „Ponieważ to Bóg nas stworzył na swoje podobieństwo, a Bóg jest Miłością”.

SOBÓR

Nadszedł Sobór i jego wypaczenia – Arcybiskup stał się w międzyczasie Przełożonym Zgromadzenia Ojców Ducha Świętego. Już wcześniej zaczęły się trudności, nowy, liberalny duch. Trudno było walczyć z tendencją misjonarzy, a nawet biskupów, do socjalizmu, do negowania społecznej nauki Kościoła. Po powrocie do Francji Arcybiskup ze zdumieniem zrozumiał, że sprawy mają się bardzo źle. Tendencje lewicowe przenikały myślenie francuskiego kleru. W seminariach fascynowano się zakazanymi niedawno teoriami. Na Soborze, wybierając pomiędzy odwiecznym nauczaniem, a nową, niejasną nauką, starszy już hierarcha powiedział jasno: nie mogę. Starał się, jak tylko mógł, podczas obrad Soboru, przeciwdziałać progresistom, ale skutek był niewielki. Kilka z soborowych dokumentów wyraźnie oddalało się od przejrzystej, katolickiej doktryny. Walka o liturgię również okazała się dramatem, biorąc pod uwagę, że definicja Mszy, jaką podano na samym początku, była po prostu protestancka.

Arcybiskup po Soborze postanowił przejść na zasłużoną emeryturę i pisać książki. Nie wiedział dla siebie miejsca w „nowym” Kościele i nie widział wcale zapowiadanych oznak wiosny. Zmiany napełniały go raczej smutkiem.

POCZĄTEK BRACTWA

Wówczas zgłosiło się do niego kilku seminarzystów, prosząc go o opiekę i kierownictwo, o pomoc w zostaniu prawdziwie katolickimi kapłanami. Po pewnym wahaniu Arcybiskup się zgodził, widząc swój obowiązek biskupa, obowiązek pracy dla Kościoła i przekazywania Wiary. Bractwo od samego początku miało być po prostu dziełem kapłańskim, szkołą kapłańskiej świętości w wierności odwiecznej nauce Kościoła i Jego świętej liturgii, oraz duchowości świętych. Założyciel nie zakładał niczego więcej, niczego nowego, ekscentrycznego, niezwykłego. W ciągu kilku lat liczba seminarzystów ciągle rosła, a seminarium żyło swoim życiem, życiem spokojnym, można powiedzieć, modlitwy, nauki, a czasami wypraw seminarzystów w góry, otaczających Ecône. Dzień do dzisiaj toczy się wokół porannej Mszy, wypełnia go nauka i modlitwa, wspólna i osobista. Nauka dogmatów, oparta na świętym Tomaszu, zakłada też obronę Wiary. Tego ostatniego moderniści nie mogli ścierpieć. Nie dość, że ten Biskup nie przyjął nowej liturgii, to jeszcze ich krytykował, jasno, wyraźnie i ze spokojem. Mówił, że nie umie słuchać ślepo Soboru, który nie zgadza się z poprzednim nauczaniem. I zaczęło się prześladowanie.

Powoływano się rzecz jasna na autorytet Soboru, na posłuszeństwo, które zresztą święty Tomasz nazwałby ślepym i nierozumnym. Przyjeżdżano z nowym mszałem, zapewniając starszego już hierarchę, że jeśli chociaż raz odprawi nową mszę, kłopoty znikną. Arcybiskup się modlił, zachowywał spokój i odpowiadał zawsze podobnie: nie mogę.· Musiałbym zaprzeczyć temu, w co wierzę. Aby przyjąć kontrowersyjne soborowe dokumenty, musiałbym zaprzeczyć katechizmowi, którego się nauczyłem jeszcze jako dziecko. Kto mnie zwolni z wyznawania Wiary jako chrześcijanina i z głoszenia jej jako biskupa? Nie umiał i nie chciał wpadać w sprzeczności. Dla niego nigdy nie istniał kompromis prawdy z błędem, nie istniała tak zwana wolność religijna. „Jak to się ma do pierwszego przykazania? Jakie prawa mogą mieć błędy? A co z Prawem Boga, odwiecznym Prawem do otrzymania Chwały od swoich stworzeń?” pytał. Na te argumenty zazwyczaj odpowiadano mu tylko: „Bądźcie posłuszni”...

„Co takiego robię?” pytał Arcybiskup. Odsłaniał prawdę o stanie Kościoła... zadając kłam optymistycznym teoriom progresistów.

DZIWNA WIOSNA

Problem sakr biskupich, do których doszło, zakładał właśnie stan konieczności, który rzecz jasna budził opór zwolennikom teorii „wiosny Kościoła”. Według nich, Kościół był właśnie w rozkwicie, miał mnóstwo katolickich biskupów, księży i seminarzystów i nie potrzebował wcale anachronicznego seminarium, które wciąż tkwiło w dawnej liturgii i cytowało chórem świętego Tomasza. Którego nie da się istotnie pogodzić z teorią ewolucji dogmatów, tak potrzebną hierarchom, bez obaw negującym podstawowe prawdy Wiary Katolickiej, chociażby dotyczące Nieba, Piekła, Czyśćca czy konieczności Chrztu. Nie mówiąc już o niezliczonych dziwactwach, wypowiadanych na temat Najświętszego Sakramentu, herezjach głoszonych o Matce Bożej, a nawet otwartych, zbiorowych buntach wobec Papieskiego nauczania dotyczącego chociażby aborcji czy święceń kobiet. Liturgiczne „innowacje” przeżywały właśnie swoje smutne apogeum, a ten starzejący się biskup chciał powrotu łaciny... Trudno jednak zaprzeczyć nie tylko statystykom, ale i temu, że dyscyplina czy duchowe życie w wielu seminariach przeżyło prawdziwy kryzys, bo centrum życia w wielu domach stał się niestety telewizor, a siostry zakonne masowo, we Francji, porzucały habity, nie po to, aby opuścić Zgromadzenia, ale po to, by ... chodzić do fryzjera. Wypowiedzi wiernych i sondaże, zwłaszcza w krajach zachodnich, wskazywały na coraz większą ignorancję wobec podstaw Wiary, albo wręcz świadome odrzucanie nauki Kościoła, Rzym zaś nabrał wody w usta, woląc publiczne przeprosiny, często nie za swoje zbrodnie, niż przyznanie do prawdziwego i strasznego w skutkach błędu, jakim były niektóre soborowe dokumenty i decyzje.

DUCHOWOŚĆ BRACTWA

Co się działo wówczas w Ecône i w kaplicach Bractwa? Przekazywano Katolicką Prawdę, a kapłanów karmiono kapłańską duchowością. Żyło się Sakramentami, pouczano o chrześcijańskich obowiązkach, o doskonałości, o Wierze. Niczego niezwykłego w kaplicach i seminariach by się nie znalazło – żadnych osobistych nauk, żadnych nowości czy „cudów”. Jedynym Cudem jest Najświętszy Sakrament i Msza, ołtarz, wokół którego skupia się wszystko, „Ofiara Pana Naszego, mistyczne odnowienie Kalwarii”. To jest centrum waszego życia, mawiał Arcybiskup. Sam chętnie spędzał czas przed tabernakulum. Pytany o duchowość Bractwa odpowiadał, jak zawsze, z rozbrajającą prostotą: duchowość Bractwa to duchowość Kościoła. Nie chcemy innej.

W SERCU KOŚCIOŁA – A DLACZEGO NIE Z RZYMEM?

Msza jest sercem Kościoła, mawiał założyciel Bractwa, nakłaniając zawsze seminarzystów i księży do szczerej i synowskiej modlitwy za Ojca Świętego. Dlaczego więc dzisiaj Bractwo nie chce skorzystać z ugody, nie zabiega o zniesienie sankcji, o zbliżenie do Rzymu? Bractwo nigdy nie uznało za słuszną ani ekskomuniki, ani innych kar. Uznawało zawsze, że nie można kogoś karać za szczere pragnienie ratowania Kościoła, za to, że Arcybiskup chciał stworzyć i uchronić od zniknięcia katolickie seminarium, przepełnione miłością do Kościoła, do dusz, uchronić od zniszczenia odwieczną Liturgię, której dzisiaj Jego Świątobliwość Benedykt XVI zwrócił należne jej prawa. Rzym musiałby przyznać, że Kościół przez zmiany i soborowe niejasności znalazł się na skraju przepaści, a w chwili sakr było to szczególnie jaskrawo widoczne. A na ten temat Rzym milczy, a czy duchowi synowie Arcybiskupa mogliby przyznać, że się pomylił, wiedząc dobrze, że jemu zawdzięczają swoje kapłaństwo i całą duchową drogę?

Ale to tylko jedna kwestia. Bractwo jest dziełem Kościoła, i tylko jemu służy, wychowując dobrych księży, którzy potem kierują wiernych na ewangeliczne ścieżki, ni mniej, ni więcej tylko tak, jak nauczali inni wielcy święci... Strzeże Prawdy, Sakramentów, Duchowości wszystkich czasów, nie tylko tej niedawnej, ale i wcześniejszej. Odważnie mówi o błędach. Również tych na samych szczytach hierarchii. Porzucenie tej misji byłoby minięciem się z powołaniem tego Zgromadzenia. O to przecież Arcybiskup walczył całe życie, o całą Wiarę, o odnowienie wszystkiego w Chrystusie, według słów świętego Papieża Piusa X. Bractwo pragnie właśnie dlatego dogmatycznej, teologicznej dyskusji, wiedząc, że przykład idzie przecież z góry, z Rzymu... wiedząc dobrze, że nie walczy tylko o małe, zaciszne miejsce choćby w katedrze, gdzie w błogim spokoju mogłoby celebrować Liturgię z największą nawet pompą, ale walczy o cały Kościół, o Jego duchowe dobro, jakim jest posłuszeństwo Bożej Prawdzie. Wszystko inne byłoby, wbrew pozorom, duchowym egoizmem i sprowadzaniem roli Bractwa do zapewnienia sobie spokojnej pozycji i nawet pewnego poważania...

Nigdy nie twierdził, że nowa msza zawsze jest nieważna, odżegnywał się od kategorycznych sądów, jakoby wszyscy poza „Tradycją” mieli trafić prosto do piekła, nie chciał mieć nic wspólnego z teoriami sedewakantystów. Tym niemniej chciał pozostać wiernym łasce swoich Sakr Biskupich, obowiązkowi zachowania i głoszenia Wiary, w porę, nie w porę, przestrzegania owieczek przed błędami. Zwłaszcza przed modernizmem, sączącym się w dusze, przed liberalizmem, przed protestancką mentalnością, którą przeniknięta została nowa teologia i praktyka liturgii i mszy. Ostrzegał przed tą nową, szeroką drogą łatwości, letniości, zgody ze światem, przyjemnościami i jego wszelkimi teoriami. Jednocześnie modlił się za Rzym, i starał nigdy niczego nie mówić od siebie, a zawsze opierać się na nauczaniu Magisterium, na dogmatach. Czy wolno nam chcieć być mądrzejszymi niż Rzym, chcieć go nawracać? Pytają niektórzy. Ponieważ Bóg jest Prawdą, a zadaniem Kościoła jest Jej przekazywanie, pytanie należy zadać inaczej: a czy Rzym potrzebuje nawrócenia?

LITURGIA I FSSPX - co myślał założyciel ?


Msza Pontyfikalna w szwajcarskim Seminarium Bractwa





wtorek, 11 września 2007

Seminarium w Econe


modlitwa przed Najświętszym Sakramentem
w kościele Bractwa Kapłańskiego świętego Piusa X
w Econe (Szwajcaria)

http://wwfr.seminaire-econe.com/

polecana...


Czyli jeszcze jeden ciekawy Tradycyjny serwis: http://introibo.bloog.pl

poniedziałek, 10 września 2007

Ewangelia na dziś

Dobrze pasująca do malutkiego stadka Tradycji...

Ewangelia według świętego Łukasza 12,32-34.




Nie bój się, trzódko mała, gdyż podobało się Ojcu powierzyć wam Królestwo. Sprzedajcie, co macie, a czyńcie jałmużnę. Czyńcie sobie trzosy, które nie niszczeją, niewyczerpany skarb w Niebiosach, gdzie złodziej nie przychodzi, a robak nie niszczy. Bo tam, gdzie skarb twój, tam też będzie serce twoje.


piątek, 7 września 2007

Arkadiusz Robaczewski - Msza powraca...



Drżą masoni i heretycy!




Ujednolicenie dogmatów, złagodzenie nauki moralnej, uproszczenie rytuału nie przyciąga niewierzących, lecz zbliża do nich.


N. G. Davila




14 września wchodzi w życie, ogłoszone przez Ojca św. Benedykta XVI kilka miesięcy wcześniej Motu Proprio Summorum Pontificum, zezwalające na sprawowanie Mszy św. w rycie trydenckim (klasycznym, rzymskim) bez wymaganej dotąd specjalnej zgody biskupa.


Od początku w większości wypowiedzi fachowców, a także – niestety – biskupów i księży, lekceważono ten dokument, próbując sprowadzić jego znaczenie do zaspokojenia resentymentu nielicznej garstki hobbystów – estetów, którzy nie rozumieją albo nie są zdolni przyjąć „powiewu Ducha”. Gest Benedykta XVI to marginalny, w gruncie rzeczy, niepotrzebny gest wielkoduszności wobec zbłąkanych maluczkich – zdają się mówić w swych wypowiedziach o nieznajomości łaciny i dokonaniach reformy liturgii.


Na takie pojmowanie zagadnienia „powrotu” Mszy rzymskiej nie pozwalają jednak słowa samego dokumentu. Papież bowiem przypomina wielką rolę jaką liturgia rzymska odegrała w kształtowaniu się nie tylko wiary i pobożności, lecz także kultury narodów: „W ten sposób święta liturgia sprawowana według zwyczaju rzymskiego ożywiała nie tylko wiarę i pobożność, lecz również kulturę licznych narodów. Wiadomo, że w swych różnych formach łacińska liturgia Kościoła, we wszystkich wiekach ery chrześcijańskiej, pobudzała życie duchowe niezliczonych świętych oraz umocniła wiele narodów w cnocie religijności i zapłodniła ich pobożność”.


Przypomina też, że Mszał św. Piusa V nigdy nie został zniesiony ani unieważniony. To prawda i – wyjaśnienie tego faktu pozostaje póki co zagadką i wyzwaniem dla historyków Kościoła – do dziś nie wiadomo, jak to się stało, że rozprzestrzenił się i zajął miejsce rytu trydenckiego nowy obrządek Mszy św. – Novus Ordo Missae (NOM), który, jak twierdzą fachowcy nie wypełnia wcale soborowej konstytucji o liturgii, a nawet od niej odbiega. Bo przypomnieć trzeba, że reforma liturgii nie jest bezpośrednim dziełem soboru watykańskiego II, ale komisji, która ukonstytuowała się już po jego zakończeniu. W jej skład wchodzili teologowie protestanccy (to oni nadawali ton pracom i byli zadowoleni z ich końcowego rezultatu), a przewodniczył jej Annibale kard.Bugnini – postać wielce kontrowersyjna, delikatnie rzecz ujmując. Warto wspomnieć o przyczynach owej „kontrowersyjności”: Papież Jan XXIII pozbawił go, z powodu nieortodoksyjności poglądów, funkcji wykładowcy liturgiki na Uniwersytecie Laterańskim; papież Paweł VI uczynił zeń przewodniczącego Komisji Liturgicznej Concilium, zajmującej się przygotowaniem reformy liturgicznej. Po przygotowaniu tej reformy papież wszedł w posiadanie informacji, że kard. Bugnini jest, od połowy lat 60, członkiem loży masońskiej. Usunął go z Kurii Rzymskiej i powierzył misję nuncjusza apostolskiego w Iraku. Kard Bugnini, jak się przypuszcza, zakończył swe życie samobójstwem.


To właśnie pracom owej komisji zawdzięczamy nowy mszał Pawła VI i NOM. Tryb ich wprowadzenia jak też same owoce od początku budziły kontrowersje wśród hierarchów. Kardynałowie Ottaviani i Bacci tuż po ogłoszeniu nowego mszału, przedstawili Pawłowi VI dokument, wypracowany przez wybitnych teologów, pt. „Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae”. Czytamy w tym dokumencie: „NOM zarówno w całości, jak i w szczegółach stanowi znaczące odejście od katolickiej teologii Mszy św., sformułowanej podczas XXII sesji Soboru Trydenckiego, który przez ustanowienie precyzyjnych kanonów rytu wzniósł barierę nie do pokonania przeciwko wszelkiej herezji zdolnej zaatakować integralność misterium”. Niestety, osłabienie tych barier nie było roztropne, gdy mentalność nowożytna, ta sama, która wedle słów Rosy Alberioni, „wygnała Chrystusa” zyskała nieograniczony przystęp do umysłów katolików na całym świecie poprzez systemy edukacji, prasę, radio, telewizję, Internet. Kilkanaście lat później fakt reformy tak komentował Joseph kard. Ratzinger: "Byłem skonsternowany z powodu usunięcia starego Mszału, ponieważ czegoś takiego nie zna historia liturgii" (s. 130). "Pius V kazał przerobić istniejący mszał rzymski, tak, jak to odbywało się już w długowiekowej historii. Wielu jego następców przerabiało ten mszał, nigdy nie przeciwstawiając jednego mszału drugiemu (...) Teraz zaś (po reformie liturgii – red.) ogłoszenie zakazanym mszału, który był wypracowywany przez wieki, poczynając od czasów sakramentarzy Kościoła starożytnego, spowodowało wyłom w historii liturgii i jego następstwa mogły być tylko tragiczne. Jak to już zdarzało się wiele razy w przeszłości konieczność rewizji Mszału była w pełni sensowna i całkowicie zgodna z dyspozycjami soboru (watykańskiego II – red.). Ale tym razem (mowa o reformie liturgii po Soborze – red.) wydarzyło się coś więcej. burzono starożytną budowlę i tworzono inną. (...)Jestem przekonany, że kryzys, który przeżywamy obecnie, jest spowodowany upadkiem liturgii."(s. 133) I dalej: "Czy dla zwalczenia owej manii niwelowania wszystkiego i trywializowania nie można by pomyśleć o przywróceniu do użycia dawnego rytu? Samo to nie byłoby rozwiązaniem. Jestem oczywiście zdania, że należałoby o wiele hojniej udzielać prawa zachowania dawnego rytu wszystkim tym, którzy sobie tego życzą. Nie widzę zresztą, co miałoby być w tym niebezpiecznego lub nie do przyjęcia. Wspólnota, która ogłasza nagle jako ściśle zabronione to, co dotąd było dla niej czymś najświętszym i najwznioślejszym, oraz której przedstawia się jako coś niestosownego żal, odczuwany przez nią z tego powodu, sama stawia się pod znakiem zapytania. Jak można jej jeszcze wierzyć? Czy jutro nie zakaże ona tego, co dzisiaj nakazuje? (...) Tolerancja względem awanturniczych fantazji jest u nas prawie nieograniczona, za to praktycznie nie ma jej względem dawnej liturgii. Z pewnością w ten sposób znaleźliśmy się na złej drodze" (tamże).


Motu Proprio Summorum Pontificum jest manewrem, który ma doprowadzić do zawrócenia z owej „złej drogi”. Jego postanowienia nie są odgórnym nakazem, tylko odpowiedzią na realne potrzeby Kościoła. O ile kilkanaście lat temu, grupa wiernych gotowych do uczestnictwa w Mszy trydenckiej stanowiła nic nie znaczący margines, o tyle dziś są już w kilkunastu miastach w Polsce całe wspólnoty, które świadomie uczestniczą w liturgii rzymskiej. Co najważniejsze – wskazują tendencje rozwojową. Wprowadzaniu na początku lat 70. ubiegłego wieku reformy liturgii towarzyszył niebywały entuzjazm, w Polsce może nieco stonowany. Jednakże nikt z ówczesnych reformatorów nie spodziewał się zapewne, że trzydzieści lat po owych reformach zacznie w Kościele, w tym również w Polsce wzrastać pokolenie, które nie zna nowej Mszy. W tych miejscach, gdzie w Polsce jest odprawiana Msza Wszechczasów (trydencka) przychodzi coraz więcej młodych, rodzin, małżeństw. Są to małżeństwa, które mają dwoje, troje, nierzadko czworo dzieci; niektóre z tych dzieci są już w wieku, gdy zwykle przyjmuje się Pierwszą Komunię św. Rodzice ich szczycą się, że ich pociechy nie wiedzą, co to nowa Msza. Kto wie, czy za kilka, kilkanaście lat to nowa Msza nie będzie w Kościele marginesem? Na Zachodzie: we Francji, czy w Niemczech, Kościół żywy wśród wiernych to najczęściej ten, który czerpie z Mszy Wszechczasów.


Ową tendencję rozwojową wskazują też pojawiające się powołania kapłańskie. Pierwszy rok formacji w Seminarium Instytutu Dobrego Pasterza w Courtalain we Francji (powołany w dniu 8 września 2006 roku Instytut ma prawo do sprawowania wyłącznie liturgii trydenckiej i formowania kapłanów w oparciu o tradycyjne nauczanie Kościoła) ukończył kleryk Tomasz Wuczko, wywodzący się z lubelskiego środowiska tradycjonalistów. W tym roku do tegoż seminarium przejdą dwaj klerycy z Metropolitarnego Seminarium Duchownego z Warszawy, ks. Grzegorz Śniadoch i ks. Sergiusz Orzeszko. Jeden z nich za rok otrzyma tam święcenia kapłańskie, drugi diakonatu. Oprócz nich kilku Polaków rozpocznie w tym samym seminarium formację przygotowującą do kapłaństwa. Pracują tam zresztą polscy kapłani wyświęceni w Bractwie św. Piusa X, albo posługujący w tymże Bractwie, którzy przenieśli się do IDP. W Polsce pracuje dwóch kapłanów z Bractwa św. Piotra: ks. Wojciech Grygiel i ks. Andrzej Komorowski. Poza tym jest kilkunastu księży czynnie zaangażowanych na rzecz Tradycji: o. Krzysztof Stępowski CSsR z Warszawy, ks. kan. Krzysztof Podstawka z Lublina, czy x. Wojciech Grześkowiak ze Śląska, który prowadzi swą własną stronę internetową – choć o nim samym tam mało, więcej o Kościele i jego Tradycji. Zresztą, działalność w Internecie jest wcale pokaźna, prawie każde lokalne środowisko ma swą stronę. Od lat działają dwa serwisy poświęcone tradycji: www.fidelitas.pl i www.christianitas.pl. Istnieje też serwis www.sanctus.pl, na którym znaleźć można odsyłacze do wielu stron poświęconym Tradycji. Jest też od lat wydawane poważne czasopismo „Christianitas”, gdzie publikowane są poważne studia na temat Tradycji, kryzysu w Kościele i cywilizacji chrześcijańskiej. Wobec tych faktów jasnym jest, że tradycyjny ryt rzymski, po latach nieobecności, albo obecności marginalnej – wyraźnie się odradza.


Nic zresztą dziwnego – ma on bowiem w sobie ożywczą moc pochodzącą od samego Jezusa Chrystusa. To właśnie ów ryt kształtował wiarę i pobożność, a także, jak zaznacza w dokumencie papież – kulturę wielu ludów i narodów na przestrzeni wieków.

Czasami, gdy się słucha wypowiedzi niektórych liturgistów, a także hierarchów, nie można oprzeć się wrażeniu, że traktują dokument papieski, a także samą tradycyjną liturgię z nonszalancją, na jaką nie powinni sobie pozwolić. Czy dają wyraz ignorancji i niezrozumienia, gdy mówią, że Msza „po łacinie” się nie przyjmie, bo dziś już nikt nie zna łaciny? Wszak we Mszy „po łacinie” – Mszy trydenckiej – uczestniczyli wierni prości, niewykształceni, również młodzieńcy i dzieci, rycerze i żołnierze, którym język Imperium Romanum nie był dobrze znany. Mimo to uświęcali się oni, uczestnicząc w niej właśnie, otrzymywali łaski potrzebne do mężnego przeciwstawiania się złu, poświęceń jakich choćby w Polsce, wymagało przetrwanie w niełatwych warunkach zaborów, okupacji, w mrokach stalinowskiej nocy. Nie była to Msza tylko dla ludzi wykształconych, uświęcała ona i dawała łaski „prostaczkom”. Czy nasze babcie i prababcie, które przekazywały żywą wiarę, które wychowywały kapłanów i żołnierzy, świętych ojców rodzin, nie czerpały jej z Mszy trydenckiej? Do uczestnictwa w Mszy jest potrzebna otwartość na Boga i Jego działanie. Nie tyle konieczne jest rozumienie znaczenia słów, co znaczenia sensu – o tym rozróżnieniu często zapominają dziennikarscy i niestety, także duchowni komentatorzy tego wydarzenia, jakim było ogłoszenie Motu Proprio. Cóż z tego, że rozumiemy znaczenie, gdy nie rozumiemy sensu? Z pewnością wprowadzenie języków narodowych niewiele tu zmieniło: któż z wiernych rozumie sens słów wypowiadanych przez kapłana, choćby takich, jak: „Oto Baranek Boży”, albo któż, mimo iż wypowiada te słowa po polsku potrafi powiedzieć o co chodzi, gdy w Credo mówi: „Współistotny Ojcu”. Takich przykładów można by mnożyć, nie o to jednak chodzi. Uczestnicząc w Mszy św. uczestniczymy w Tajemnicy Ofiary. Czyż naprawdę można być tak naiwnym, by myśleć, że da się przetłumaczyć na jakikolwiek język świata tajemnicę, którą wyrażamy słowami: „On to dla nas, ludzi i dla naszego Zbawienia zstąpił z Nieba, przyjął Ciało z Maryi Dziewicy, i stał się Człowiekiem”, albo: „To jest Ciało Moje”. Z pewnością, dzięki Mszy św. sprawowanej w języku polskim nie rozumiemy lepiej Tajemnicy Eucharystii, Męki, nie widzimy wyraźniej, że odbywa się po raz kolejny, tym razem bezkrwawy – Ofiara Odkupienia. Tych Tajemnic nie da się przetłumaczyć na żaden język świata. Można je tylko kontemplować, wnikając w nie, w wielkiej aktywności ducha i czerpać, poprzez wewnętrzne zaangażowanie w uczestnictwo w tych Tajemnicach. Z pewnością, liturgia trydencka ze swoją majestatycznością, swym pochodzeniem wyraźnie „nie z tego świata” – do takiej postawy zdecydowanie bardziej przysposabia. Powinni to duszpasterze doceniać zwłaszcza dziś, gdy cały świat jest „antykontemplacyjny”, rozedrgany, pełen dźwięków, wydarzeń, hałasu, migających barw. Z tego powodu Msza powinna być w sposób wyraźniejszy inna niż rzeczywistość pozaliturgiczna. Powinna ułatwiać postawę wewnętrznego skupienia i kontemplacji – być w pewnym sensie ewangelicznym znakiem sprzeciwu wobec ducha tego świata, który z pewnością nie wspomaga w dążeniu do zbawienia.


Oczywiście, uczestniczenie w Mszy trydenckiej wymaga większego zaangażowania, trudu i wysiłku. Także od kapłana, który ją sprawuje. To naprawdę dużo kosztuje. Ale jak nauczał Jan Paweł II: „tylko to, co kosztuje, posiada wartość”, a także: „musicie od siebie wymagać, nawet, gdyby inni od was nie wymagali”. Dlatego z radością przyjmujemy na nowo odkryty i przywrócony skarb Mszy św. trydenckiej, który będzie nam dawał siły, byśmy nie tylko mogli od siebie wymagać, ale także tym wymaganiom sprostać.


Zobacz też:


Toplista Tradycji Katolickiej
Powered By Blogger