Związków krwi nie wolno bagatelizować. Nie wolno o nich zapominać. W moich żyłach rzeczywiście nie ma ani kropli polskiej krwi, lecz tylko krew bułgarska. Jednak chciałabym zaznaczyć, że jest to krew można powiedzieć zasłużona dla wielu walk wyzwoleńczych w Bułgarii. Na pewno to ma wielki wpływ na fakt pokochania Polski.
Wychowywałam się w latach stalinowskich w rodzinie o wielkich tradycjach. Mój pradziadek uczestniczył w walkach o wyzwolenie Bułgarii z niewoli tureckiej. Dziadek, ojciec i wujek w czasach mojego dzieciństwa byli w łagrach jako wrogowie systemu, a babcia uczyła mnie miłości do wolności i jakby nie było dziwne i zaskakujące uczyła mnie też miłości do Polski.
Rodzina była czysto bułgarska. To skąd tu nagle Polska?
Jako młoda dziewczyna babcia pobierała nauki w Wiedniu. Tam spotkała pewną Polkę, z którą się zaprzyjaźniła. Od niej dowiedziała się o Polsce i zainteresowała się nią i jej historią. W czasie II wojny światowej straciła z tą Polką kontakt. Jednak zawsze o niej pamiętała. Babcia uważała, że zwycięstwo nad komunizmem przyjdzie z Polski. Przekonałam się o jej racji w 1956 r. Byłam wtedy dzieckiem, ale dzieci wtedy inaczej angażowały się w życie więc na bieżąco byłam oddelegowana przez rodzinę do słuchania Wolnej Europy i wyłapywania wśród trzasków zagłuszania wiadomości najpierw z Polski, a potem z Węgier. Poza tym gdy babcia uczyła mnie śpiewania zakazanych wtedy w Bułgarii piosenek przy okazji nauczyła mnie pierwszych słów „Mazurka Dąbrowskiego”
I to było otwarcie na Polskę?
Można by tak powiedzieć, chociaż nie podoba mi się to określenie. Brzmi za bardzo współcześnie. Termin otwarcie teraz zawiera coś innego. Ja bym powiedziała, że po prostu nauczyła mnie kochać. Może nie Polskę jako taką. Raczej kochać ludzi zdolnych do ofiary życia dla miłości Ojczyzny i wolności. Bułgaria niestety nie ma tak chlubnej historii jak Polska. Nie chce przez to powiedzieć, że nie ma bohaterskich kart, lecz chyba tylko Polacy zdolni są poświęcić siebie za „wolność waszą i naszą”. Myślę, że właśnie to w jakiś nieuświadomiony wtedy sposób przejęłam od mojej babci.
To byłaby jedna droga. A druga, z tego co wiem, jest poprzez katolicyzm. Jak zostałaś katoliczką?
Nie. Wydaje mi się, że nie można tak postawić pytania. . Mój katolicyzm i moja polskość są to i niezależne i jednocześnie jednak głęboko związane ze sobą sprawy. Nie można ich oddzielić w pewnym sensie i nie można zakładać, że jedno prowadzi koniecznie do drugiego.
Oczywiście Polak to katolik ale to nie oznacza, że jak katolik to Polak. Jednak gdy zostałaś katoliczką rodzice ci powiedzieli, że się wynarodowisz.
Zgadza się. Jak już wspomniałam, moja rodzina to stara patriotyczna rodzina bułgarska i choć religijność w rodzinie traktowana była jako zwyczaj, tradycja to dla nich prawosławie było tak jakby symbolem bułgarskości. Nasuwa mi się w tym momencie taka refleksja. Wszyscy zawsze gotowi są winić Polaków o stereotyp Polak-katolik a nigdy nie słyszałam ataku medialnego na Rosjan, że Rosjanin to prawosławny czy na Bułgarów, że Bułgar to prawosławny. To ostatnie nie jest jednak całą prawdą. Tak na marginesie warto zaznaczyć, że niewielka, ale zawsze prężna bułgarska społeczność katolicka przez wieki zorganizowała niejedną akcję zbrojną przeciwko muzułmańskim najeźdźcom. Jakby nie było, dla mojej rodziny fakt mojego przejścia na katolicyzm był niemiłym szokiem. Czy jednak się wynarodowiłam? Zdaje sobie sprawę, że po tym jak określiłam siebie jako Polkę pytanie o wynarodowienie jest jakoś na miejscu. Tylko, że słowo wynarodowienie tu nie pasuje.
Nikt ci nie prał mózgu tylko ty sama z własnej woli dokonałaś wyboru?
Jeśli o to ci chodzi to nikt mnie nie wynaradawiał. Polskość wybrałam sama. To chyba Paweł VI powiedział, że każdy ma prawo wybrać sobie ojczyznę. Więc dokonałam wyboru i moją Ojczyzną jest Polska.
No dobrze, ale czy jednak wybór katolicyzmu nie ukierunkował cię na Polskę?
Pozwolisz mi zacząć od tego co było bardzo dawno. Przypominam sobie, że pewnego dnia w moim dzieciństwie poszłam do cerkwi i gorzko płakałam przed ikoną Pana Jezusa pytając Go dlaczego pozwolił na podzielenie Kościoła na dwie części. Widzisz byłam na tyle mała i niedouczona, że nie miałam pojęcia o różnych protestantyzmach i innych herezjach. Być może ten moment w jakiś sposób zaważył na moim życie. Widzę to dopiero po latach. Jednak jest jeszcze jeden jakby kamień milowy na mojej drodze do katolicyzmu związany z przeżyciami mojego ojca w łagrze. Łagry w Bułgarii były bardzo nieludzkie. Ojciec był na wyspie na Dunaju o nazwie Belene. Stoi tam teraz niewielki obelisk upamiętniający setki zamordowanych tam osób. Uprawiano tam warzywa. Więźniowie pracowali przy ich uprawie. Nie było im jednak wolno cokolwiek zjeść. Groziła za to ciężka kara. Ojciec opowiadał mi, że byli szczęśliwi, gdy udało im się złapać jakiegoś węża, których tam nie brakło. Wtedy mieli co jeść. Pewnego razu ojciec został ukarany chyba za zjedzenie pomidora. Nie po raz pierwszy bito go i torturowano. Tym razem jednak, gdy wrzucono go do celi prawie nie dawał oznak życia. Nie wiadomo było czy przeżyje. W tej samej celi był ksiądz katolicki, którego głównym przestępstwem było to, że był księdzem. Gdy ten ksiądz zobaczył, w jakim stanie jest ojciec udzielił mu absolucji i modlił się o jego wyzdrowienie. Jakoś ojciec przeżył i potem ten ksiądz powiedział mu o tym fakcie. Powiedział mu również, że udzielił mu absolucji biorąc na siebie wszystkie jego grzechy. Zawiązała się pomiędzy nimi wielka przyjaźń. Mój ojciec nie tylko darzył sympatią tego księdza. Stał się w pewnym sensie jego duchowym uczniem. Od tego momentu miał wielki szacunek dla katolicyzmu. Uważał, że katolicyzm jest drogą prawdziwą. Nigdy jednak nie zdobył się na przejście na katolicyzm. Niewątpliwie to wszystko miało wielki wpływ i na moje myślenie. W okresie młodzieńczym gdy zastanawiałam się w sposób bardziej świadomy nad podziałami wśród chrześcijan nabrałam przekonania, że tylko w Kościele Rzymskim zachowana jest cała prawda.
Jaki wpływ miały na to lekcje w stalinowskiej szkole dotyczące Świętej Inkwizycji?
Zaraz ci odpowiem na to pytanie. Jednak nie mogę sobie darować, by nie powiedzieć, że w dzisiejszej szkole lekcje dotyczące Świętej Inkwizycji niewiele różnią się od tych, które miały miejsce w czasach stalinowskich. Święta Inkwizycja więc była przedstawiana jako instytucja zbrodnicza. Człowiek myślący powinien jednak się zastanawiać nad tym, czego go uczą. Zresztą w moich czasach było wiadomo niejako każdemu dziecku, że to czego się oficjalnie uczy niewiele ma wspólnego z prawdą. W pewnym sensie było nam lżej niż współczesnej młodzieży. My po prostu wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z wrogim systemem i byliśmy czujniejsi. Ale powróćmy do Świętej Inkwizycji. Pomyślałam wtedy, że jeśli inkwizytorzy zabili tylu ludzi to musieli mieć rację. No bo jak inaczej. Zabijali bez powodu? To jest przecież niemożliwe. I tak zaczęłam drążyć temat.
Wybór przez ciebie katolicyzmu był chyba też związana z tym faktem, że Kościół katolicki był zawsze w przeciwieństwie do cerkwi niezależny od państwa, podporządkowany tylko Bogu.
Na pewno tak.
Zmiana wyznania była jednak wykluczona z przyczyn patriotycznych.
Tak. Nieraz słyszałam w domu ostre, krytyczne słowa pod adresem cerkwi prawosławnej gotowej zawsze służyć każdej władzy. Widać było tą służalczość przez cały okres komunizmu. Biskupi prawosławni w parlamencie komunistycznym przyklaskujący każdemu poczynaniu nie dawali zachęcającego przykładu dla zupełnie i tak małej trzódki wiernych. Nie chcę przez to powiedzieć, że tu i ówdzie nie trafił się prawosławny kapłan, który pozostał wierny Chrystusowi. Jednakże w tym samym czasie wszyscy i nie przesadzam w tym stwierdzenie, wszyscy kapłani katoliccy przeszli przez więzienia lub łagry.
Czy jednak nie było tu jeszcze jednego powodu.
Owszem. Jednak bardziej nad tym problemem zastanawiałam się sama, bo tak jak mówiłam za wyjątkiem mego ojca reszta rodziny nie specjalnie przejmowała się problemami wiary. Obserwacja z jednej strony cerkwi, a z drugiej strony tego, co było dostępne na temat Kościoła katolickiego doprowadziła mnie do nieuchronnych wniosków. W Kościele nie tylko, że została zachowana prawda wiary, ale również Kościół wszystkimi swoimi środkami stara się wspomóc ludzi. Nie mam na myśli tylko sakramentów, chociaż są one najistotniejsze. Zachowane są one i w prawosławiu. Spróbuj jednak wyobrazić sobie, że w jakiś sposób się dowiadujesz, ze istnieje coś takiego jak chrzest czy Komunia Święta i jesteś pozostawiony tylko swojej intuicji religijnej lub, ewentualnie i co gorzej, swoim wyobrażeniom. Nikt ci nie wyjaśni, o co chodzi. Co to jest chrzest? Co się dzieje w cerkwi? Dlaczego śpiewają? Dlaczego kapłani chodzą w lewo i w prawo? Nie ma żadnej nauki i nie chodzi mi tylko o naukę na poziomie dziecka. Chodzi mi również o to, że oddzielone od pnia życiodajnego prawosławie nie potrafiło rozwinąć ani teologii ani filozofii. To samo może świadczyć o tym, że oddzielenie się od Rzymu powoduje obumarcie. Nie chcę odmówić prawosławiu wielkiego nurtu mistycznego jednakże proszę spojrzeć na praktykę, a nie jest to praktyka tylko ostatnich lat. Ludzie chodzili i chodzą opłacić jakiegoś mnicha (jeśli jeszcze mogą gdzieś takiego znaleźć), by modlił się zamiast nich. Nie w ich intencji, ale zamiast nich. Brakuje żywej wiary. Mało tego. Brakuje troski o wiernych. I dlatego właśnie doceniłam Świętą Inkwizycję, Świętą Inkwizycję, która chroni dusze ludzkie przed wykolejeniem się, przed utratą zbawienia albo przed zatraceniem się. Kocham Świętą Inkwizycję. W jakimś sensie można powiedzieć, że ona wytyczyła mi drogę do katolicyzmu.
Wracajmy jednak pogłównego wątku tzn. twojej drogi do polskości. Skąd się wzięłaś w Polsce?
Wyjechałam za mąż. Inne za mąż wychodzą, a ja wyjechałam.
To znaczy w Bułgarii poznałaś Polaka....
Zgadza się. Była to przygoda romantyczna, która trwa ponad 30 lat.
No dobrze znalazłaś się w ten sposób w Polsce. Zaczęłaś ją poznawać. Nie tylko świat i społeczeństwo, w którym przyszło ci żyć, ale i to, co się nazywa polskością, kulturę, tradycję itd. Jak to wyglądało?
Powiedziałabym inaczej. Znalazłam się w Warszawie. Warszawa wtedy, trzydzieści lat temu, była troszkę inna. Nie wiem czy to, co teraz powiem będzie jasne dla tych, którzy nie znają dawnej Warszawy, ale wtedy to ja widziałam Warszawę, w której każdy dosłownie kamień przemawiał do mnie krwią bohaterów. To nie szkodzi, że było to miasto rządzone przez tych, co uważali bohaterów Powstania Warszawskiego za wrogów Narodu. Warszawę odkrywałam chodząc po jej ulicach i oglądając je przez pryzmat powstania. O Powstaniu Warszawskim też musiałam się wszystkiego sama dowiedzieć. W żadnej szkole mnie tego nie uczono. Sama odkrywałam w trudno dostępnych źródłach i we wspomnieniach ludzi starszych bohaterstwo powstańców. Dwóch stryjków mojego męża zginęło w Powstaniu. Ich matka opowiadała mi jak jeden padł na jej oczach. Pokazywała mi podwórko, na którym w pośpiechu go pochowała. Opowiadała jak przeprowadzała ekshumację, by pochować go po wojnie w grobie rodzinnym i jak w ruinach na Powiślu znalazła zwłoki swojego drugiego syna. Miała nadzieje, że znalazła właśnie jego ciało – w kieszeni zmasakrowanego powstańca była taka sama fajka, jaką miał jej syn. Tak więc chciałam zrozumieć Powstanie. Chciałam zrozumieć bohaterstwo, samozaparcie, miłość do Ojczyzny tych ludzi, którzy przez 63 dni w upale w chłodzie, w kanałach i w ruinach pod nieustannym bombardowaniem i obstrzałem walczyli o Polskę. Bo Powstanie Warszawskie było Powstaniem o Polskę. W tych latach udało mi się dostać niedostępne wtedy „Dzienniki” Bora-Komorowskiego. Pamiętam jego opis nocy spędzanych przy ciągłych odgłosach strzelaniny i noc, gdy obudził się bo było cicho, a było cicho bo artyleria Radziecka po drugiej stronie Wisły przestała strzelać. Sama wychowałam się w Narodzie sprzedanym w Jałcie, ale nic nie może się równać ze zdradą sojuszników w stosunku do Polski. Te rzeczy odkrywałam powoli. Powoli uczyłam się dlaczego pod Monte Casino kwitną czerwone maki, co oznaczają nazwy Westerpaltte, Tobruck, Grunwald, co to jest Cud nad Wisłą, co to była Odsiecz Wiedeńska. W każdym bądź razie moja miłość do Polski zaczęła się od miłości do Warszawy.
Mówisz o wydarzeniach historycznych, o bohaterstwie, o tym, co kształtowało patriotyzm wielu Polaków. Powstanie Warszawskie to był dla ciebie jakiś początek w tej perspektywie. Jakie inne momenty historii Polski wywarły na ciebie taki sam czy podobny wpływ?
Nie umiem ich uszeregować. Podam ci te, które dla mnie są najważniejsze: obrona Częstochowy, Odsiecz Wiedeńska, obrona Lwowa, Cud nad Wisłą, Westerplatte. Nie chciałabym jednak byś wyciągnął wniosek, że tylko czyny zbrojne były podstawą mojej polskiej formacji. Tych faktów jest bardzo wiele.
To jednak chyba tak jest, że polska świadomość, patriotyzm były kształtowane przez czyny zbrojne. W tej perspektywie trwa pewien spór o Powstanie Listopadowe, Styczniowe, również Warszawskie. Jedni mówią, że to było niepotrzebne wykrwawianie narodu. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że były to wydarzenia inspirowane przez wrogów Polski. Ja sądzę, że takie spory są trochę bez sensu. Nie chodzi o same wydarzenia, ale o postawy Polaków podczas nich i to w jaki sposób rzutowały one na przyszłe pokolenie. A jaki jest twój stosunek do polskich powstań XIX wieku?
Nie sam czyn zbrojny jako taki kształtuje świadomość narodową. Kształtuje ją krew przelana. Można sparafrazować Orygenesa, który powiedział, że krew męczenników rodzi chrześcijan i powiedzieć, że krew powstańców rodzi Polaków. Wiadomo, że gdy pojawiają się jakiekolwiek problemy polityczne znajdzie się wielu mocnych, którzy chcą skorzystać na zaistniałej sytuacji. W tym sensie być może i wrogowie Polski starali się zyskać dla siebie co tylko się da. Jednakże te powstania były, moim zdaniem, potrzebne nawet za cenę utraty wielu wartościowych ludzi.
A co z językiem. Jak się go uczyłaś?
Starannie.
O co innego mi chodziło. Język to przecież również zapis pewnych doświadczeń, kultury, mądrości narodu.
Rozumiem, że nie chodzi ci o technikę nauczenia się polskiego. Chcę jednak zaznaczyć, że zrobiłam wszystko, co w moje mocy, by nauczyć się polskiego doskonale właśnie po to, by móc spotkać się z Polską, z kulturą, tradycją. Bez tego narzędzia porozumiewania się nie ma prawdziwego dostępu do kultury. Nie chodzi o zwykłe porozumiewanie się. Chodzi o poznanie pewnych charakterystycznych cech, które można poznać tylko w literaturze. By ją czytać i rozumieć nie wystarczy zaś znajomość gramatyki i słownictwa.
Chodziło mi o coś jeszcze innego. Język sam w sobie jest zapisem doświadczeń narodu. Eskimosi maja masę określeń dotyczących śniegu. Polacy maja swoją polskość zakodowaną w języku. Kiedyś mi powiedziałaś, że jak jedziesz do Bułgarii to, choć mówisz po bułgarsku to, przynajmniej przez pierwsze dni, myślisz po polsku. Czy zdajesz sobie sprawę, że to myślenie to nie tylko kształt słów, takie a nie inne dźwięki, ale jeszcze sama polskość.
Tak. Wydaje mi się nawet, że nie tylko przez pierwsze dni myślę po polsku. Masz rację. Nie chodzi o to, żebym miała problemy z wyrażaniem się w języku bułgarskim. To jest zupełnie coś innego. Moje myślenie jest polskie i czy to będę wyrażać w języku bułgarskim czy jakimkolwiek innym zdaje sobie sprawę, że moje myślenie jest polskie. Jest to coś bardzo specyficznego. Tego się nie da określić w sposób prosty.
Tak, myślę, że tego nie uchwycimy. W jaki sposób nastąpił taki moment, w którym mogłaś powiedzieć, że język polski to nie jest tylko język obcy opanowany perfekt?
Myślę, że jest to pewien proces. To jest jakby formacja. Formacja nie trwa tylko przez określony czas. Ona jest ciągła. Formującym czynnikiem jest tutaj Polska.
To też jest trudne do uchwycenia. Rozumiesz. Nie można zrobić się Polką na siłę. To byłoby coś sztucznego. Jest coś w Polsce, jeśli wolisz w polskości czy w samym Narodzie Polskim, coś co działa, co jest jakby właśnie tym czynnikiem formującym, tym nauczycielem, jeśli wolisz, autorytetem. Polska ma coś takiego w sobie, że albo można ją pokochać w całości i stać się Jej albo odrzucić. Nie chcę konkretyzować, ale znane są przykłady takich ludzi, którzy choć spędzili całe swoje życie w Polsce przy pierwszej nadarzającej się okazji Ją odrzucili. Polska to trochę jak Ewangelia. Proszę nie miej mi za złe tego porównania, ale to jest tak: albo przyjmujesz w całości albo odrzucasz. W tym sensie mówię właśnie, że Polska jest Formatorem. Trudno jest powiedzieć, co dokładnie jest tym źródłem formacji. Myślę, że pewna całość – ziemia, historia, kultura, tradycja, ludzie, obyczaje, mentalność – jednym słowem Polska.
Więcej informacji na temat książki –http://kukonfederacjibarskiej.wordpress.com/2013/09/05/nowa-ksiazka-marii-kominek-ops-pokochac-boga-kosciol-polske/