sobota, 24 marca 2018

Jak zakony budowały system finansowy Europy




Zbawienny dla Europy wpływ istnienia i działalności zakonów katolickich przedstawiałem już pośrednio w kilku wpisach i pokazywałem, jaką tragedią dla objętych ich opieką ludzi była kasata tych instytucji przez protestanckie władze. Na działalności czysto charytatywnej jednak się nie kończy, bo zakonnicy będący intelektualną elitą pracowali nad udoskonaleniem każdej dziedziny życia. Nie inaczej było z finansami i gospodarką, o czym w tym właśnie tekście opowiem.
Moją uwagę zwrócił na to Jakub Wozinski, autor “Dziejów kapitalizmu” Wydawnictwa Prohibita, które zakupiłem właściwie z czystej ciekawości odnośnie kapitalizmu wieków XVII-XXI, a pozytywnie zdziwiłem się widząc, że konkretnie opisał także gospodarcze początki cywilizowanej Europy od XI wieku.
Po chrystianizacji większości terenów Europy Kościół był bez wątpienia najważniejszą instytucją międzynarodową, ale nie tylko z powodów religijnych. O tym, jak w skrócie wyglądał kościelny import cywilizacyjnego know-how opisywałem w tym artykule o konsekwencjach chrztu Polski (link). Wiedza ekonomiczna była jednym z “dóbr importowanych”, a zakonnicy przybywający na nowe ziemie stanowili pewnego rodzaju bankierów.
Było to możliwe i wygodne z dwóch powodów, o których rzadko słyszymy.
Pierwszy powód był czysto fizyczny. Klasztory stanowiły niemalże fortece, które ze względu na odseparowanie od wielkich ośrodków miejskich, potężne mury i znajdujące się wewnątrz magazyny mogły się bronić, przyjmować zagrożoną okoliczną ludność i oczywiście przechowywać bogactwa. Dzięki temu klasztory stanowiły więc pierwsze banki depozytowe.
Drugim powodem, dla którego nadawały się do zarządzania pieniędzmi był wymóg ubóstwa i posłuszeństwa obowiązujący w zakonach. Dzięki tej powszechnej zasadzie, zakonnicy zajmowali się dużymi pieniędzmi, jednak ze względu na brak możliwości posiadania czegokolwiek na własność, działali w interesie samego klasztoru i okolicznej ludności nie matacząc finansowo dla własnego zysku.
Szczególnie widoczne będzie to w historii templariuszy, którzy mieli możliwość stworzenia systemu patologicznej bankowości opartej o lichwę, jednak nie mogli tego zrobić ze względu na własne śluby i kościelne prawo.
Całkowita podległość i zależność od przełożonych natomiast uniemożliwiała pozostawanie szemranych interesów niezauważonymi, bez kontroli z góry. O geniuszu ślubów zakonnych jeszcze napiszę, bo jest to temat na osobny tekst, jeśli nie całą książkę.

Jak klasztory pomnażały zdeponowane pieniądze

Zakonnicy kluniaccy i cystersi otrzymywali od władców niemałe połacie ziem, na których stawały klasztory, oraz tereny okoliczne, które za niewielkie pieniądze dzierżawić mogli prostej ludności. W klasztorach-fortecach władcy chętnie deponowali też znaczne majątki, a zakonnicy mieli prawo inwestowania ich celem dalszego pomnażania i rozwijania gospodarki okolicznych terenów.
Nie były to oczywiście inwestycje giełdowe, jakie znamy dziś, a te “banki” nie kierowały się regułami obrzydliwych rezerw cząstkowych. Zamiast tego, pieniądze zdeponowane w klasztorach przeznaczali na rozwój natury gospodarczej. Budowali drogi, młyny, mosty, karczowali lasy, wspomagali budowę okolicznych gospodarstw, sami także zajmowali się przetwarzaniem surowców, hodowali zwierzęta, uprawiali rolę.
Samo przechowywanie i inwestowanie pieniędzy nie było jedynym, co zakonnicy oferowali władcom, ponieważ majątki klasztorne nie pochodziły tylko i wyłącznie od królów. Jednym z głównych źródeł bogactwa Kościoła zawsze były po prostu darowizny i zapisy testamentowe, za pośrednictwem których otrzymywał on prawa własności posiadłości i dóbr od umierających bezdzietnie bogaczy. Z powodu majętności klasztorów, niejeden król pożyczał od nich spore sumy, co pokazuje, jak “obrotni” byli wtedy zakonnicy i jak potężne wsparcie dla królestwa mogli stanowić. Pożyczki w klasztorach zaciągali nawet cesarze, jak Henryk III (1017-1056), i Henryk IV (1050-1106).
Depozyty bankowe wdrożone właśnie przez zakonników są jedną z podstaw późniejszego systemu finansowego całej Europy.

Wzrost cywilizacyjny i gospodarczy ziem wokół klasztorów

Jednym z popularnych mitów na temat średniowiecznego Kościoła jest to, jakoby współpracował on wyłącznie z możnymi i elitą władzy generując pieniądze kosztem niższych stanów. Ten absolutny nonsens omówił dr Jan Przybył w artykule, który opublikował na moim blogu (link).
Wzrost cywilizacyjny okolicznych ziem zapewniały klasztory na wiele sposobów. Poza czysto fizyczną pracą, jakiej obowiązkowo musieli oddawać się zakonnicy, także finansowe wsparcie nie pozostawało bez znaczenia. Ludność mogła liczyć na darmowe lub niemal darmowe pożyczki na cele gospodarcze, bowiem kościelny zakaz lichwy w średniowieczu potępiał zarabianie samym kapitałem, bez wykonywanej pracy.
Dzięki temu pieniądze klasztorne nie pozostawały w bezruchu, a zastrzyk gotówki spłacanej po osiągnięciu większego zysku pozwalał na rozwinięcie własnego poletka zwykłym poddanym. Józef Kuliszer w swojej “Powszechnej historii gospodarczej średniowiecza i czasów nowożytnych” twierdzi, że chłopi byli głównym klientem i beneficjentem tego typu pożyczek, co pokazuje, jak mylne jest twierdzenie o współpracy wyłącznie z władcami.
Pożyczki udzielane tak władcom jak i chłopom nie zawsze były też spłacane w takiej formie, w jakiej ich udzielono. W zamian za pieniądze klasztory mogły też otrzymywać jakąś część zysków z przedsięwzięcia, które pomagały sfinansować, dzięki czemu pożyczkobiorca nie musiał zbierać całej sumy do zwrotu na konkretny termin. W ten sposób w Europie narodził się właściwie kredyt hipoteczny.
Jakakolwiek nieuczciwa działalność “bankowa” klasztorów była ograniczona do minimum ze względu na to, że w tamtych czasach ilość pieniądza kruszcowego była bardzo mała. Używano go w wymianie handlowej ze Wschodem, ale wewnątrz Europy nie był to najpopularniejszy sposób wymiany. Woznicki w “Dziejach kapitalizmu” twierdzi nawet, że brak pieniądza kruszcowego był bardziej błogosławieństwem, niż utrudnieniem, ponieważ nie wytwarzał dużego zapotrzebowania na usługi depozytowe, które od zawsze w warunkach ingerencji państwa w sferę finansową stanowiły bodziec do tworzenia pustego pieniądza.
Do powstania i wzrostu systemu finansowego Europy w średniowieczu niebywale przyczyniły się Krucjaty – prawdopodobnie największe masowe przedsięwzięcie katolickiego świata. Wbrew jednak obiegowym opiniom, związek ten nie opierał się na “masowej grabieży”, jak chcieliby tego antykatoliccy propagandziści. Zakony rycerskie stawały się ważnymi “bankami” za pieniądze papiestwa i europejskich władców, a samych bogactw sprowadzonych z krajów islamskich było niewiele, o czym pisałem w tym artykule na temat Krucjat.

Zakony rycerzy-bankierów

Pod koniec XI wieku wojny z islamem trwały nieprzerwanie, Bizancjum broniło się jak mogło, mimo że mahometanie postępowali w stronę Europy, a papież nawoływał do wspólnego wysiłku celem oswobodzenia Ziemi Świętej i chrześcijan pod okupacją. Europejczycy pielgrzymowali jednak do Ziemi Świętej nieprzerwanie, choć było to bardzo niebezpieczne. Celem ich ochrony w 1048 roku w Jerozolimie powołano zakon Joannitów (dziś znani są jako kawalerowie maltańscy), którzy wyrośli z bractwa zawiązanego przez kupców z Amalfi przy szpitalu św. Jana Chrzciciela. Mimo oficjalnego uznania ich za zakon dopiero w 1113 roku, działali już od połowy XI wieku.
Różnica pomiędzy nimi a zakonami benedyktynów, czy cystersów polegała na tym, że byli rycerzami. Ich zadania różniły się więc od innych zakonów, mimo że przestrzegali też reguł ubóstwa i względnej ascezy – mieli bronić Ziemi Świętej i pielgrzymów. Później templariusze i krzyżacy także poszli tą drogą, choć ci ostatni niestety tylko w teorii. Joannici bez wątpienia potrafili zajmować się interesami i wznosili potężne twierdze, które naturalnie stanowiły schronienie dla kosztowności. Później pojawiła się nawet joannicka flota wykorzystywana do celów handlowych. Zakon ten, tak jak całe zamieszanie wokół Krucjat przyczynił się do wzbogacenia wielu, głównie włoskich biznesów na niewyobrażalną skalę. Pieniądze wygenerowane na samym transporcie krzyżowców kilkukrotnie przekraczały nawet dochód angielskiego króla.

Templariusze – znani z bitew, nieznani z bankowości

W 1119 roku, także w Jerozolimie, pojawił się Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa, później zwany potocznie zakonem templariuszy. Szybko stali się najpotężniejszą instytucją finansową ówczesnej Europy, a sens swojego istnienia oparli na konieczności obrony Ziemi Świętej przed islamem, co niestety miało się później na nich zemścić.
Templariusze już niedługo po powstaniu zakonu zasłynęli odwagą w boju i wzbudzali podziw samych władców. Realizowali swoją misję wzorowo, a poza samą walką o Ziemię Świętą pracowali (jak każdy zakon) także czysto gospodarczo. Zakres ich działań był szeroki: hodowali owce, sprzedawali wełnę, utrzymywali młyny, prowadzili handel i dawali w dzierżawę ziemię rolną.
Co ciekawe, świadczyli usługi także muzułmanom, co burzy kolejne mity o rasizmie, czy powszechnej nienawiści Europejczyków i krzyżowców do innowierców. Tak jak w przypadku innych zakonów, główne źródło dochodów stanowiły jednak darowizny od europejskich możnych i były naprawdę ogromne.
Przykładowo, w 1131 roku król Aragonii Alfons zapisał im 6 fortec, 10% wszystkich królewskich dochodów, 20% wszystkich ziem odebranych Maurom oraz zwolnienia podatkowe. Dzięki temu templariusze zaczęli działać międzynarodowo posiadając tereny na Półwyspie Iberyjskim. Większość darowizn otrzymywali na cele obrony Ziemi Świętej, ale ich działalność obejmowała cały chrześcijański świat. Nawet król Francji powierzał im swój majątek, mieli fortece w Normandii, a w samym Paryżu było ich aż 4000. Templariuszom udało się osiągnąć aż 1000 oddziałów i 7000 członków.
Całe to “przedsiębiorstwo” udzielało też pożyczek. Wbrew kościelnemu zakazowi lichwy oprocentowanie dochodziło do 10%, co pozwalało błyskawicznie (jak na tamte czasy) się bogacić. Oprocentowanie to jednak nie budziło sprzeciwu Kościoła, ponieważ klientami byli możni i władcy, których dochody pozwalały bez problemu spłacać takie zobowiązania. Przy tych ogromnych operacjach finansowych ciekawe jest, że templariusze zachowywali zasady ubóstwa i ascezy nie mogąc posiadać niczego na własność.

Weksle zawdzięczamy właśnie zakonnikom

Dzięki rozległej sieci placówek w całej Europie i w Ziemi Świętej, templariusze umożliwiali błyskawiczny transfer pieniędzy pomiędzy krajami. Ich działalność stanowiła element, bez którego Krucjaty być może nie mogłyby się odbyć. Możliwość wpłacenia dużych pieniędzy “na miejscu” i odebrania ich w okolicach Jerozolimy nieopisanie ułatwiała władcom i rycerstwu udział w Krucjatach.
Między innymi dzięki działalności templariuszy było możliwe też wdrożenie systemu weksli, z których nauczyli się korzystać prawdopodobnie dzięki kontaktom z żydami zajmującymi się finansami w krajach wschodnich. Dzięki wekslom osoby chcące przesyłać pieniądze na duże odległości nie musieli zabierać ich w podróż, ale zlecali transfer templariuszom. Ze względu na niebezpieczeństwo podróży z dużymi pieniędzmi nawet dla templariuszy, uznano że najlepiej będzie po prostu utworzyć dokument uprawniający do wypłacenia danej sumy danej osobie.
Jak staram się to wykazywać przy okazji opisywania różnorakiej działalności Kościoła, także i w przypadku templariuszy fascynujące jest, jak efektywne i korzystne są katolickie zasady życia społecznego nawet dla niewierzących. Gdyby templariusze nie byli zobowiązani ślubami ubóstwa i gdyby nie respektowali kościelnego zakazu lichwy, mogliby stać się nieopisanym wręcz gigantem dyktującym warunki w Europie. Mogliby udzielać pożyczek zwykłym ludziom i zarabiać na nich, dzięki czemu prawdopodobnie urośliby do poziomu “za wielkich, by upaść”, jak mówi się o dzisiejszych bankach. Na szczęście, kościelne zasady hamowały tego typu praktyki i Europa jeszcze przez wieki wolna była od smyczy finansistów.
Niestety, templariusze zostali pomówieni na niewyobrażalną wręcz skalę i zniszczeni przez króla Filipa Pięknego, który w swej tendencji do niespłacania zobowiązań postanowił “unieważnić pożyczki” poprzez destrukcję całego zakonu. Templariusze w większości zostali aresztowani niemal jednocześnie pod absurdalnymi oskarżeniami o kult szatana i praktyki okultystyczne, a torturami zmuszono ich do przyznania się do winy przed sądami, które bez tych konfesji nie byłyby w stanie niczego udowodnić, ale nie śmiały sprzeciwić się władcy. Nie protestował nawet papież, który niedługo potem sam stał się niewolnikiem.

Podsumowanie

Jak widać, zniekształcony obraz średniowiecznego Kościoła i zakonów, jaki wiele osób wynosi m.in. z filmu Imię Róży jest całkowicie nieprawdziwy i krzywdzący. Na szczęście, sam Umberto Eco przyznaje, że jego dzieło należy raczej do literatury fantasy, niż historii i pora, by jego czytelnicy również to zrozumieli.
Finanse to oczywiście nie jedyne, do czego przyłożyli się zakonnicy i daleki jestem od sugerowania, że sens istnienia klasztorów to zbieranie bogactwa, czy praca na roli. Uważam jednak, że czysto namacalne korzyści cywilizacyjne z istnienia tych wspaniałych instytucji trzeba pokazywać i uświadamiać ofiarom postluterańskiej propagandy antyzakonnej.

 http://sredniowieczny.pl/jak-zakony-budowaly-system-finansowy-europy/

piątek, 23 marca 2018

czwartek, 22 marca 2018

środa, 21 marca 2018

Benedyktyni w Tulon będą celebrować według mszału z 1953 roku.

Benedyktyni z francuskiego Tulon położonego nad brzegiem Morza Śródziemnego będą w tym roku celebrować liturgię Wielkiego Tygodnia oraz Wigilii Paschalnej podług mszału z 1953, jeszcze sprzed reformy Piusa XII. Uzyskali stosowne pozwolenie, takie, jakie otrzymało już wcześniej Bractwo Kapłańskie Świętego Piotra.



Papież Pius XII wprowadził pierwsze zmiany w liturgii Wigilii Paschalnej w roku 1951. W roku 1955 z kolei dekretem Maxima Redemptionis znacząco zreformował ryt Wielkiego Tygodnia. W nowej wersji liturgiczna celebracja stała się uboższa. W ubiegłym roku Papieska Komisja Ecclesia Dei udzieliła indultu Bractwu Kapłańskiemu Świętego Piotra, umożliwiając mu celebrowanie liturgii Wielkiego Tygodnia i Wigilii Paschalnej w dawniejszej, bardziej uroczystej formie, o czym poinformowano na amerykańskich stronach Bractwa dopiero niedawno. Okazuje się teraz, że komisja analogicznego indultu udzielono także benedyktynom z klasztoru św. Benedykta w Tulon.
Nie są znane żadne bliższe szczegóły, bo nie opublikowano jak dotąd treści zezwolenia. Wiadomo jednak, że indult udzielony został ad experimentum na okres trzech lat, a wielkopiątkowa modlitwa za żydów będzie odmawiana w najnowszej wersji, określonej przez papieża Benedykta XVI.

O decyzji komisji odnośnie benedyktynów poinformował sam przeor klasztoru, o. Alcuin. „Nasze świętowanie Wielkiego Tygodnia będzie w tym roku szczególnie bogate, bo odpowiednie autorytety zezwoliły nam 17 stycznia na celebrowanie rytów Wielkiego Tygodnia podług mszału z roku 1953. Te piękne i stare ryty, zwłaszcza w kontekście monastycznym, świadczą o bogactwie, które podarowano nam w tradycji stuleci”–napisał.

Jak dodał przeor, jego wspólnota zaprasza duchownych i świeckich do wspólnego przeżywania liturgii Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy oraz „wyraża najgłębszą wdzięczność” komisji Ecclesia Dei.

Benedyktyński klasztor w Tulon rozwija się obecnie bardzo dobrze. W grudniu ubiegłego roku odbyły się postrzyżyny jednego z młodych zakonników, w styczniu przystąpił do wspólnoty jeden postulant. Przeor zapewnia, że ma już kolejne prośby o przyjęcie i jeżeli taka będzie wola Boża, grono tulońskich benedyktynów w tym roku jeszcze się powiększy.


Źródło: Katholisches.info
Pach

wtorek, 20 marca 2018

Ks. Krzysztof Gołębiewski, Kazanie na pierwszą Niedzielę Męki Pańskiej

Ks. Krzysztof Gołębiewski, Kazanie na pierwszą Niedzielę Męki Pańskiej (O warunkach owocnego rozważania Męki Pańskiej) 18.03.2018 (audio)

Lekcja Hbr 9:11-15
Ewangelia J 8:46-59

https://gdynia.fsspx.pl/wp-content/uploads/2018/03/KsKGo%C5%82%C4%99biewski_18_03_2018.mp3

 

poniedziałek, 19 marca 2018

Irlandczycy odmówili wspólnie różaniec w obronie życia i wiary oraz odczytano akt intronizacji Chrystusa na Króla Irlandii.

Irlandczycy odmówili wspólnie różaniec w obronie życia i wiary

W niedzielę odbyła się akcja modlitewna obejmująca całą Irlandię. Wspólnie odmówiono różaniec w obronie życia i wiary oraz odczytano akt intronizacji Chrystusa na Króla Irlandii.

Akcję zorganizowano w intencji majowego referendum, podczas którego Irlandczycy zdecydują czy dopuścić do zalegalizowania aborcji na życzenie. Irlandczycy zebrali się 18 marca - dzień po święcie św. Patryka patrona Irlandii na tzw. Skałach mszalnych – historycznych miejscach rozproszonych po całej wyspie.


- To walka nie tylko o Irlandię, ale o cały świat, gdyż ONZ chce uznać prawo do zabijania dzieci nienarodzonych za prawo człowieka – powiedziała Kate Sinat, koordynator całego przedsięwzięcia.
Irlandzkie referendum odbędzie się 25 maja. Dotyczyć będzie zniesienia ósmej poprawki do Konstytucji mówiącej, że kobieta jak i jej nienarodzone dziecko mają te same prawa. - Referendum, które ma odbyć się 25 maja, jest próbą zmierzającą do usunięcia z konstytucji tej poprawki i mogłoby dać zielone światło naszemu parlamentowi do uchwalenia nowego prawa i przywrócenia aborcji – wyjaśniała Sinat.

 Opiekun duchowy akcji, ks. Joseph Wolfe wezwał cały świat do modlitwy za Irlandię, argumentując że dotychczasowe dziedzictwo tego kraju (dopuszczenie do aborcji jedynie w przypadku zagrożenia życia matki) „jaśnieje w ciemnościach, dając przykład innym krajom”. Tak jak Irlandczycy prześladowani byli za wiarę w przeszłości, tak teraz prześladuje się ich za bezkompromisową obronę życia nienarodzonych.

Źródło: radiomaryja.pl, coastalrosaryireland.ie

PR
https://www.pch24.pl/irlandczycy-odmowili-wspolnie-rozaniec-w-obronie-zycia-i-wiary,58995,i.html

 

niedziela, 18 marca 2018

Tradycja to jedyna możliwa przyszłość Kościoła Świętego

Tradycja to jedyna możliwa przyszłość Kościoła Świętego


Ks. Faust Buzzi FSSPX
Z ks. Faustem Buzzim, asystentem przełożonego dystryktu włoskiego Bractwa Św. Piusa X, rozmawia Franiszek Boezi z „Il Giornale”.

Co nadal oddziela Bractwo Św. Piusa X od Kościoła katolickiego?
Należy przede wszystkim z naciskiem podkreślić, że Bractwo Św. Piusa X w żaden sposób nie jest odłączone od Kościoła katolickiego. Pozostajemy złączeni z Kościołem i nigdy się od niego nie odłączyliśmy, pomimo różnic w poglądach pomiędzy nami a władzami rzymskimi. To nie my ponosimy odpowiedzialność za pojawienie się tych rozbieżności. Arcybiskup Lefebvre zawsze powtarzał, że został potępiony za te same rzeczy, za które papieże (zwłaszcza Pius XII) go chwalili. Tym, kto się zmienił, był Rzym, który podczas II Soboru Watykańskiego zdystansował się od wielowiekowej Tradycji Kościoła.


Pewien proboszcz powiedział mi kiedyś: „Wielu ludzi mówi o schizmie, nie posiadają jednak wiedzy teologicznej Marcelego Lefebvre’a”. Czy sądzi Ksiądz, że ta uwaga jest słuszna?
Wielu krytykuje lub potępia Bractwo Św. Piusa X, nie zetknąwszy się z nim osobiście i nie posiadając wiedzy na temat przyczyn napięć pomiędzy nami a obecnymi władzami Kościoła. Dziś wielu ludzi – zarówno duchownych, jak świeckich – zaczyna się zastanawiać nad tym, co dzieje się w Kościele i zadawać sobie pytanie, czy właśnie ci, którzy przez wiele lat byli stygmatyzowani jako schizmatycy, nie są przypadkiem najbardziej wierni i lojalni wobec Kościoła katolickiego oraz – paradoksalnie – również papiestwa. Arcybiskup Lefebvre pragnął, abyśmy studiowali w naszych seminariach Sumę teologiczną św. Tomasza z Akwinu oraz inne klasyczne traktaty teologiczne. Uważam, że możliwość otrzymania tak gruntownej i solidnej formacji była dla nas wielką łaską.

A jakie jest wasze zdanie na temat papieża Franciszka?
Dla nas Franciszek nie jest ani gorszy, ani lepszy od innych soborowych czy posoborowych papieży. W istocie kontynuuje on jedynie proces zainicjowany przez Jana XXIII, proces demontażu Kościoła katolickiego, który ma umożliwić zbudowanie całkowicie nowego Kościoła – przystosowanego do liberalnego ducha naszych czasów. Powiedziałbym nawet więcej: obecny papież ponosi znacznie mniejszą odpowiedzialność niż Paweł VI. To Paweł VI przewodniczył obradom soboru, zatwierdził jego dokumenty i autoryzował wszystkie późniejsze reformy. To właśnie wywołało w Kościele bardzo poważny kryzys, którego świadkami obecnie jesteśmy. Oczywiście to, co mówi i czyni Franciszek, sprawia wrażenie bardziej przełomowego niż akty jego poprzedników. Tak jednak nie jest. Po prostu dziś media posiadają znacznie większe możliwości i są w stanie bardziej nagłośnić pewne wydarzenia. W istocie jednak to, co uczynił Paweł VI, miało skutki znacznie bardziej doniosłe niż obecne działania Franciszka.

Wydaje się jednak, że Bergoglio zrobił parę kroków w waszą stronę?
Z całą pewnością nie zbliżył się do nas doktrynalnie. Postrzega Bractwo raczej jako coś mającego podrzędne znaczenie – i to jest właśnie przyczyna, dla której okazuje nam pewną życzliwość. W czasie gdy był jeszcze kardynałem w Buenos Aires, jeden z naszych kapłanów podarował mu książkę o życiu założyciela naszego Bractwa. Przeczytał ją i zrobiła na nim silne wrażenie. Być może także to wpłynęło w jakiś sposób na jego stosunek do nas. Wielu zastanawia się, dlaczego nie okazał podobnej życzliwości franciszkanom Niepokalanej, którzy zaczęli wracać do katolickiej Tradycji. W stosunku do nich zachował się w sposób całkowicie odmienny; zapominając o miłosierdziu potraktował ich nadzwyczaj surowo i bezwzględnie.

Wielu uważa was za „ekstremistów” w kwestiach wiary…
Wiara jest cnotą teologalną, a cnota teologalna może wzrastać w nieskończoność, ponieważ jej podmiotem jest sam Bóg. Tak więc dla wiary nie istnieją żadne granice. W tym rozumieniu bycie ekstremistą równałoby się świętości. Mógłbym też przytoczyć w tym miejscu słowa Chrystusa Pana: „Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest”, czy też słowa św. Piotra: „Nie ma bowiem innego imienia pod niebem, danego ludziom, w którym byśmy mieli być zbawieni”. Proszę mi powiedzieć, czy powyższe słowa są wyrazem „ekstremizmu”? Pomyślmy też o męczennikach, którzy woleli raczej śmierć niż zaparcie się wiary. Czy byli oni „ekstremistami”? Wydaje mi się, że tracimy sensus fidei.

A co Ksiądz sądzi o kontrowersjach doktrynalnych związanych z Amoris lætitia?
Chciałbym powrócić jeszcze raz do tego, co powiedziałem już wcześniej. Choć wszystkie inicjatywy mające na celu doprowadzenie do poprawienia tego dokumentu i obronę nierozerwalności uświęconego przez sakrament małżeństwa katolickiego są bez wątpienia godne pochwały, źródła całego problemu poszukiwać należy gdzie indziej. Czy wie Pan, na czym się opiera Amoris lætitia? Na jednym z dokumentów II Soboru Watykańskiego, Gaudium et spes. Tak więc, jak powiedziałem już wcześniej, przyczyną tego straszliwego kryzysu w Kościele, jego „DNA”, jest Vaticanum II. Czy myśli Pan, że pojawienie się dokumentu tak szkodliwego jak Amoris lætitia byłoby możliwe, gdyby miejsce Gaudium et spes zajęła encyklika Piusa XI Casti connubii? Nie sądzę.

A jak skomentuje Ksiądz rehabilitację Lutra?
Cóż mogę powiedzieć? Rehabilitacja największego heretyka w historii, który doprowadził do zsekularyzowania całej religii chrześcijańskiej, który sprawił, że od Kościoła odpadły całe narody, jest zarówno samobójstwem doktrynalnym, jak i fałszerstwem historycznym. Rehabilitacja Lutra należy do ekumenicznej utopii ostatnich 50 lat, utopii, która prowadzi katolików do apostazji już nie milczącej, ale jawnej i otwartej. Zachęcam do lektury wydanej niedawno książki zatytułowanej Prawdziwe oblicze Lutra. Została ona napisana przez jednego z naszych księży, wykładowcę eklezjologii w seminarium w Ecône. Przeczytawszy ją uświadomi Pan sobie całą absurdalność tej rehabilitacji.

Czy uważa Ksiądz za możliwe osiągniecie w przyszłości porozumienia pomiędzy Bractwem a Watykanem w kwestiach doktrynalnych?
Nie jestem prorokiem. Mamy nadzieję że do tego dojdzie, przede wszystkim ze względu na dobro dusz, które znajdują się w niebezpieczeństwie wiecznego potępienia. Jeśli mi Pan jednak pozwoli, chciałbym powiedzieć w jaki sposób możemy się obecnie przyczynić do tryumfu Tradycji w Kościele. Wszyscy – każdy katolik, biskup, kapłan – wszyscy musimy powrócić i przylgnąć do katolickiej Tradycji wszech czasów. I nikt nie powinien się obawiać, że będzie to oznaczało występowanie przeciwko władzom Kościoła. W istocie bowiem nie jest to wcale akt wrogości względem nich, ale najskuteczniejszy sposób na uświadomienie im absolutnej konieczności powrotu do Tradycji, będącej jedyną możliwą przyszłością Kościoła Świętego.

Źródło

Toplista Tradycji Katolickiej
Powered By Blogger