http://www.stopaborcji.pl/pikietujacy-na-wietrze-i-w-deszczu,419,794,a.html
za
"Fundacja Pro- Prawo do życia"
Jan Vennari, jeden z czołowych publicystów Tradycji katolickiej, redaktor pisma „Catholic Family News” specjalnie udał się 27 października 2011 roku do Włoch, do Asyżu, by naocznie przekonać się, jak wyglądało świętowanie 25. rocznicy Dnia Modlitwy o Pokój, czyli tzw. Asyżu I. Jego relacja z asyskich wydarzeń, z żelazną konsekwencją konfrontowanych z odwiecznym nauczaniem Kościoła, pozwoliła na zweryfikowanie twierdzenia organizatorów tego ekumenicznego przedsięwzięcia, którzy zapewniali że nie będzie ono propagowaniem indenferentyzmu religijnego. W rzeczywistości przekaz, który poszedł w świat, głównie dzięki mediom, ten właśnie indyferentyzm utrwalał.
W spotkaniu w Asyżu uczestniczyło około 300 delegatów katolickich, w tym, oprócz samego papieża Benedykta XVI, niemal wszyscy kardynałowie i prefekci kurii rzymskiej, obecni i byli, w tym np. kardynałowie Sodano, Etchegaray, Kasper i inni. Jednak większość barwnego tłumku, który przybył papieskim pociagiem z Rzymu do miasta św. Franciszka tworzyli przedstawiciele religii pogańskich.
Co ciekawsze, w ulotce udostępnionej dziennikarzom katolicyzm nie był przedstawiony jako osobne wyznanie, napisano jedynie, że na spotkaniu obecne jest chrześcijaństwo, reprezentowane m.in. przez Ekumeniczną Radę Kościołów (protestanckich), hierarchów prawosławnych oraz papieża (!). I tu pierwsze veto. Według prawdziwej nauki tylko Kościół Katolicki jest Kościołem Chrystusa.
Przed południem, w bazylice Matki Bożej Anielskiej w Asyżu (jednej z czterech najbardziej czczonych świątyń chrześcijańskich, obok Bazyliki Św. Piotra w Rzymie, Bazyliki Grobu Bożego w Jerozolimie i Bazyliki Św. Jakuba w Santiago de Compostella), przedstawiciele różnych fałszywych religii wyrażali zaangażowanie swoich wyznań na rzecz pokoju.
Wbrew oficjalnym zapowiedziom, już na tym spotkaniu liderzy fałszywych religii propagowali swoje wyznania. Na przykład reprezentant tradycyjnej religii afrykańskiej Joruba wygłosił pochwałę boga Ifa i jego małżonki (!) Jego przemówienie zostało nota bene opublikowane w ulotce, którą 26 X dostali dziennikarze, więc nie można było mówić o jakimś zaskoczeniu. Hinduista z kolei zaczął od panteistycznej inwokacji, zakończonej stwierdzeniem „wychwalam boga w każdym z was”. Przedstawicielka agnostyków (to novum na tego rodzaju spotkaniach), profesor Julia Kristeva, wychwalała humanizm i feminizm, a samo jej przemówienie było na tyle ezoteryczne, że zgromadzeni, w tym dziennikarze, niewiele z niego zrozumieli.
Ciekawe, że nikt poza Rowanem Williamsem, tzw. „arcybiskupem Canterbury”, nie wymienił w swoim przemówieniu imienia Jezus. Nawet papież. Wiele mówiono o pokoju, ale pokoju osiąganym dzięki czerpaniu z wartości moralnych różnych religii. Veto! Pokój jest tylko w Chrystusie, a nie w sprzecznych, wykluczających się wzajemnie systemach moralnych proponowanych przez fałszywe wyznania. Pokój nastanie wtedy, kiedy spełnione zostaną prośby Matki Bożej z Fatimy o poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu.
W tym miejscu Jan Vennari zrobił dygresję i przypomniał, że wszystkie te ekscesy miały miejsce w bazylice zbudowanej nad kaplicą Porcjunkuli, czyli tam, gdzie św. Franciszek i jego pierwsi naśladowcy prowadzili swoje życie wspólnotowe. W miejscu opisywanym w „Kwiatkach św. Franciszka”. Przypomniał również rzadko przywoływane, twarde wypowiedzi biedaczyny z Asyżu, mówiącego o tych co nie przyjęli Bóstwa Chrystusa, że „są przeklęci”. To ważne przypomnienie, zwłaszcza kiedy z katolickiego świętego, zatroskanego o nawrócenie pogan, błądzących w ciemnościach fałszywych religii, do prawdziwej wiary i jedynego Kościoła Chrystusowego, robi się patrona takiego przedsięwzięcia. Jest prawie pewne, że gdyby św. Franciszek zobaczył przedstawicieli pogańskich religii wzywających swoich bożków w katolickiej świątyni, dokonałby jej rekonsekracji, a sam biczowałby się do krwi, by wynagrodzić Bogu to bluźnierstwo. Natomiast brat odpowiedzialny za dopuszczenie do czegoś takiego, jeśli nie okazałby skruchy, zostałby z miejsca wydalony z zakonu.
Publicysta skonstatował, że dzięki takim inicjatywom jak „Asyż” chrześcijanie przyzwalają na wpływ fałszywych religii na siebie, a poganom dają możliwość prezentacji ich faszywych wierzeń. Podkreślił, że mamy do czynienia z całkowitym zerwaniem z przeszłością oraz z grzechem przeciwko I Przykazaniu Bożemu „nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. Również z zerwaniem w dziedzinie liturgii, gdyż wiele tekstów liturgicznych sprzed soboru watykańskiego II odnosi się wprost do konieczności nawrócenia heretyków, schizmatyków, żydów i pogan. Jan Vennari przypomniał encyklikę Grzegorza XVI „Mirari Vos”, która krytykuje bardzo dobitnie indenferentyzm religijny, będący ideologicznym przesłaniem masonerii, podczas gdy ekumenizm jest jej dzieckiem (o czym świadczą wypowiedzi samych wolnomularzy).
Idąc dalej w opisie wydarzeń Asyżu III, redaktor „Catholic Family News” zrelacjonował, że po lunchu odbyły się modlitwy przedstawicieli różnych religii - w Bazylice Matki Bożej Anielskiej. Katolicka świątynia wydana na pastwę bałwochwalczych modlitw! (I co z tego, że osobnych, a nie wspólnych?) Mamy do czynienia z całkowitym zerwaniem z nauczaniem Kościoła. „Asyż” jest, jak sami moderniści (nie bez pewnej logiki) twierdzą, „rozwinięciem Ducha Soboru”.
Przeciętni katolicy taki stan rzeczy akceptują i cieszą się, że podobne wydarzenia mają miejsce, czego sam publicysta doświadczył, jadąc na miejsce spotkania i rozmawiając ze spotkanymi po drodze osobami. Prawdziwa nauka Kościoła jest zakryta. Ekumenizm, ze swymi „panreligijnymi” spotkaniami, utwierdza niekatolików w trwaniu poza Kościołem, a katolikom zaciemnia prawdziwe jego nauczanie. Media, zwłaszcza telewizja i internet, utrwalają ten stan. We współczesnym świecie to obraz kreuje rzeczywistość, obraz zapada w pamięć i przekazuje więcej niż tysiące słów. W świadomości milionów katolików Asyż III nie będzie kojarzony z mniej lub bardziej mętnymi wyjaśnienami sprzed i po tego wydarzenia, tylko z widokiem zapalonych „świec pokoju”, trzymanych przez uczestników, gołąbkami pokoju wypuszczonymi przez Franciszkanów, śpiewami i tańcami ruchu Focolari oraz papieżem usadzonym na wspólnej platformie z liderami innych religii i wyznań.
Innym wątkiem, który przewijał się przez wypowiedż Jana Vennariego była kwestia kary Bożej. Publicysta przypomniał, że miesiąc przed drugim „Asyżem” z udziałem Jana Pawła II, odbyło się jeszcze jedno spotkanie w mieście świętego Franiszka, spotkanie, o którym mało kto pamięta. 26 IX 1986 r. fundacja WWF (World Wildlife Fund) urządziła tam właśnie po raz pierwszy spotkanie „panreligijne”, ogłaszając św. Franciszka „patronem ruchu ekologicznego”. To tam wtedy po raz pierwszy hinduista wygłaszał w kościele swoje bałwochwalcze mantry. Dokładnie 11 lat później, 26 IX 1997, dwa trzęsienia ziemi o sile 5,5 i 5,7 stopni w skali Richtera bardzo poważnie uszkodziły kościół. Jan Vennari przypomniał, powołując się na słowa kardynała Merciera, że I wojna światowa była karą za grzech indenferentyzmu właśnie, a z kolei Fatima zapowiada wojnę, w której znikną całe narody. Podkreślmy, że to wszystko jeszcze przed nami, gdyż poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi nie dokonało się.
A jak mówiła Matka Boża w 1917 roku, pokój będzie dany światu wtedy, gdy Ojciec Św. wspólnie z wszystkimi biskupami świata poświęci Rosję Jej Niepokalanemu Sercu. Wezwała też do codziennego odmawiania różańca i praktykowaniu napożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca. W tym leży jedyna nadzieja dla świata, nie w inspirowanych masońskim duchem spotkaniach międzyreligijnych.
Z ciekawostek, wspomnianych podczas wykładu, warto przytoczyć tę o przyjacielu papieża, luteraninie, który błagał Benedykta XVI, aby nie świętował rocznicy Asyżu. Równie interesująco dla ucha katolickiego tradycjonalisty brzmiało przypomnienie autentycznego zdarzenia, które miało miejsce po soborze konstantynopolitańskim II, wokół którego było wiele zamieszania. Ówczesny następca św. Piotra miał powiedzieć jednemu katolikowi: „żyj tak, jakby go nie było”. Per analogiam można zastosować to wskazanie do soboru watykańskiego II.
Równie ciekawe były pytania z Sali zadawane po konferencji. Jan Vennari zgodził się z wyrażoną przez jednego z pytających tezą, że Benedykt XVI jest, jeśli chodzi o poglądy, dokładnie w tym samym miejscu, w którym był na ostatnim soborze jako ks. Józef Ratzinger. Podkreślił też, że wciąż niezwykle aktualne pozostaje wezwanie Matki Bożej z Fatimy, by modlić się wiele za Ojca Świętego. Z pewnością bardzo potrzebuje tej modlitwy, by „nie uciekać przed wilkami” i znaleźć w sobie siłę i odwagę, by przeciwstawić się duchowi antychrysta, który swoją diaboliczną dezorientacją omotał współczesną hierarchię Kościoła.
Konferencję zakończyły brawa dla prelegenta, a redakcja nie omieszkała wręczyć Janowi Vennari naszego ostatniego, 33, numeru „Katolika Tradycji” ze wpisem „From Polish Friends” („Od polskich przyjaciół”).
4 XII 2011 Gdynia
Inf. własna
Dlaczego „preambuła doktrynalna”, którą 14 września kard. Levada przekazał Waszej Ekscelencji, nadal jest otoczona tak wielką tajemnicą, i to zarówno przez Kongregację Nauki Wiary jak i przez Bractwo Świętego Piusa X? Co takiego skrywa się w tej ciszy przed kapłanami i wiernymi Tradycji?
Dyskrecja jest czymś normalnym w każdym tak ważnym przedsięwzięciu — gwarantuje zachowanie jego powagi. Dzieje się tak, bowiem przekazana nam „preambuła doktrynalna” jest dokumentem, który może być wyjaśniany i modyfikowany, jak to wynika z towarzyszącej jej noty. To nie jest tekst ostateczny. Niebawem wyślemy odpowiedź na ten dokument, otwarcie wskazując na punkty doktryny, które muszą się tam znaleźć. Od początku rozmów ze Stolicą Świętą przedmiotem naszej szczególnej troski było — jak nasi rozmówcy znakomicie wiedzą — otwarte prezentowanie tradycyjnego punktu widzenia.
Dyskrecja jest wymagana również ze strony Rzymu, ponieważ dokument ten — nawet w swym obecnym stanie, wymagającym wielu poprawek — rodzi ryzyko zdecydowanego sprzeciwu progresistów. Nie dopuszczają oni do siebie nawet myśli, że można dyskutować na temat II Soboru Watykańskiego, uważając, że ten sobór — który był przecież soborem duszpasterskim — nie podlega dyskusji ani negocjacjom, tak jakby był soborem dogmatycznym.
Mimo wszystkich tych środków ostrożności wnioski z posiedzenia przełożonych Bractwa, które zorganizowano 7 października 2011 r. w Albano, zostały ujawnione w Internecie przez różne, a mimo to zgodne ze sobą źródła.
Niedyskrecji w Internecie nie brakuje! Tak, to prawda, że „preambuła doktrynalna” w obecnym kształcie nie może zyskać naszej akceptacji, choć dopuszczono pewien zakres swobody, zezwalając na „uprawnioną dyskusję” o niektórych wskazaniach soboru. Jaki jest zakres tej swobody? Propozycja, którą w najbliższych dniach przedstawię władzom kościelnym, a także ich odpowiedź pozwoli nam określić pozostałe możliwości. Niezależnie od tego, jaki będzie wynik rozmów, ostateczna wersja preambuły, która zostanie przyjęta bądź odrzucona, będzie podana do wiadomości publicznej.
Skoro zdaniem Waszej Ekscelencji dokument ten nie jest jasny, to czy nie byłoby najprościej przesłać jego autorom zdecydowaną odmowę [jego przyjęcia]?
Być może byłoby to najprostsze, ale nie najbardziej uprzejme. Skoro towarzysząca preambule nota przewiduje możliwość poprawek, wydaje mi się konieczne zwrócić się do autorów dokumentu, a nie odrzucać go a priori. To przecież wcale nie przesądza, jaką ostatecznie damy odpowiedź.
Ponieważ nasze debaty z Rzymem są zasadniczo doktrynalne i dotyczą głównie soboru, wyjaśnienia, które otrzymamy — lub ich brak — będą miały tę niebagatelną zaletę, że wyraźniej ukażą zagadnienia, w których tkwią trudności, oraz to, gdzie szukać rozwiązań. To ważne również dlatego, że prowadzona debata dotyczy nie tylko naszego Bractwa, ale całego Kościoła. Taki właśnie zamysł w ciągu ostatnich dwóch lat niezmiennie kieruje naszymi dyskusjami teologicznymi.
Przyjęcie tego dokumentu ma stanowić wstęp do uzyskania statusu kanonicznego. Czy nie doprowadzi to do zarzucenia zdefiniowanego przez Waszą Ekscelencję planu działania, w którym rozwiązania doktrynalne mają pierwszeństwo przed wszelkimi porozumieniami praktycznymi?
Preambuła jest rzeczywiście doktrynalnym „krokiem wstępnym”. Jej przyjęcie lub odrzucenie zdecyduje o uzyskaniu statusu kanonicznego. Kwestie doktrynalne absolutnie nie są spychane na plan dalszy. Zanim zgodzimy się na ewentualny status kanoniczny, drobiazgowo zbadamy tę preambułę, stosując kryterium Tradycji, przy której wiernie trwamy. Nie należy bowiem zapominać, że różnice doktrynalne, które leżą u podłoża sporu między Rzymem a nami od 40 lat, zamiecione pod dywan po to, by zyskać status kanoniczny, nieuchronnie wyjdą na jaw, co z kolei może uczynić status kanoniczny nie tylko niepewnym, ale wręcz nieznośnym.
Zatem w zasadzie nic się nie zmieniło po tych dwóch latach dyskusji teologicznych między Rzymem a Bractwem?
Rozmowy te pozwoliły naszym teologom jasno przedstawić najważniejsze spośród punktów nauczania soborowego, które w świetle Tradycji Kościoła powodują trudności. Równolegle, a być może właśnie dzięki tym dyskusjom teologicznym, w ostatnich dwóch latach można było usłyszeć inne, nie tylko nasze, głosy krytyki wobec soboru. Tak więc ks. Bruno Gherardini w swoim studium Concilio Ecumenico Vaticano II: Un discorso da fare (‘II Sobór Watykański II: Otwarta dyskusja’) z naciskiem pisał o różnych stopniach ważności dokumentów soborowych i o „duchu sprzeciwu”, który wślizgnął się do wnętrza II Soboru Watykańskiego u samego jego początku. Również bp Atanazy Schneider podczas konferencji w Rzymie pod koniec 2010 roku zdobył się na odważne wystąpienie z prośbą o wydanie syllabusa błędów w zakresie interpretacji soboru. Podobnie historyk Robert de Mattei w swej najnowszej książce Il Concilio Vaticano II. Una storia mai scritta (‘II Sobór Watykański: Historia nigdy wcześniej nienapisana’) umiejętnie ukazał zmagania się sprzecznych tendencji podczas soboru. Należy również wspomnieć petycję wysłaną do Benedykta XVI przez włoskich intelektualistów katolickich, wzywających do bardziej pogłębionej analizy soboru.
Wszystkie te inicjatywy, wszystkie te interwencje wyraźnie pokazują, że Bractwo nie jest odosobnione, gdy dostrzega problemy doktrynalne, które niesie ze sobą Vaticanum II. Ruch ten rozszerza się i nie może już zostać zatrzymany.
Tak, ale te akademickie dyskusje, te uczone analizy nie skutkują znalezieniem konkretnych rozwiązań problemów, które ten sobór wywołuje tu i teraz.
Badania te naświetlają trudności doktrynalne spowodowane przez II Sobór Watykański i w konsekwencji pokazują, dlaczego trzymanie się wskazań soboru bywa problematyczne. Jest to zasadniczy pierwszy krok.
Zmieniające się w samym Rzymie rozumienie wolności religijnej, modyfikacje, których dokonano w tej dziedzinie w Katechizmie Kościoła katolickiego i w jego Kompendium, rozważane obecnie poprawki w prawie kanonicznym… wszystko to ukazuje trudności, jakie można napotkać, próbując za wszelką cenę przestrzegać zapisów dokumentów soborowych. Z naszego punktu widzenia znakomicie ukazuje to niemożność trwałego, stabilnego trzymania się niestabilnej, zmiennej doktryny.
Co zdaniem Waszej Ekscelencji można dziś uznać za doktrynalnie stałe?
Niezmienną doktryną jest oczywiście Credo — wyznanie wiary katolickiej. Sobór Watykański II został zamierzony jako duszpasterski — nie zdefiniował żadnych dogmatów. Nie dodał do artykułów wiary słów: „Wierzę w wolność religijną, w ekumenizm, w kolegialność…”. Czy wyznawanie prawd zawartych w Credo już nie wystarczy, by móc nazywać kogoś katolikiem? Czy Credo nie wyraża już całej wiary katolickiej? Gdy ktoś wyrzeka się swoich błędów i przyłącza się do Kościoła katolickiego, to czy obecnie wymaga się od niego wyznania wiary w wolność religijną, ekumenizm lub kolegialność? Gdy idzie o nas, duchowych synów arcybiskupa Lefebvre’a, który nigdy nie zamierzał zakładać równoległego Kościoła i zawsze chciał być wierny Wiecznemu Rzymowi, nie mamy żadnych trudności z przestrzeganiem wszystkich artykułów Credo.
Czy w tym kontekście istnieje sposób na rozwiązanie kryzysu w Kościele?
O ile nie zdarzy się cud, rozwiązanie nie będzie natychmiastowe. Parafrazując św. Joannę d’Arc — pragnąć, by Bóg dał zwycięstwo, a jednocześnie nie wzywać rycerzy do boju jest równoznaczne z podaniem tyłów. Chęć wyjścia z kryzysu bez angażowania się naprawdę nie świadczy o miłości do Kościoła. Opatrzność nie zwalnia nas z obowiązków naszego stanu, gdziekolwiek nas postawiła, lub od przyjęcia naszych obowiązków i odpowiedzi na łaski, których nam udziela.
Obecna sytuacja Kościoła w naszych niegdyś chrześcijańskich krajach cechuje się tragicznym spadkiem powołań: czterech kapłanów wyświęconych w Paryżu w 2011 roku, zaledwie jeden w diecezji rzymskiej w latach 2011–2012. To zatrważający brak kapłanów: myślę o jednym z proboszczów w departamencie Aude w południowej Francji, który obsługuje 80 miejsc kultu. Diecezje we Francji są tak anemiczne, że w niedalekiej przyszłości będą musiały zostać zgrupowane tak, jak już zostały zgrupowane parafie… Jednym słowem, dzisiejsza hierarchia kościelna stoi na czele struktur, które są zbyt duże w stosunku do stale malejącej liczby personelu, co jest, ściśle rzecz biorąc, sytuacją niemożliwą do opanowania, i to nie tylko na płaszczyźnie ekonomicznej… Aby to zobrazować: będzie konieczne utrzymanie klasztoru zaprojektowanego dla 300 sióstr zakonnych, w którym pozostały tylko trzy zakonnice. Czy wszystko to przetrwa kolejnych dziesięć lat?
Młodzi biskupi i kapłani, którzy odziedziczyli tę sytuację, są coraz bardziej świadomi jałowości 50 lat otwarcia na współczesny świat. Nie szukają przyczyn wyłącznie w sekularyzacji społeczeństwa; pytają o odpowiedzialność soboru otwierającego Kościół na świat, który stawał się całkowicie zsekularyzowany. Zastanawiają się, czy Kościół mógł do tego stopnia dostosować się do nowoczesności bez przyjęcia ducha tego świata.
Ci biskupi i kapłani zadają sobie pytania, a niektórzy zwracają się o odpowiedź do nas… dyskretnie, jak Nikodem. Odpowiadamy im, że w konfrontacji z posoborową jałowością każdy musi się przekonać, czy Tradycja to katolicyzm: czy jest to rozwiązanie konieczne, czy jest jedynie opcją. Ktoś, kto uważa, że jest to jedynie opcja, minimalizuje kryzys Kościoła albo wręcz zaprzecza jego istnieniu i stara się kontentować działaniami, które już wcześniej okazały się nieskuteczne.
Jeśli nawet Bractwo uzyska status kanoniczny, to jednak nie zapewni mu bezproblemowej działalności w diecezjach, ponieważ biskupi będą się mu przeciwstawiać, tak jak walczyli z motu proprio dotyczącym Mszy w rycie tradycyjnym.
Sprzeciw biskupów wobec Rzymu w odniesieniu do motu proprio o Mszy trydenckiej był niemy, ale skuteczny i nadal przejawia się choćby w uporczywym trwaniu niektórych biskupów przy pro multis w kanonie Mszy. Tymczasem papież Benedykt XVI, zgodnie z katolicką doktryną, chce, by te słowa tłumaczono jako „za wielu” — a nie „za wszystkich”, jak to jest w większości liturgii sprawowanych w językach narodowych. I rzeczywiście, niektóre konferencje biskupów zgodnie obstają przy błędnym tłumaczeniu; całkiem niedawno miało to miejsce we Włoszech.
Sam papież doświadcza zatem sprzeciwu niektórych konferencje biskupów w tej i w wielu innych kwestiach. Pozwala mu to z łatwością zrozumieć, że również nasze Bractwo bez najmniejszych wątpliwości napotka na zaciekły opór ze strony biskupów w ich diecezjach. Mówi się, że Benedykt XVI osobiście pragnie rozwiązania kanonicznego –powinien on być również gotowy do podjęcia kroków, które uczynią to rozwiązanie naprawdę skutecznym.
Czy to waga obecnego kryzysu stanowi powód, dla którego Ekscelencja zainicjował nową krucjatę różańcową?
Wzywając do tych modlitw, pragnąłem nade wszystko, aby kapłani i wierni ściślej zjednoczyli się z Chrystusem Panem i Jego Najświętszą Matką poprzez codzienne odmawianie różańca i przez głęboką zadumę nad jego tajemnicami. Nie znajdujemy się w sytuacji zwyczajnej, która pozwalałaby nam zadowolić się zwykłą rutyną. Zrozumienie obecnego kryzysu nie dokona się dzięki plotkom rozsiewanym przez Internet, a jego rozwiązanie nie będzie wynikiem politycznej przebiegłości ani dyplomatycznych negocjacji. Trzeba spojrzeć na ten kryzys oczami wiary. Tylko niezmienna ufność w Panu Jezusie i Matce Bożej umożliwi wszystkim kapłanom i wiernym, którzy są oddani Tradycji, utrzymanie jedności poglądów, którą zapewnia nadprzyrodzona wiara. Dzięki temu pozostaniemy zjednoczeni w obecnym czasie wielkiego zamieszania.
Modląc się za Kościół, o poświęcenie Rosji, jak prosiła Matka Boża w Fatimie, i o tryumf Jej Niepokalanego Serca, wznosimy umysły ponad nasze światowe aspiracje i przekraczamy nasze ludzkie obawy. Dopiero wówczas możemy naprawdę służyć Kościołowi wypełniając obowiązki stanu, które ciążą na każdym z nas.
Menzingen, 28 listopada 2011 r.