sobota, 24 listopada 2018

…przyjdzie zły sobór i jego owocem tego złego soboru będzie zła msza święta…

 


Ks. Tomasz Jochemczyk w wywiadzie z dr Stanisławem Krajskim w programie “Brzytwa” w telewizji wrealu24.pl ujawnił , że poznał człowieka, który z kolei poznał Lorisa kardynała Capovilla, tuż przed jego śmiercią.

Loris Francesco Capovilla – ur.14 października 1915 w Pontelongo, zm. 26 maja 2016 w Bergamo, włoski duchowny rzymskokatolicki, osobisty sekretarza papieża Jana XXIII, arcybiskup Chieti w latach 1967–1971, prałat Loreto w latach 1971–1988, kardynał od 2014. Święcenia kapłańskie otrzymał 23 maja 1940. Był osobistym sekretarzem papieża Jana XXIII. Przeczytał razem z papieżem III Tajemnice Fatimską.
Temu człowiekowi kardynał potwierdził krążącą po świecie hipotezę, że Matka Boża powiedziała w Fatimie, że  
“…przyjdzie zły sobór i jego owocem tego złego soboru będzie zła msza święta ….i apostazja dotknie do samej góry Rzymu”.











 https://wrealu24.pl/przyjdzie-zly-sobor-i-jego-owocem-tego-zlego-soboru-bedzie-zla-msza-swieta/

Ilu z nich akceptuje przemoc w imieniu islamu?

 


Według prof. Ruuda Koopmnasa –  znanego holenderskiego socjologa – badacza współczesnych zagrożeń związanych z islamem, specjalisty w zakresie problemów Europy wielokulturowej  ponad 50 milionów muzułmanów akceptuje przemoc w imieniu islamu. Mówi on o miliardzie dorosłych osób z 1,6 miliarda muzułmanów ogółem na całym świecie. Połowa z miliarda wyznaje skrajnie konserwatywne wartości, takie jak niższy status prawny kobiet, homoseksualistów i niewiernych.


Z tej grupy 10%, czyli 50 milionów, jest w stanie posunąć się do przemocy w obronie islamu.
Prof.  Koopmans opiera wnioski na swoich sondażach i badaniach innych organizacji. W Niemczech około 8% osób usprawiedliwiało przemoc w imię islamu, w Holandii 11%, a w badaniu Pew Research z 2013 roku przeprowadzonym w wielu krajach, takich muzułmanów było ok. 14%. Także liczbę 50 milionów profesor uważa za „konserwatywną”, ponieważ gdyby odnieść 14% do całej populacji dorosłych, byłaby większa, a jeszcze należy założyć,
że część osób takich postaw nie ujawnia w badaniach.

Źródło: wzb.eu/en/persons/ruud-koopmans;  euroislam.pl; medianarodowe.com
za:  https://wrealu24.pl/ilu-z-nich-akceptuje-przemoc-w-imieniu-islamu/


piątek, 23 listopada 2018

Protestantyzacja Kościoła w Polsce przed 1989 r.




Niedługo po Soborze Watykańskim II, bo już w latach 70. i później 80. dopuszczono do tego, żeby w polskich kościołach „posługiwał” Clive Harris. Był to uzdrowiciel i bioenergoterapeuta, któremu zabroniono wstępu do katolickich świątyń, kiedy przyznał, że uzdrawia ludzi dzięki pomocy duchów, a dokładnie demonów.

Zdążył jednak dokonać inicjacji w okultyzm ok. 3 milionów wiernych, a niektórzy twierdzą nawet, że mogło być to 9 milionów. Był to najbardziej drastyczny przypadek przed 1989 r. do czego doprowadziło otwarcie się na charyzmatyzm1.

Jacek Schmidt uważa, że pierwsza fala charyzmatyczna miała miejsce od 1976 do mniej więcej 1987 r. W tym czasie można zauważyć powstawanie pierwszych wspólnot charyzmatycznych, jak krakowska „Beczka” przy duszpasterstwie akademickim dominikanów („Beczka” powstała w 1964 r., ale dopiero później nabrała charyzmatycznego charakteru)2

Ks. Andrzej Grefkowicz, egzorcysta diecezji warszawskiej, związany z Odnową w Duchu Świętym, sądzi podobnie, przesuwając jej początek o rok wcześniej. Upatruje go przy tym w inicjatywie podjętej w Ruchu Światło-Życie, która polegała na obwołaniu ówczesnego roku rokiem Ducha Świętego i modleniu się wówczas o Nową Pięćdziesiątnicę. Dwa lata później bp Bronisław Dembowski, wrócił do Polski z USA i zaczął organizować pierwszą wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym3

W 1975 r. ks. Alfred Cholewiński SJ sprowadził do Polski Drogę Neokatechumenalną, tworząc pierwszą wspólnotę.

Ze względu na to, że Ruch Światło-Życie miał największy wpływ na Kościół przed 1989 r. ze wszystkich „charyzmatycznych” inicjatyw, chciałbym skupić się w tym rozdziale wyłącznie na nim. Ks. Franciszek Blachnicki, jego założyciel, miał chwalebną przeszłość. Doświadczenie harcerstwa nauczyło go szanować dyscyplinę, wyrobiło w nim postawę patriotyczną i umiejętność podejmowania trudnych wyzwań4.
Po maturze Ksiądz wstąpił do Wojska Polskiego, wziął udział w kampanii wrześniowej, a po jej klęsce rozpoczął konspirację. W 1940 r. został aresztowany i 13 miesięcy przebywał w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Został skazany na ścięcie, po czym przebywał 100 dni w celi śmierci w oczekiwaniu na wykonanie wyroku. Przeżył tam nawrócenie i złożył obietnicę poświęcenia życia w kapłaństwie. Po wojnie wstąpił do Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego (wówczas z siedzibą w Krakowie), gdzie miał skupić się na duchowości maryjnej św. Ludwika Marii Grignion de Montforta oraz św. Maksymiliana Kolbego. Został wyświęcony na kapłana w 1950 r. Jako młody kapłan od początku zorganizował „Oazę Dzieci Bożych”, stosując harcerskie metody pracy, co wywołało pierwszy konflikt ze stalinowską władzą. W 1955 r. udał się na rok do Niepokalanowa, by studiować pisma św. Maksymiliana. Następnie od 1957 r. zainicjował akcję odnowy moralnej pod nazwą Krucjaty Wstrzemięźliwości, za co został na początku 1961 r. uwięziony przez komunistyczną władzę5.

Życiorys ten, który można znaleźć w wielu miejscach, pokazuje odważnego kapłana, który wzrastał w umiłowaniu polskości i Maryi. Trudno w tej sytuacji zrozumieć dlaczego 20 lat później stał się gorącym rzecznikiem posoborowego ekumenizmu. Jego znakiem są słowa, które wypowiedział podczas rekolekcji dla kapłanów: „Jeżeli chcemy dojść do zjednoczenia chrześcijan, to nigdy z pozycji naszego modelu tradycyjnego — w poczuciu wyższości, wzywając ich do powrotu i do jedności z nami”6.
Jacek Schmidt uważa, że ta przemiana nastąpiła pod wpływem studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i przyjęciu myślenia zachodnich, liberalnych teologów: Niemca Karla Rahnera i Szwajcara Hansa Ursa von Balthasara. Tym zaś, który miał być wsparciem i pomocą dla Blachnickiego, który po studiach doktorskich przeniósł się do Krościenka, był ponoć Karol Wojtyła7.

Trudno mieć wobec tych przekonań zastrzeżenia, tym bardziej, że ks. Blachnicki napisał doktorat na temat teologii pastoralnej niemieckiego teologa F. X. Arnolda. Był zresztą od urodzenia, aż po śmierć związany z Niemcami. Urodził się, dzieciństwo i młodość spędził na terenie Górnego Śląska, gdzie mieszkało wielu Niemców i protestantów. Jego matka Maria z domu była Műller, co świadczy o jej niemieckim pochodzeniu8

Podczas II wojny światowej przebywał w niemieckich obozach. Kiedy tuż przed stanem wojennym wyjechał za granicę, nie mógł już wrócić do Polski i osiadł w niemieckim Carlsberg, w ośrodku polskim „Marianum”, gdzie utworzył Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Ruchu Światło—Życie i gdzie zmarł w 1987 r9.

Schmidt tak relacjonuje różnoraką pomoc, jaką Wojtyła okazywał oazie:
Jeśli chce się poznać istotę wzajemnych odniesień między ks. Blachnickim a polskim episkopatem, należy przyjąć, że wpływ metropolity krakowskiego na ruch oazowy wykraczał poza pasterską rolę biskupa. W istocie kard. Wojtyła był duchowym kierownikiem i opiekunem tego ruchu. Jego zaangażowanie miało trzy wymiary. Po pierwsze — kard. Wojtyła jako metropolita krakowski, od 1965 r. aż do swego wyboru na papieża, rozciągał nad ks. Blachnickim i rodzącymi się oazami skuteczny „parasol ochronny” wobec nasilających się represji władz komunistycznych. Po drugie — nie ma wątpliwości, że działalność naukowa Karola Wojtyły, zajmującego się etyką, antropologią i teologią pastoralną, zwolennika reformy liturgicznej i odnowy posoborowej, była istotną inspiracją dla ks. Blachnickiego, w owym czasie krajowego duszpasterza służby liturgicznej, wprowadzającego w program ruchu wszystkie posoborowe zmiany w liturgii. Po trzecie wreszcie — można założyć, że wraz z rozwojem ruchu oazowego afirmująca postawa kard. Wojtyły, wówczas — obok Prymasa Tysiąclecia — wiodącego hierarchy polskiego Kościoła, miała zarówno dla ks. Blachnickiego, jak i dla RŚŻ fundamentalne znaczenie. Można nawet stwierdzić, że po wyborze kard. Wojtyły na stolicę Piotrową ruch oazowy zyskał niekwestionowane miejsce w Kościele katolickim w Polsce jako bodaj najistotniejszy element „nowej ewangelizacji”10.

Ks. Franciszek Blachnicki będąc zapatrzonym w Sobór Watykański II, właściwie odczytał jego główne przesłanie, którym była nowa wizja ekumenizmu. Dariusz Ciupał podkreślał, że „Wiele motywów otwierało ruch oazowy na ekumenizm. Ksiądz Blachnicki dawał wyraz braku satysfakcji ze stanu ekumenicznej świadomości wiernych i kapłanów w Polsce; stwierdził brak znaczących przemian mentalności w tej dziedzinie. Problem ekumenizmu w Polsce określał jako abstrakcyjny”11.

Ważnym wydarzeniem były kontakty ks. Blachnickiego z Joe Losiakiem, który przybył do Polski w 1974 r. Był to protestancki misjonarz z organizacji Campus Crusade for Christ (CCC). Założyła ją para protestantów Bill Bright i Vonette Zachary Bright w 1951 r., żeby ewangelizować studentów. Była to parakościelna organizacja ponadwyznaniowa, która z czasem usunęła ze swojej nazwy słowo „krucjata” (żeby nie drażnić muzułmanów) i słowo „Chrystus” stając się po prostu „Cru”12.

Losiak spotkał się w Krakowie z Wojtyłą, a następnie z Blachnickim w Lublinie. Zaproponował współpracę CCC, którą przemianowano na Ruch Agape, z Oazą. Ks. Blachnicki się zgodził. Kiedy Losiak przekazał Wojtyle Cztery prawa duchowego życia (The Four Spiritual Laws) napisane przez Billego Brighta, Wojtyła zaakceptował ten program i stał się on materiałem szkoleniowym w Ruchu Światło-Życie13.

Schmidt opisując te wydarzenia, konkluduje: „A zatem pod wpływem pochodzącej od protestantów formacji ewangelizacyjnej nastąpiło przemodelowanie ruchu oazowego, dotychczas skoncentrowanego na liturgii, w ruch ewangelizacyjny. Jego rozbudowany program trzech stopni miał odtąd prowadzić do tworzenia charyzmatycznych wspólnot przymierza zgodnie z programem odnowy parafii jako „wspólnoty wspólnot”. Całkowity zwrot formacyjny w ruchu dokonał się w latach 1977—1978, a jego kwintesencją stała się rozbudowana wizja „nowego człowieka” według tzw. 10 drogowskazów ruchu”14.

Wspomniana wizja „nowego człowieka” to cel, do którego ma dojść chrześcijanin wpatrzony we wzór: „Chrystusa Sługi”. Uderza w tym wypadku protestancki antropocentryzm. W środku postawiony jest człowiek, a sam Chrystus przedstawiany jest przede wszystkim jako uniżony, w postawie oddania ludziom.
Wśród polskich biskupów pojawiało się wiele wątpliwości doktrynalnych wobec Oazy, które miał także prymas Wyszyński. Ewa K. Czaczkowska tak je relacjonuje: „Powodem była duża samodzielność ruchu, który istniał ponad strukturami diecezjalnymi, oraz współpraca ekumeniczna z protestantami. Biskupi zarzucali ks. Blachnickiemu, że stworzył Kościół w Kościele15.

Piotr Niedzielski zauważył z kolei: „Kardynał Wyszyński był oburzony krytyką ks. Blachnickiego, którą ten wygłosił wobec biskupów jesienią 1980 r. (chodziło o oportunizm i marazm biskupów) do tego stopnia, że w gronie episkopatu wiosną 1981 r. zastanawiano się, czy ruch oazowy nie powinien zostać rozwiązany. Sytuację załagodził ostatecznie bp Władysław Miziołek przy wsparciu Jana Pawła II”16.

ks. bp Bronisław Dembowski napisał w swoich wspomnieniach, że na zebraniu Konferencji Episkopatu Polski odbyła się dyskusja, czy nie należy w ogóle zakazać tej formy duszpasterstwa, ze względu na jej protestancki charakter i ryzyko odejścia ludzi z Kościoła. Opowiedział się jednak przeciwko temu, bo twierdził, że Oaza ma tylko protestancki, baptystyczny charakter, ale katolicką treść. Przeciwko tej opinii można przedstawić choćby dwa argumenty. W 1977 r. ks. Zbigniew Frączkowski SI, napisał artykuł Uwagi dotyczące zaobserwowanych przejawów infiltracji baptyzmu do Kościoła katolickiego w Polsce za pośrednictwem Ruchu Światło-Życie17. Poza tym w protestanckim piśmie „Jednota” ukazała się opinia, z której wynika, że ks. Blachnicki cechował się protestanckim myśleniem i promował je w swojej wspólnocie:
Zafascynowanie ks. Blachnickiego elementami protestantyzmu opierało się na odkryciu, a także głębokim przeżyciu eksponowanych przez niektóre nurty protestanckie prawd i postaw dotyczących przyswojenia owoców odkupienia. Prowadziło go to do konstatacji: protestanci (...) przechowali w swojej tradycji wiele elementów, które myśmy gdzieś zgubili. Elementy doktryny protestanckiej przestały być widziane jako rzeczywistość zewnętrzna, obca, lecz jako skarby tak samo drogie i potrzebne katolikom, jak i protestantom.

Wśród wchłanianych przez oazy kategorii z zakresu nauki i praktyki protestanckiej, wywodzących się głównie z tradycji reformowanej, a konkretnie postpurytańskiej, wskazać można przede wszystkim:
  • osobiste nawrócenie, powiązane z duchowym przyjęciem Jezusa Chrystusa do swojego serca i życia jako Pana i Zbawiciela, co wypływać musi z przekonania, iż zbawienie jest z wiary. Jest to adaptowana na użytek oaz formuła doktryny o zbawieniu z łaski przez wiarę;
  • powiązaną z tym naukę o odpuszczaniu grzechów przez wiarę w krzyż Chrystusa, co oznaczałoby dopuszczenie możliwości uzyskania odpuszczenia grzechów na drodze pozasakramentalnej (wyjąwszy sakrament spowiedzi, pokuty), czyli bez udziału kapłana (...);
  • nowe narodzenie (duchowe odrodzenie) jako owoc świadomego nawrócenia, „przyjęcia Chrystusa” i doświadczenia odpuszczenia grzechów, Stanowiło to istotne novum w katolickim rozumieniu odrodzenia, które dotychczas wiązano nieomal wyłącznie z aktem chrztu („zbawcza sprawczość chrztu”), i było oczywistym odwołaniem do koncepcji odrodzenia (łac. regeneratio) w tradycji reformowanej, zwłaszcza anglosaskiej;
  • naukę o pewności zbawienia, na gruncie oazowym adaptowaną jako „nauka o pewności wiary”;
  • model przywództwa oparty na silnym zaangażowaniu świeckich, wyposażanych nieraz w kompetencje dotychczas w katolicyzmie zastrzeżone wyłącznie dla kapłanów.
Co więcej, w programie oaz spotykamy się z teologią akcentującą bezpośrednie (bez pośrednictwa urzędu) działanie Boże na wspólnotę wierzących. Zarówno pierwszy element, określany przez autora jako przełom w traktowaniu świeckich w Kościele katolickim, jak i drugi traktować można jako echo mocno eksponowanej w protestantyzmie zasady powszechnego kapłaństwa chrześcijan18.

Modlitwa, liturgia, teologia i duchowość w Ruchu Światło-Życie
Do dzisiaj członkowie Oazy bronią się, że korzystają jedynie z form protestanckich, ale wypełniają je katolickimi treściami. W istocie tak nie jest, co widać na przykładzie oazowej modlitwy, liturgii, teologii i duchowości.

To właśnie w Oazie po raz pierwszy na większą skalę zaczęto promować protestancką modlitwę uwielbienia – spontaniczną, w kręgu, z rozłożonymi rękami, często przy dźwięku gitar. W ten sposób akcentowano zbytnio znaczenie indywidualnego natchnienia i emocji.
Podobnie w liturgii, posoborowe innowacje i eksperymenty liturgiczne, źle widziane przez prymasa Wyszyńskiego, wchodziły na ograniczoną skalę, tylnymi drzwiami do Kościoła w Polsce, właśnie w Ruchu Światło-Życie.

To tutaj wprowadzono procesyjne przyjmowanie Komunii świętej na stojąco, co później przyjęło się w wielu parafiach i przyczyniło się do wypierania postawy klęczącej i otwarcia się na przyjmowanie Komunii Świętej na rękę.

W cytowanym piśmie „Jednota” słusznie zauważono, że w Oazie „mocno eksponuje się” protestancką zasadę powszechnego kapłaństwa chrześcijan, co doprowadziło w tym ruchu do zacierania się różnicy między kapłanami a świeckimi. Konsekwencją było pojawienie się świeckich liderów, którzy przejęli wiele funkcji, od wieków tradycyjnie należących do kapłanów. Samo pojęcie lidera ma zresztą protestancki charakter, bo nikt taki nigdy nie występował w Kościele.

To przyczyniło się także do protestanckiego spojrzenia na liturgię, w której jest ona dziełem wszystkich wierzących. W teologii katolickiej istniało oczywiście pojęcie „powszechnego kapłaństwa wiernych”, ale tłumaczono je duchowo, jako wewnętrzne łączenie się z Ofiarą eucharystyczną, którą składa kapłan w zastępstwie Chrystusa. Kiedy zaczęto je rozumieć dosłownie, uczestniczenie w liturgii zaczęto wiązać z zewnętrznym działaniem: przynoszeniem darów, czytaniem, śpiewaniem, przygotowaniem komentarzy do czytań i modlitwy wiernych itd. 

Upowszechniane w Ruchu piosenki religijne, często naiwne komentarze biblijne i liturgiczne (przygotowane nieraz przez młodzież) i sentymentalne wezwania modlitewne czyniły z liturgii infantylne spotkanie, które ma integrować obecnych. Odniesienie do Boga, także oczywiście obecne, sprowadzało się do silnego, uczuciowego przeżycia, jak w ujęciu protestanckim. Oznaczało to także zmniejszanie się poczucia sacrum oraz obniżenie powagi liturgii. Trudno inaczej interpretować takie zjawiska jak „msza na kajakach” Karola Wojtyły, który celebrował Eucharystię na odwróconym kajaku.

O tym, jak głęboko mentalność, duchowość i moralność członków Oazy jest przeniknięta duchem protestantyzmu można się przekonać dopiero, kiedy się go pozna. Tak Zbigniew Pasek charakteryzuje zielonoświątkowców: „W przeważającej mierze zielonoświątkowcy stoją na gruncie ścisłego, niemal dosłownego trzymania się Pisma. Kiedy Biblia wprost nie rozstrzyga konkretnych problemów (np. w wypadku antykoncepcji czy makijażu) wyprowadzają swe zasady z miejsc biblijnych mówiących, ich zdaniem, o podobnym zagadnieniu. Równocześnie sugerują olbrzymią powściągliwość wobec idących ze świata nowości mody, stroju, zachowania. W formułowanych przez zasadach widoczne jest dziedzictwo surowego, rygorystycznego i kalwińskiego purytanizmu choć istnieją oczywiście także rozwiązania bardziej liberalne”19.

Zbigniew Pasek zauważył ponadto: „W swoich stosunkach ze światem odznaczają się zielonoświątkowcy niechęcią do zbyt wyszukanej i ekstrawaganckiej mody (generalnie do wszystkich środków upiększających). Nie uznają muzyki rockowej (tu znaczne rozbieżności) na korzyść tradycyjnych pieśni. Czasami zakazują palenia papierosów i picia alkoholu (ciało człowieka jest bowiem świątynią Ducha i nie należy go zanieczyszczać). Okazyjnie spotyka się też ograniczenia w spożywaniu wieprzowiny (nie w Polsce), oraz zastrzeżenia wobec teatru i tańca. Wszystkie te zasady przypominają ideały radykalnej reformacji i jej następców, do której to tradycji zielonoświątkowcy dość świadomie nawiązują”20.

Każdy kto chodził na spotkania Ruchu Światło-Życie wie, że można tam spotkać to samo myślenie. Wakacyjne „oazy” już sugerują miejsca oddzielone od świata, ośrodki żywej wody na pustyni świata. Ta niechęć do tego, co na zewnątrz grupy, do otaczającej kultury jest bardzo odczuwalna wśród oazowiczów. Czymś bardzo charakterystycznym jest bardzo złe ocenianie spożywania alkoholu. Nie wynika to z pewnością z Pisma Świętego (Zbawiciel pił wino, a pierwszy cud uczynił w Kanie Galilejskiej) ani z Tradycji Kościoła. Wynika jednak z tradycji protestanckiej, której przejawem było dążenie do wprowadzenia prohibicji.

Można oczywiście wskazywać na to, że ks. Blachnicki od początku promował ruch trzeźwościowy, a przyrzeczenia abstynenckie składane w Ruchu nie są przejawem niechęci do alkoholu, ale wyrazem ofiary składanej za alkoholików. W PRL-u był to zresztą sposób na walki z komunistami, którzy rozpijali naród. „Oazy” można zaś było tłumaczyć jako miejsca normalności w komunistycznej paranoi. Czasy się jednak zmieniły, a oazowicze często wciąż objawiają niechęć do alkoholu i „świata zewnętrznego” dla samej zasady.
Skala sprotestantyzowania Kościoła w Polsce przez Ruch Światło-Życie jest olbrzymia. Trzeba bowiem pamiętać, że przez ten ruch przeszły nie tylko tysiące wiernych, z których część zakładała później odrębne wspólnoty charyzmatyczne (z których niektóre odłączyły się od Kościoła), ale także kapłanów, którzy protestantyzowali liturgię i wiernych w parafiach, w których działali. Niektórzy z nich zostali później nawet biskupami, jak bp Grzegoś Ryś, który najbardziej promuje obecnie charyzmatyzm.

Oaza wydaje się nie być tak niebezpieczna, jak Odnowa w Duchu Świętym, tym bardziej, że wpisuje się znacznie bardziej w życie parafialne. Jej oddziaływanie jest jednak subtelniejsze i przez to groźne, bo dla wielu osób nie kojarzy się z charyzmatyzmem, ale z tradycyjnym, polskim ruchem o antykomunistycznej historii. Trzeba też pamiętać, że wielu „katolików charyzmatycznych” zaczynało właśnie w Oazie, która stanowiła dla nich pierwszy krok.

Michał Krajski

1 Robert Tekieli: Bio złego energia, „Rycerz Niepokalanej”, nr 4/2010, s. 100; E. K. Czaczkowska, Cuda, nawrócenia i uzdrowienia, „Rzeczpospolita”, 14-07-2012.
2 Jacek Schmidt, Jeszcze o ruchu oazowym, Zawsze Wierni nr 10/2012 (161), wersja internetowa: http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1728.
3 Ks. A. Grefkowicz, Historia Odnowy w Duchu Świętym, źródło: http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/animatorzy-i-liderzy-mainmenu-34/struktura-historia-mainmenu-84/88-historia-katolickiej-odnowy-w-duchu-witym.
4 Jacek Schmidt, Jeszcze…, tamże.
5 Tamże.
6 Zdanie to ks. F. Blachnicki wygłosił w roku 1978 w ramach Rekolekcji dla kapłanów Chrystusa Sługi (konferencja spisana z kasety), [w:] Archiwum RŚŻ w Lublinie, 14.
7 Jacek Schmidt, Jeszcze…, tamże.
8 http://www.naszczas.pl/duch/ks-franciszek-blachnicki/.
9 https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/THO/blachnicki4.html.
10 Jacek Schmidt, Jeszcze…, tamże.
11 D. Ciupał, Na drodze ewangelizacji i ekumenii. Ruch ŚwiatłoŻycie w służbie jedności chrześcijan, Lublin 1996, 35.
12 Jacek Schmidt, Jeszcze…, tamże.
13 Tamże.
14 Tamże.
15 E. Czaczkowska, Kardynał Wyszyński, Warszawa 2009, 546.
16 P. Niedzielski, 30 rocznica śmierci Prymasa Tysiąclecia, Warto także sięgnąć do artykułu A. Grajewskiego Oskarżony ks. Franciszek Blachnicki, „Więź” nr 5, 2001 r.
17 J. Schmidt, Jeszcze…, tamże.
18 T. Zieliński, Ruch oazowy obszarem zbliżenia katolicko-protestanckiego, Magazyn Teologiczny „Semper Reformanda”, www.magazyn.ekumenizm.pl/content/article/20030303093902692.htm.
19 Z. Pasek, Ruch Zielonoświątkowy, Kraków 1992, 105.

czwartek, 22 listopada 2018

ks. Tomasz Jochemczyk: Sobór Watykański II, Trzecia Tajemnica Fatimska, Msza Święta Trydencka

Ksiądz opowiada też o swojej drodze do kapłaństwa.  Matka Boża Fatimska powołała go pewnej nocy 10 lat temu z klubu nocnego w  Zakopanem.  Towarzyszyła mu potem wciąż. Zetknął się z tymi, którzy poznali całą III Tajemnicę Fatimską: zły sobór i zła Msza doprowadzą do tego, że apostazja i herezja zaczną gościć nawet w Watykanie. I właśnie tak się dziś stało. Kościół jest w kryzysie. Msza  Święta Trydencka wyznacza jedną z podstawowych dróg jego odnowy.




za:  https://wrealu24.pl/w-dniu-21-11-18-w-programie-brzytwa-goscilismy-ks-tomasza-jochemczyka-sobor-watykanski-ii-trzecia-tajemnica-fatimska-msza-swieta-trydencka/

Źródła “doświadczalnej pobożności” charyzmatyków


Dla Pielgrzymów, założycieli USA, fundamentalna była „doświadczalna pobożność”. Następnie ta tendencja w Ameryce jeszcze się wzmacniała do tego stopnia, że ks. A. Siemieniewski, późniejszy biskup wrocławski, napisał o „religii doświadczalnej” J. Edwardsa i J. Wesleya. Zasugerował nawet, że można wręcz mówić o powstaniu nowej zasady protestanckiej: „sola experientia” – „tylko doświadczenie”.
Nie jest to nadużycie, biorąc pod uwagę, że w omawianych koncepcjach najważniejszy nie jest chrzest, przynależność do Kościoła, inne sakramenty, czy wyznawane prawdy wiary, ale osobiste doświadczenie działania Bożego w swoim życiu. To doświadczenie jest tak ważne dlatego, że ono jest dowodem na prawdziwość nawrócenia, duchowe odrodzenie, a nawet daje pewność zbawienia. Kryterium w tym ujęciu nie jest wierność prawdziwej wierze, jak w katolicyzmie, ale autentyczność doświadczenia. Nacisk zostaje położony na to, czy to co przeżywam, jest doświadczeniem Bożej mocy, czy też tylko moim złudzeniem, bądź skutkiem działania złego ducha.
Doświadczenie to teolodzy ewangelikalni starali się jak najprecyzyjniej opisać, sklasyfikować jego rodzaje, podać właściwe sposoby jego badania. Problemem, który się pojawił, była jednak trudna uchwytność tego, co duchowe. Jak zważyć i wyliczyć to, co niewidzialne? Przyjęcie istnienia duchowego zmysłu niczego tutaj nie rozwiązuje.
Pomocą okazały się rozwijające się w szybkim tempie nauki eksperymentalne. W XVII w. triumfy święcił John Locke, twórca klasycznej postaci empiryzmu. W naukach tych wszystko wydawało się pewne i sprawdzalne. Podejmowano w nich obserwacje i eksperymenty, które pozwalały ustalić pewne tendencje. Ich zwolennicy odrzucali metafizyczne poglądy jako abstrakcyjne, nie mające związku z otaczającą rzeczywistością, niesprawdzalne. W XVIII w. pojawiła się psychologia eksperymentalna, która opierała się na założeniu, że można badać ludzkiego ducha, wnętrze człowieka tymi samymi metodami. Pojawiała się naturalna pokusa, żeby stworzyć „religię eksperymentalną”, którego to określenia używał sam J. Edwards[1].
Ks. A. Siemieniewski zauważał to, pisząc: „System teologiczny Edwardsa opiera się w dziedzinie analizy afektu religijnego na empirystycznej filozofii Locke’a. Edwards musi być nazwany empirystą. Szczególnie dotyczy to tych aspektów nauczania Edwardsa, które wiążą się z psychologią. Oświeceniowa pasja krytyczna prezentowana w dziedzinie nauk fizycznych przez Izaaka Newtona, rozszerzona została przez Locke’a i Hume’a na dziedziny nauk humanistycznych, z oczywistymi implikacjami wobec teologii. „Ten głód wiedzy i oświecenia zdominował intelektualny klimat pokolenia Edwardsa”. Empirysta Edwards pisał w młodości przyrodnicze traktaty O insektach, O tęczy, O atomach; ten sam empirysta Edwards przystępował do teologicznej oceny przebudzenia w Nowej Anglii”[2].
Może zastanawiać, jak ktoś kto traktował człowieka jak anioła mógł czerpać z nauki, dla której istniało tylko to, co materialne. Naśladował w tym jednak jedynie George Berkeleya, anglikańskiego „biskupa”, idealistę, który odrzucając materię, jednocześnie był empirystą. Uzgodnienie tych dwóch sprzecznych stanowisk było możliwe dzięki usunięciu rozróżnienia na sferę materii i ducha. Skoro materia jest tak naprawdę duchem, to duch jest materią i można go badać metodami właściwymi dla filozofii empirystycznej. W ten sposób powstaje „empiryzm duchowy”, mieszanka nauki i religii, który ma u swoich podstaw dojrzałe pogaństwo, panteizm, w którym wszystko jest wszystkim, a ostatecznie człowiek jest bogiem.
Zamiast empirycznych postrzeżeń jako przedmiotu nauki są oddziaływania Boga na przebudzoną duszę człowieka. W centrum znajduje się jednak nie Bóg, a odczucie działania Bożego, które przejawia się w uczuciach i zewnętrznych oznakach, jak konwulsje, głośny śmiech, czy upadek. To można badać nawet środkami typowymi dla nauk empirycznych, bo mają one naturę zmysłową. J. Edwards podchodził zresztą do spraw duchowych jak do materialnych, twierdząc chociażby: „zbawienie, podobnie jak atomy i prawo grawitacji, może być przejawem Bożego kierowania się pięknem tego porządku, który polega na łączeniu rzeczy posiadających wewnętrzną zgodność”[3].
Ks. A. Siemieniewski zauważył, że uczucia w ujęciu J. Edwardsa można by interpretować w ramach współczesnej psychologii jako motywacje. W ten sposób system spiritualistyczny, w którym człowiek jest pojmowany jak anioł, może być przełożony z powodzeniem na język materialistycznej psychologii, z której dawno zostały usunięta nawet takie wyrazy, jak „dusza”[4].
Nie tylko J. Edward nawiązywał do J. Locke’a. Maximin Piette zwrócił uwagę: „ponieważ praktyczne doświadczenie i eksperymentowanie triumfowało na polu nauk ścisłych, Wesley przeniósł to w dziedzinę religijną, na pole życia nadprzyrodzonego”. Dla J. Wesleya najważniejsze było odczucie, entuzjazm i pewność. Ostatecznie są to pewne stany psychiczne, które można poznać eksperymentalnie. Nieważne przy tym, że chodzi tu o odczucie Bożej mocy, entuzjazm wiary i pewność zbawienia[5].
Ks. A. Siemieniewski dostrzegał także, że J. Edwards był „prekursorem późniejszego nurtu amerykańskiej psychologii religii, z Williamem Jamesem na czele”. Powołał się także na opinię znawcy myśli tego teologa: „przed Jamesem był Jonathan Edwards”. Niestety nie wyciągnął z tego dalszych wniosków, które same się narzucają, a które są porażające[6].
Wiliam James, który żył w XIX w., poza tym, że był psychologiem, był także filozofem i twórcą pragmatyzmu. Ta koncepcja, nazywana „amerykańską filozofią narodową”, polegała na przyjęciu, że prawdziwe jest tylko to, co użyteczne. Jest to doktryna głęboko niemoralna, która pozwalała w USA na rozwój eugeniki (która wyprzedziła i inspirowała nazistowskie ujęcia). W jej ramach nie liczy się, kim jest człowiek, Bóg, czym jest rzeczywistość. Ważna jest tylko użyteczność, która może być rozmaicie pojęta, jest zmienna i może stać się okrutnym narzędziem w rękach różnej maści ideologów.
Filozofia ta jest określana jako „amerykańska” nie tylko dlatego, że wymyślił ją Amerykanin i przyjęła się w USA. Wyrasta ona bowiem z myślenia Pielgrzymów, ojców założycieli USA i z kładzenia nacisku przede wszystkim na doświadczenie. Jeżeli bowiem ono jest najważniejsze, to znaczy, że samo praktyczne życie ma pierwszeństwo przed teoretycznymi zasadami. Liczy się to, co przeżywam, co mi służy, a nie jakaś rzeczywistość, przepisy czy prawa.
W 1902 r. zostało wydane „doświadczenia religijne” W. Jamesa. Dzieło to pokazuje, dokąd doprowadziła myśl takich autorów, jak J. Edwards, czy J. Wesley. W książce tej uczucie jest źródłem religii, mistycyzm jest sprowadzony do odmiennych stanów świadomości, kryteriami prawdziwości wiary jest bezpośrednia jaźń, filozoficzna rozsądność i moralna użyteczność, a dowodem prawdziwości religii jest jej użyteczność. W. James asekuruje się, mówiąc, że nie rozstrzyga, czy fenomeny religijne mają jakieś odpowiedniki w rzeczywistości, czy jest Bóg itd. Z jego koncepcji wynika jednak jasno, że nie ma to żadnego znaczenia, bo i tak o przyjęciu danej wiary i religii nie decyduje jej prawdziwość, a jedynie użyteczność[7].
Myśl W. Jamesa i amerykańskich teologów zielonoświątkowych pokazuje, że „religia doświadczenia”, „religia eksperymentalna” doprowadziła ostatecznie do upadku chrześcijaństwa, do modernizmu, panteizmu i magii oraz ateizmu. W momencie, kiedy człowiek skupia się bowiem na doświadczeniu, koncentruje się na tym, „co ja przeżyłem”, analizuje wpierw „co”, później „przeżyłem”, a na końcu zostaje już tylko samo „ja”, które okazuje się być źródłem i szczytem religii, które może decydować o jej kształcie i przeznaczeniu, zgodnie z tym, co w danej chwili jest dla niego użyteczne.
Michał Krajski

[1] Tamże, 105.
[2] Ks. A. Siemieniewski, Ewangelikalna…, dz. cyt.,104.
[3] Tamże, 105.
[4] Tamże, 107.
[5] Tamże, 116-117.
[6] Tamże, 82.
[7] W. James, Doświadczenia religijne, tł. J. Hempel, Warszawa 1958, 18, 361, 414.

środa, 21 listopada 2018

wtorek, 20 listopada 2018

Apostolat Bractwa Św. Piusa X w Ameryce Południowej

Apostolat Bractwa Św. Piusa X w Ameryce Południowej


Ks. Jan Michał Gomis FSSPX
Spotykamy się w kaplicy pw. Matki Bożej Pocieszenia, w sercu Paryża, skąd ks. Gomis zabiera nas na drugi koniec świata, do Ameryki Południowej. Kapłan ten przybył do Francji, żeby przedstawić apostolat Bractwa Św. Piusa X w tych bardzo oddalonych geograficznie krajach, jednak jakże nam bliskich duchowo.
Jakie jest Księdza stanowisko w dystrykcie Ameryki Łacińskiej?
Jestem sekretarzem przełożonego dystryktu, ks. Trejo. Zakres moich obowiązków jest dość szeroki, ponieważ oprócz pomocy przełożonemu w sprawach administracyjnych, kontaktu z kapłanami i z Domem Generalnym zajmuję się również czasopismem dystryktu „Jesus Christus”, studiami młodych kapłanów, odbywam podróże duszpasterskie oraz głoszę rekolekcje.
Gdzie znajduje się siedziba dystryktu?
W Martinez, na północnych przedmieściach Buenos Aires, w Argentynie.
Czy jest to dystrykt całej Ameryki Łacińskiej?
Ameryki Południowej, gdyż Meksyk stanowi osobny dystrykt, a do wyodrębnionego w zeszłym roku Domu Autonomicznego Ameryki Środkowej (czyli kształtującego się dystryktu) należą Gwatemala, kraje Ameryki Środkowej i Republika Dominikańska. Z kolei nasz dystrykt składa się z całej reszty poza Brazylią – czyli z Kolumbii, Ekwadoru, Chile, Peru, Boliwii, Argentyny, Urugwaju i Paragwaju.
Jeśli dobrze rozumiem, to wasz dystrykt opiekuje się Patagonią?
Oczywiście! Patagonia leży na południu Argentyny. Udajemy się tam czasami z wizytami duszpasterskimi, nawet do Ushuaïa, albowiem w tej najbardziej wysuniętym na południe mieście świata również żyją rodziny związane z Tradycją katolicką.
Bractwo ma własne seminarium w Ameryce Łacińskiej, w La Reja, na zachodnich przedmieściach Buenos Aires. Ilu jest obecnie seminarzystów i skąd pochodzą?
Seminarium jest pełne, mamy obecnie kilkudziesięciu seminarzystów. Większość pochodzi z Ameryki Południowej, choć zdarzają się również kandydaci z innych kontynentów, jak np. ze Stanów Zjednoczonych, z Hiszpanii, a nawet z Francji, w zależności od okoliczności, osobistych relacji itp.
Czy Wasi seminarzyści kształcą się również w Europie?
Nie, nasze seminarium jest zupełnie niezależne. Mamy tu na miejscu wszystkie roczniki studiów: dwa lata filozofii i trzy lata filozofii, nie licząc roku propedeutyki (przed seminarium – przyp. tłum.) i pierwszego roku, tzw. roku duchowości, stanowiącego swego rodzaju jedne wielkie rekolekcje.
Ile jest przeoratów i ilu kapłanów w nich posługuje?
W naszym dystrykcie jest siedem przeoratów, do których należy jeszcze dodać siedzibę dystryktu; łącznie posługuje w nich 35 kapłanów. Pokonują oni czasem niesamowite odległości, nawet 1000 km, po to, aby pozostać w danej kaplicy np. dwa dni. Niektórzy wierni z kolei pokonują aż 300 km, żeby móc uczestniczyć we Mszy św. Widzi Pani, jakie macie szczęście we Francji!
Jakie są Wasze relacje z biskupami? Abp Bergolio utrzymywał na miejscu pozytywne relacje z Bractwem. Czy widać tego skutki?
To zależy od diecezji, ale ogólnie rzecz biorąc nie ma szczególnych trudności. Mamy tu rzeczywiście dość specyficzny status, wynikający z faktu, że papież jest Argentyńczykiem. Bractwo w Argentynie (niekoniecznie w całym dystrykcie) odczuwa skutki jego dobrych relacji, np. z ks. Bouchacourtem.
Czy ewangelicy1 stają się coraz liczniejsi w Ameryce Łacińskiej?
Tak, wciąż się rozprzestrzeniają, podobnie jak mormoni i świadkowie Jehowy. Natura nie znosi próżni, a skoro przesłanie Kościoła katolickiego ogólnie rzecz biorąc ma coraz mniejszą intensywność i zasięg, ludzie zwracają się ku tym, którzy nauczają jakiejś moralności, jak np. ewangelicy, albo ku tym, którzy korzystają z pokaźnych środków, jak np. mormoni. Ci ostatni mają w Buenos Aires swoją największą świątynię w całej Ameryce Łacińskiej.

Co roku w Pichi Mahuida w argentyńskiej Pampie pątnicy z całego kraju biorą udział w dwustukilometrowej konnej pielgrzymce ku czci męczenników hiszpańskiej wojny domowej.
Jakie, zdaniem Księdza, są cechy charakterystyczne [apostolatu] w Ameryce Łacińskiej?
Przed nami wiele pracy duszpasterskiej w krajach, w których Tradycja nie jest jeszcze obecna, jak np. w Ekwadorze, który odwiedziliśmy dwa lata temu i gdzie pojawiło się kilka bliskich nam grup modlitewnych. Na początku tego roku głosiłem tam rekolekcje ignacjańskie i byłem pod wrażeniem tych ludzi, którzy mają jeszcze bardzo żywą mentalność katolicką – 95% populacji Ekwadoru to katolicy – jednak są zdezorientowani obecnym kryzysem duchowieństwa, który daje o sobie znać. Ludzie są spragnieni prawdy, a jest wśród nich wiele rodzin i młodych. Wszystko to rokuje nadzieje na przyszłość.
Czy kwestuje Ksiądz na rzecz waszych szkół?
Tak! W dystrykcie Ameryki Łacińskiej mamy trzy szkoły, w których kształci się 500 uczniów: w La Reja, Cordobie i Mendozie. Wymagają one szczególnej pomocy ze względu na infrastrukturę (Cordoba się rozrasta, drewniane budynki w La Reja się rozpadają) oraz na galopującą inflację (w styczniu jedno euro było warte 22 peso, teraz jest to już 45).
Ale św. Józef, którego nieustannie prosimy o wstawiennictwo, daje nam znaki, jak np. w Mendozie, gdzie spotkaliśmy się z naciskiem grupy komercyjnej Jumbo, która chciała wykupić nasz mały kościółek i przeorat, całkiem nowe, mieszczące się pośrodku dużego terenu. Aby osiągnąć swój cel, owa grupa zbudowała dla nas, na własny koszt, większy kościół i większy przeorat, położone 500 metrów dalej.
Inny przykład: nasza szkoła w La Reja – ta, gdzie jest największy deficyt – zalegała z zapłatą 20 000 euro podatków. Nie mieliśmy żadnego rozwiązania. Nagle dostajemy telefon od karmelitanek ze Stanów Zjednoczonych, informujących nas, że prześlą nam 2 000 euro – siostry nie mogą zachowywać więcej jałmużn niż im potrzeba do życia. W rzeczywistości otrzymaliśmy dokładnie 20 000 euro – siostra pomyliła się przez telefon co do sumy, którą miano nam przekazać.
Tego typu znaki zachęcają nas, aby zwrócić się także i do Was, aby nasze dzieło trwało i wzrastało.
Wywiad Anny Le Pape z ks. Janem Michałem Gomisem FSSPX ukazał się 2 listopada br. w dzienniku „Présent”.

poniedziałek, 19 listopada 2018

Opolskie Środowisko Tradycji Łacińskiej - szuka ministrantów

Poszukujemy osób chętnych do służby Bożej przy ołtarzu. Zapewniamy przeszkolenie i rozwiejemy wszelkie wątpliwości dotyczące ministrantury. Pamiętajcie, że służba przy tak wielkich tajemnicach Mszy trydenckiej to wielkie wyróżnienie i zaszczyt. Zapraszamy, wstąp do naszego grona. Wszelkie informacje w zakrystii po Mszy. Ks. Mariusz Damian Drygier Kacper Tworzydło Sebastian Sobek Piotr Wiącek Łukasz Jarosz Sebastian Lechowski Marek Kuryło Marcel Kuryło.


Od siebie Redakcja apeluje do Rodziców o wychowanie chłopców w duchu ofiary i poświęcenia dla Kościoła.

za: https://www.facebook.com/tridentina.opole/photos/a.792605334099896/2472776742749405/?type=3&theater

za: 

niedziela, 18 listopada 2018

Watykan niszczy kolejną społeczność: odchodzi 90% sióstr

 Watykan niszczy kolejną społeczność: odchodzi 90% sióstr


34 spośród 39 sióstr Mniejszych Sióstr Maryi poprosiło o zwolnienie ze ślubów. Zgromadzenie założone w 1949 roku prowadziło domy opieki w diecezjach Laval i Tuluza we Francji. Siotry używają łacińskiej wersji Novus ordo. W 2012 powróciły do starych habitów.

Społeczność ucierpiała wskutek dwóch wizytacji kanonicznych w 2016 i 2018 roku, które przyniosły oskarżenia o "wybryki sekciarskie". Siostry raport z drugiej wizytacji nazwały "karykaturą" i "wyrokiem bez procesu".

Matka przełożona i przełożona nowicjatu zostały wydalone do odległych klasztorów oraz zastąpione modernistycznymi komisarzami. Wszystkie odwołania i błagania o litość zostały zignorowane.

Jedna z komisarzy, s. Geneviève Médeviellem, uczy w Instytucie Katolickim w Paryżu i twierdzi, że cudzołóstwo może być usprawiedliwione.

17 września kardynał Braz de Aviz, zarządzający Kongregacją ds. Religijnych, zażądał, by siostry zaakceptowały komisarzy "bez zastrzeżeń" pod groźbą rozwiązania.

34 siostry ogłosiły 7 listopada, że zdecydowały w swoich sumieniach, że poproszą o zwolnienie ze ślubów.

Watykan zniszczył już zgromadzenie sióstr w Auerbach w Niemczech, zakon kontemplacyjny św. Jana we Francji i zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Niepokalanej we Włoszech. We wszystkich było sporo nowych powołań.

#newsEaytgdileb

 https://gloria.tv/article/7ncmLPV2Z7fc2SzLxzdZz2GRw?fbclid=IwAR3JZmzuKzqc5y8LSqtw0B6tDh6hf0hFeCUPn49dU_4pjxVqfVGYvj8fmMI
Toplista Tradycji Katolickiej
Powered By Blogger