Bractwo Św. Piusa X dzierży w swoich rękach skarb
Ks. Dawid Pagliarani FSSPX, przełożony generalny Bractwa Św. Piusa X
Wywiad z ks. Dawidem Pagliaranim, przełożonym generalnym
FSSPX, opublikowany pierwotnie na łamach „Nouvelles de Chrétienté”, nr
173. cześć 2.
(...)
Nasze relacje z Rzymem
A jak wyglądają obiektywne fakty dotyczące relacji Bractwa z Rzymem?
Można powiedzieć, że od czasu dyskusji doktrynalnych z rzymskimi
teologami mamy do czynienia z dwoma źródłami informacji, dwoma rodzajami
relacji na poziomach, które należy starannie rozróżnić:
- Źródło publiczne i oficjalne, które wciąż wymaga od nas deklaracji o zasadniczo tej samej treści doktrynalnej
- Innym źródłem informacji są różni członkowie Kurii. Podczas
prywatnych rozmów z nimi pojawiały się nowe spostrzeżenia odnośnie do
względnej rangi magisterialnej soboru lub dotyczące tego czy innego
punktu doktryny… Są to nowe i interesujące dyskusje, które z pewnością
powinny być kontynuowane, jednak pozostają dyskusjami nieformalnymi,
nieoficjalnymi i prywatnymi, podczas gdy na płaszczyźnie oficjalnej –
pomimo pewnej ewolucji języka – stale są powtarzane te same żądania.
Oczywiście odnotowujemy każdy przypadek, w którym prywatnie odnosi
się do nas z życzliwością, nie jest to jednak oficjalny głos Rzymu – są
to mający dobre intencje bojaźliwi Nikodemowie, którzy nie wyrażają
oficjalnego stanowiska hierarchii. Musimy więc trzymać się ściśle
oficjalnych dokumentów i tłumaczyć, dlaczego nie możemy ich
zaakceptować.
Najnowsze oficjalne dokumenty – na przykład
list od kard. Müllera z czerwca 2017 r.
– zawsze zawierają to samo żądanie: jako warunek wstępny (dalszych
dyskusji – przyp. tłum.) musimy zaakceptować sobór i dopiero potem
będzie możliwe prowadzenie rozmów o tym, co w jego nauczaniu nie jest
dla Bractwa jasne. W ten sposób redukują oni nasze obiekcje do
subiektywnych trudności w odczytywaniu oraz rozumieniu i obiecują pomóc
nam właściwie zrozumieć, co sobór rzeczywiście miał na myśli. Władze
rzymskie czynią z tego warunku wstępnego kwestię wiary i zasady; mówią
to wprost. Ich obecne żądania są takie same jak 30 lat temu. II Sobór
Watykański musi być akceptowany jako element Tradycji Kościoła, usiłuje
się uczynić z niego jej część. Ludzie ci przyznają, że Bractwo może mieć
wątpliwości w pewnych kwestiach, które należałoby wyjaśnić, jednak w
żadnym razie nie dopuszczają możliwości odrzucenia nauczania soboru jako
takiego: [dla nich] jest to po prostu element Magisterium!
Na tym jednak właśnie polega problem i nie możemy udawać, że jest nim
coś innego: jaka jest ranga dogmatyczna soboru, który sam określił się
jako duszpasterski? Jaka jest wartość tych nowych zasad głoszonych przez
sobór, zasad, które były wdrażane systematycznie, konsekwentnie i w
doskonałej ciągłości z tym, co było nauczane przez hierarchię
odpowiedzialną zarówno za sobór, jak i epokę posoborową? R
zeczywisty
sobór był soborem wolności religijnej, kolegializmu, ekumenizmu, „żywej
tradycji”… i niestety nie jest to skutek błędnych interpretacji.
Dowodem na to jest fakt, że ten
rzeczywisty sobór nie został
nigdy skorygowany czy poprawiony przez kompetentną władzę. Przekazuje on
ducha, nauczanie, sposób myślenia o Kościele, które są przeszkodą dla
uświęcania dusz, a jego tragiczne skutki są widoczne dla każdego
uczciwego człowieka, dla wszystkich ludzi dobrej woli. Dokumenty tego
rzeczywistego
soboru pokrywają się z doktryną oraz praktyką, które zostały narzucone
„ludowi Bożemu”; odmawiamy więc uznania go za taki sam sobór jak
wszystkie inne. Właśnie dlatego dyskutujemy o jego autorytecie, zawsze
jednak w duchu miłości, bowiem naszym jedynym celem jest dobro Kościoła
oraz zbawienie dusz. Prowadzona przez nas dyskusja nie jest jedynie
potyczką teologiczną – w istocie dotyczy ona kwestii, które są
„bezdyskusyjne”: stawką jest tu bez wątpienia samo życie Kościoła. I z
tego Bóg będzie nas sądził.
Taka jest więc perspektywa, w jakiej postrzegamy oficjalne dokumenty
Rzymu; [podchodzimy do nich] z szacunkiem, ale także z realizmem – to
nie kwestia prawicowości czy lewicowości, bycia twardym czy elastycznym,
chodzi po prostu o zachowanie realizmu.
Co więc należy czynić, oczekując na dalszy rozwój sytuacji?
Mogę na to pytanie odpowiedzieć jedynie wspominając o kilku
priorytetach. Po pierwsze, należy ufać Bożej Opatrzności, która nie może
nas opuścić i która zawsze dawała nam odczuć swą przychylność oraz
opiekę. Wątpić, wahać się, prosić Opatrzność o inne gwarancje
stanowiłoby przejaw niewdzięczności. Nasza stałość oraz siła zależą od
naszego zaufania do Boga: myślę, że wszyscy powinniśmy zrobić rachunek
sumienia pod tym względem.
Ponadto jest konieczne odkrywanie na nowo każdego dnia skarbu, jaki
niesiemy w naszych rękach i pamiętanie, że ten skarb otrzymaliśmy od
samego Zbawiciela i że jego ceną jest Jego własna Krew. Dzięki ciągłemu
rozważaniu tych wzniosłych prawd nasze dusze będą trwać w nieustannej
adoracji, zyskując siłę niezbędną na czas próby.
Musimy także przywiązywać większą troskę do wychowania dzieci. Musimy
pamiętać o celu, jaki pragniemy osiągnąć i nie obawiać się mówić im o
krzyżu, o męce Chrystusa Pana, o Jego miłości do maluczkich, o ofierze.
Dla dusz dzieci jest absolutnie konieczne, aby już od najmłodszych lat
rozwinęły w sobie miłość do Zbawiciela, zanim jeszcze duch tego świata
będzie mógł je zwieść i zauroczyć. Ta kwestia ma absolutne pierwszeństwo
i jeśli nie udaje nam się przekazać tego, co otrzymaliśmy, jest to
znakiem, że nie jesteśmy do tego dostatecznie przekonani.
I na koniec musimy też walczyć z pewnym lenistwem intelektualnym: to
właśnie doktryna jest tym, co nadaje sens naszej walce o Kościół oraz o
dusze. Konieczne jest dołożenie starań, aby zrewidować naszą analizę
dziejących się obecnie ważnych wydarzeń – patrząc na nie w świetle
odwiecznej doktryny i nie zadowalając się metodą „kopiuj i wklej”, do
czego niestety zachęca Internet. Mądrość porządkuje wszystkie rzeczy,
nieustannie, tak że każda z nich trafia na swe właściwe miejsce…
Abp Lefebvre i krucjata w obronie Mszy
A co konkretnie mogą uczynić wierni?
Podczas Mszy św. wierni niejako słyszą echo słowa
ephpheta,
‘otwórz się’, wypowiadanego przez kapłana podczas udzielania chrztu. Ich
dusze są ponownie otwierane na łaskę Najświętszej Ofiary. Dzieci, które
uczestniczą we Mszy św. – nawet te jeszcze bardzo małe – są niezwykle
wrażliwe na święte rzeczywistości uwypuklane przez tradycyjną liturgię.
Przede wszystkim zaś uczestnictwo we Mszy czyni owocnym życie małżonków
ze wszystkimi jego próbami i nadaje mu głęboki sens nadprzyrodzony,
ponieważ źródłem łask sakramentu małżeństwa jest ofiara Zbawiciela.
Uczestnictwo we Mszy św. przypomina im, że Bóg pragnie uczynić ich
współpracownikami w najwspanialszym ze swoich dzieł: w uświęceniu i
chronieniu dusz ich dzieci.
Podczas swego jubileuszu (kapłańskiego – przyp. tłum.) w 1979 r. abp
Lefebvre wzywał nas do podjęcia krucjaty Mszy św., bowiem Bóg pragnie
odnowić swoje kapłaństwo, a za jego pośrednictwem także rodzinę, która
jest obecnie atakowana ze wszystkich stron. Jego wizja okazała się
prawdziwie prorocza: dziś nikt nie jest w stanie temu faktowi
zaprzeczyć. To, co wówczas przewidywał, obecnie ziszcza się na naszych
oczach:
„Cóż zatem winniśmy czynić, umiłowani bracia? Jeśli zgłębimy tę
wielką tajemnicę Mszy świętej, to wówczas, myślę, będzie można
powiedzieć: musimy podjąć krucjatę, opartą na świętej ofierze Mszy, na
Krwi naszego Pana Jezusa Chrystusa, opartą na niezwyciężonej skale i na
tym niewyczerpanym źródle łaski, jaką jest ofiara Mszy świętej. Widzimy
to każdego dnia. Jesteście tu, ponieważ kochacie ofiarę Mszy świętej. Ci
młodzi seminarzyści, którzy są w Ecône, w Stanach Zjednoczonych, w
Niemczech, przyszli do naszych seminariów właśnie z powodu Mszy świętej,
Mszy świętej wszech czasów, która jest źródłem łask, źródłem Ducha
Świętego, źródłem cywilizacji chrześcijańskiej. Oto kim jest kapłan.
Dlatego musimy podjąć krucjatę, krucjatę opartą właśnie na tym pojęciu
odwieczności, pojęciu ofiary – po to, aby odrodzić chrześcijaństwo, aby
odtworzyć chrześcijaństwo wedle myśli Kościoła, tak jak Kościół zawsze
czynił, z tymi samymi zasadami, z tą samą ofiarą Mszy, z tymi samymi
sakramentami, z tym samym katechizmem, z tym samym Pismem świętym”
(kazanie wygłoszone w Paryżu przez abp. Lefebvre’a podczas Mszy z okazji
50. rocznicy przyjęcia święceń kapłańskich, 23 września 1979 r.).
Cywilizacja chrześcijańska musi być odbudowywana w naszym codziennym
życiu poprzez wierne wypełnianie obowiązków stanu tam, gdzie dobry Bóg
nas postawił. Niektórzy – całkowicie słusznie – wyrażają ubolewanie z
powodu faktu, że Kościół oraz społeczeństwo nie są (obecnie – przyp.
tłum.) tym, czym być powinny. Zapominają jednak, że mają do swej
dyspozycji środki niezbędne do uzdrowienia tej sytuacji, w miejscu,
które Bóg im wyznaczył, poprzez swoje osobiste uświęcenie. Tam każdy
jest przełożonym generalnym… Do jego wyboru nie potrzeba żadnej Kapituły
Generalnej: każdego dnia powinien starać się o uświęcenie tej części
Kościoła, której jest absolutnym panem: swej własnej duszy!
Abp Lefebvre mówił dalej: „Musimy na nowo ożywić chrześcijaństwo. Wy
zaś, umiłowani bracia, wy jesteście solą ziemi, jesteście światłem
świata, do was zwraca się nasz Pan Jezus Chrystus i mówi wam: «Nie
marnujcie owoców Mojej Krwi! Nie wyrzekajcie się Mojej Kalwarii! Nie
wyrzekajcie się Mojej Ofiary!». A Najświętsza Maryja Panna, która stoi
pod krzyżem, również wam to mówi – Ona, której serce zostało przeszyte,
która jest przepełniona cierpieniem i bólem, ale także radością, że
jednoczy się z ofiarą swego Boskiego Syna. Ona także mówi wam: «Bądźcie
chrześcijanami, bądźcie katolikami, nie dajcie się porwać tym wszystkim
ideom światowym, tym wszystkim prądom, które panują na świecie i
prowadzą was do grzechu i do piekła». Jeśli chcemy iść za naszym Panem
Jezusem Chrystusem, a musimy to czynić, dźwigajmy nasz krzyż. Podążajmy
za naszym Panem Jezusem Chrystusem, naśladujmy Go w Jego krzyżu, w Jego
cierpieniu, w Jego ofierze”.
Założyciel Bractwa Św. Piusa X zainicjował krucjatę dla młodzieży,
dla chrześcijańskich rodzin, dla głów rodzin, dla kapłanów. Wzywał do
niej w poruszających słowach, które mogą być dla nas źródłem inspiracji
również dziś, czterdzieści lat później, widzimy bowiem wszyscy, jak
bardzo stosowne remedium stanowi ona na trapiące nas aktualnie
nieszczęścia:
„Dziedzictwo, które pozostawił nam Jezus Chrystus, to Jego Ofiara, to
Jego Krew, to Jego krzyż. I to jest zaczyn całej cywilizacji
chrześcijańskiej i tego, co ma nas zaprowadzić do nieba. (…) Strzeżcie
tego testamentu naszego Pana Jezusa Chrystusa! Strzeżcie ofiary naszego
Pana Jezusa Chrystusa! Strzeżcie Mszy świętej wszech czasów! Wówczas
ujrzycie na powrót kwitnącą cywilizację chrześcijańską”.
Dziś, czterdzieści lat później, podjęte wówczas zobowiązania wciąż
pozostają w mocy: w istocie wymagają one od nas jeszcze większej
żarliwości i jeszcze bardziej gorliwej służby Kościołowi oraz duszom.
Jak powiedziałem na początku tego wywiadu, Tradycja jest nasza,
całkowicie, zaszczyt ten jednak wiąże się z poważną odpowiedzialnością:
będziemy sądzeni z naszej wierności w przekazywaniu tego, co
otrzymaliśmy.
Księże Przełożony, niech mi będzie wolno zadać na koniec
jeszcze jedno pytanie. Czy odpowiedzialność, jaka spoczęła na Księdza
ramionach 11 lipca, nie przeraziła Księdza?
Tak, muszę przyznać, że byłem nieco przestraszony, a nawet wahałem
się przed jej przyjęciem. Wszyscy jesteśmy glinianymi naczyniami i jest
to prawdą również w przypadku człowieka wybieranego przełożonym
generalnym: choć jest on naczyniem nieco lepiej widocznym i nieco
większym, jest niemniej naczyniem kruchym.
Przezwyciężyć lęk pozwoliła mi jedynie myśl o Najświętszej Maryi
Pannie: to w Niej pokładam całą moją ufność. Ona nie jest z gliny, jest
bowiem z kości słoniowej; nie jest naczyniem kruchym, ponieważ jest
niezdobytą wieżą:
turris eburnea (jak mówi Litania loretańska). Jest jak armia uszykowana do boju,
terribilis ut castrorum acies ordinata
(Pieśń 6, 3), wiedząca z góry, że we wszystkich bitwach pisane jest Jej
zwycięstwo: „Na koniec Moje Niepokalane Serce zatryumfuje”.
za: https://news.fsspx.pl/2018/10/bractwo-sw-piusa-x-dzierzy-w-swoich-rekach-skarb/