piątek, 20 października 2017

Duchowość osób z zespołem Aspergera - wywiad z dr Martą Cywińską

„Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić” – rozmowa red. Noemi Hercowicz z dr Martą Cywińską na temat duchowości osób z zespołem Aspergera

Noemi Hercowicz: Występuje Pani w obronie osób z zespołem Aspergera jako nierozumianych i odrzucanych przez egoistyczne społeczeństwo. W dniu 14 października mówiła Pani na temat duchowości „Aspich” podczas konferencji w Sejmie, wspólorganizowanej przez Narodową Organizację Kobiet…

Marta Cywińska: W Sejmie występowałam jako matka syna z zespołem Aspergera i jako naukowiec. Podwójna perspektywa rodzi pewien konflikt – żadne teksty o charakterze naukowym, żadne badania czy analizy nie oddadzą w pełni funkcjonowania dziecka, a następnie młodego człowieka z ZA na co dzień. Chłodne, zobiektywizowane rozwiązania naukowe, proponowane przez osoby, które albo nie mają ZA, albo nie wychowywały „Aspiego” pozostaną zawsze niepełne.
Dbałość o umacnianie duchowości syna z ZA jest dlań zadaniem szczególnym, nabierającym złożonego wymiaru, gdy czyni to samotna matka. To jakby podwójne macierzyństwo – w wychowaniu dziecka z ZA i podwójne w wychowaniu jego rodzeństwa. Chłopiec wchodząc w wiek pytań również i tej sferze wyróżnia się na tle swoich rówieśników. Samotna matka musi zmierzyć się nie tylko z konsekwentnym wychowaniem ku wartościom, ale i objaśnianiem świata, za które w pełnej rodzinie odpowiedzialny jest przecież ojciec. Jako matka dziecka z ZA musiałam opanować nie tylko praktyczną umiejętność integracji sensorycznej, ale różnych innych form terapii. To też jest sprawdzian mojego własnego człowieczeństwa na co dzień.
Żeby wychować i zrozumieć młodego mężczyznę z zespołem Apergera, trzeba dogłębnie wejść w jego świat, z miłości i zaangażowania, być JAK APERGEROWIEC zachowując jednakoż własną tożsamość oraz siłę ducha, a także konsekwencję oraz świadomość wagi obowiązków.
Jego niezwykle dojrzały apel odczytałam po raz pierwszy podczas Międzynarodowej Konferencji Naukowej w Białymstoku, zorganizowanej pod patronatem merytorycznym International Institute of Resorative Reproductive Medicine oraz Międzywydziałowej Katedrę Teologii Katolickiej UwB.

Noemi Hercowicz: Czy mogłaby Pani przypomnieć najważniejsze przesłanie Pani syna?

Marta Cywińska: Nosiło ono tytuł „Apel do Homo Sapiens” i skierowane było do kobiet, które dopuściły się lub chciały dopuścić się aborcji.
„Mała istotka w brzuchu mamy zaczyna się rozwijać. Jest owocem miłości swych rodziców. Przebiera nóżkami i ssie kciuk. Żyje. Czuje. Kocha. I nagle zaczyna się źle czuć. Zaczyna cierpieć. W oczkach wzbierają łzy. I wydaje ostatnie tchnienie, choć nie oddychało samodzielnie. A matka ciesząc się z ulgi, słuchając podszeptów świata myśli tylko o swoim spokoju. Zaś drobna, krucha istotka, zdana tylko na mamę już nie żyje.(…) Jestem też przeciwny zabijaniu bezbronnych dzieci dla własnej wygody i niechęci do odpowiedzialności. Jest to nieludzkie i kobiety które chciały śmierci swojego dziecka, nie są godne zaufania. Skoro bowiem zabiły swe dziecko, to czy nie zabiją nas, gdy będzie im to na rękę?

Noemi Hercowicz: Skąd pochodzi pojęcie „zespół Aspergera”?

Marta Cywińska:i Zostało wprowadzone i zapoczątkowane dzięki austriackiemu pediatrze Hansowi Aspergerowi. W 1944 roku opisał on pewien powtarzający się ciągły układ zdolności i zachowań występujących przede wszystkim u chłopców w aspekcie lingwistycznym, społecznym oraz poznawczym. Były to m. in.: umiarkowana zdolność budowania więzi, brak empatii, jednostronne komunikowanie się, ograniczona motoryka, fascynacja wąską dziedziną.
Współcześnie zespół Aspergera wymaga jeśli nie przedefiniowania, to przynajmniej uzupełnienia ze wskazaniem nie tyle proweniencji, co zbioru wskazówek wychowawczych dla nauczycieli, członków rodzin oraz grupy rówieśniczej. Zespół Aspergera niekiedy przybiera nazwę „wysoko funkcjonującego autyzmu. W przypadku zespołu Aspergera do piątego roku życia dziecka niemożliwe jest postawienie diagnozy ze względu na bardzo dyskretne i mało charakterystyczne objawy, które ujawniają się w okresie wczesnego dzieciństwa. „Mali aspergerowcy” wykazują zachowania podobne do dzieci autystycznych, tyle, że komunikują się w sposób znacznie swobodniejszy. Już w wieku przedszkolnym „Aspi” ma widoczne problemy w nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami i wycofuje się w obszar własnych zainteresowań. Jego zabawy polegają najczęściej na układaniu, porządkowaniu. Fascynują go najczęściej fikcyjni bohaterowie z kreskówek i komiksów: Batman, Superman. Charakteryzuje go niezdolność odczytywania sygnałów społecznych oraz problem z zaakceptowaniem zmian, począwszy od elementów wystroju wnętrza po zmianę rytmu dnia. Aspi ma swoiste poczucie humoru, niezwykle intelektualne, wręcz sarkastyczne.

Noemi Hercowicz: Jak można pomóc dziecku z ZA?

Marta Cywińska: Istotne jest wspieranie rozwoju dziecka przez wielozmysłową stymulację psychomotoryczną oraz społeczną, jak również pomoc w kuracji zaburzeń rozwoju. Głównym elementem, na którym się bazuje, jest ruch, który w znaczący sposób wpływa na świadomość przestrzeni i własnego ciała, nawiązywanie bliskiego kontaktu z innymi ludźmi. Potrzeba mu morza…ba! Oceanu bezwarunkowej miłości! Wszak Aspi na co dzień daje nam również lekcję niebywałej miłości, zupełnie jak zagubiony w skomplikowanej relacji z Różą Mały Książę:
Nie powinienem jej słuchać – zwierzył mi się któregoś dnia – nigdy nie trzeba słuchać kwiatów. Trzeba je oglądać i wąchać. Mój kwiat napełniał całą planetę swoją wonią, lecz nie umiałem się nim cieszyć. Historia kolców, która tak mnie rozdrażniła, powinna rozczulić…
Noemi Hercowicz: Jaki jest klucz do dobrego komunikowania się z Aspimi?

Marta Cywińska: Pogłębianie duchowości aspergerowców jest również pogłębianiem duchowości rodzica, terapeuty czy nauczyciela. Należy ich wspomagać w wielokrotnym powtarzaniu formuł liturgicznych, modlitw, cierpliwie odpowiadać na zadawanie przez nie te same pytania w oczekiwaniu na te same formuły odpowiedzi. Komunikaty kierowane do aspergerowców powinny być krótkie, precyzyjne ilustrowane prostymi rysunkami. To oczywiście tylko muśnięcie tak obszernego tematu.

Noemi Hercowicz: Mam ogromną nadzieję, że jeszcze wrócimy do niego wrócimy. Dziękuję serdecznie

 https://www.magnapolonia.org/czlowiek-naraza-sie-na-lzy-gdy-raz-pozwoli-sie-oswoic-rozmowa-red-noemi-hercowicz-z-dr-marta-cywinska/

czwartek, 19 października 2017

14 października – III Pielgrzymka Tradycji Łacińskiej w Skrzatuszu - fotorelacja

14 października A.D. 2017 do Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Skrzatuszu już po raz trzeci pielgrzymowali wierni z duszpasterstw i środowisk Tradycji łacińskiej. Tegoroczna pielgrzymka zgromadziła ponad 110 pątników przybyłych głównie z północy i zachodu kraju. 

 
Pątnicza inicjatywa zrodziła się jako dziękczynienie Koszalińskiego Środowiska Tradycji Łacińskiej za motu proprio Summorum Pontificum Ojca Świętego Benedykta XVI: w latach 2009-2014 – w kolejne rocznice obowiązywania dokumentu – pielgrzymi zdążali do Sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej na Górze Chełmskiej (Gołogóra, wzgórze Krzyżanka) w Koszalinie. 
 
 
Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Skrzatuszu stało się celem pielgrzymów w 2015 roku – wtedy to do pątników z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej dołączyła grupa wiernych z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. Skrzatusz – z uwagi na dogodne położenie i stosunkowo niewielką odległość z licznych ośrodków północnej i zachodniej Polski – stał się ważnym punktem na mapie katolików Tradycji: w tegorocznej pielgrzymce (10 lat po wydaniu motu proprio Summorum Pontificum) uczestniczyło ponad 110 osób reprezentujących diecezje z pięciu polskich metropolii: najwięcej przybyło z metropolii szczecińsko-kamieńskiej, poznańskiej i gnieźnieńskiej, nie zabrakło też wiernych z metropolii gdańskiej; najdłuższy dystans – ponad 570 kilometrów! – pokonał ks. Marcin Kostka FSSP, który do Tronu Matki Boskiej Bolesnej dotarł z Krakowa.
 
Pielgrzymka rozpoczęła się konferencją ks. dr. Jarosława Wąsowicza SDB z Piły – „Tryumf Maryi i Kościoła w wizji św. Jana Bosko”. Salezjanin przybliżył dzieło św. Jan Bosko i przypomniał, że włoski święty przyczynił się do odnowienia kultu Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych.
W jednej z wizji św. Jan Bosko ujrzał statek, na którym znajdował się papież wraz z duchowieństwem i licznymi świeckimi pasażerami (Kościół). Okręt był zaciekle atakowany przez inne potężne statki (prześladowania Kościoła) – podczas jednego z ataków Ojciec Święty został śmiertelnie ranny, jednak zgromadzeni kardynałowie niezwłocznie wybrali nowego papieża; wydawało się wówczas, że dla mocno uszkodzonego statku nie ma już ratunku. W dalszej części widzenia pojawiają się dwie kolumny – nad jedną, zwieńczoną napisem „Salus credentium” („Ratunek dla wierzących”), jaśniała Hostia (kult Eucharystii, życie sakramentalne); na drugiej znajdowała się statua Maryi z podpisem „Auxilium christianorum” („Wspomożenie /wiernych/ chrześcijan” – nabożeństwo do Matki Bożej). Papież nakazał zwrot ku kolumnom, aby przywiązać do nich okręt – wtedy burza ustała, ciemności ustąpiły, a nieprzyjaciele Kościoła znaleźli się w chaosie i zostali zwyciężeni. 
 
 
Prelegent zauważył, że wielkim czcicielem Matki Bożej – Wspomożycielki Wiernych był prymas Polski, kard. August Hlond, salezjanin, który na łożu śmierci wypowiedział prorocze słowa o zwycięstwie, które przyjdzie przez Maryję. Ks. Jarosław Wąsowicz wezwał do modlitwy za Kościół wojujący – Ecclesia militans – by wierni nie ustawali w gorliwości, walczyli ze złem i kroczyli do zwycięstwa.
W południe rozpoczęła się najważniejsza część pielgrzymki – Mszę Świętą w klasycznym rycie rzymskim (tzw. trydencką) odprawił ks. dr Tomasz Mędrek ze Szczecina. 
 
 
Po przerwie obiadowej przyszedł czas na spotkanie z Andrzejem Moszczyńskim z grupy Czcicieli Niepokalanej Matki Miłosierdzia diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. A. Moszczyński opowiedział o nawróceniu oraz o szerzeniu kultu Maryi na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”, którego autorem był św. Ludwik Maria Grignion de Montfort.
Pątnicy znaleźli również czas na wspólne poznawanie się, wymieniali doświadczenia i opinie. Pielgrzymka zakończyła się wspólną modlitwą prowadzoną przez ks. prof. Janusza Bujaka z Koszalina i ks. Dawida Pietrasa z Zielonej Góry oraz błogosławieństwem.
IV Pielgrzymka Tradycji Łacińskiej do Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Skrzatuszu już za rok – w październiku A.D. 2018.

środa, 18 października 2017

Średniowiecze - Doradztwo i pomocniczość (Consilium et auxilium)

Jak wyglądało średniowieczne społeczeństwo? Było oparte na zapomnianej dziś zasadzie...

Data publikacji: 2017-10-18 06:00

Data aktualizacji: 2017-10-18 08:29:00


OPINIE

Doradztwo i pomocniczość (Consilium et auxilium) jako obustronnie korzystna relacja, której fundamentem jest wiara i miłosierdzie, pozwoliła na utworzenie niebiurokratycznych sieci, towarzyszących ludziom na wszystkich szczeblach drabiny społecznej.

W taki właśnie sposób historyk dr Andrew Willard Jones, w swojej książce „Przed Kościołem i Państwem: Studium porządku społecznego w Sakramentalnym Królestwie Ludwika IX Świętego” opisuje więzi międzyludzkie łączące chrześcijańskie jednostki i rodziny w wiekach średnich.

W czasach stosunków umownych, które dominują we współczesnym społeczeństwie, ten niezwykły sposób współpracy oferuje bardzo ciekawe rozwiązania. Zasada doradztwa i pomocniczości (consilium et auxilium) polega na tym, że jedna osoba udziela pomocy i rady innej, interesy danego człowieka stają naszymi własnymi i wykorzystujemy nasze zasoby, by mu pomóc. „Zasadniczo było to zjednoczenie umysłów i działań, intelektu i woli”, wyjaśnia dr Jones.

Wzmianki na temat consilium et auxilium można znaleźć w wielu średniowiecznych źródłach. W czasach feudalnych znamiennym było, że wasal składał przysięgę swemu panu. Nie była to jednak zwykła formalność prawna czy feudalna, ale raczej wyraz prawdziwej przyjaźni, wspólnoty wiary i miłosierdzia. Przyjaźń stanowiła ideał współpracy społecznej. „Jest to wyraźnie sprzeczne z porządkiem naszego własnego społeczeństwa, który opiera się raczej na kontrakcie”, zauważa historyk.

Przykładowo kiedy papież wysyłał legata do jakiegoś królestwa, zazwyczaj poprzedzał jego przyjazd listem skierowanym do monarchy oraz najważniejszych przedstawicieli szlachty, biskupów oraz opatów wzywając ich do udzielenia consilium et auxilium legatowi. Ze względu na to, że papież nie posiadał biurokratycznej struktury rządowej, jego zarządzanie Kościołem w danym miejscu było całkowicie uzależnione od współpracy lokalnych władz.

Kiedy wyraziły one zgodę na udzielenie legatowi consilium et auxilium, papież zyskiwał na danym obszarze władzę społeczną. Jeśli prośba Biskupa Rzymu spotkała się z odmową współpracy lokalnych notabli, takiej władzy nie uzyskiwał. Podobnie zresztą król nie posiadał biurokratycznego rządu, działał wobec tego poprzez sieć zwolenników (przyjaciół) zjednoczonych consilium et auxilium. W ten sposób król mógł zmobilizować ogromne zasoby w dążeniu do realizacji celów na dużą skalę, ale bez scentralizowanej kontroli czy suwerenności rozumianej w nowoczesnym sensie. Państwa w znaczeniu jakie znamy nie istniały i nie musiały istnieć.

Niezwykle ważną część opisywanej relacji stawiło doradztwo. Udzielenie monarsze consilium  nie wyrażało prawa szlachty do słuchania tego, co król chce powiedzieć, ale prawo króla do wysłuchania tego, co chcą powiedzieć notable. Monarcha dążył do zrealizowania postulatu consilium ponieważ chciał wiedzieć co myśli szlachta, a także dlatego, że ludzie ci zdecydowali się przyłączyć do jego przedsięwzięć jako przyjaciele. Chciał zatem zjednoczyć ich umysły. Nawet jeśli przedstawiciele szlachty nie zgadzali się z jego decyzją, byli zobowiązani do współpracy z władcą. Wyjątek stanowiła sytuacja kiedy zabraniało im tego sumienie. Zdarzało się, że król nalegał, by konkretny szlachcic przyszedł i udzielił mu consilium, zdarzało się również, że poszczególni przedstawiciele szlachty się temu sprzeciwiali. Prośba o consilium była tak naprawdę pytaniem czy ktoś jest moim przyjacielem. Odmówieniem królowi wymagało dużej odwagi.

Podstawą relacji consilium et auxilium była wiara w miłosierdzie, podkreśla dr Jones. Sieci społeczne (czyli powiązane grupy ludzi) działały wspólnie na rzecz jakiejś inicjatywy, ponieważ poszczególni jej członkowie byli przekonani, że jest to właściwie i poświęcali się na rzeczy innych w dążeniu do tego celu. Jeśli inicjatywa została zrealizowana, zmieniała kierunek lub była łączona z jakimiś ukrytymi dążeniami sieć społeczna traciła spójność. Jej członkowie mogli w związku z tym połączyć się z jakąś inną siecią społeczną, rozdzielić lub płynnie przekształcić w zgrupowanie innego rodzaju.

Człowiek nie mógł być zmuszony do udzielenia consilium et auxilium dla realizacji niejasnych celów. W związku z tym oddawanie tego przyrzeczenia właściwym osobom, we właściwych okolicznościach było częścią obowiązującej doktryny [było ortodoksyjne]. W przeciwnym wypadku mogliśmy mieć do czynienia z herezją, albo przynajmniej grzechem.

Jako, że w czasach średniowiecza ani król, ani Kościół nie sprawował swojej władzy za pośrednictwem biurokratycznych rządów, a społeczeństwo było zarządzane poprzez sieci społeczne – stanowiło to niewątpliwie element demokratyczny sprawowania władzy. Należy jednak podkreślić, że tworzący go ludzie dbali o legitymizację Prawa Bożego oraz o odpowiedni standard wydawanych osądów.

Relacja consilium et auxilium przypomina organizację społeczną, która nie opiera się na umowach dostarczających obopólnych korzyści, czyli na kontraktach handlowych lub kontraktach społecznych. Jeśli dokładniej przyjrzymy się naszemu życiu dostrzeżemy, że funkcjonujemy w wielu relacjach, które nie mają charakteru kontraktowego, na przykład relacje rodzinne. Charakter tych relacji podważa kłamstwo nowoczesnego postrzegania „kontraktu” jako jedynej formy współpracy społecznej. Dlaczego nie spojrzeć na ludzi, z którymi na co dzień nawiązujemy interakcje jako na członków naszej rodziny?, pyta dr Jones. Taka zmiana perspektywy być może pozwoli nam dostrzec własną drogę we współczesnym porządku oraz podążanie w kierunku bardziej ludzkiego traktowania się nawzajem.

Sieci społeczne połączone poprzez consilium et auxilium tworzą przyjaciele w wierze i miłosierdziu, które stanowią drugie imię Kościoła. Średniowieczni wyobrażali sobie ludzką społeczność jako eklezjalną i ostatecznie skierowaną w stronę eklezjalnych celów [telos] ludzkości rozumianej jako całość. Warto pamiętać, podkreśla dr Jones, że wiara i miłosierdzie to cnoty teologiczne, które stają się możliwe do osiągnięcia tylko dzięki nadprzyrodzonej łasce, spływającej na ludzkość poprzez Sakramenty.

malk

http://www.m.pch24.pl/jak-wygladalo-sredniowieczne-spoleczenstwo--bylo-oparte-na-zapomnianej-dzis-zasadzie---,55305,i.html

wtorek, 17 października 2017

Dzień Tradycji w diecezji drohiczyńskiej

Zdjęcie: Robert Popielewicz -

Dzień Tradycji w diecezji drohiczyńskiej

W Drohiczynie i Hajnówce w najbliższą sobotę i niedzielę odbędzie się Dzień Tradycji. W sobotę, 14 października, w klasztorze Mniszek Klarysek od Wieczystej Adoracji w Hajnówce o godz. 9.30 Dzień Tradycji rozpocznie ks. dr Rafał Pokrywiński. O godz. 9.45 o. Cuthbert Brogan OSB, opat klasztoru benedyktyńskiego w Farnborough w Anglii, odprawi Mszę Świętą w rycie tradycyjnym, z formularza Salve, Sancta Parens. Śpiewy mszalne wykona schola Vox Iucunda pod dyr. Agnieszki Mycki. Po Mszy św. przewidziane są wykłady: prof. dr hab. Beaty Bodzioch na temat miejsca śpiewów w języku polskim w liturgii rzymskiej, dr. Pawła Milcarka o ciszy w liturgii oraz ks. dr. Rafała Pokrywińskiego „Teologiczna refleksja o muzyce sakralnej”. Po południu można będzie posłuchać muzyki religijnej w wykonaniu Scholi ss. Klarysek, Scholi gregoriańskiej KUL, Chóru Tercja SDK Świdnik i Chóru gminy Kurów. Dzień zakończą uroczyste Nieszpory z wystawieniem Najświętszego Sakramentu.

W niedzielę, 15 października, o godz. 15.00 w kościele pw. Wniebowzięcia NMP w Drohiczynie wykład wygłosi dr Jerzy Mycka „Wprowadzenie do modlitwy tradycyjną liturgią”, a o 16.00 odprawiona zostanie uroczysta Msza św. z XIX niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego, z towarzyszeniem scholi Vox Iucunda, o 17.30 odbędzie się spotkanie integracyjne.

Dzień Tradycji, organizowany już po raz trzeci, ma stać się też początkiem regularnych celebracji Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w Drohiczynie. Msze św. będą odprawiane w każdą pierwszą niedzielę miesiąca o godz. 16.00, począwszy od listopada.

– Życiu Kościoła polskiego, jak całego Kościoła, potrzeba bardzo starannych celebracji liturgicznych, po to, żeby przez nie budować kontakt z Bogiem, rozwijać nasze życie duchowe. Dlatego sięgamy po sprawdzone wzorce liturgii tradycyjnej i dlatego właśnie głównym elementem spotkania są wydarzenia liturgiczne: uroczysta Msza i uroczyste Nieszpory. Do tego nieco muzyki, pomagającej zbliżyć się do tej liturgii, i element formacyjny w postaci wykładów. Wszystkich serdecznie zapraszamy– mówi „Naszemu Dziennikowi” dr Jerzy Mycka, jeden z inicjatorów wydarzenia.

 Ewa M. Małecka 


poniedziałek, 16 października 2017

Miłosierdzie dla najsłabszych - konferencja w Sejmie




Z kraju

Szokujące fakty na temat życia osób niepełnosprawnych w Polsce!


Problemy niepełnosprawnych referowane przez nich samych były głównym tematem odbywającej się w sobotę w Sejmie pod patronatem portalu Prawy.pl i miesięcznika Moja Rodzina konferencji „Zdaniem niepełnosprawnych”.

Trudności w przemieszczaniu się, w znalezieniu jakiejkolwiek pracy, a nawet w integracji z nadal nieprzygotowanym na niepełnosprawnych społeczeństwem to zaledwie wierzchołek góry lodowej problemów, z jakimi zmierzyć się musi osoba o ograniczonej sprawności. Całe życie osoby niepełnosprawnej oraz jej rodziny to walka, jakiej zdrowy i sprawny człowiek nie potrafi sobie nawet wyobrazić. Dotyczy to osób ze wszelkiej maści upośledzeniami, w tym również osób niedosłyszących. Walka, w której niepełnosprawnemu należy udzielić wsparcia.
  
Monika Szymanek-Szawracka, doktorantka pedagogiki stacjonarnej na KUL, która mówiła o niedosłuchu i jego przyczynach, przeprowadziła badania, z których wynika, iż osoby z tym rodzajem niepełnosprawności potrafią sobie świetnie poradzić w życiu. – 75 proc. badanych podjęło studia wyższe – mówiła, zwracając uwagę na ogromną rolę rodziców niedosłyszącego dziecka, których głównym zadaniem jest wspieranie go w czynieniu postępów. – Jest ważne, aby niedosłyszącemu dziecku nie pozwolić zaprzestać mówienia – stwierdziła.
Co ciekawe, osoby niedosłyszące mimo że wykształcone i zdolne, mają trudności ze znalezieniem pracy. Z badań przeprowadzonych przez Szymanek-Szawracką wynika, że aż 28 proc. z nich miało trudności ze znalezieniem zatrudnienia. – Miałam trudności w znalezieniu pracy w Polsce, ale bez problemu znalazłam pracę w Niemczech – mówiła jedna z respondentek. Okazuje się, że łatwiej niedosłyszącym znaleźć pracę zagranicą niż w Polsce, ponieważ polscy pracodawcy boją się zatrudniać niedosłyszących. Z doświadczeń tych ostatnich wynika, że w aplikacjach o pracę nie należy wspominać o swojej wadzie słuchu. Dzieje się tak mimo tego, że większość niedosłyszących normalnie mówi i się porozumiewa. Z badań wynika, iż tylko 18 proc. osób z niedosłuchem posługuje się i mową i migowym, a 2 proc. – tylko migowym.
W szczególnie trudnej sytuacji są osoby jednocześnie głuche i niewidome, ponieważ ich możliwość funkcjonowania w społeczeństwie jest mocno ograniczona. O ile osoby głuche mają do dyspozycji wzrok i są w stanie zrozumieć język migowy, a osoby niewidome – słuch, o tyle osoby głuchoniewidome są ich pozbawione.

Jak zwracały uwagę Małgorzata Książek (pracownik Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym w Warszawie) i Elżbieta Paradowska (pracownik Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie), dla optymalnego funkcjonowania potrzebują one wsparcia otoczenia, odpowiedniego środowiska zewnętrznego i wsparcia technologii.
– W kontakcie bezpośrednim trzeba zmienić dystans, mieć cierpliwość, śledzić, czy dana osoba to rozumie, a przede wszystkim mieć czas – tłumaczyły. Zaprezentowały przy tym alfabet Lorma, którym głuchoniewidomi kontaktują się z innymi.
Obydwie panie zwracały uwagę na konieczność ujednolicenia systemu oznakowań przejść dla pieszych. – Ogromną pomocą jest oznakowanie schodów, powierzchni szklanych (na poziomie wzroku) – wyliczały. Zwróciły przy tym uwagę, iż system sygnalizacji dźwiękowej nie jest jednorodny i wymaga ujednolicenia. Ale system dźwiękowy to za mało, bowiem dla osób głuchoniewidomych potrzeba systemu z wibracjami. Potrzebny jest system tłumaczy-przewodników dla osób głuchoniewidomych. W Szwecji funkcjonuje specjalna instytucja, która trudni się zatrudnianiem takich tłumaczy-przewodników, która dotychczas nie doczekała się swojego polskiego odpowiednika.

 Iwona Gossens, która jako młoda kobieta straciła wzrok, mieszka przy przejściu dla pieszych bez świateł i bez sygnalizacji dźwiękowej. – Liczę na równowagę psychiczną kierowców, że mnie nie najadą – przyznała. – Nie zawsze są osoby chętne do pomocy przy przejściu dla pieszych, chociaż w Warszawie ludzie są bardzo sympatyczni i pomagają – dodała. Problemy pojawiają się również w sytuacji, kiedy są przystanki na żądanie, ponieważ niewidoma osoba nie zobaczy zbliżającego się autobusu i nie zatrzyma go. Taki problem miała również Iwona Goossens – jedna z sióstr zakonnych poprosiła lokalną drukarnię, aby zrobiła jej tabliczkę z numerem autobusu, na który czeka.

Iwona Goossens zwróciła uwagę, iż wielką sprawą byłoby umieszczenie w popularnych serialach osób niewidomych w codziennych, życiowych sytuacjach, ponieważ to – jej zdaniem – wpłynęłoby znacząco na postawy społeczne.
Goossens, która – przypomnijmy – sama jest niewidoma, kładła nacisk na konieczność wdrażania osób niewidomych do normalnego życia, podkreślając, iż nadmierne finansowanie tych osób temu nie sprzyja.
Jak przyznali obecni na sali niepełnosprawni, osoby słabowidzące i niewidome unikają chodzenia z laską, ponieważ często są napadane. Mają też poważne problemy ze znalezieniem terminu ważności produktów. Muszą również zmierzyć się z ludzką nieuczciwością, nagminnym okazuje się bowiem, że sklepowe wrzucają jako resztę pieniądze z czasów PRL.
Bo ty masz nie żyć!!!

Ogromnie ważną kwestią, na którą zwrócił uwagę ks. Łukasz Mikołajczyk (orionista, organizator rekolekcji w Brańszczyku, opiekun wspólnoty Drabiny Jakubowej – wspólnoty osób niepełnosprawnych oraz wolontariuszy), jest edukowanie społeczeństwa. – Ważne jest, żeby w tej osobie na wózku zobaczyć pełnowartościową osobę. – Musimy tworzyć wokół siebie kulturę, która będzie otwarta dla niepełnosprawnych. Dzieci w szkołach powinny uczyć się, jak postępować z osobą niepełnosprawną – wskazywał, zwracając jednocześnie uwagę na potrzebę tak modnej współcześnie (jako słowo) empatii, aby nie dochodziło do takich sytuacji, jak te z „czarnego marszu” kiedy to zwolennicy aborcji domagali się mordowania dzieci z wadami. Przyznał, że jego podopieczni bardzo przeżyli te postulaty, zdając sobie sprawę, iż ci ludzie domagają się zabicia właśnie nich. – Współczesna kultura bardzo dużo mówi o empatii, z drugiej strony kult konsumpcji sprawia, że osoby niepełnosprawne to temat niewygodny w świecie, gdzie wzorem człowieka jest lalka Barbie, zauważył poseł Robert Winnicki, przewodniczący pierwszej części konferencji. – Są to ludzie, których obecność w przestrzeni publicznej burzy komfort tych, którzy dokonali aborcji. Jest to odpowiedzialność mężczyzn również – dodał. – Aborcja to jest sprawa kobiety i mężczyzny, a przede wszystkim dziecka, nie zaś samej kobiety. Zawsze protestuję, kiedy mówi się, że jest to tylko sprawa kobiety – zaznaczył.
– Każdy w domu ma nowoczesny kranik do wanny, do zlewozmywaka, a nikt sobie nie zdaje sprawie, że ten kranik powstał dzięki osobie niepełnosprawnej, która nie miała dłoni i łokciem go otwierała. Jeżeli ta osoba zostałaby skazana na aborcję, nigdy byśmy go nie mieli – zauważył obecny na sali starszy mężczyzna z niepełnosprawnością.
Swoją drogą jest niezmiernie interesujące, ile osób z tzw. czarnych protestów miałoby na tyle odwagi, żeby stanąć twarzą w twarz z osobą niepełnosprawną i powiedzieć jej „Ty masz nie żyć”, co stale postulują na swoich spędach.

 Nauka integracji już od wczesnych lat
Szkoła, niezależnie od tego, czy podstawowa, czy średnia, stanowi poważny problem dla osób z niepełnosprawnościami. Brak przygotowania nauczycieli w połączeniu z agresją uczniów czynią tą instytucję trudnym wyzwaniem, jeżeli nie gehenną, dla osoby, która posiada niepełnosprawność bądź upośledzenie. W niewielu placówkach prowadzone są zajęcia integracyjne, w czasie których tłumaczy się uczniom, co to oznacza być niepełnosprawnym. Podobnie jest w przedszkolach. Barbara Szymańska (pedagog, wiceprezes Fundacji Audiodeskrypcja) zwróciła uwagę, że przedszkola nie są zainteresowane zajęciami integracyjnymi z osobami niewidomymi, chyba że znajdzie się zainteresowany tematem pedagog, wówczas dopiero takie zajęcia są prowadzone.
Tymczasem, jak słusznie zauważył poseł Robert Winnicki, tego typu zajęcia powinny stanowić integralny element nauczania w szkołach. W przeciwnym bowiem wypadku nie będzie można zapobiec prawdziwym dramatom dzieci. Bite i wyszydzane przez nauczycieli naprawdę cierpią, w szczególności jeżeli są dotknięte zespołem Aspergera, kiedy to cierpienie jest mnożone – jak uwrażliwiała dr Marta Cywińska, mama syna z zespołem Aspergera – razy nieskończoność.
– Szkoła nie jest przygotowana do uczenia dzieci z zespołem Aspergera – przyznała Cywińska. – Nauczyciele i koledzy bardzo często używają przemocy (fizycznej i psychicznej) wobec dziećmi z Aspergerem – dodała. Potwierdziła to obecna na sali babcia chłopca z tymże zespołem – przemoc wobec tych dzieci jest naprawdę ogromna. – Zachęcam rodziców, żeby nie bali się reagować, że ich dzieciom dzieje się krzywda – apelowała Cywińska.
– Główne bariery w integracji wynikają ze strachu bądź z braku wiedzy, a często brak wiedzy wynika ze strachu – mówił Daniel Kordulski, pracownik Centrum Aktywizacji Osób z Niepełnosprawnością Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Czy jednak można powiedzieć, że przemoc również wynika ze strachu, jak usiłowała przekonywać jedna z uczestniczek konferencji? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Prelegenci byli jednak zgodni, że nie. Jedno jest pewne, integracja, a co za tym idzie zrozumienie osoby niepełnosprawnej z pewnością zmniejszyłoby liczbę aktów przemocy wobec tych dzieci.
Bariery są tylko w głowie

 – Słysząc „świat osób niewidomych” burzę się, ponieważ ja żyję w dokładnie tym samym świecie, co osoby widzące. Świat nie jest podzielony, ale świat dzielą ludzie – przyznała Barbara Szymańska. Prowadzona przez nią fundacja, działająca na rzecz rozpowszechniania autodeskrypcji, a co za tym idzie – umożliwienia udziału osobom niewidomym w życiu kulturalnym, wiele zmieniła w podejściu państwa do osób z tą konkretną niepełnosprawnością. Z pewnością jeszcze wiele jest do zrobienia, ale jak stwierdzają sami niepełnosprawni, niemożliwym jest takie dostosowanie miast, aby w 100 proc. odpowiadały potrzebom wszystkich niepełnosprawnych, nawet gdyby były na to nieograniczone środki finansowe, ponieważ osoba na wózku potrzebuje innych udogodnień niż niewidoma, niekiedy wykluczających się nawzajem. – Niewidomy potrzebuje krawężnika o wysokości co najmniej 4 centymetry, ponieważ nie poczuje, że wszedł na jezdnię, natomiast dla osoby na wózku taki krawężnik stanowi poważną przeszkodę – zwracał uwagę Bawer Aondo-Akaa (Prawica RP), działacz społeczny a zarazem osoba poruszająca się na wózku.
Jednocześnie zwrócił się z postulatem, aby budynków nie przedkładać nad ludzi. – Zabytki architektoniczne nie powinny stać wyżej niż stoją ludzie – mówił, zwracając uwagę, że architektura powinna być w służbie osoby z niepełnosprawnością, a nie człowiek w służbie architektury. W jego ocenie konserwatorzy zabytków powinni pozwalać instalować w zabytkowych kamienicach udogodnienia dla osób poruszających się na wózkach.
– Wszystkie bariery architektoniczne są w głowach architektów. Gdyby była dobra wola architektów, to wystarczyłby jeden podpis, aby naprawił dany defekt w danym budynku – zauważył.
Uczestnicy konferencji przyznali, że w niektórych obszarach uczyniono naprawdę wiele, aby poprawić komfort życia osób z niepełnosprawnościami, jednak wiele jest jeszcze do zrobienia, zarówno na gruncie architektonicznym, jak i społecznym.
Fot. Anna Wiejak
za:  http://prawy.pl/59430-szokujace-fakty-na-temat-zycia-osob-niepelnosprawnych-w-polsce/

niedziela, 15 października 2017

Deklaracja JKW Księcia Ludwika Burbońskiego z okazji dnia św. Ludwika 2017 r.

Deklaracja JKW Księcia Ludwika Burbońskiego z okazji dnia św. Ludwika 2017 r.

 

Cercle Robert de Baudricourt

Drodzy Francuzi,
25 sierpnia, w dzień święta mojego przodka Ludwika Świętego, który był pierwszą kanonizowaną osobą świecką, ale także wzorem monarchy, który swą wiarą doprowadził do pogodzenia władzy i wynikającego z niej przymusu z szacunkiem ludzi, możemy po raz kolejny zadać sobie fundamentalne pytania dotyczące Francji.

Piętnaście stuleci historii monarchii francuskiej, której utworzenie i uformowanie jest faktem przez wszystkich przyjętym, daje mi wszelkie uprawnienia, bym mógł się wypowiadać w imię tradycji, której jestem dziedzicem, oraz pokazać, co ona może nam ofiarować dziś i jutro.
W rzeczy samej, pojawiające się obawy i niepokoje są ogromne.

Pozostając w zgodzie ze swym sumieniem, powstrzymuję się od wchodzenia w jakąkolwiek polemikę z tymi, którzy są odpowiedzialni za zarządzanie sprawami publicznymi, i umieszczam siebie zdecydowanie na innej płaszczyźnie.

Widzę, że Francja jest pod silną presją, częściowo pochodzącą z zewnątrz. Dotyczy to zarówno jej bezpieczeństwa, za przyczyną wrogich sił, które chcą narzucić wprowadzenie w życie ich archaicznych praktyk przez barbarzyńskie, pełne zaślepienia działania wewnątrz samego jestestwa społeczeństwa, jak i rozwoju wspólnot partykularnych (communautarismes), niszczących jedność i solidarność, stanowiące filary Francji.

Napięcia jednakowoż mają także źródło wewnątrz kraju, Francja bowiem wydaje się nie mieć już dokładnej świadomości tego, czym jest. Kraj, który odrzucił grecko-łacińskie i chrześcijańskie korzenie, do tego kajający się bez powodu, jest niczym zepchnięty z raz obranej drogi i nie wie już, jakie jest jego dziedzictwo ani na czym został zbudowany.

Od tego czasu wątpliwości przeważają nad nadzieją. Francja niejednokrotnie grzęzła w smutku i cierpieniu, by zmierzyć się z przyszłością, gdzie ma swój początek rozczarowanie godzące dziś we Francuzów, a zwłaszcza w młodsze pokolenia. Niektórzy są zdania, że nie mają one przyszłości lub też że wyłaniająca się z mroku przyszłość niesie ze sobą niepewność. Jakim okrutnym i nienaturalnym staje się społeczeństwo wywołujące takie zniechęcenie pośród swych własnych dzieci! Wręcz przeciwnie, polityka musi być szkołą energii i współdzielonych nadziei, niesionych na barkach tych, którzy wchodzą w aktywne życie.
Negatywna postawa, nawet paseistyczna lub nostalgiczna, wobec przeszłości naznaczonej istotnymi przemianami, postawa pełna nieustannego żalu i rezygnacji, nie pomaga w żaden sposób budowaniu przyszłości. Jest to tym bardziej istotne, że Francja została wtłoczona w ramy globalizacji. Patrząc wstecz, bardziej niż kiedykolwiek, pochylona nad przestarzałymi praktykami, pogrążyć mogłaby się jedynie w niedorzecznościach. Jednakoż królowie nauczyli nas, jak reagować i przewidywać, nawet gdy wszystko zostało na pozór utracone. Wszak to oni zawsze dawali dowody odwagi oraz swoistej zuchwałości. Odnajdźmy zdobywczego ducha, który uświetniał chwile chwały we francuskiej historii i który zawsze pozostaje w każdym z nas.

Ów duch wnika w stan umysłu, dając nadzieję na jego odzyskanie. Zaczyna się od ponownego zwrócenia uwagi na młodzież poprzez lepsze reagowanie na jej potrzeby i oczekiwania, dalsze akceptowanie zmian, aż do przywrócenia wartości oraz swoistego poczucia wdzięczności. Moje wieloletnie podróże po Francji i spotkania w różnych kręgach pokazują mi, że wszystko to jest możliwe, nawet jeśli czasami wydaje się, że nieumiejętnie przykręcony zawór prowadzi do zniechęcenia w realizacji najbardziej twórczych inicjatyw. Kolejne pokolenie wydaje mi się być tym, które wprowadzi to nowe, godne upowszechnienia podejście.
Młodość to czas na inicjatywę i działania twórcze. W ostatnich latach młodzi pokazali, jak świetnie potrafią się przystosować. Potrafili opanować i zrozumieć tajniki nowych technologii, i to z naturalną łatwością, której towarzyszyła rozwaga oraz świadomość, że instrument nie był celem. Potrafili wykorzystać technologię jako środek zarówno do stworzenia nowej gospodarki, nowej dynamiki pracy, jak i do odtworzenia sieci międzyludzkich, ukazujących nowe związki czasu z przestrzenią, uwzględniając specyfikę ochrony naszego środowiska. Przede wszystkim młodzi nie chcą, by naruszano ich granice, i pragną, ażeby technologia pozostawała w służbie człowieka i dobra wspólnego, a nie wręcz przeciwnie. Zanurzeni całkowicie we współczesnym świecie, nie chcą być jego niewolnikami. W tej sferze idą naprzód i przejmują rolę zwiadowcy oraz latarnika naszego społeczeństwa.

Ta młodzież pokazała tym samym całą swoją dynamikę, całą swoją hojność, wszystkie swe potrzeby na tle istoty walki cywilizacyjnej, takiej jak: obrona życia i integralności osoby ludzkiej, począwszy od poczęcia po śmierć; rodziny, składającej się z ojca, matki i ich dzieci, jako podstawowej komórki wszelkiego społeczeństwa. Młodzi ludzie także odnajdują się w obronie wiary i wartości chrześcijaństwa, w szczególności pomagając chrześcijanom ze Wschodu, których byt jest zagrożony przez barbarzyńską ideologię.

Oto sedno, ale i ferment nadziei. Rzeczywiście, to nowe społeczeństwo może być w pewnym sensie zagrożeniem dla starszych pokoleń, a w przeciwieństwie do jeszcze młodszych, jest ono być może najbardziej niespokojne i rozczarowane poprzez to, na co pozwoliło innym, nie zmierzywszy się w pełni ze skutkami. Ta zmiana paradygmatu jest taka sama jak te znane z przeszłości. Wyobraźmy sobie zatem, jak wyglądało przejście ze świata wiejskiego do innego – przemysłowego, w połowie XIX wieku lub, trzy wieki wcześniej, ze społeczeństwa feudalnego do renesansowego. Za każdym razem zaburzało ono swoistą pewność i konserwatyzm praw nabytych, a nowe pokolenia, zachęcane przez władzę królewską, brały to przejście na siebie. Osobiście lubię dziś rozmawiać z młodymi przedsiębiorcami, ponieważ wydaje mi się, że reprezentują oni całkowicie francuską tradycję, która winna się rozwijać.

W przeszłości dzięki ożywieniu takim duchem we Francji mógł triumfować określony model społeczny. To, co było ważne wczoraj, dziś, w naszym globalnym społeczeństwie, jest jeszcze ważniejsze. Musimy wiedzieć, jak postępować i jak zachować ostrożność w odniesieniu do niektórych praktyk. Należy zatem odrzucić wszystkie manipulacje przeciwko naturze, należy uważać, aby nie utworzyć społeczeństwa pędzącego naprzód z podwójną prędkością, które obserwatorzy również słusznie potępiają. Nie można odnosić sukcesów kosztem innych. Kraj to zbiorowa przygoda. Nie można w niej pozostawić niektórych daleko z tyłu. Nie byłoby to zgodne z tradycjami Francji, która zawsze była krajem awansu społecznego. Władza jest odpowiedzialna w szczególności za edukację – należy ją zapewnić każdemu w zależności od jego talentów, ażeby mógł je rozwijać, formując oraz wychowując nie za przyczyną zimnej materii i dotychczasowego procesu nabywania wiedzy, ale poprzez pewien walor etyczny, pozwalający młodej osobie stać się odpowiedzialną, dorosłą osobą. To przekaz, który moja małżonka i ja odczuwamy i chcemy ofiarować naszym dzieciom. Takie dodatkowe ubogacenie duszy jest konieczne. Ostatnie dziesięciolecia wytworzyły swoistą ułudę w tej materii, zbytnio aprobując dobra materialne, konsumpcję i krótkoterminowe zyski. Otóż człowiek jest nie tylko ciałem, którego potrzeby muszą być zaspokojone, a któremu trzeba nadać coraz więcej praw, ignorując istotne obowiązki względem innych, a zwłaszcza najbardziej potrzebujących. Młodzi dorośli ciągle przypominają nam, że istnieje potrzeba nadania sensu życiu, znalezienia zdrowych ograniczeń, sięgania wzrokiem nad poziomy. W ten sposób społeczeństwo żyjące dziś i jutro odzyska utracony blask.

Odtąd pojęcia solidarności i dobra wspólnego muszą stać się motorem działań politycznych i społecznych. Znaczenie owego działania polega na człowieku, człowieku jako jedności ciała i duszy, jedynej prawdziwej mierze działań politycznych. To nie przypadek, że dwoma najbardziej docenianymi królami francuskimi są Ludwik Święty i Henryk IV. Pierwszy zapewnił sprawiedliwość w czasie, gdy siła nadal dominowała nad sprawiedliwością; drugi przywrócił pokój i dobrobyt, z których to lud jako pierwszy czerpał korzyści.
Każdy powinien chcieć uczynić z owych dóbr model swego życia. Jeśli instytucje mogą promować – lub nie – rozwój, to ostatecznie są mężczyźni i kobiety, którzy poprzez swoją pracę, entuzjazm, wyrzeczenie, a zwłaszcza przez poświęcenie, przekuwają to na konkrety. Widzimy to w szczególności w odniesieniu do zewnętrznego zagrożenia, które napotyka kraj, podobnie jak całą Europę. To nie słowa ani wyrazy współczucia mogą ochronić przed niebezpieczeństwami, ale konkretne działania na danym terenie, jednak zbyt często, niestety, poprzez ofiarę z naszych żołnierzy. Wówczas to w pełni pojmujemy znaczenie działania, dla którego człowiek jest celem ostatecznym, gdyż jeśli niektórzy zaakceptują rany oraz śmierć, to nie dla materialnych profitów, ale dlatego, iż wiedzą, że prawdziwą wartością jest obrona cywilizacji oraz naszej cielesnej i duchowej Ojczyzny, a także, oczywiście, naszych żon i dzieci, a to jest bezcenne…

Łącząc ducha inicjatywy i postępu, nakazanych w imię wspólnego dobra, z wolą zachowania tożsamości i jej korzeni oraz zapanowania nad swoim przeznaczeniem, Francja odzyska smak przyszłości, która umożliwi jej ponowne umocnienie się, z chwałą, która uczyniła z niej wspaniały kraj, jako wzór dla świata, wzór, którego świat oczekuje i którego pragną królowie; który za wstawiennictwem świętego Ludwika, upamiętnionego przez nas podczas 720 rocznicy Jego kanonizacji, może sprawić, że będziemy mieli nadzieję na jutro.
Ludwik Burboński, diuk Andegaweński1
tłumaczenie: Marta Cywińska

1 Od 30 stycznia 1989 r. Jego Królewska Mość król Francji i Nawarry Ludwik XX – przypis redaktora naczelnego Portalu Legitymistycznego.
za:
http://www.legitymizm.org/aktualnosci-deklaracja-krola-ludwika-xx-na-dzien-sw-ludwika
Toplista Tradycji Katolickiej
Powered By Blogger