komentarz:
A tymczasem na Światowym Spotkaniu Rodzin
można się było dowiedzieć od zaproszonego tam „eksperta” jezuity o. Jamesa Martina, że aktywni homoseksualiści powinni być zapraszani do wszystkich posług w parafii, w tym także do posługi lektorskiej czy „eucharystycznej”. „Istnieje tendencja do koncentrowania się na moralności seksualnej parafian LGBT, co jest złe, ponieważ, po pierwsze często nie mamy pojęcia, jak wygląda ich życie seksualne, a po drugie nawet jeśli upadają to nie są w tym osamotnieni” - mówił podczas spotkania rodzin w Dublinie o. Martin. „W efekcie osoby LGBT mogą się czuć nieuczciwie traktowani w odniesieniu do tego kim są i tego, że nie ma dla nich miejsca w posługach. Tak jak każdy w naszych parafiach, który nie postępuje zgodnie z Ewangelią, a w istocie chodzi o wszystkich, powinni być oni zapraszani do posługi euchrystycznej, muzycznej, do bycia lektorami, służby muzycznej i każdej innej posługi” - mówił jezuita.
Ale to nie wszystko. Jezuita przekonywał też, bez najmniejszych dowodów naukowych, że homoseksualiści nie wybierają swojej skłonności seksualnej. „Oni nie wybierają swojej orientacji. Ty też nie możesz wybrać swojej orientacji ani identyfikacji płciowej, tak jak nikt nie może wybrać bycia leworęcznym. Nie jest to także uzależnienie. Dlatego nie jest grzechem bycie osobą LGBT” - oznajmiał jezuita.
Słów tych trudno nie potraktować jako zagrożenia dla nauczania Kościoła. I to z wielu powodów. Po pierwsze nie jest grzechem bycie homoseksualistą, ale… wcale nie wynika to z faktu, że skłonność ta jest wrodzona (bo tego nie wiemy), a jedyni z tego, że grzechem jest dopiero akt homoseksualny. Nie oznacza to jednak, że bycie osobą LGBT nie może być traktowane w kategoriach grzechu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, jeśli ktoś obnosi się z łamanie zasad moralnych, jeśli sieje zgorszenie żyjąc w stylu gejowskim, to także grzeszy, podobnie jak grzeszy ten, kto próbuje przekonywać, że taki sposób życia jest normą czy czymś zwyczajnym. O. Martin niewątpliwie ma tego świadomość, ale nie chce głosić nauczania Kościoła.
Duchowny ten ma niewątpliwie także świadomość, że tu wcale nie chodzi o grzech, a tego rodzaju działania, jak zapraszanie do posługi lektorów czy nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii ludzi, których życie jest jawnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła i Jezusa Chrystusa byłoby nie tylko zgorszeniem, ale także normalizowanie tego, co zgodnie z Ewangelią uznane za normę być nie może. Tego typu działania rodziłyby zamęt w umysłach wiernych i sprzyjały rozpowszechnieniu opinii, że akty homoseksualne czy homoseksualny sposób życia nie są niczym złym, i że w istocie Kościół i Bóg akceptują związki osób tej samej płci. To nie ma nic wspólnego z tolerancją czy miłością do drugiej osoby, a jest działaniem na rzecz rozmycia nauczania Kościoła, odrzucenia Prawdy Ewangelii i zastąpienia jej poprawnością polityczno-seksualną. Jeśli chodzi o o. Martina to nic w tym nowego. Duchowny ten od dawna głosi raczej homoseksualną propagandę (sprawnie podlaną sosem socjalnej Ewangelii), a nie trudną niekiedy prawdę Pisma Świętego i Kościoła. Jeśli coś szykuje to fakt, że Stolica Apostolska dała mu trybunę podczas Światowego Spotkania Rodzin. To jednak pokazuje, że homolobby i homoherezja są mocne także tam, a skandale seksualne niczego tak naprawdę nie nauczyły wielu watykańskich hierarchów.
https://www.facebook.com/tomasz.terlikowski/posts/2317749468255246?__tn__=K-R
Portal www.PCH24 zwrócił uwagę na przyszykowane na tą okazję ornaty z Polski, które zostały pozbawione... krzyża! Zastąpił go znak celtycki, zaadoptowany na wyjaśnienie Trójcy Świętej, ale zupełnie nie czytelny na katolików na całym świecie.
za; https://www.pch24.pl/swiatowe-spotkanie--nieczytelne-symbole--ornaty-dla-papieza--ktore-dziela,62276,i.html