Alternatywna prawica w Kościele - Piotr Pętlicki
W sobotę 4 lutego
świat obiegła informacja o pojawieniu się na ulicach Rzymu kilkuset plakatów
skierowanych przeciwko papieżowi Franciszkowi. Autorzy przedstawiają na nim
Ojca Świętego z marsową miną i kierują do niego w dialekcie rzymskim pytanie:
"Ej, Franek, wprowadziłeś zarząd komisaryczny w kongregacjach, usunąłeś
księży, sprawiłeś, że poleciały głowy w Zakonie Kawalerów Maltańskich i u
Franciszkanów Niepokalanej, zignorowałeś kardynałów. Gdzie jest twoje
miłosierdzie?". Treść pytania odnosi się do wyczyszczenia rzymskich
kongregacji z wszystkich "ratzingerystów", zniszczenia ortodoksyjnie
i bezkompromisowo katolickiego zgromadzenia Franciszkanów Niepokalanej,
który
inspirował się duchowością św. Maksymiliana Kolbe, niedawnego
bezprecedensowego
przymuszenia do dymisji Wielkiego Mistrza Suwerennego Zakonu
Maltańskiego,
który podpadł – a jakże – obroną moralności katolickiej oraz do
zignorowania
tzw. dubiów, czyli wątpliwości, jakie czterej kardynałowie (w tym
Amerykanin –
zdegradowany z rzymskiej Roty do roli kardynała-patrona Zakonu
Maltańskiego
kard. Raymond Burke) wystosowali do papieża w związku z heterodoksyjnymi
sformułowaniami w adhortacji Amoris Laetitia, która dopuszcza do
komunii świętej
cudzołożników. Po raz pierwszy od czasów starożytności byliśmy świadkami
swoistego vox populi ludu rzymskiego.
Dwa dni wcześniej
wspomniany wyżej kardynał Burke spotkał się w swoim mieszkaniu w Watykanie z
przywódcą włoskiej prawicowo-populistycznej Ligi Północnej, europosłem Matteo
Salvinim. Spotkanie trwało 90 minut i było dość bezprecedensowe. Wszak
nieczęsto się zdarza, by książę Kościoła udzielał audiencji przywódcy jednej z
opozycyjnych partii politycznych. Kardynała Burke'a i Matteo Salviniego z
pewnością połączyło poparcie dla Donalda Trumpa. Po listopadowych wyborach
amerykański hierarcha w ten sposób bronił prezydenta elekta przed zarzutami o
niechrześcijańską postawę wobec imigrantów, jakie skierował wobec niego
Franciszek:
"Nie sądzę, by
w kwestii imigracji nowy prezydent inspirował się nienawiścią. Są pewne pytania
o roztropność – ilu imigrantów może przyjąć kraj? Chodzi tu o odpowiedzialność
kraju za swoich własnych obywateli. Chrześcijanin nie może zamykać swojego
serca przed prawdziwym uchodźcą, nie ma tu wątpliwości, ale musi to być
czynione z odpowiedzialnością i prawdziwą miłością. Miłość zawsze wymaga
wiedzy. Kim właściwie są ci imigranci? Czy są prawdziwymi uchodźcami?".
Wyraził też nadzieję związaną z konserwatywnymi, przychylnymi religii i
ochronie życia poglądami zwycięzcy wyborów. Stwierdził, że w głosowaniu naród
amerykański wyraził wolę zmiany establishmentu na takich polityków, którzy będą
się kierować interesem ludu i go słuchać. Kilka miesięcy wcześniej zaś
ostrzegał przed zalaniem Europy przez muzułmańską imigrację. Identyczne w
zasadzie poglądy głosi partia Matteo Salviniego. Sprzeciwia się migracji,
globalizmowi i niszczeniu rodziny przez kulturowy marksizm. Sam Salvini
utrzymuje również kontakty z Aleksandrem Duginem.
foto:Steve Bannon
To nie jedyny
przypadek kontaków kard. Burke'a ze światem prawicowej polityki. W 2014 roku
ówczesny wydawca portalu alternatywnej prawicy Breitbart.com Steve Bannon
przybył do Rzymu na uroczystości kanonizacyjne Jana Pawła II. Jedną z osób, z
którymi wówczas się spotkał, był właśnie kard. Burke. Od tamtego czasu są ze
sobą w stałym mailowym kontakcie. Obecnie Bannon jest głównym doradcą
prezydenta Stanów Zjednoczonych i szarą eminencją Białego Domu. Spotkanie
zorganizował zaufany człowiek kard. Burke'a Benjamin Harnwell, założyciel
Instytutu Dignitatis Humanae, konserwatywnego katolickiego think-tanku.
"Kiedy poznaje się osobę, która poświęca się by pozostać wierna swoim
zasadom, która toczy tę samą walkę, ale na innym polu, na polu kulturalnym, nie
dziwi mnie takie spotkanie" – powiedział Harnwell o sympatii
amerykańskiego hierarchy do Bannona. Sam Bannon, który jest też katolikiem,
jakiś czas później wygłosił na konferencji Instytutu przemówienie o potrzebie
powrotu do "Kościoła walczącego".
foto:Roberto de Mattei
Kilkanaście dni temu
w Stanach Zjednoczonych obiegła plotka jakoby dymisję Benedykta XVI wymusiły
amerykańskie służby specjalne posługując się przeciekami dokumentów (tzw. afera
Vatileaks) oraz blokadą transakcji dokonywanych przez Bank Watykański. Celem
było osadzenie na Tronie Piotrowym papieża, który popierałby globalistyczną
agendę ówczesnego prezydenta USA Baracka Obamy. I rzeczywiście, polityka Obamy i
Franciszka była zaskakująco spójna – dla obydwu z nich priotytetami były walka
z "globalnym ociepleniem" i o prawa imigrantów (jak pisał Sołowjow w
swojej "Krótkiej opowieści o Antychryście" Antychryst objawi się jako
pacyfista, ekumenista i ekolog...). Teraz po zwycięstwie Trumpa Franciszek
wydaje się być liderem światowej lewicy. I choć teorię o obaleniu Benedykta XVI
przez CIA należałoby odłożyć raczej między bajki (podobnie jak podobne,
funkcjonujące wśród tradycjonalistów teorie spiskowe o wyborze w 1958 roku na
papieża kardynała Siriego, a nie kardynała Roncalliego – Jana XXIII, czy też o
sobowtórze Pawła VI) należy sformułować jedno spostrzeżenie. Kościół katolicki
od kilkudziesięciu lat idealnie wpasowuje się w światowe trendy polityczne. I
tak Paweł VI zgodnie z linią sowiecką postulował powszechne rozbrojenie i walkę
z biedą, Jan Paweł II zgodnie z linią amerykańską propagował liberalną
demokrację i kapitalizm, zaś Franciszek szedł w jednym szeregu obok kulturowego
marksisty Obamy. Czy i tam razem Kościół dostosuje się do panujących trendów,
które przynoszą swoiste konserwatywne rewolucje przy urnach i wzrost poparcia
dla narodowej, antyimigranckiej prawicy? Czy doczekamy się "dobrej
zmiany" w Watykanie?
Kandydata już mamy.
Imię dla niego – też.
“Tolerance doesn’t
live here anymore. It’s been evicted.”
Czekamy.
Źródła:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz