piątek, 30 grudnia 2011
Z listu mniszek dominikańskich z Francji do przyjaciół i dobroczyńców
Cały list do przyjaciół i dobroczyńców J. E. Bpa Fellay
Król pokoju, Rex pacificus. W tym miejscu chcielibyśmy napisać nieco więcej o tej prawdzie, która tkwi, można rzec, w samym sercu kryzysu wstrząsającego Kościołem i wpływającego na relacje Bractwa Św. Piusa X ze Stolicą Apostolską.
+
Istotnie, sądzimy, że sednem obecnego problemu jest utrata wiary w Bóstwo Jezusa Chrystusa. Oczywiście wielu zaprotestuje i odpowie, że wierzą, iż Jezus jest Bogiem – ale bardzo niewielu ma zamiar wyciągnąć praktyczne konsekwencje z tej prawdy, która na końcu czasów zostanie publicznie zamanifestowana na oczach całego świata. Wówczas Chrystus pozwoli, aby Jego chwała ostatecznie zajaśniała wobec wszystkich w całej swej pełni. Wielkość Jego władzy nad każdym stworzeniem stanie się widoczna dla wszystkich ludzi – pogan, chrześcijan, ateistów, niewierzących, grzeszników i wiernych. Wszyscy padną przed Nim na twarz, a na dźwięk Jego Imienia zegnie się każde kolano istot niebieskich i ziemskich (por. Flp 2, 10).
(...)
Czytaj całość: http://news.fsspx.pl/?p=183
środa, 28 grudnia 2011
Z listu bpa Fellaya o Narodzinach Pana Jezusa
Za kilka dni będziemy obchodzić szczęśliwe wydarzenie Narodzin Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Święta liturgia Adwentu i czasu Bożego Narodzenia jest pełna wiary w Bóstwo Pana Naszego. Odwołując się przede wszystkim do Starego Testamentu, gdzie przepowiedziane było Jego przyjście, zanurza naszą inteligencję i nasze serce w nieskończonej wielkości przywilejów i praw nowo narodzonego Dzieciątka.
« Ten, który od wieków rodzi się z Ojca bez matki, narodził się w czasie z Matki bez ojca! » (Wyznanie wiary XI Soboru z Toledo).
Otrzymując swoją ludzką naturę od Najświętszej Dziewicy Maryi, swojej Matki, której Dziewictwo zachowuje, udowadnia tym samym, iż nic nie stracił ze swojego Bóstwa. « W krzewie, który widział Mojżesz, a który się nie spalał, widzimy Twoje chwalebne zachowane Dziewictwo. » (Antyfona na Laudes, 1 stycznia) Prawdziwy Bóg, prawdziwy człowiek - i podoba się Kościołowi przywitać Zbawiciela, Jezusa, czcząc Go jako Króla.
Za: La Porte Latine
poniedziałek, 26 grudnia 2011
Kilka zdjęc z Gdyni z kościoła Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny FSSPX
sobota, 24 grudnia 2011
Boże Narodzenie
Na radosny dzień Bożego Narodzenia życzymy naszym drogim czytelnikom błogosławieństwa Bożego Maleństwa - niech On, który jest Królem i Kapłanem, rozświetli nasze życie swoim Nauczaniem, prowadzi nas drogami pewnymi, błogosławi nam i uświęca nas, przez Swoją Bożą Matkę, Dziewicę Niepokalaną.
Wesołych Świąt!
Redakcja
wtorek, 20 grudnia 2011
Święci Starego Zakonu z wielkim upragnieniem czekają przyjścia Mesjasza (rozmyślanie na Adwent)
Niebiosa zlejcie swą rosę! – Spuście sprawiedliwość obłoki; otwórz się ziemio i wydaj Zbawiciela swojego. (Iz 15, 8). Panie! zeszlij nam Baranka, Pana świata całego; daj nam Zbawcę przyrzeczonego. Od czasu jak Bóg w swym miłosierdziu przyrzekł Odkupiciela upadłemu i na piekło skazanemu człowiekowi, święci i prorocy Starego Zakonu nie ustawali zanosić do nieba gorące modlitwy o przyjście pożądanego Zbawiciela. – „Panie, wołali, spojrzyj z wysokości niebios i wejrzyj na nieszczęsne stworzenia Twoje – gdzież jest miłość i miłosierdzie wnętrzności Twoich?” (Iz 63, 15). „Wspomnij na niedolę i utrapienia nasze, wejrzyj na sromotę i stan bolesny, w jakim jesteśmy pogrążeni. Niewolnicy zagarnęli nas i okuli w ciężkie kajdany; staliśmy się igraszką namiętności naszych, a nieprzyjaciele nasi urągali się słabościom naszym. Panie, czyli na zawsze o nas zapomnisz i czyli nigdy nie przyjdzie Odkupiciel, którego tak uroczycie przyrzekłeś?” (Jer Tren. 5). „Ach! błagamy Cię, ześlij nam obiecanego. Nakłoń ucha swojego i wysłuchaj nas, spojrzyj na nas, a zobacz utrapienie nasze. Panie, wysłuchaj nas i nie ociągaj się, ześlij nam Prawodawcę naszego, błagamy Cię o to dla chwały Twojej własnej” (Dan 9, 18). Takie to były pożądania patriarchów. Ach, jakże gorące były ich westchnienia! z jakim zapałem pragnęli przyjścia Mesjasza! Z jaką niecierpliwością Jego czekali! Czegoż by nie dokonali, żeby się przypodobać Boskiemu Zbawicielowi gdyby Go byli widzieli! Jak troskliwie by dowodzili gorącej swojej miłości ku Niemu! Z jakim by zapałem i wdzięcznością dziękowali za łaski, które im przyniósł. A my, chrześcijanie, którzyśmy widzieli Jezusa Chrystusa, którzy Go posiadamy w naszych świątyniach, którzy jesteśmy otoczeni Jego dobroczynnymi darami, upojeni Jego najświętszą Krwią, jakież jest nasze postępowanie? „Niebiosa, bądźcie zdziwione!” Zaledwie zastanawiamy się nad tym wszystkim, co Pan Jezus dla nas uczynił! A miłość nasza ku temu czułemu i troskliwemu przyjacielowi, jakże jest słabą i nieudolną! Zdaje się, że czynimy Jemu łaskę, kiedy za nieskończone Jego dobrodziejstwa nie przesycamy Go zniewagą i wzgardą. Ach! rzućmy nareszcie z siebie te pęta niewdzięczności i kochajmy Pana Jezusa, o ile nasze serca są zdolne kochać. Jeśli Go mało kochamy, pragnijmy przynajmniej kochać Go bardzo; bo święte pragnienia, skoro tylko są szczere, podobają się Bogu i wkrótce bywają spełnionymi. A tak pragnijmy gorąco kochać Pana Jezusa, lecz strzeżmy się pilnie, żeby nasze pragnienia nie były opieszałymi. Bo człowiek opieszały żywi w swym sercu żądzę miłości Pana Jezusa, ale niestety, poprzestaje na płonnej tylko żądzy, która mu zadaje śmierć. Nie naśladujmy go, bracia, kochajmy dobrego naszego Pana, ale kochajmy Go raczej sercem i czynem niż usty i słowy; bądźmy wiernymi obowiązkom stanu jaki nam dała Opatrzność, a gdy dla miłości Pana Jezusa ściśle wykonamy nasze powinności, pragnijmy jeszcze więcej uczynić, żeby zasłużyć na większą Jego miłość. Oto pragnienia, jakie żywić powinniśmy w naszym sercu, bo w oczach Boga święte pragnienia mają równe zasługi jak święte uczynki. „Otwórz niebiosa Panie, wołał Izajasz prorok, zstąp na ciemię, a na widok Twój runą góry olbrzymie i spalą się ogniem wszystko niszczącym i wody się wzruszą!” (Iz 64, 12). Ach, Panie, gdy ludzie Cię ujrzą zstępującego na ziemię dla ich miłości, „rozstąpią się góry”, to jest, ludzie dla przypodobania się Tobie zwalczą wszystkie trudności, wszystkie przeszkody, które im przedtem zdawały się niedostępnymi górami. „Wody się wyruszą”, to jest, że dusze najobojętniejsze, na widok Boga Człowieka, zapalą się nadprzyrodzoną miłością. To święte proroctwo ziściło się w błogosławionych duszach tylu Twoich wybranych, a szczególniej w Maryi Magdalenie, w św. Ignacym męczenniku, w św. Augustynie, św. Teresie, św. Filipie Neryjskim, św. Franciszku Ksawerym, św. Stanisławie Kostce i tylu innych, którzy jeszcze na tej ziemi gorzeli tym świętym ogniem. Lecz niestety! jakże są rzadkie podobne dusze w porównaniu z niezliczonym tłumem dusz obojętnych na tkliwą miłość naszego Boga. O jakże są rzadkie! powtarzam. O Jezu dobry, ja także pragnę wejść w liczbę tych dusz wybranych, które goreją miłością ku Tobie! Niestety! od dawna już musiałbym się palić w ogniu piekielnym, wydarty Tobie na zawsze, pałający nienawiścią ku Tobie, przeklinający na wieki Twoje święte Imię. Lecz Twoje miłosierdzie nie ustawało czuwać nade mną; cierpliwie znosiłeś moje nieprawości i łaskawie czekałeś, żebym uniknął mściwych płomieni piekielnych, a zaczął goreć ogniem niebieskim, błogosławionym płomieniem Twojej miłości. Dla tego też gdym żył daleko od Ciebie, nie raz mię oświecałeś promieniem Twojego światła, hojnie darzyłeś świętym natchnieniem; w takim to celu użyłeś dla mnie całej Twojej czułości, przyciągnąłeś mię swoją miłością, dobrodziejstwami, uczyniłeś wszystko, co mogłeś dla pozyskania miłości mojej. Ach! mój Boże! to biedne moje serce, jeszcze pokryte trądem grzechowym, a jednak Ty się go domagasz. A więc oto jest, mój Boże, zabierz je sam ode mnie i uzdrów na wieki; chcę, żeby odtąd należało tylko do Ciebie... Lecz niestety! znam ja moją niestałość i słabość. Ty sam tylko, sam, o mój Jezu, możesz mię zatrzymać przy sobie i dać mi tę siłę, żebym pozostał wiernym Tobie na zawsze; tej to więc łaski spodziewam się od nieskończonej Twojej dobroci. Czyż i teraz, o Boże, będę tak nikczemnym, że Cię opuszczę i że się obejdę bez Twojej miłości! Kocham Cię, mój Jezu, nad wszystkie rzeczy światowe; ale zbyt słabą jest taka miłość; kocham Cię nad siebie samego, i to za mało; kocham cię z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich moich sił; niestety! i to wszystko jest niczym. Wysłuchaj że mnie, mój Jezu! daj mi więcej miłości, o tak zawsze i coraz więcej! O Maryjo! módl się za mną i uproś mi tę łaskę, iżbym począł kochać mojego Boga prawdziwie i coraz mocniej, aż Go wreszcie ukocham z Tobą na wieki, w przybytkach niebieskich. Amen. (Ks. Pinart, Ogień miłości Jezusa Chrystusa, Wilno 1899, s. 45) |
http://gdynia.piusx.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=321%3Awici-starego-zakonu-z-wielkim-upragnieniem-czekaj-przyjcia-mesjasza-rozmylanie-na-adwent&catid=3%3Aduchowo&Itemid=12&lang=pl
Feministki na straconej pozycji?
Ciekawy wywiad podsumowujący walkę o nienarodzone dzieci i tendencje społeczne w Polsce:
http://www.legitymizm.org/kleska-feministek
niedziela, 18 grudnia 2011
brat Jacek Maria OP
Duchowość dominikańska zakłada nie tylko umiłowanie Prawdy, ale jej kontemplację w samym źródle, jakim jest Boskie Słowo, i przekazywanie jej spragnionym duszom. Źródłem duchowego życia dominikanów jest zarówno studium, jak i liturgia, a nabożeństwa Zakonu to nabożeństwa szczególnie drogie Kościołowi - do Najświętszego Sakramentu, do Niepokalanej Matki Boga, do dusz czyśćcowych.
Panie, daj nam wiele świętych powołań dominikańskich!
Więcej o Zakonie Braci Kaznodziei na stronie: http://swietydominik.republika.pl/
8 grudnia 2011 - 11 seminarzystów z U.S.A. złożyło swoje przyrzeczenia w Bractwie Świętego Piusa X
sobota, 17 grudnia 2011
Mitt Romney, kandydat na prezydenta w U.S.A, przeciw laickości państwa
Mitt Romney, republikański kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki, stara się w swoich wystąpieniach bronić prawa wierzących do publicznego świętowania np. Bożego Narodzenia, a nie, jak to ma się w zwyczaju, po prostu "holidays", czyli "czasu wakacji". Jeden z obywateli poskarżył się mu, że dzieci nie mogą obchodzić Świąt Bożego Narodzenia jako takich np. w szkołach, gdyż naraża je to na zarzut obrazy uczuć niewierzących. Romney tak się na ten temat wypowiedział:
"Wiem, ze są pewni ludzie, którzy chcieliby uczynić z tego narodu naród świecki, którzy chcą usunąć Boga ze wszystkiego, co w tym kraju istnieje... Wierzę, że powinniśmy mieć w przestrzeni publicznej religijne ozdoby i celebracje. I czy to miałby być żłóbek czy menora, czy rzeczy przedstawione w innych religiach, jest ważne dla nas jako dla społeczeństwa uznanie, że oczekujemy od Boga wielu naszych błogosławieństw."
To dobrze, że kandydujący na prezydenta broni miejsca dla religii w przestrzeni publicznej. Szkoda tylko, że ta obrona ma tak międzywyznaniowy charakter. Niestety, brak dziś polityków otwarcie przyznających prymat jedynej Prawdy w życiu publicznym. Dodajmy tylko, że Romney nie jest niestety katolikiem.
Planem Romneya na poprawę sytuacji w U.S.A. jest odbudowa Amerykańskiej ekonomii na fundamencie wolnej przedsiębiorczości, ciężkiej pracy i innowacji. Pragnie on zmniejszyć podatki, wydatki, ingerencje i rządowe programy. Chce zwiększyć handel, produkcję energii, zasoby ludzkie, oraz elastyczność zatrudnienia.
środa, 14 grudnia 2011
Przeciw znieważaniu Chrystusa we Francji - pod pozorem wolności myśli, satanizm
Ks. Régis de Cacqueray, Przełożony Dystryktu Francji, FSSPX, kazanie na 8 grudnia 2011, fragment
Gdy już sobie przypomnimy prawdy z Historii naszego Zbawienia, jest łatwo zrozumieć, iż te rożne sztuki, przeciwko którym protestujemy od wielu miesięcy, nie zostały stworzone przypadkiem, że połączenie pogardy, ośmieszania i nienawiści wobec jedynej Osoby Chrystusa nie jest trywialną rzeczą. Te spektakle nie mają za jedyny cel wyśmiania katolików, wywołania ich złości i czekania na to, aż się zmęczą po wielkiej ilości obelg na nich rzucanych.
Ale ja zadaję pytanie: czy to jest rzeczywistość? Wolność tworzenia i wyrazu, której jak mówią bronią jest rzeczywiście ostatecznym przekonaniem, które nimi kieruje? Nie wierzymy w to; jeśli kiedykolwiek wierzyliśmy, to już w to nie wierzymy. Ale być może oni, ci ludzie, uważają się za ludzi wolnych?
My im mówimy, z naszej strony, iż tak, jak oni nas uważają za otumanionych dogmatami Katolicyzmu, my myślimy, że są pariasami i sługami, z mniejszą lub większą świadomością, nie wolności myślenia, ale satanizmu. Będą się przed tym powiedzeniem zapewne bronić i się tego zapierać.
Ale jeśli się będą bronić i zapierać, wówczas znajdą się w konieczności, by wytłumaczyć się ze spektakli, które proponują, gdyż nietrudno nam będzie dowieść, że to istotnie religia, której nazwa brzmi "satanizm", jest inspiracją tych sztuk. Wolna myśl, ta wolna myśl, którą się szczycą, zamiast czynić z nich wolnych ludzi, czyni z nich wasali piekła. Powinno się nazwać takie myślenie "myśleniem wasali", albo "poddaną myślą", nie wolną myślą.
Pospieszymy się. Pokażemy znaki, przykłady i dowody na ten wymiar religijny zupełnie odwrócony, który jest prawdziwym źródłem inspiracji anty-sztuki współczesnej. Na waszych scenach celebrujecie kult diabła, kultywujecie na nich prawdziwy satanizm, satanizm, do którego otwarcie się przyznajecie. Tego wieczora chcemy zerwać maskę tego wolnego myślenia, którą się zakrywacie, i oskarżyć o obecność subwencjonowanego satanizmu, który znajduje się w waszych teatrach, a one, przy tej okazji, stały się satanistycznymi świątyniami.
W istocie, za całkowicie przepełnioną hipokryzją fasadą słów Serrana, Castelluciego, którzy mówią, że są poszukującymi chrześcijanami, czy Garcii, rzekomego rozczarowanego chrześcijanina, kryje się zupełnie coś innego. Jedni i drudzy zarzekają się, że nie chcieli obrażać chrześcijan i lamentują nad brakiem poziomu intelektualnego i artystycznego katolików hiszpanskich czy francuskich, a zapewne niedługo belgijskich, ograniczonych, którzy pozostają podobno zamknięci na ich dzieła. (To ci sami katolicy, o których kardynał Vingt-Trois, ze znaną sobie zgodnością, powiedział, iż są « sympatycznymi idiotami ») - Prawda jest całkiem inna. Przypomnijmy sobie pewne fakty i pewne zdania.
Ze względu na liczne obecne tu dzieci, nie zagłębię się nad wyborem, jakiego dokonał Serrano, uwięziwszy i zanurzywszy Chrystusa w naczyniu ze swoim moczem. Wystarczy przypomnieć ten fakt. Czy wierzycie, ze to, na co nie zgodziłby się dla siebie żaden człowiek, ani na co nie zgodziłby się wobec innego, zostało zarezerwowane tylko dla Chrystusa przez przypadek?
Przejdę również szybko przez nieznośnie gwałtowne sceny sztuki Castelluciego, gdzie posłużono się dziesięcioletnimi dziećmi, rzucającymi sztucznymi granatami w oblicze Chrystusa, po czym to oblicze zostaje pokryte fekaliami. Czy myślicie, że taka zjadliwość wobec oblicza Chrystusa, zjadliwość jakiej nie spotkano wobec żadnej innej twarzy, wyszła po prostu z serca człowieka? Dlaczego ta nienawiść? Skąd pochodzi ta złość? To są prawdziwe pytania! Czy wierzycie, że ta niechęć, która się wlewa w serca dzieci od najmłodszych lat, przeciwko samemu Jezusowi Chrystusowi, jest po prostu z tej ziemi?
Castelluci wiele razy zupełnie otwarcie mówił o swoich źródłach inspiracji. Jego umysł został zatruty odwróconą lekturą Genesis, lekturą, której zresztą nie wymyślił. Ta lektura, inspirowana Gnoza i Kabala oraz różokrzyżowcami pokazuje po prostu, w scenie upadku naszych pierwszych rodziców, że Bóg Stworzyciel jest w rzeczywistości diabłem a diabeł jest Bogiem. Ten, który prześladuje naszych pierwszych rodziców i zakazuje im zjeść owocu z drzewa dobra i zła to miałby być ten zły i diabeł.
Natomiast wąż, który uspokaja Adama i Ewe, że mogą przekroczyć zakaz i zjeść ten owoc, jest Bogiem. To on przychodzi uwolnić naszych pierwszych rodziców od tego zakazu (niezgodnego z godnością człowieka), który padł, broniąc im zjedzenia tego owocu. Oto myśli, które znajdują się w duchu Castelluciego. Ten autor, bez żadnej trudności oświadcza, a propos swojej sztuki o Genesis, że ten, który go inspiruje, to Lucyfer: « Aniołem sztuki jest Lucyfer. » Przynajmniej rzeczy są nazwane po imieniu!
Jeśli chodzi o sztukę Garcii - tę, która jest grana dziś wieczorem w tym teatrze - jej lucyferyczna inspiracja jest wszechobecna w tym spektaklu. Centralnym tematem tej sztuki jest upadek: « Cieszcie się upadkiem i niech nikt wam w tym nie przeszkodzi. » Widać również kobietę, która rzuca się z samolotu w nicość. Na jej piersi jest taki napis: « upadły anioł ». Słychać aktora, który mówi: « Imitujcie mnie w upadku, czyńcie to, co ja ». Potem ukazuje się pisane wielkimi literami zdanie: « wiara w każdy grzech ». Temat upadku jest dokładnie tematem pobudzania do grzechu, jak to udowadnia, kilka chwil później, ekran, na którym świecą się słowa: « Wiara w samobójstwo ». Garcia również oświadcza: « Oto słowa upadłego anioła: szczęśliwi ci, którzy się rozbijają (...), którzy kończą pod kolami tramwaju. » Poza namawianiem do samobójstwa, apologią upadku i grzechu, słowa i zachowania, które się potem pojawiają, przeciwko Chrystusowi na krzyżu są tak straszne, ze nie mogę o nich mówić! Niedługo będziemy mogli dowieść, jak ta sztuka jest w rzeczywistości inspirowana lucyferycznymi rytuałami!
Oto jaka jest rzeczywistość. Posłuchajcie zresztą sloganów kontrmanifestantów. Po wykrzyczeniu « Wolność wyrazu », co skandują? Wołają: « Neron, wróć, są jeszcze chrześcijanie! » Oto więc ich słynna wolność myślenia? Co jeszcze mówią? « Trzy gwoździe, dwie deski, oto rozwiązanie! » Co za przykład tolerancji, neutralności i braku przemocy! A cytujemy jedynie najdelikatniejsze slogany, które wychodzą z ich ust! Zrozumcie: ta wolność wyrazu jest tylko złudzeniem. Jest fałszywą zasadą i jej głosiciele kryją się przed tym sofizmem, aby przemycić dosłownie piekielne przesłanie.
Za: La Porte Latine
wtorek, 13 grudnia 2011
Wielka manifestacja preciwko antychrystianizmowi w Paryżu
Zdjęcie: Republika jest laicka, Francja jest katolicka! Głosi transparent. Źródło: La Porte Latine
Kilka tysięcy katolików, przybyłych z całej Francji, manifestowało w niedzielę 11 listopada 2011 odpowiadając na apel Instytutu Civitas, pomiędzy placem Alma i Rond-Point na Polach Elizejskich, protestując przeciwko antychrześcijańskim sztukom teatralnym, a w szczególności przeciw "Golgotha Picnic" ("Piknik na Golgocie") wystawianej w to samo popołudnie w Teatrze Rond-Point.
Za: DICI
pokaz slajdów: http://www.dici.org/actualites/milliers-catholiques-ont-manifeste/
artykuł na ten temat: http://news.fsspx.pl/?p=133
WIELKI SUKCES PRZED TEATREM ROND-POINT W PARYŻU
Przemarsz zorganizowany tego 11 grudnia przez Instytu Civitas pomiędzy placem Alma i Rond-Point na Polach Elizejskich okazał się prawdziwym sukcesem.
Prawie siedem tysięcy katolików, tak z tradycyjnych kaplic jak i z sąsiednich kościołów, wspieranych przez obecność księży z rożnych środowisk, przede wszystkim modliło się wynagradzając za okrutne zniewagi wyrządzone Chrystusowi i chrześcijanom w sztuce, która była wystawiana w to popołudnie w Paryżu.
Dołączyli do nich nawet nie katolicy, a leżało im na sercu, by przekazać swoim wybranym i rodakom posłanie, iż nie chcą więcej widzieć, jak obraz Boga jest traktowany w najbardziej obrzydliwy ze sposobów.
Zdrowy rozsądek pozwoli zrozumieć, że nie chodzi tutaj o zamach na jakąś sztukę czy wolność, których to słów nadużywano przy tej okazji, ale po prostu o zagwarantowanie najbardziej elementarnej formy szacunku.
Podczas tego zgromadzenia panowała żarliwość i spokój. Jedyna "przemoc", którą mogli zauważyć dziennikarze, to obecność na ulicach Paryża młodego, niosącego nadzieję tłumu, zdecydowanego, by nie unikać debaty w najbliższych miesiącach, co niektóre media zdyskredytowały i obraźliwie nazwały "fundamentalizmem". Ale ci, którzy bronią Chrystusa, pamiętają o Jego Słowach, które zapewniały ich, ze będą błogosławieni, gdy będą cierpieć prześladowanie dla Jego Imienia.
Alain Escada, sekretarz generalny Institutu Civitas
źródło: http://www.laportelatine.org/communication/presse/2011/manifestationcivitas111211/paris111211.php
niedziela, 11 grudnia 2011
III Niedziela Adwentu
niedziela 11 grudnia 2011
Trzecia Niedziela Adwentu (Gaudete)
Ewangelia wg św. Jana 1,19-28.
I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: «Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?» Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała».
Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.
Fragment liturgicznego tłumaczenia Biblii
Komentarz do Ewangelii:
Św. Grzegorz Wielki (ok. 540-604), papież, doktor Kościoła
Homilia do Ewangelii, nr 7
"Ja chrzczę wodą, ale w pośrodku was stanął, którego wy nie znacie." Jan chrzci nie duchem, lecz wodą - nie będąc bowiem zdolny do odpuszczania grzechów, obmywa ciała chrzczonych wodą, a jednak nie obmywa ducha przebaczeniem. Czemu więc chrzci ten, który przez chrzest nie odpuszcza grzechów, jeśli nie po to: zachowany oto zostaje porządek jego Poprzednictwa i on, który przez swoje narodzenie szedł przed Mającym Się Narodzić, ma też przez udzielanie chrztu iść przed Panem, który przyniesie Chrzest; i on, który stał się Poprzednikiem Chrystusa przez przepowiadanie, ma się też stać Jego Poprzednikiem przez udzielanie chrztu, dając obraz Sakramentu.
Jednocześnie, ogłaszając tajemnicę, zaświadcza, że On zarówno stanął pośrodku ludzi, jak i pozostaje nieznany - ukazując się bowiem w ciele Pan istnieje zarówno widzialnie - ciałem, jak i niewidzialnie - w majestacie. O Nim też dodaje: "Ten jest, który za mną przyjdzie, który przede mną stał się" (J 1,15)... Nieco wcześniej mówiąc o tym, ujawnił też przyczyny Jego wyższej pozycji, gdy dodał: "bo był pierwszy niźli ja". Jakby otwarcie powiedział: Tym mnie, choć później narodzony, przewyższa, że On nie jest ograniczony czasem Swego narodzenia. On bowiem, który przez matkę narodził się w czasie, jest zrodzony poza czasem przez Ojca."
Jaką zaś wielką, płynącą z poszanowania pokorę jest Mu winien, okazuje to przez dodanie słów: "Nie jestem godzien, rozwiązać rzemyka obuwia Jego." Był u starożytnych obyczaj, że jeśli kto nie chciał przyjąć za żonę kobiety, która mu przypadała, to ten, który z kolei zgodnie z prawem bliższości miał ją poślubić, rozwiązywał my trzewik. Jako któż zatem pojawił się między ludźmi Chrystus, jeśli nie jako Oblubieniec Świętego Kościoła?... A że ludzie uważali Jana za Chrystusa (czego sam Jan się wypiera) przeto słusznie daje on świadectwo, że jest niegodny, by rozwiązać rzemyk u Jego obuwia. Jakby otwarcie mówił: Nie przypisuję sobie niezasłużenie imienia Oblubieńca (por. J 3,29).
piątek, 9 grudnia 2011
Piąta pikieta pod szpitalem Bielańskim w Warszawie
http://www.stopaborcji.pl/pikietujacy-na-wietrze-i-w-deszczu,419,794,a.html
za
"Fundacja Pro- Prawo do życia"
Przełożony FSSPX w Polsce ks. Karol Stehlin na Onet.pl
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/polska-bez-rozwodow-i-niemoralnych-praktyk,1,4939941,kiosk-wiadomosc.html
poniedziałek, 5 grudnia 2011
WYKŁAD JANA VENNARIEGO W PRZEORACIE FSSPX w GDYNI, 4 XII 2011 „III Asyż”
Jan Vennari, jeden z czołowych publicystów Tradycji katolickiej, redaktor pisma „Catholic Family News” specjalnie udał się 27 października 2011 roku do Włoch, do Asyżu, by naocznie przekonać się, jak wyglądało świętowanie 25. rocznicy Dnia Modlitwy o Pokój, czyli tzw. Asyżu I. Jego relacja z asyskich wydarzeń, z żelazną konsekwencją konfrontowanych z odwiecznym nauczaniem Kościoła, pozwoliła na zweryfikowanie twierdzenia organizatorów tego ekumenicznego przedsięwzięcia, którzy zapewniali że nie będzie ono propagowaniem indenferentyzmu religijnego. W rzeczywistości przekaz, który poszedł w świat, głównie dzięki mediom, ten właśnie indyferentyzm utrwalał.
W spotkaniu w Asyżu uczestniczyło około 300 delegatów katolickich, w tym, oprócz samego papieża Benedykta XVI, niemal wszyscy kardynałowie i prefekci kurii rzymskiej, obecni i byli, w tym np. kardynałowie Sodano, Etchegaray, Kasper i inni. Jednak większość barwnego tłumku, który przybył papieskim pociagiem z Rzymu do miasta św. Franciszka tworzyli przedstawiciele religii pogańskich.
Co ciekawsze, w ulotce udostępnionej dziennikarzom katolicyzm nie był przedstawiony jako osobne wyznanie, napisano jedynie, że na spotkaniu obecne jest chrześcijaństwo, reprezentowane m.in. przez Ekumeniczną Radę Kościołów (protestanckich), hierarchów prawosławnych oraz papieża (!). I tu pierwsze veto. Według prawdziwej nauki tylko Kościół Katolicki jest Kościołem Chrystusa.
Przed południem, w bazylice Matki Bożej Anielskiej w Asyżu (jednej z czterech najbardziej czczonych świątyń chrześcijańskich, obok Bazyliki Św. Piotra w Rzymie, Bazyliki Grobu Bożego w Jerozolimie i Bazyliki Św. Jakuba w Santiago de Compostella), przedstawiciele różnych fałszywych religii wyrażali zaangażowanie swoich wyznań na rzecz pokoju.
Wbrew oficjalnym zapowiedziom, już na tym spotkaniu liderzy fałszywych religii propagowali swoje wyznania. Na przykład reprezentant tradycyjnej religii afrykańskiej Joruba wygłosił pochwałę boga Ifa i jego małżonki (!) Jego przemówienie zostało nota bene opublikowane w ulotce, którą 26 X dostali dziennikarze, więc nie można było mówić o jakimś zaskoczeniu. Hinduista z kolei zaczął od panteistycznej inwokacji, zakończonej stwierdzeniem „wychwalam boga w każdym z was”. Przedstawicielka agnostyków (to novum na tego rodzaju spotkaniach), profesor Julia Kristeva, wychwalała humanizm i feminizm, a samo jej przemówienie było na tyle ezoteryczne, że zgromadzeni, w tym dziennikarze, niewiele z niego zrozumieli.
Ciekawe, że nikt poza Rowanem Williamsem, tzw. „arcybiskupem Canterbury”, nie wymienił w swoim przemówieniu imienia Jezus. Nawet papież. Wiele mówiono o pokoju, ale pokoju osiąganym dzięki czerpaniu z wartości moralnych różnych religii. Veto! Pokój jest tylko w Chrystusie, a nie w sprzecznych, wykluczających się wzajemnie systemach moralnych proponowanych przez fałszywe wyznania. Pokój nastanie wtedy, kiedy spełnione zostaną prośby Matki Bożej z Fatimy o poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu.
W tym miejscu Jan Vennari zrobił dygresję i przypomniał, że wszystkie te ekscesy miały miejsce w bazylice zbudowanej nad kaplicą Porcjunkuli, czyli tam, gdzie św. Franciszek i jego pierwsi naśladowcy prowadzili swoje życie wspólnotowe. W miejscu opisywanym w „Kwiatkach św. Franciszka”. Przypomniał również rzadko przywoływane, twarde wypowiedzi biedaczyny z Asyżu, mówiącego o tych co nie przyjęli Bóstwa Chrystusa, że „są przeklęci”. To ważne przypomnienie, zwłaszcza kiedy z katolickiego świętego, zatroskanego o nawrócenie pogan, błądzących w ciemnościach fałszywych religii, do prawdziwej wiary i jedynego Kościoła Chrystusowego, robi się patrona takiego przedsięwzięcia. Jest prawie pewne, że gdyby św. Franciszek zobaczył przedstawicieli pogańskich religii wzywających swoich bożków w katolickiej świątyni, dokonałby jej rekonsekracji, a sam biczowałby się do krwi, by wynagrodzić Bogu to bluźnierstwo. Natomiast brat odpowiedzialny za dopuszczenie do czegoś takiego, jeśli nie okazałby skruchy, zostałby z miejsca wydalony z zakonu.
Publicysta skonstatował, że dzięki takim inicjatywom jak „Asyż” chrześcijanie przyzwalają na wpływ fałszywych religii na siebie, a poganom dają możliwość prezentacji ich faszywych wierzeń. Podkreślił, że mamy do czynienia z całkowitym zerwaniem z przeszłością oraz z grzechem przeciwko I Przykazaniu Bożemu „nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. Również z zerwaniem w dziedzinie liturgii, gdyż wiele tekstów liturgicznych sprzed soboru watykańskiego II odnosi się wprost do konieczności nawrócenia heretyków, schizmatyków, żydów i pogan. Jan Vennari przypomniał encyklikę Grzegorza XVI „Mirari Vos”, która krytykuje bardzo dobitnie indenferentyzm religijny, będący ideologicznym przesłaniem masonerii, podczas gdy ekumenizm jest jej dzieckiem (o czym świadczą wypowiedzi samych wolnomularzy).
Idąc dalej w opisie wydarzeń Asyżu III, redaktor „Catholic Family News” zrelacjonował, że po lunchu odbyły się modlitwy przedstawicieli różnych religii - w Bazylice Matki Bożej Anielskiej. Katolicka świątynia wydana na pastwę bałwochwalczych modlitw! (I co z tego, że osobnych, a nie wspólnych?) Mamy do czynienia z całkowitym zerwaniem z nauczaniem Kościoła. „Asyż” jest, jak sami moderniści (nie bez pewnej logiki) twierdzą, „rozwinięciem Ducha Soboru”.
Przeciętni katolicy taki stan rzeczy akceptują i cieszą się, że podobne wydarzenia mają miejsce, czego sam publicysta doświadczył, jadąc na miejsce spotkania i rozmawiając ze spotkanymi po drodze osobami. Prawdziwa nauka Kościoła jest zakryta. Ekumenizm, ze swymi „panreligijnymi” spotkaniami, utwierdza niekatolików w trwaniu poza Kościołem, a katolikom zaciemnia prawdziwe jego nauczanie. Media, zwłaszcza telewizja i internet, utrwalają ten stan. We współczesnym świecie to obraz kreuje rzeczywistość, obraz zapada w pamięć i przekazuje więcej niż tysiące słów. W świadomości milionów katolików Asyż III nie będzie kojarzony z mniej lub bardziej mętnymi wyjaśnienami sprzed i po tego wydarzenia, tylko z widokiem zapalonych „świec pokoju”, trzymanych przez uczestników, gołąbkami pokoju wypuszczonymi przez Franciszkanów, śpiewami i tańcami ruchu Focolari oraz papieżem usadzonym na wspólnej platformie z liderami innych religii i wyznań.
Innym wątkiem, który przewijał się przez wypowiedż Jana Vennariego była kwestia kary Bożej. Publicysta przypomniał, że miesiąc przed drugim „Asyżem” z udziałem Jana Pawła II, odbyło się jeszcze jedno spotkanie w mieście świętego Franiszka, spotkanie, o którym mało kto pamięta. 26 IX 1986 r. fundacja WWF (World Wildlife Fund) urządziła tam właśnie po raz pierwszy spotkanie „panreligijne”, ogłaszając św. Franciszka „patronem ruchu ekologicznego”. To tam wtedy po raz pierwszy hinduista wygłaszał w kościele swoje bałwochwalcze mantry. Dokładnie 11 lat później, 26 IX 1997, dwa trzęsienia ziemi o sile 5,5 i 5,7 stopni w skali Richtera bardzo poważnie uszkodziły kościół. Jan Vennari przypomniał, powołując się na słowa kardynała Merciera, że I wojna światowa była karą za grzech indenferentyzmu właśnie, a z kolei Fatima zapowiada wojnę, w której znikną całe narody. Podkreślmy, że to wszystko jeszcze przed nami, gdyż poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi nie dokonało się.
A jak mówiła Matka Boża w 1917 roku, pokój będzie dany światu wtedy, gdy Ojciec Św. wspólnie z wszystkimi biskupami świata poświęci Rosję Jej Niepokalanemu Sercu. Wezwała też do codziennego odmawiania różańca i praktykowaniu napożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca. W tym leży jedyna nadzieja dla świata, nie w inspirowanych masońskim duchem spotkaniach międzyreligijnych.
Z ciekawostek, wspomnianych podczas wykładu, warto przytoczyć tę o przyjacielu papieża, luteraninie, który błagał Benedykta XVI, aby nie świętował rocznicy Asyżu. Równie interesująco dla ucha katolickiego tradycjonalisty brzmiało przypomnienie autentycznego zdarzenia, które miało miejsce po soborze konstantynopolitańskim II, wokół którego było wiele zamieszania. Ówczesny następca św. Piotra miał powiedzieć jednemu katolikowi: „żyj tak, jakby go nie było”. Per analogiam można zastosować to wskazanie do soboru watykańskiego II.
Równie ciekawe były pytania z Sali zadawane po konferencji. Jan Vennari zgodził się z wyrażoną przez jednego z pytających tezą, że Benedykt XVI jest, jeśli chodzi o poglądy, dokładnie w tym samym miejscu, w którym był na ostatnim soborze jako ks. Józef Ratzinger. Podkreślił też, że wciąż niezwykle aktualne pozostaje wezwanie Matki Bożej z Fatimy, by modlić się wiele za Ojca Świętego. Z pewnością bardzo potrzebuje tej modlitwy, by „nie uciekać przed wilkami” i znaleźć w sobie siłę i odwagę, by przeciwstawić się duchowi antychrysta, który swoją diaboliczną dezorientacją omotał współczesną hierarchię Kościoła.
Konferencję zakończyły brawa dla prelegenta, a redakcja nie omieszkała wręczyć Janowi Vennari naszego ostatniego, 33, numeru „Katolika Tradycji” ze wpisem „From Polish Friends” („Od polskich przyjaciół”).
4 XII 2011 Gdynia
Inf. własna
niedziela, 4 grudnia 2011
Bractwo Świętego Piusa X i „preambuła doktrynalna”. Wywiad z J.E. bp. Bernardem Fellayem
Dlaczego „preambuła doktrynalna”, którą 14 września kard. Levada przekazał Waszej Ekscelencji, nadal jest otoczona tak wielką tajemnicą, i to zarówno przez Kongregację Nauki Wiary jak i przez Bractwo Świętego Piusa X? Co takiego skrywa się w tej ciszy przed kapłanami i wiernymi Tradycji?
Dyskrecja jest czymś normalnym w każdym tak ważnym przedsięwzięciu — gwarantuje zachowanie jego powagi. Dzieje się tak, bowiem przekazana nam „preambuła doktrynalna” jest dokumentem, który może być wyjaśniany i modyfikowany, jak to wynika z towarzyszącej jej noty. To nie jest tekst ostateczny. Niebawem wyślemy odpowiedź na ten dokument, otwarcie wskazując na punkty doktryny, które muszą się tam znaleźć. Od początku rozmów ze Stolicą Świętą przedmiotem naszej szczególnej troski było — jak nasi rozmówcy znakomicie wiedzą — otwarte prezentowanie tradycyjnego punktu widzenia.
Dyskrecja jest wymagana również ze strony Rzymu, ponieważ dokument ten — nawet w swym obecnym stanie, wymagającym wielu poprawek — rodzi ryzyko zdecydowanego sprzeciwu progresistów. Nie dopuszczają oni do siebie nawet myśli, że można dyskutować na temat II Soboru Watykańskiego, uważając, że ten sobór — który był przecież soborem duszpasterskim — nie podlega dyskusji ani negocjacjom, tak jakby był soborem dogmatycznym.
Mimo wszystkich tych środków ostrożności wnioski z posiedzenia przełożonych Bractwa, które zorganizowano 7 października 2011 r. w Albano, zostały ujawnione w Internecie przez różne, a mimo to zgodne ze sobą źródła.
Niedyskrecji w Internecie nie brakuje! Tak, to prawda, że „preambuła doktrynalna” w obecnym kształcie nie może zyskać naszej akceptacji, choć dopuszczono pewien zakres swobody, zezwalając na „uprawnioną dyskusję” o niektórych wskazaniach soboru. Jaki jest zakres tej swobody? Propozycja, którą w najbliższych dniach przedstawię władzom kościelnym, a także ich odpowiedź pozwoli nam określić pozostałe możliwości. Niezależnie od tego, jaki będzie wynik rozmów, ostateczna wersja preambuły, która zostanie przyjęta bądź odrzucona, będzie podana do wiadomości publicznej.
Skoro zdaniem Waszej Ekscelencji dokument ten nie jest jasny, to czy nie byłoby najprościej przesłać jego autorom zdecydowaną odmowę [jego przyjęcia]?
Być może byłoby to najprostsze, ale nie najbardziej uprzejme. Skoro towarzysząca preambule nota przewiduje możliwość poprawek, wydaje mi się konieczne zwrócić się do autorów dokumentu, a nie odrzucać go a priori. To przecież wcale nie przesądza, jaką ostatecznie damy odpowiedź.
Ponieważ nasze debaty z Rzymem są zasadniczo doktrynalne i dotyczą głównie soboru, wyjaśnienia, które otrzymamy — lub ich brak — będą miały tę niebagatelną zaletę, że wyraźniej ukażą zagadnienia, w których tkwią trudności, oraz to, gdzie szukać rozwiązań. To ważne również dlatego, że prowadzona debata dotyczy nie tylko naszego Bractwa, ale całego Kościoła. Taki właśnie zamysł w ciągu ostatnich dwóch lat niezmiennie kieruje naszymi dyskusjami teologicznymi.
Przyjęcie tego dokumentu ma stanowić wstęp do uzyskania statusu kanonicznego. Czy nie doprowadzi to do zarzucenia zdefiniowanego przez Waszą Ekscelencję planu działania, w którym rozwiązania doktrynalne mają pierwszeństwo przed wszelkimi porozumieniami praktycznymi?
Preambuła jest rzeczywiście doktrynalnym „krokiem wstępnym”. Jej przyjęcie lub odrzucenie zdecyduje o uzyskaniu statusu kanonicznego. Kwestie doktrynalne absolutnie nie są spychane na plan dalszy. Zanim zgodzimy się na ewentualny status kanoniczny, drobiazgowo zbadamy tę preambułę, stosując kryterium Tradycji, przy której wiernie trwamy. Nie należy bowiem zapominać, że różnice doktrynalne, które leżą u podłoża sporu między Rzymem a nami od 40 lat, zamiecione pod dywan po to, by zyskać status kanoniczny, nieuchronnie wyjdą na jaw, co z kolei może uczynić status kanoniczny nie tylko niepewnym, ale wręcz nieznośnym.
Zatem w zasadzie nic się nie zmieniło po tych dwóch latach dyskusji teologicznych między Rzymem a Bractwem?
Rozmowy te pozwoliły naszym teologom jasno przedstawić najważniejsze spośród punktów nauczania soborowego, które w świetle Tradycji Kościoła powodują trudności. Równolegle, a być może właśnie dzięki tym dyskusjom teologicznym, w ostatnich dwóch latach można było usłyszeć inne, nie tylko nasze, głosy krytyki wobec soboru. Tak więc ks. Bruno Gherardini w swoim studium Concilio Ecumenico Vaticano II: Un discorso da fare (‘II Sobór Watykański II: Otwarta dyskusja’) z naciskiem pisał o różnych stopniach ważności dokumentów soborowych i o „duchu sprzeciwu”, który wślizgnął się do wnętrza II Soboru Watykańskiego u samego jego początku. Również bp Atanazy Schneider podczas konferencji w Rzymie pod koniec 2010 roku zdobył się na odważne wystąpienie z prośbą o wydanie syllabusa błędów w zakresie interpretacji soboru. Podobnie historyk Robert de Mattei w swej najnowszej książce Il Concilio Vaticano II. Una storia mai scritta (‘II Sobór Watykański: Historia nigdy wcześniej nienapisana’) umiejętnie ukazał zmagania się sprzecznych tendencji podczas soboru. Należy również wspomnieć petycję wysłaną do Benedykta XVI przez włoskich intelektualistów katolickich, wzywających do bardziej pogłębionej analizy soboru.
Wszystkie te inicjatywy, wszystkie te interwencje wyraźnie pokazują, że Bractwo nie jest odosobnione, gdy dostrzega problemy doktrynalne, które niesie ze sobą Vaticanum II. Ruch ten rozszerza się i nie może już zostać zatrzymany.
Tak, ale te akademickie dyskusje, te uczone analizy nie skutkują znalezieniem konkretnych rozwiązań problemów, które ten sobór wywołuje tu i teraz.
Badania te naświetlają trudności doktrynalne spowodowane przez II Sobór Watykański i w konsekwencji pokazują, dlaczego trzymanie się wskazań soboru bywa problematyczne. Jest to zasadniczy pierwszy krok.
Zmieniające się w samym Rzymie rozumienie wolności religijnej, modyfikacje, których dokonano w tej dziedzinie w Katechizmie Kościoła katolickiego i w jego Kompendium, rozważane obecnie poprawki w prawie kanonicznym… wszystko to ukazuje trudności, jakie można napotkać, próbując za wszelką cenę przestrzegać zapisów dokumentów soborowych. Z naszego punktu widzenia znakomicie ukazuje to niemożność trwałego, stabilnego trzymania się niestabilnej, zmiennej doktryny.
Co zdaniem Waszej Ekscelencji można dziś uznać za doktrynalnie stałe?
Niezmienną doktryną jest oczywiście Credo — wyznanie wiary katolickiej. Sobór Watykański II został zamierzony jako duszpasterski — nie zdefiniował żadnych dogmatów. Nie dodał do artykułów wiary słów: „Wierzę w wolność religijną, w ekumenizm, w kolegialność…”. Czy wyznawanie prawd zawartych w Credo już nie wystarczy, by móc nazywać kogoś katolikiem? Czy Credo nie wyraża już całej wiary katolickiej? Gdy ktoś wyrzeka się swoich błędów i przyłącza się do Kościoła katolickiego, to czy obecnie wymaga się od niego wyznania wiary w wolność religijną, ekumenizm lub kolegialność? Gdy idzie o nas, duchowych synów arcybiskupa Lefebvre’a, który nigdy nie zamierzał zakładać równoległego Kościoła i zawsze chciał być wierny Wiecznemu Rzymowi, nie mamy żadnych trudności z przestrzeganiem wszystkich artykułów Credo.
Czy w tym kontekście istnieje sposób na rozwiązanie kryzysu w Kościele?
O ile nie zdarzy się cud, rozwiązanie nie będzie natychmiastowe. Parafrazując św. Joannę d’Arc — pragnąć, by Bóg dał zwycięstwo, a jednocześnie nie wzywać rycerzy do boju jest równoznaczne z podaniem tyłów. Chęć wyjścia z kryzysu bez angażowania się naprawdę nie świadczy o miłości do Kościoła. Opatrzność nie zwalnia nas z obowiązków naszego stanu, gdziekolwiek nas postawiła, lub od przyjęcia naszych obowiązków i odpowiedzi na łaski, których nam udziela.
Obecna sytuacja Kościoła w naszych niegdyś chrześcijańskich krajach cechuje się tragicznym spadkiem powołań: czterech kapłanów wyświęconych w Paryżu w 2011 roku, zaledwie jeden w diecezji rzymskiej w latach 2011–2012. To zatrważający brak kapłanów: myślę o jednym z proboszczów w departamencie Aude w południowej Francji, który obsługuje 80 miejsc kultu. Diecezje we Francji są tak anemiczne, że w niedalekiej przyszłości będą musiały zostać zgrupowane tak, jak już zostały zgrupowane parafie… Jednym słowem, dzisiejsza hierarchia kościelna stoi na czele struktur, które są zbyt duże w stosunku do stale malejącej liczby personelu, co jest, ściśle rzecz biorąc, sytuacją niemożliwą do opanowania, i to nie tylko na płaszczyźnie ekonomicznej… Aby to zobrazować: będzie konieczne utrzymanie klasztoru zaprojektowanego dla 300 sióstr zakonnych, w którym pozostały tylko trzy zakonnice. Czy wszystko to przetrwa kolejnych dziesięć lat?
Młodzi biskupi i kapłani, którzy odziedziczyli tę sytuację, są coraz bardziej świadomi jałowości 50 lat otwarcia na współczesny świat. Nie szukają przyczyn wyłącznie w sekularyzacji społeczeństwa; pytają o odpowiedzialność soboru otwierającego Kościół na świat, który stawał się całkowicie zsekularyzowany. Zastanawiają się, czy Kościół mógł do tego stopnia dostosować się do nowoczesności bez przyjęcia ducha tego świata.
Ci biskupi i kapłani zadają sobie pytania, a niektórzy zwracają się o odpowiedź do nas… dyskretnie, jak Nikodem. Odpowiadamy im, że w konfrontacji z posoborową jałowością każdy musi się przekonać, czy Tradycja to katolicyzm: czy jest to rozwiązanie konieczne, czy jest jedynie opcją. Ktoś, kto uważa, że jest to jedynie opcja, minimalizuje kryzys Kościoła albo wręcz zaprzecza jego istnieniu i stara się kontentować działaniami, które już wcześniej okazały się nieskuteczne.
Jeśli nawet Bractwo uzyska status kanoniczny, to jednak nie zapewni mu bezproblemowej działalności w diecezjach, ponieważ biskupi będą się mu przeciwstawiać, tak jak walczyli z motu proprio dotyczącym Mszy w rycie tradycyjnym.
Sprzeciw biskupów wobec Rzymu w odniesieniu do motu proprio o Mszy trydenckiej był niemy, ale skuteczny i nadal przejawia się choćby w uporczywym trwaniu niektórych biskupów przy pro multis w kanonie Mszy. Tymczasem papież Benedykt XVI, zgodnie z katolicką doktryną, chce, by te słowa tłumaczono jako „za wielu” — a nie „za wszystkich”, jak to jest w większości liturgii sprawowanych w językach narodowych. I rzeczywiście, niektóre konferencje biskupów zgodnie obstają przy błędnym tłumaczeniu; całkiem niedawno miało to miejsce we Włoszech.
Sam papież doświadcza zatem sprzeciwu niektórych konferencje biskupów w tej i w wielu innych kwestiach. Pozwala mu to z łatwością zrozumieć, że również nasze Bractwo bez najmniejszych wątpliwości napotka na zaciekły opór ze strony biskupów w ich diecezjach. Mówi się, że Benedykt XVI osobiście pragnie rozwiązania kanonicznego –powinien on być również gotowy do podjęcia kroków, które uczynią to rozwiązanie naprawdę skutecznym.
Czy to waga obecnego kryzysu stanowi powód, dla którego Ekscelencja zainicjował nową krucjatę różańcową?
Wzywając do tych modlitw, pragnąłem nade wszystko, aby kapłani i wierni ściślej zjednoczyli się z Chrystusem Panem i Jego Najświętszą Matką poprzez codzienne odmawianie różańca i przez głęboką zadumę nad jego tajemnicami. Nie znajdujemy się w sytuacji zwyczajnej, która pozwalałaby nam zadowolić się zwykłą rutyną. Zrozumienie obecnego kryzysu nie dokona się dzięki plotkom rozsiewanym przez Internet, a jego rozwiązanie nie będzie wynikiem politycznej przebiegłości ani dyplomatycznych negocjacji. Trzeba spojrzeć na ten kryzys oczami wiary. Tylko niezmienna ufność w Panu Jezusie i Matce Bożej umożliwi wszystkim kapłanom i wiernym, którzy są oddani Tradycji, utrzymanie jedności poglądów, którą zapewnia nadprzyrodzona wiara. Dzięki temu pozostaniemy zjednoczeni w obecnym czasie wielkiego zamieszania.
Modląc się za Kościół, o poświęcenie Rosji, jak prosiła Matka Boża w Fatimie, i o tryumf Jej Niepokalanego Serca, wznosimy umysły ponad nasze światowe aspiracje i przekraczamy nasze ludzkie obawy. Dopiero wówczas możemy naprawdę służyć Kościołowi wypełniając obowiązki stanu, które ciążą na każdym z nas.
Menzingen, 28 listopada 2011 r.
wtorek, 29 listopada 2011
Msza Trydencka w Gnieźnie
niedziela, 27 listopada 2011
Jan Vennari w Gdyni 4 XII 2011
środa, 16 listopada 2011
Katolik Tradycji nr 33 - zapowiedź numeru
Zaczęło się! To, o czym już piszemy od pewnego czasu, tj. pełzająca apostazja i konsekwencje społeczno-polityczne z tym związane właśnie odsłoniły kolejny akt dramatu życia - bytowania ludzkości na ziemi czy nadejścia czasu prześladowań chrześcijan przed końcem dziejów.
Nie pisaliśmy wcześniej o wyborach i innych politycznych zagadnieniach, ale ostatnie wydarzenia już w sposób oczywisty rysują przyszły scenariusz wydarzeń. Jeden z dziennikarzy pracujący dla pewnej stacji telewizyjnej, a przyznający się otwarcie do katolicyzmu potwierdza nasze przypuszczenie, że w Polsce nadszedł właśnie czas prześladowania katolików, choć na razie w formie złośliwości i szyderstwa. Na początek, dodajmy od siebie drugi wątek, to obecność w telewizji publicznej zadeklarowanego satanisty, który znalazłszy się w centrum krytyki znalazł wielu protektorów. „Aby wyszły zamysły serc wielu” spuentujemy. Jako, że nic dzieje się bez planu Boskiej Opatrzności miejmy nadzieję, że obecny ujawniony radykalny antyklerykalizm i nienawiść do Kościoła mogą stać się detonatorem chrześcijańskiej reakcji. Że wiernych utwierdzą, a letnich obudzą.
Dlatego ten symboliczny 33 nr naszego pisemka poświęcamy Boskiej Osobie Jezusa Chrystusa. O głupcy! Na Kogo się ważycie! Chciałoby się krzyknąć w twarz nienawistnym. Nic Mu zrobić nie możecie, a wasze włosy na głowie są policzone! On osądzi nas wszystkich i sprawiedliwie i miłosiernie. Czy naprawdę chcecie, by Pan Natury przemówił, wzburzając oceany i góry! Czy naprawdę myślicie, że jesteście niezależni od Stwórcy?!
A my będziemy modlić się więcej i goręcej. Wynagradzając Mu obelgi i bluźnierstwa. W spokoju ducha i miłości oczekując przyjścia Naszego Króla Jezusa Chrystusa.
Redakcja
piątek, 11 listopada 2011
Przeciw zniewazaniu Chrystusa we Francji
Zgromadzenie katolików w Rennes przeciwko chrystianofobii
DICI.ORGsobota, 29 października 2011
URATOWAC ASIE BIBI
Na polskiej stronie: http://www.gpch.pl/index.php/akcje/48-akcje-wsparcia/575-pomoz-uwolnic-asie-bibi można znaleźć instrukcję w języku polskim, która może ułatwić złożenie tego podpisu.
W sumie swoje poparcie dla Bibi zamanifestowało ponad 150 tys. Pakistańczyków, 130 tys. Amerykanów i 8 tys. mieszkańców Federacji Rosyjskiej. Po niedawnym tekście „Gościa Niedzielnego,” Polska przesunęła się pod względem liczby zebranych podpisów z ósmego na czwarte miejsce na świecie. Nadal jest to jednak bardzo niewiele, jak na 38 - milionowy kraj, w dodatku katolicki: zaledwie 4984 podpisów.
Postawa Asi Bibi powinna dać wiele do myślenia katolikom w tych państwach, w których na co dzień nie muszą się oni obawiać o śmierć, w przeciwieństwie do krajów Bliskiego Wschodu i Azji, gdzie dominuje islam. Bibi mogłaby ocalić swoje życie, gdyby wyrzekła się wiary w Chrystusa. Nie zrobiła tego, mimo, że ma pięcioro dzieci i przebywa od czerwca 2009 r. w zatęchłej, pozbawionej okien i bardzo ciasnej celi Przy życiu wciąż trzyma ją myśl o dzieciach, które są jej największą nadzieją.
Osoby, którym los Asii Bibi nie jest obojętny, mogą włączyć się wakcję, składając swój podpis za pośrednictwem Organizacji Głos Prześladowanych Chrześcijan.
Organizacja zabiega o uwolnienie odważnej chrześcijanki i zapewnienie całej jej rodzinie bezpieczeństwa. – Bo jeśli tylko ją uwolnią, islamiści ich wymordują – tłumaczy pastor Maciej Wilkosz z Głosu Prześladowanych Chrześcijan. Podobny przypadek zdarzył się w zeszłym roku, gdy pakistański sąd uwolnił od zarzutu bluźnierstwa dwóch innych chrześcijan, braci Rashida i Sajda Emmanuelów. Biegli grafolodzy uznali, że to nie oni napisali rzekomo bluźnierczą broszurkę. Islamski fanatyk i tak jednak zastrzelił obu braci przed budynkiem sądu. Islamiści zastrzelili też dwóch polityków, którzy odważyli się zabrać głos w obronie Asii Bibi: gubernatora Salmana Tassera i ministra Shahbaza Battiego, jedynego chrześcijanina w rządzie Pakistanu. Prawdopodobnie rodzina musiałaby wyjechać z Pakistanu. W tej chwili najważniejsze jest jednak, żeby ocalić chrześcijance życie.
Podpisać petycję można na anglojęzycznej stronie: http://www.callformercy.com.
Na polskiej stronie: http://www.gpch.pl/index.php/akcje/48-akcje-wsparcia/575-pomoz-uwolnic-asie-bibi można znaleźć instrukcję w języku polskim, która może ułatwić złożenie tego podpisu.
Źródło: wpolityce.pl, AS.
czwartek, 20 października 2011
Dekret Konferencji Episkopatu Anglii i Walii - post w piatek
DICI 242
poniedziałek, 10 października 2011
Komunikat prasowy Domu Generalnego Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X
W dniu 7 października 2011 r., w Albano, we Włoszech odbyło się spotkanie wszystkich osób odpowiedzialnych za Bractwo Św. Piusa X, w czasie którego Przełożony Generalny, JE Biskup Bernard Fellay, przedstawił treść Preambuły Doktrynalnej, wręczonej mu przez kardynała Williama Levadę, prefekta Kongregacji Nauki Wiary, w Watykanie, ...14 września w trakcie ostatniego spotkania.
Albano, 7 października 2011 r.
piątek, 7 października 2011
niedziela, 25 września 2011
Wywiad z J.E. bp. Bernardem Fellayem
Na zakończenie spotkania J.E. bp. Bernarda Fellaya i jego dwóch asystentów z kard. Wilhelmem Levadą, prefektem Kongregacji Nauki Wiary, które rozpoczęło się 14 września 2011 r. o godz. 10, przełożony generalny Bractwa odpowiedział na pytania serwisu informacyjnego DICI.
Ekscelencjo, jak przebiegło spotkanie?
— Spotkanie było prowadzone z wielką kurtuazją oraz równie wielką otwartością, ponieważ przez wzgląd na prawdę Bractwo nie zgadza się na ukrywanie istniejących nadal problemów. Co więcej, dyskusje teologiczne, prowadzone przez ostatnie 2 lata, przebiegały w tym samym duchu.
Gdy 15 sierpnia 2011 r. powiedziałem, że jesteśmy [Rzym i Bractwo] jednomyślni co do tego, iż nie osiągnęliśmy zgody w kwestii II Soboru Watykańskiego, jednocześnie wyjaśniłem, że gdy chodzi o dogmaty, zawarte w dokumentach Vaticanum II, takie jak np. doktrynę Trójcy Przenajświętszej, to oczywiście je przyjmujemy. Żadne zdanie [z mojej wypowiedzi] nie powinno być wyrywane z kontekstu. Wielką korzyścią płynącą z naszych rozmów teologicznych jest dokładne zbadanie i naświetlenie wszystkich problemów doktrynalnych.
Wspólne oświadczenie Stolicy Apostolskiej i Bractwa informuje, że Waszej Ekscelencji przekazano jakiś dokument doktrynalny oraz pewną propozycję rozwiązania sytuacji kanonicznej Bractwa. Czy możemy poznać szczegóły?
— Dokument ten, nazwany „preambułą doktrynalną”, został nam wręczony w celu poddania go dogłębnej analizie. Ponieważ jego treść jest poufna, musicie zrozumieć, dlaczego nie powiem o nim nic więcej. Jednak już sam termin „preambuła” wskazuje, że jej akceptacja jest wstępnym warunkiem kanonicznego uznania Bractwa przez Stolicę Apostolską.
Co do preambuły doktrynalnej – o ile możemy o niej mówić, nie naruszając zasady tajności – to czy Wasza Ekscelencja może potwierdzić, że zawiera ona, jak podano w komunikacie prasowym, rozróżnienie między de fide [tym, w co należy wierzyć] – co jest [wszak] w całości akceptowane przez Bractwo – a tym, co wynika z pastoralnego charakteru Vaticanum II (co głosił przecież sam sobór) i co może być przedmiotem krytyki bez podawania w wątpliwość prawd wiary?
— To nowe rozróżnienie zostało przedstawione nie tylko w oświadczeniu dla mediów; osobiście wiem o nim z różnych źródeł. Kard. Castrillón Hoyos już w 2005 r. powiedział na zakończenie naszej pięciogodzinnej rozmowy, podczas której wyjaśniałem mu wszystkie zastrzeżenia Bractwa odnośnie do Vaticanum II: „Nie mogę powiedzieć, że zgadzam się ze wszystkim, co mówicie, ale to, co mówicie, nie stawia was poza Kościołem. Napiszcie zatem do papieża i poproście go o zdjęcie ekskomunik”.
Dzisiaj, chcąc zachować obiektywizm, muszę przyznać, że w preambule doktrynalnej nie ma jasnego rozróżnienia między nienaruszalną sferą dogmatyczną a sferą pastoralną, o której można dyskutować. Jedyną rzeczą, którą mogę ujawnić – gdyż jest to fragment oświadczenia dla prasy – jest to, że preambuła zawiera „pewne zasady doktrynalne i kryteria interpretacji nauki katolickiej, które są niezbędne, by zapewnić wierność Magisterium Kościoła i «sentire cum Ecclesia» (‘współodczuwanie z Kościołem’). Jednocześnie pozostawia się miejsce na uprawnioną dyskusję, badania i teologiczne wyjaśnienia poszczególnych wyrażeń i formuł zawartych w dokumentach soboru i Magisterium posoborowego”. Tak to właśnie wygląda.
Jeśli chodzi o status kanoniczny, który zaproponowano Bractwu pod warunkiem zaakceptowania preambuły doktrynalnej, to mówiło się raczej o prałaturze [personalnej] niż o ordynariacie. Czy to prawda?
— Jak słusznie zauważyliście, ten status kanoniczny zależy od spełnienia [przez Bractwo] pewnych warunków, dopiero później będziemy mogli poznać szczegóły; wciąż pozostają one przedmiotem dyskusji.
Kiedy Wasza Ekscelencja planuje udzielić odpowiedzi na przedstawioną preambułę doktrynalną?
— Najpierw muszę znaleźć czas na dokładne przestudiowanie tego dokumentu i skonsultowanie go z innymi odpowiedzialnymi w Bractwie, ponieważ obiecałem moim współbraciom, że w tak ważnej sprawie nie podejmę żadnej decyzji bez uprzednich konsultacji.
Mogę was jednak zapewnić, że nasza decyzja zostanie podjęta dla dobra Kościoła i dusz. Nasza krucjata różańcowa, która trwa od kilku miesięcy, musi zostać zintensyfikowana, abyśmy mogli – przez wstawiennictwo Maryi, Matki Kościoła – uzyskać łaskę światła i siły, których potrzebujemy bardziej niż kiedykolwiek.