| Środa, 20 października 2010 |
|
|
Czyny mówią głośniej niż słowa Nowe nieznane informacje, dotyczące relacji pomiędzy Watykanem, a Bractwem Kapłańskim św. Piusa X.
| |
Jego Ekscelencja opisał tę sytuację jako „zasadę działania”, odnoszącą się do trybu interpretacji i stosowania norm prawnych. Ponieważ efekt danego prawa jest intencją prawodawcy, w sytuacji gdy stan prawny jest niejasny lub niepewny, teksty prawne należy interpretować w świetle intencji prawodawcy, tak jak manifestuje się ona w sposobie, w jaki on sam [prawodawca] to prawo stosuje. Stosuje się tu prawne rozróżnienie pomiędzy prawem „pisanym” i prawem „stosowanym”. Innym aspektem tej zasady prawnej jest to, że czyny prawodawcy stosującego prawo mogą stworzyć sytuację faktycznego (de facto) odstępstwa od litery prawa. Uwaga dla czytelników „The Remnant” nie będących prawnikami: nasi ojcowie i matki ujmowali tę odwieczną prawdę w formie zasady, mówiącej, że „czyny przemawiają głośniej niż słowa”. Żadna sytuacja prawna nie była w ostatnich dziesięcioleciach przedmiotem gorętszej dyskusji, niż kwestia sytuacji prawnej w Kościele kapłanów i biskupów Bractwa. Szybkie wyszukiwanie w internecie ujawnia, że techniczna sytuacja prawna jest dyskutowana przez katolików z dosłownie wszystkich stron. W takim wypadku, aby móc skierować się w stronę prawidłowego zrozumienia obecnego prawnego zamieszania wokół tej kwestii, należy przeanalizować działania najwyższego prawodawcy (papieża). Biskup Fellay przedstawił zastosowanie tej "zasady działania" [de jure kontra de facto] w przypadku Bractwa, podając liczne przykłady, z których większość nie była wcześniej upubliczniana. Na początku poruszył kwestię spowiedzi w Bractwie. Jak większości katolikom wiadomo, istnieją pewne grzechy ciężkie, w przypadku których jedynie Stolica Apostolska ma władzę udzielić rozgrzeszenia. Zgodnie z prawem kościelnym, kapłan wysłuchujący spowiedzi osoby, która popełniła tego rodzaju grzech, jest zobowiązany w ciągu 30 dni zawiadomić o tym Stolicę Apostolską, by uzyskać upoważnienie do udzielenia rozgrzeszenia oraz propozycję stosownego zadośćuczynienia dla penitenta. Jego Ekscelencja zasugerował, że księża Bractwa miewali od czasu do czasu takie przypadki i że za każdym razem wysyłano owo wymagane powiadomienie do Stolicy Apostolskiej. W każdym przypadku Watykan odpowiadał, że "wszystko jest dobrze i legalnie", a pozwolenie na udzielenie rozgrzeszenia przez kapłana Bractwa było udzielane. Jaki z tego wniosek? Najwyraźniej kapłani Bractwa mogą ważnie słuchać spowiedzi. Gdyby kapłanom Bractwa brakowało jakiegokolwiek rodzaju jurysdykcji, by słuchać spowiedzi, Stolica Apostolska odpowiedziałaby, że penitent powinien wyspowiadać się u kapłana z prawną jurysdykcją, pozwalającą mu słuchać spowiedzi. Z definicji mamy tu do czynienia z poważną materią, a zatem z grzechami śmiertelnymi (zakładając, że pozostałe okoliczności też są obecne). A jednak Stolica Apostolska odpowiadała Bractwu, że "wszystko jest dobrze i legalnie". Tym samym jest to akt uznania de facto przez Stolicę Apostolską posiadania przez Bractwo jurysdykcji, by słuchać spowiedzi - jest to taki stan rzeczy, jaki od lat jest utrzymywany przez wielu ekspertów kanonicznych, w obliczu trudnej sytuacji prawnej. Drugi przykład przedstawiony przez biskupa Fellaya odnosił się do kapłanów opuszczających Bractwo po otrzymaniu święceń z rąk jednego z biskupów FSSPX. Zgodnie z prawem i praktyką Kościoła, kapłana, który otrzymuje Sakrament święceń kapłańskich poza Kościołem (np. od biskupa, który wprawdzie ważnie posiada władzę święceń biskupich, ale oddzielił się od Kościoła Katolickiego) po jego powrocie do Kościoła Katolickiego obowiązuje na zawsze zakaz wykonywania władzy kapłańskiej, otrzymanej podczas swoich niegodziwych świeceń. Zachowuje niezatarte znamię kapłaństwa, ale ma na zawsze zakaz sprawowania związanych z tym czynności i władzy. Mimo to, jak wyjaśnił biskup Fellay, za każdym razem, kiedy kapłan wyświęcony przez biskupa Bractwa opuszczał Bractwo, ale pragnął pozostać księdzem, Stolica Apostolska zezwalała mu na sprawowanie urzędu kapłańskiego. I znowu konkluzja prawna jest nieunikniona: Księża FSSPX nie zostali wyświęceni "poza Kościołem". Mimo iż Jego Ekscelencja nie wymienił żadnych nazwisk wiemy na podstawie przykładów - począwszy od założycieli Bractwa św. Piotra, poprzez kapłanów Instytutu Dobrego Pasterza, księży z Apostolskiej administratury św. Jana Vianneya z Campos, po długi szereg pojedynczych kapłanów, wyświęconych przez biskupów Bractwa - że wszystkim im zezwolono na sprawowanie funkcji kapłańskich. Nie byli oni zatem w oczach Stolicy Apostolskiej wyświęceni "poza Kościołem". (Nie jest to przypadek jednego czy dwóch księży, w których przypadku zdecydowano się na wyjątkowe odstąpienie od normy prawa, lecz raczej stała praktyka zezwalania wszystkim tym księżom na sprawowanie ich funkcji kapłańskiej.) Trzeci przykład zrelacjonowany przez Jego Ekscelencję dotyczył święceń, które miały odbyć się w Niemczech w marcu 2009. Jak w owym czasie pisał "The Remnant", biskupi niemieccy starali się zyskać na podjętej przez media próbie sabotowania decyzji Ojca Świętego o uchyleniu dekretu o ekskomunice wobec biskupów FSSPX oraz na - wówczas świeżym - wywiadzie biskupa Williamsona ("przypadkowo" wyemitowanym w przeddzień ogłoszenia historycznej decyzji Ojca Świętego). Jak już wcześniej pisaliśmy w "The Remnant", Stolica Apostolska skontaktowała się z biskupem Fellayem i poprosiła o przeniesienie święceń w inne miejsce, w celu złagodzenia napięć pomiędzy Stolicą Świętą, a biskupami niemieckimi. W swoim wystąpieniu na konferencji dla magazynu "Angelus", biskup Fellay ujawnił dalsze szczegóły dotyczące tej niecodziennej interwencji. Watykan poprosił biskupa Fellaya o przeniesienie święceń poza obszar jurysdykcji biskupów niemieckich. Jeśli biskup Fellay zgodziłby się na to, Watykan zaoferował, że Bractwo "będzie prawnie uznawane do Świąt Wielkiejnocy". Miało to objąć dwutygodniowy okres, w którym miały odbyć się święcenia. Biskup Fellay wyjaśnił, że zapytał kardynała [przekazującego prośbę], skąd ta prośba, skoro, zgodnie z niedawnym dokumentem Sekretariatu Stanu, FSSPX "pod względem prawnym nawet nie istnieje". Kardynał odpowiedział, że "Papież w to nie wierzy/Papież tak nie uważa". Jak wiemy, biskup Fellay posłuchał prośby Watykanu o przeniesienie święceń (jeszcze raz demonstrując swoją chęć posłuszeństwa papieżowi). Wszystkich obecnych na sali zatkało z wrażenia, kiedy Jego Ekscelencja opowiedział tę historię. Dyskusje tego wieczoru zawierały mnóstwo pytań w rodzaju, czy my wszyscy źle usłyszeliśmy lub źle zinterpretowaliśmy to, co Jego Ekscelencja wcześniej powiedział: "Czy [biskup Fellay] naprawdę miał na myśli to, że Watykan uznał prawne istnienie Bractwa w ciągu dwóch tygodni w marcu ubiegłego roku?" Rozmawiając później osobiście z Jego Ekscelencją, powtórzyłem mu, na podstawie swoich notatek, jego własne słowa i spytałem, czy się przejęzyczył, lub też może ja źle go usłyszałem. Odpowiedział: "To właśnie powiedziałem, dobrze Pan usłyszał". Wtedy zapytałem: "Co to znaczy, przecież nie ma precedensu dla takiego stwierdzenia? Jak można być uznanym prawnie przez dwa tygodnie, a potem znów być bezprawnym/nielegalnym?" Wzruszył ramionami i powiedział, że takie były słowa kardynała. Ach, nie ma to jak żyć w ciekawych czasach! Jak możemy zinterpretować ten incydent? Po pierwsze, mamy w Watykanie kardynała, twierdzącego, że papież nie wierzy w ocenę zawartą w dokumencie, który, jak się wydaje, pochodzi z oficjalnej watykańskiej instytucji. Dokument wydany przez Sekretariat Stanu mówi, że Bractwo nie istnieje w Kościele, a mimo to papież uważa, że jest odwrotnie. Następnie Watykan zgadza się tymczasowo uznać Bractwo w zamian za zmianę lokalizacji święceń FSSPX. Jak poważnie papież traktuje ten brak prawnego uznania, skoro, jak widać, może ono posłużyć za ni mniej ni więcej, tylko kartę przetargową? Biskup Fellay próbował doszukać się jakiegoś sensu w tych wszystkich sprzecznościach, ale jedyne, co mógł nam powiedzieć to to, że to są realia, które na chwilę obecną musimy zaakceptować. Polityka Watykanu, jak zauważył biskup, wydaje się być polityką sprzeczności, oscylującą pomiędzy "potępieniem, a podziwem". Jego Ekscelencja wydaje się być przekonany, że jak chodzi o osobiste odczucia Benedykta XVI, właściwym słowem jest podziw dla FSSPX. Wyjaśnił, że podczas jego pierwszego spotkania z papieżem Benedyktem XVI, Jego Świątobliwość dwukrotnie wspomniał arcybiskupa Lefebvre'a - raz, jako "czcigodnego arcybiskupa Lefebvre'a" i potem, w trakcie dalszej rozmowy, jako "arcybiskupa Lefebvre'a, tego wielkiego człowieka Kościoła powszechnego". Czy mamy zatem wierzyć, że papież uważa ekskomunikowanego schizmatyka za czcigodnego i wielkiego człowieka Kościoła powszechnego? To byłby nonsens. Jedyne logiczne wyjaśnienie jest takie, że papież uznaje arcybiskupa za wiernego syna Kościoła, jakim arcybiskup faktycznie był. Jego Ekscelencja potwierdza również, że Jego Eminencja kardynał Castrillon Hoyos wyraził takie samo nastawienie, kiedy, odnosząc się do działań Bractwa, powiedział, że "owoce są dobre, a zatem Duch Święty jest tu obecny". Wiemy, że Nasz Pan dał nam następujący sposób na rozpoznanie, kto jest w Kościele, a kto nie jest - "po owocach ich poznacie". Duch Święty nie może być poza Kościołem, a zatem jeśli jest On z Bractwem, Bractwo jest w Kościele. To logika nie do obalenia.
Jak to jednak możliwe, że papież i Watykan stosują tę politykę mówienia jednego, a robienia drugiego? Jak mogą pozwalać duchownym utrzymywać, że spowiedzi słuchane przez księży Bractwa są nieważne, a potem przez swoje własne działania czynić jasnym, że spowiedzi w Bractwie są "ważne i godziwe"? Jak Bractwo może być uznawane prawnie przez dwa tygodnie, a po tym czasie przestać być uznawane? Czy nie demonstruje to odrzucenia przez Watykan istotności kwestii "prawnego" uznania FSSPX? Odpowiedź, na jaką naprowadził nas Jego Ekscelencja jest taka, że z przyczyn politycznych Benedykt XVI czuje, że, w dzisiejszej sytuacji Kościoła i w obliczu "wilków" w jego wnętrzu, nie może uznać Bractwa de jure. A mimo to, ponieważ wie, że Bractwo jest "w Kościele" i "przynosi dobre owoce", w takim stopniu, jak to będzie możliwe, uzna jego prawowitość/legalność de facto. Jak nadmienił ksiądz Scott Gardener w wygłoszonym wcześniej tego samego dnia wykładzie, błąd kolegializmu zapobiegł skorygowaniu błędów i nadużyć wynikłych z Soboru. Ksiądz Gardner zdradził, że wysoko postawiony kardynał przyznał w rozmowie z nim, że kolegialność praktycznie uczyniła Kościół "niemożliwym do rządzenia". Pewien amerykański kardynał w prywatnej rozmowie ze mną w maju 2010 przyznał to samo. Benedykt XVI na podstawie własnych doświadczeń nauczył się, że jeśli posunie się zbyt daleko w robieniu tego, co trzeba, straci ten niewielki wpływ, jaki ma na biskupów z prawie całego świata, zjednoczonych w swym kolegialnym nieposłuszeństwie i braku poszanowania dla jego władzy. Biskup Fellay zilustrował ten punkt konkretnymi przykładami. Przypomniał, jak w roku 2003 grupa kardynałów, między innymi Józef Ratzinger, spotkała się, by zdecydować, co zrobić w sprawie Bractwa i Tradycji. Zgodzili się, że aby dać grupom Tradycji pozycję prawną i niezależność, trzeba zorganizować administraturę apostolską. Niezgoda panowała co do tego, czy Bractwo powinno tworzyć „kręgosłup” tej struktury, do którego 'podczepione' byłyby inne grupy, czy też powinno zostać potraktowane jako indywidualny podmiot wśród pozostałych ówczesnych wspólnot Ecclesia Dei. Kiedy Benedykt XVI został wybrany [na Stolicę Piotrową] w 2005 roku, zaczął wdrażać ten plan w życie. Biskup Fellay zrelacjonował więcej szczegółów ze swojego pierwszego spotkania z Jego Świątobliwością. Na spotkaniu obecni byli kardynał Castrillon Hoyos, Ojciec Święty, biskup Fellay i ksiądz Schmidberger. Papież zapytał kardynała Castrillona: „jak sprawy stoją”. Kardynał odpowiedział: „Dzisiaj możesz uznać Bractwo Kapłańskie św. Piusa X. Przesłałem Ci dokument, który to załatwi”. Papież odpowiedział, że otrzymał ten dokument i przesłał go do [Papieskiej] Rady ds. Interpretacji Tekstów Prawnych, by stwierdzić, czy jest on „w zgodzie z Kościołem”. ( ang. if it was “right with the Church.”) Biskup Fellay zauważył, że dokument musiał zawierać coś niezwykłego, skoro trzeba było go przebadać w ten sposób. Tak czy inaczej, jakikolwiek by nie był powód, papież miał ewidentnie związane ręce i jak dotąd ten dokument – przygotowany przez kardynała Hoyosa i zasadniczo zaaprobowany przez papieża (i przesłany do zbadania pod względem technicznym) – nie ujrzał światła dziennego. Dlaczego? Biskup Fellay wyjaśnił, że w roku 2006 biskupi z Niemiec udali się do Watykanu i gwałtownie sprzeciwili się temu projektowi. Tak więc, co uczynił papież? Uwolnił Mszę [Wszechczasów] i uchylił dekret o ekskomunice biskupów FSSPX. Wszyscy pamiętamy, co spotkało papieża po tych wydarzeniach. Dosłownie rozpętało się piekło. Świat zwrócił się przeciwko niemu. Następnie biskup Fellay skierował naszą uwagę na niedawny incydent, kiedy to papież mianował konserwatywnego księdza Gerarda Marię Wagnera biskupem Linzu w Austrii. Papież znów został zaatakowany w mediach za swoją "ultrakonserwatywną" nominację. Najwyraźniej papież uznał, że koszta - sprowokowanie nieposłuszeństwa i rebelii ze strony biskupów świata - nie są warte uznania Bractwa de jure. Jedynym rozwiązaniem jest przyznanie mu uznania de facto, podczas gdy rozmowy na linii Watykan FSSPX będą trwały. Niejako przy okazji, szczegóły dotyczące tego spotkania w 2005 roku i wynikłego z niego tajemniczego "dokumentu uznania [Bractwa]", odesłały do lamusa argument przywoływany przez wielu przeciwników Bractwa, którzy twierdzą, że mimo iż Bractwo w pewnym momencie posiadało jurysdykcję zastępczą, straciło ją, kiedy "odrzuciło propozycję jurysdykcji zwyczajnej". Osobiście słyszałem ten argument przy niejednej okazji. Biskup Fellay podkreślił jednak, że przy okazji tego spotkania nigdy nie pokazano, czy też nie przedstawiono mu aktualnej i konkretnej propozycji jurysdykcji. Co oczywiste, nigdy nawet nie widział dokumentu, wysłanego przez papieża do zrecenzowania. Biskup powiedział nam, że dokument "musiał być" niezwykły, sygnalizując przez to, że jego znajomość zawartości tegoż została przez niego jedynie wywnioskowana. Jak można odrzucić propozycję jurysdykcji, która po pierwsze nigdy nie została przedstawiona, i która obecnie utkwiła w trybach watykańskiej machiny recenzującej na skutek interwencji episkopatu Niemiec? Tak więc ten argument upada. To nie biskup Fellay "odmówił zaakceptowania" jurysdykcji zwyczajnej. To nielojalni biskupi świata związali papieżowi ręce, zapobiegając podpisaniu przez niego tego dokumentu! Podczas konferencji dla "The Angelus" biskup Fellay skierował również naszą uwagę na podobną wskazówkę, którą odnajdujemy w sformułowaniu watykańskiego dekretu, anulującego dekret o ekskomunice [biskupów] FSSPX. Ostatnie paragrafy tego dekretu brzmią następująco: Na mocy uprawnień, przekazanych mi bezpośrednio przez Ojca Świętego Benedykta XVI, mocą obecnego dekretu umarzam/odwołuję karę ekskomuniki latae sententiae, zaciągniętą przez biskupów Bernarda Fellaya, Bernarda Tissier de Mallerais, Ryszarda Williamsona i Alfonsa de Galarretę, zadeklarowaną przez niniejszą kongregację w lipcu 1988 roku. Jednocześnie stwierdzam, że z dniem dzisiejszym wydany wówczas dekret nie ma już skutków prawnych. Biskup Fellay wskazał na to, co powinno być oczywiste dla nas wszystkich. Pomimo tego, że pierwsze zdanie wspomina jedynie czterech z sześciu biskupów, do których odnosił się poprzedni dekret, zdanie ostatnie jasno stanowi, że poprzedni dekret "nie ma już skutków prawnych". To oznacza, że poprzedni dekret przestaje istnieć w sensie prawnym. Skoro dekret twierdzący, że arcybiskup Lefebvre i biskup de Castro Mayer są ekskomunikowani latae sententiae nie ma skutków prawnych, odnosząca się do nich deklaracja również została wycofana. W celu uniknięcia tego oczywistego wniosku, wystarczyło jedynie użyć sformułowania "jedynie w odniesieniu do tych czterech biskupów poprzedni dekret nie ma skutków prawnych"; lub też "z wyjątkami odnoszącymi się do arcybiskupa Lefebvre'a i biskupa de Castro Mayera poprzedni dekret nie ma skutków prawnych". Muszę przyznać, że poczułem się dość głupio, że nie zauważyłem od razu, co zostało jasno acz subtelnie osiągnięte dzięki temu sprytnemu sformułowaniu. Deklarowana ekskomunika latae sententiae z roku 1988 wobec arcybiskupa Lefebvre'a i jego wiernego sprzymierzeńca została wycofana bez wymieniania któregokolwiek z nich po imieniu. Zrobienie tego [tj. wymienienie ich z imienia] najprawdopodobniej wywołałoby kolejną biskupią rewoltę. Jak widać, nasz Ojciec Święty musi nawigować Łodzią Piotrową przez niebezpieczne wody! Gdzie zatem sytuują nas wszystkie te nowe informacje? Odniosłem nieodparte wrażenie, że Jego Ekscelencja starał się pomóc wiernym być realistami, jak chodzi o ich oczekiwania. Nasze wspomożenie jest w imieniu Pana, a nie w prawniczym dokumencie z Watykanu, który to [Watykan] w dużym stopniu stracił kontrolę nad zarządzaniem Kościołem. Mimo to papież robi co może, by zapewnić swoich najwierniejszych synów, że są na właściwym kursie. Poprzez swoje słowa i czyny konsekwentnie demonstruje swoją wolę. "Owoce są dobre, a zatem Duch Święty jest tam obecny". Tak więc pomimo szalejącego wokół niego sztormu, Ojciec Święty idzie do przodu. W opozycji do oficjalnej linii, wymuszanej przez liberalnych biskupów z całego świata, papież w słowach i praktyce (zniesienie ekskomunik FSSPX, potwierdzenie ważności spowiedzi w Bractwie, zezwalanie byłym kapłanom [Bractwa] na sprawowanie funkcji kapłańskich, "uznanie" Bractwa przez dwa tygodnie) postępuje tak, jakby Bractwo tworzyli katoliccy księża, ważnie i godziwie prowadzący działalność duszpasterską i dbający o dobro Kościoła. Czy dla całego Kościoła byłoby prościej, gdyby papież po prostu uznał oficjalnie i na piśmie to, co zamanifestował implicite (nie wprost)?. Być może, ale to tylko nam, bezpiecznie usadowionym w naszych domach na drugim końcu świata, łatwo tak mówić. To co biskup Fellay próbuje nam uzmysłowić to fakt, że funkcjonowanie w obliczu tej dychotomii ze strony Watykanu - publicznego potępienia i cichej aprobaty - jest poświęceniem, którego w chwili obecnej Bóg wymaga od kapłanów Bractwa. W filmie Oto jest głowa zdrajcy (A Man for All Seasons) znajduje się genialna scena, w której Św. Tomasz More przekonuje swojego dobrego przyjaciela, Księcia Norfolku, do publicznego udania kłótni z nim. To wielkie poświęcenie dla obu mężczyzn, którzy szczerze się kochają. Benedykt XVI wydaje się prosić biskupów i kapłanów Bractwa, by pozwolili mu udawać, że prowadzi z nimi tę publiczną "kłótnię", tak by pomogło mu to zapanować nad nieopanowalną kolegialną kliką biskupów. Odniosłem wrażenie, że biskup Fellay zgodził się nadal znosić to publiczne napiętnowanie. Co w takich okolicznościach mogą zrobić wierni? Modlić się i ofiarować w intencji, aby ich kapłani i biskupi otrzymali łaskę znoszenia tego dla dobra dusz, Kościoła jako całości oraz Ojca Świętego. Jak długo będzie musiało to trwać? Jedynie Bóg wie, ale okoliczności ostatecznego zerwania zasłony są jasne - kiedy papież znów będzie mógł swobodnie rządzić Kościołem i przestanie być "więźniem biskupów". Myślę, że biskup Fellay jest pewny, że kiedy ten dzień zaświta papież będzie ronił łzy radości, że może publicznie przygarnąć i objąć swoich wiernych synów. Wierni mogą zrobić jeszcze jedną rzecz. Modlić się za tego papieża. Modlić się, by miał odwagę nie uciekać ze strachu przed wilkami, tak jak nas o to prosił w swoich pierwszych słowach jako papież. On już jest mocno atakowany za swoje faktyczne (de facto) uznanie Bractwa. Z całą pewnością bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje modlitw, jeśli kiedyś ma to zrobić de jure. Myślę, że jest jeszcze jedna rzecz, którą możemy zrobić. Słysząc płynące z serca słowa biskupa Fellaya, mogłem osobiście doświadczyć jego prawości i widocznej świętości. Dlatego uważam, że musimy wspólnie działać, by położyć kres złośliwym plotkom, jakoby biskup Fellay miał zamiar "sprzedać Bractwo". Wszyscy widzieliśmy te plotki, krążące po cyberprzestrzeni, ale jestem przekonany, że takie coś jest niemożliwe. Widać wyraźnie, że Jego Ekscelencja nie tylko przejawia mądrość w swoich kontaktach z Watykanem, lecz również, co widać w świetle jego obszernych uwag w trakcie konferencji (napiszemy o nich w następnym wydaniu "The Remnant"), posiada tę samą niezłomność, połączoną z roztropnym rozeznaniem sytuacji, jaka cechowała jego poprzednika, arcybiskupa Marcela Lefebvre'a.
Wiarę w to, że Bernard Fellay "sprzeda Tradycję" za trzydzieści stron prawniczego tekstu, dającego [Bractwu] uznanie de jure, można porównać do twierdzenia, że Marcel Lefebvre usiłował "sprzedać Tradycję", gdyż i on, ćwierć wieku temu, raz za razem na prośbę Watykanu udawał się do Rzymu, by próbować ustalić prawną sytuację swojego Bractwa w Kościele trapionym kryzysem. Nie zawracajmy sobie głowy tymi sfabrykowanymi plotkami o biskupie Bernardzie Fellayu. Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X jest w dobrych i odpowiedzialnych rękach. Deo Gratias.
|
Brian McCall
dla magazynu "The Remnant"
(Tłum: Anita Sienkiewicz, Sara Strażyńska, BL)