Recenzja książki "Zadziwiający Kościół. Jak katolicyzm ukształtował nasz świat."
Jak Kościół katolicki ukształtował nasz świat?
Kiedy słucha się tego, co mówi nam dzisiaj kultura popularna, można odnieść wrażenie, że Kościół jest najgorszym wrogiem świata. Stoi na drodze postępu. Wykorzystuje biednych. Dyskryminuje kobiety. Krzywdzi dzieci. Potępia wszystko, czym szczyci się nasza cywilizacja. Przede wszystkim zaś gardzi nauką i przeczy zdrowemu rozsądkowi.
Tak często słyszymy podobne rzeczy, że nawet jako katolicy zaczynamy czasem w nie wierzyć. Wszystko to jednak nie jest prawdą, a książka Mike'a Aquiliany postara się nam pokazać dlaczego tak nie jest.
Dzięki niej dowiemy się, jak wiele z wartości, który uważamy za niezbywalne i fundamentalne dla naszej cywilizacji, zawdzięczamy nauce Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła.
Jej autor dobitnie i jasno udowadnia, że bez Kościoła nasz świat nie byłby taki, jakim go dziś znamy. W książce m.in o roli jaką odegrał Kościół po upadku cesarstwa rzymskiego w okresie ciemnych wieków gdy uratował cywilizację a dzięki pracy mnichów iroszkockich a w szczególności Alkuina z Yorku, zachował dla potomnych dzieła starożytnych myślicieli i położył podwaliny pod powstanie w średniowieczu uniwersytetów. To właśnie uniwersytety staną się miejscami gdzie Kościół będzie pielęgnował naukę. I tutaj autor omawia dwie wielkie postacie, tamtych czasów Alberta zwanego Wielkim i Tomasza z Akwinu. Oni i im podobni stworzyli podstawy współczesnej nauki. Wspomina także biskupa Steno ojca współczesnej geologii i paleontologii i ojca Gregora Mendla, który sformułował podstawowe prawa dziedziczenia. W książce wiele miejsca poświęcono odkryciom Kopernika i Galileusza w kontekście tak zwanego konfliktu wiary i nauki. Choć autor na początku książki twierdzi, że wielu współczesnych katolików zaczyna wierzyć w akatolickie mity to w przypadku sprawy Galileusza można odnieść wrażenie, że sam stał się ofiarą takiego mitu. Gdy będziecie Państwo czytać rozdział poświęcony Galileuszowi to pamiętajcie, że warto go porównać z informacjami na temat Galileusza zawartymi w książkach V. Messoriego "Czarne karty Kościoła" oraz M. Hesemanna "Ciemne postacie w historii Kościoła".
W książce jest jeszcze jedna informacja, która została przez autora jakby żywcem przepisana z lewicowo/protestanckich publikatorów a dotyczy ona prześladowania rdzennych mieszkańców Ameryki przez hiszpańskich konkwistadorów. W tym kontekście autor przywołuje działalność dominikańskiego mnicha Bartolome de Las Casas. Nie czas i miejsce aby wdawać się w szczegóły i prostować błędy. Wystarczy, że drodzy czytelnicy skonfrontują informacje z książki amerykańskiego autora z tym co na ten temat pisze Vittorio Messorri w "Czarnych kartach Kościoła".
Innym polem działalności Kościoła, na które zwrócił uwagę autor to dobroczynność i dzieła miłosierdzia świadczone przez Kościół oraz ogromny i niezastąpiony wkład Kościoła w artystyczne osiągnięcia ludzkości począwszy od muzyki poprzez malarstwo i rzeźbę a na literaturze kończąc. Kto z nas nie słyszał choć raz chorału gregoriańskiego, polifonii Palestriny czy Mszy Koronacyjnej Mozarta? Kto z nas nie widział "Dysputę o Najświętszym Sakramencie" Rafaela, "Ostatnią Wieczerzę" Leonarda da Vinci czy freski w Kaplicy Sykstyńskiej Michała Anioła? Na gruncie literatury autor wymienia kilka pozycji, które na stałe wpisały do kanonu światowej literatury. Wymienia m.in. "Wyznania" św. Augustyna, "Boską Komedię" Dantego, "Don Kichote" Cervantesa, "Ortodoksję" Chestertona czy "Moc i chwałę" Grahama Greena.
Amerykański pisarz przypomina, że nawet tak podstawowe prawa, jak prawo do życia, godności osobistej i równości świat zawdzięcza Kościołowi bo w czasach przedchrześcijańskich prawa te stanowiły dobra dostępne jedynie dla wybranych. Dodaje, że dopiero Kościół tak naprawdę upodmiotowił kobietę,i jako pierwszy stanął w obronie praw dzieci.
Kiedy słucha się tego, co mówi nam dzisiaj kultura popularna, można odnieść wrażenie, że Kościół jest najgorszym wrogiem świata. Stoi na drodze postępu. Wykorzystuje biednych. Dyskryminuje kobiety. Krzywdzi dzieci. Potępia wszystko, czym szczyci się nasza cywilizacja. Przede wszystkim zaś gardzi nauką i przeczy zdrowemu rozsądkowi.
Tak często słyszymy podobne rzeczy, że nawet jako katolicy zaczynamy czasem w nie wierzyć. Wszystko to jednak nie jest prawdą, a książka Mike'a Aquiliany postara się nam pokazać dlaczego tak nie jest.
Dzięki niej dowiemy się, jak wiele z wartości, który uważamy za niezbywalne i fundamentalne dla naszej cywilizacji, zawdzięczamy nauce Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła.
Jej autor dobitnie i jasno udowadnia, że bez Kościoła nasz świat nie byłby taki, jakim go dziś znamy. W książce m.in o roli jaką odegrał Kościół po upadku cesarstwa rzymskiego w okresie ciemnych wieków gdy uratował cywilizację a dzięki pracy mnichów iroszkockich a w szczególności Alkuina z Yorku, zachował dla potomnych dzieła starożytnych myślicieli i położył podwaliny pod powstanie w średniowieczu uniwersytetów. To właśnie uniwersytety staną się miejscami gdzie Kościół będzie pielęgnował naukę. I tutaj autor omawia dwie wielkie postacie, tamtych czasów Alberta zwanego Wielkim i Tomasza z Akwinu. Oni i im podobni stworzyli podstawy współczesnej nauki. Wspomina także biskupa Steno ojca współczesnej geologii i paleontologii i ojca Gregora Mendla, który sformułował podstawowe prawa dziedziczenia. W książce wiele miejsca poświęcono odkryciom Kopernika i Galileusza w kontekście tak zwanego konfliktu wiary i nauki. Choć autor na początku książki twierdzi, że wielu współczesnych katolików zaczyna wierzyć w akatolickie mity to w przypadku sprawy Galileusza można odnieść wrażenie, że sam stał się ofiarą takiego mitu. Gdy będziecie Państwo czytać rozdział poświęcony Galileuszowi to pamiętajcie, że warto go porównać z informacjami na temat Galileusza zawartymi w książkach V. Messoriego "Czarne karty Kościoła" oraz M. Hesemanna "Ciemne postacie w historii Kościoła".
W książce jest jeszcze jedna informacja, która została przez autora jakby żywcem przepisana z lewicowo/protestanckich publikatorów a dotyczy ona prześladowania rdzennych mieszkańców Ameryki przez hiszpańskich konkwistadorów. W tym kontekście autor przywołuje działalność dominikańskiego mnicha Bartolome de Las Casas. Nie czas i miejsce aby wdawać się w szczegóły i prostować błędy. Wystarczy, że drodzy czytelnicy skonfrontują informacje z książki amerykańskiego autora z tym co na ten temat pisze Vittorio Messorri w "Czarnych kartach Kościoła".
Innym polem działalności Kościoła, na które zwrócił uwagę autor to dobroczynność i dzieła miłosierdzia świadczone przez Kościół oraz ogromny i niezastąpiony wkład Kościoła w artystyczne osiągnięcia ludzkości począwszy od muzyki poprzez malarstwo i rzeźbę a na literaturze kończąc. Kto z nas nie słyszał choć raz chorału gregoriańskiego, polifonii Palestriny czy Mszy Koronacyjnej Mozarta? Kto z nas nie widział "Dysputę o Najświętszym Sakramencie" Rafaela, "Ostatnią Wieczerzę" Leonarda da Vinci czy freski w Kaplicy Sykstyńskiej Michała Anioła? Na gruncie literatury autor wymienia kilka pozycji, które na stałe wpisały do kanonu światowej literatury. Wymienia m.in. "Wyznania" św. Augustyna, "Boską Komedię" Dantego, "Don Kichote" Cervantesa, "Ortodoksję" Chestertona czy "Moc i chwałę" Grahama Greena.
Amerykański pisarz przypomina, że nawet tak podstawowe prawa, jak prawo do życia, godności osobistej i równości świat zawdzięcza Kościołowi bo w czasach przedchrześcijańskich prawa te stanowiły dobra dostępne jedynie dla wybranych. Dodaje, że dopiero Kościół tak naprawdę upodmiotowił kobietę,i jako pierwszy stanął w obronie praw dzieci.
W książce znajdziemy jeszcze wiele, wiele innych historii, które pokazują że chrześcijaństwo tak radykalnie zmieniło świat na lepsze, że nawet najbardziej zagorzali ateiści powinni dziękować za to, że Chrystus dał światu Kościół. Bo nie wiem czy ktoś chciałby żyć w świecie, w którym nie byłoby chrześcijaństwa.
__________
"Historia nauki tworzona była przez nieustraszonych badaczy, którzy w obliczu wrogiego, pogrążonego w mroku świata szukali schronienia w jednym miejscu, gdzie ciągle paliło się światło - w Kościele." s. 25
za: http://rzymski-katolik.blogspot.com/