Życzą mi śmierci. Dlaczego?
Data publikacji: 2017-03-16 07:00
Data aktualizacji: 2017-03-20 10:04:00
Fot. Maciej Kaczanowski / FORUM
Polacy
są uważani za jeden z najbardziej opowiadających się za życiem narodów
na świecie, choć wiem, że w waszym prawie znajdują się wyjątki
umożliwiające dokonanie aborcji. Polska jest także krajem uznawanym za
bardzo katolicki. Byłam więc zdziwiona, że odwołano moje wystąpienia na
niektórych uniwersytetach – mówi amerykańska działacz pro-life Rebecca
Kiessling.
Co oznacza w praktyce: być osobą „pro-life”?
To całościowy sprzeciw wobec aborcji, nieustające dążenie do prawnej ochrony życia niewinnych dzieci bez żadnego wyjątku i bez żadnej dyskryminacji.
Napisała Pani na swoim facebookowym profilu, że po spotkaniu na KUL podeszła do Pani dziewczyna, która stwierdziła, że dzięki temu co usłyszała, zmieniła swoje zdanie w sprawie ochrony życia. Czy taka sytuacja zdarza się często?
Tak, bardzo często ludzie mówią mi, że zmienili swoje zdanie na temat aborcji. Opowiadana przeze mnie historia mojego życia, miała wpływ na poglądy dwóch kandydatów na prezydenta USA: Ricka Perry’ego z Teksasu i byłego spikera Izby Reprezentantów Newta Gingrich’a. Zmieniłam przekonania wielu polityków, a nawet proaborcyjnych aktywistów.
Z czego wynika ta skuteczność?
Myślę, że powody są dwa. Po pierwsze, przychodzący na spotkania stykają się z osobistą historią. A jak pokazuje wiele badań w Stanach Zjednoczonych, to właśnie osobiste historie zmieniają serca w sposób, jaki inne argumenty nie są w stanie uczynić. Przekonałam się, że najmądrzejsze nawet filozoficzne i etyczne argumenty nie są zbyt efektywne, jeśli nie są połączone z osobistym doświadczeniem. Wplatam więc tego rodzaju argumenty w moją historię, by pomóc ludziom zrozumieć sprawę z logicznego punktu widzenia.
Wyjątkowość mojej historii polega na tym, że zawdzięczam życie prawnej ochronie, gdyż moja matka, która zaszła w ciążę w wyniku brutalnego gwałtu, chciała dokonać aborcji. Wyborcy, aktywiści, prawodawcy, opowiadający się za życiem, wybrali wówczas dla mnie życie. Dziękuję im za to, że jestem na tym świecie. Gdyby moja historia wydarzyła się kilka lat później – najpewniej zostałabym zabita.
Spotkania z Panią zorganizowane w Polsce zostały oprotestowane przez środowiska lewackie. Czy było to dla Pani zaskakujące czy już spotkała się Pani z taką sytuacją?
Byłam bardzo zaskoczona, że taka sytuacja ma miejsce akurat w Polsce.
Dlaczego?
Ponieważ Polacy są uważani za jeden z najbardziej opowiadających się za życiem narodów na świecie, choć wiem, że w waszym prawie znajdują się wyjątki umożliwiające dokonanie aborcji. Polska jest także krajem uznawanym za bardzo katolicki. Byłam więc zdziwiona, że odwołano moje wystąpienia na niektórych uniwersytetach. Gdyby do takiej sytuacji doszło w USA, to gwarantujące wolność słowa przepisy doprowadziłyby do sądowego pozwu skierowanego przeciwko takim uczelniom. W moim kraju bowiem wolność wypowiedzi stanowi fundament społeczeństwa. Sytuacja, która zaistniała w Polsce jest zaskakująca tym bardziej, jeśli uświadomimy sobie, że wasz kraj ma długie i bolesne doświadczenia z komunistyczną cenzurą. Dziwię się więc, że cenzura panuje tu również i dziś.
Bardzo mnie natomiast cieszy, że kampania skierowana przeciwko mojej obecności na polskich uniwersytetach spotkała się z kontrreakcją, ze społecznym oburzeniem. Szczególnie cieszy mnie postawa wicepremiera, ministra edukacji Jarosława Gowina. Mam nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone i że jednak dostanę możliwość przemawiania tam, gdzie zostało to zaplanowane.
Niestety, już wiemy że do spotkania na Uniwersytecie Wrocławskim oraz Uniwersytecie Jagiellońskim nie dojdzie. Władze tych uczelni obawiały się, że nie będą mogły zapewnić bezpieczeństwa uczestnikom spotkania. Na marginesie warto podkreślić tą szokującą sytuację: przyjeżdża do naszego kraju gość zza granicy, kobieta, obrończyni życia i… spotkania z nią musi ochraniać policja…
Najbardziej zdumiewa mnie to, że atakują kobietę! Skąd tyle nienawiści wobec mnie? Wiele osób wyraża ją choćby na moim profilu facebookowym. Dla przykładu ktoś zagroził, że połamie mi nogi…
To chyba objaw ogromnego strachu przed skutecznością Pani wykładów.
Chcę jeszcze raz przypomnieć: opowiadam tylko o moim życiu. Ja się przecież nie prosiłam, aby zostać poczęta w taki sposób. Chcę jednak, aby to moje doświadczenie pomogło innym. Wstawiam się za ofiarami gwałtów, ale także za ofiarami przemocy domowej, gdyż w swoim życiu również padłam jej ofiarą – ofiarą nienawiści. Dlaczego kolejnymi ofiarami mają być niewinne dzieci pojawiające się na tym świecie w wyniku przestępstwa?
Wie Pani, że środowiska Panią atakujące, wypisują na sztandarach obronę praw kobiet?
Zawsze pytam kobiety ze środowisk feministycznych jakie prawa przysługiwałyby mi, gdybym jako nienarodzona dziewczynka mogła zostać wyabortowana? Przecież gdyby mnie zabito, nie miałabym już żadnych praw. A one walcząc o „prawo do aborcji” walczą o prawa już tylko narodzonych szczęściar? Przepraszam, ale mówienie mi, że moja matka powinna mieć prawo mnie zabić, to życzenie mi śmierci. Czym zasłużyłam sobie na tę nienawiść?
W mediach pojawiają się sformułowania, iż Pani „twierdzi, że została poczęta w wyniku gwałtu”. Jak Pani reaguje na takie słowa?
To bardzo bolesne doświadczenie. Czy ktoś myśli, że łatwo jest przyznać się do bycia zgwałconym? Co te osoby powiedziałby mojej matce, która pojawia się w telewizji i ogólnonarodowych publikacjach razem ze mną. Obecnie jest ze mnie dumna i wdzięczna, że prawo chroniło mnie i ją przed aborcją. Pomimo, że kiedyś chciała opowiedzieć się przeciwko życiu i mnie zabić…
Jak można twierdzić, że ona kłamie? Jak można uważać się za obrońcę praw kobiet i sugerować, że kobiety kłamliwie podają się za ofiary gwałtów? Przecież to chore i nielogiczne! Dzięki pracy w mojej fundacji wiem, jak trudno jest się przyznać, iż padło się ofiarą seksualnej przemocy. Znam wiele kobiet, niemających odwagi przyznać się do tego, że stały się ofiarami przemocy, gdyż zdają sobie sprawę, że zostaną stygmatyzowane. Zachowanie części feministek jak widać tylko to potwierdza.
Skąd Pani zdaniem bierze się – dość często spotykana – wybiórczość w postawie pro-life, polegająca na równoczesnym braku akceptacji aborcji w przypadku dzieci dotkniętych chorobą połączonej z przyzwoleniem na mordowanie nienarodzonych pochodzących z gwałtu?
Wielu ludzi sądzi, że okażą współczucie ofiarom gwałtu, gdyż są przekonani, że zgwałcone kobiety pragną aborcji. A to nie jest prawda. Połowa zgwałconych w USA nie decyduje się na aborcję. A te, które się decydują są potem rozczarowane – ani ich sytuacja, ani samopoczucie nie polepszyło się dzięki aborcji.
A kto kocha aborcję? Otóż gwałciciele! Aborcja niszczy bowiem dowody przestępstwa, ukrywa czyn gwałciciela. Aborcja to zabicie dziecka przypominającego o ich straszliwej zbrodni. Więc jeśli naprawdę dbasz o ofiary gwałtu powinieneś chronić ich zarówno przed gwałcicielem jak i przed aborcją! Przecież to poczęte dziecko nie jest niczyim wrogiem!
Dokonanie aborcji kładzie się cieniem na dalsze życie brutalnie doświadczonej kobiety-ofiary gwałtu. Czy zetknęła się Pani w pracy w fundacji „Save the 1” z takimi sytuacjami?
Oczywiście. Wielokrotnie słyszałam, że o wiele trudniejsze było przezwyciężenie traumy po aborcji, niż tej wynikającej z gwałtu. Jedna z kobiet, która dokonała aborcji wyznała, że była zdolna wybaczyć gwałcicielowi dużo wcześniej, niż była zdolna wybaczyć sobie samej. Ale niektórzy wciąż uważają, że przemoc może przynieść uzdrowienie. To jednak niemożliwe. To dziecko przynosi uzdrowienie.
Jak już wspominałam wiele ofiar gwałtu nie chce przyznać się do tego, że padły ofiarą przemocy, cierpią w samotności nie dbając o siebie. Często to dziecko motywuje ich, by powiedziały rodzinie o tym, co się wydarzyło. To dziecko motywuje ich do troski swoje życie i zdrowie, ponieważ staje się ono ważne nie tylko dla niech, lecz dla dziecka.
Na czym polega Pani działalności pro-life jako adwokata?
Podczas swojej praktyki adwokackiej reprezentowałam pro-bono wiele kobiet, także zwolenniczek aborcji, zapewniając im darmową reprezentację prawną.
Brałam także udział w procesach relacjonowanych przez media na całym świecie. Jedna z nich dotyczyła zamrożonego embrionu, czyli człowieka powstałego w wyniku procedury in vitro. O szansę na urodzenie tej osoby procesowali się jego rodzice. Matka chciała mu dać się urodzić, a ojciec chciał by został zniszczony.
Reprezentowałam także kobietę, która została pozwana za niedokonanie aborcji.
Słucham?!
Tak, tak. Kobieta została pozwana za to, że nie dokonała aborcji – łamiąc umowę. Ojciec dziecka powiedział, że dając jej 500 dolarów oczekiwał, że kobieta usunie dziecko i sprawa będzie załatwiona. I chociaż kobieta powiedziała, że może zwrócić jemu te pieniądze, to on żądał zabicia dziecka, grożąc, że w przeciwnym wypadku sprawa skończy się w sądzie. Kiedy dziecko miało rok i mężczyzna został pozwany za niepłacenie alimentów, sam złożył kontr-pozew za złamanie umowy, którą zawarł z kobietą. Argumentował to w taki sposób, jakby zatrudnił płatnego mordercę i pozywał go za niewykonanie zabójstwa. Z radością mogę poinformować, że sprawa zakończyła się obciążeniem mężczyzny kosztem alimentów.
W wielu krajach, niebaczących na słowa św. Jana Pawła II ostrzegającego przed grozą „cywilizacji śmierci” trwa rzeź nienarodzonych dzieci, także tych poczętych w wyniku gwałtu. Jej promotorzy nierzadko sięgają po ich zdaniem wysoce wysublimowane argumenty mające udowadniać, że racja jest po ich stronie. A przecież za taką retoryką kryje się dramat mordowanych dzieci. Czy nie jest to szokujące?
Społeczeństwa karzące niewinne dzieci dopuszczają się prawdziwego barbarzyństwa, ale tak dzieje się zawsze, kiedy obraca się matki przeciwko ich dzieciom. Czasem słyszy się argument, że świat jest przeludniony i dlatego aborcja ma być konieczna. Co ciekawe, ludzie głoszący takie przekonania sami oczywiście cenią własne życie. Nie należą do nich jednak kobiety korzystające z usług klinik aborcyjnych. Każda aborcja wynika bowiem ze strachu, stanowi akt desperacji. Te kobiety potrzebują pomocy, a nie aborcji.
Wiele osób kiedy mówi się o aborcji zatyka uszy. Mówi: to mnie nie dotyczy, nie chcę o tym już więcej słuchać. Niestety przepisy prawne, czy naciski aborcjonistów „ułatwiają” życie takim osobom usuwając prawdę o aborcji z tzw. głównego nurtu. Czy taka sytuacja niepokoi Panią?
Spójrzmy na to co wydarzyło się we Francji. Nad Sekwaną wolność słowa nie obowiązuje już osób chcących pomagać kobietom, nie mogą one już nawet prowadzić stron internetowych pro-life. W telewizji zakazano reklamy pokazującej uśmiechnięte dzieci z zespołem Downa, ponieważ twierdzono, że może ona zasmucić kobiety, które dokonały aborcji. Czy chcemy żyć w takim świecie? Czy kiedyś nie zostanie zakazany także mój uśmiech – osoby poczętej z gwałtu, ośmielającej się cieszyć życiem?
Z tym niestety właśnie spotkałam się tu w Polsce. Są ludzie, dla których jestem nie tylko niemile widziana w tym miejscu, ale w ogóle na świecie. Te osoby nie mogą pogodzić się z tym, że nie zostałam poddana aborcji, że byłam chroniona i że cenię moje życie. To przerażające.
Rozmawiał Łukasz Karpiel.
Dziękuję za rozmowę.
Co oznacza w praktyce: być osobą „pro-life”?
To całościowy sprzeciw wobec aborcji, nieustające dążenie do prawnej ochrony życia niewinnych dzieci bez żadnego wyjątku i bez żadnej dyskryminacji.
Napisała Pani na swoim facebookowym profilu, że po spotkaniu na KUL podeszła do Pani dziewczyna, która stwierdziła, że dzięki temu co usłyszała, zmieniła swoje zdanie w sprawie ochrony życia. Czy taka sytuacja zdarza się często?
Tak, bardzo często ludzie mówią mi, że zmienili swoje zdanie na temat aborcji. Opowiadana przeze mnie historia mojego życia, miała wpływ na poglądy dwóch kandydatów na prezydenta USA: Ricka Perry’ego z Teksasu i byłego spikera Izby Reprezentantów Newta Gingrich’a. Zmieniłam przekonania wielu polityków, a nawet proaborcyjnych aktywistów.
Z czego wynika ta skuteczność?
Myślę, że powody są dwa. Po pierwsze, przychodzący na spotkania stykają się z osobistą historią. A jak pokazuje wiele badań w Stanach Zjednoczonych, to właśnie osobiste historie zmieniają serca w sposób, jaki inne argumenty nie są w stanie uczynić. Przekonałam się, że najmądrzejsze nawet filozoficzne i etyczne argumenty nie są zbyt efektywne, jeśli nie są połączone z osobistym doświadczeniem. Wplatam więc tego rodzaju argumenty w moją historię, by pomóc ludziom zrozumieć sprawę z logicznego punktu widzenia.
Wyjątkowość mojej historii polega na tym, że zawdzięczam życie prawnej ochronie, gdyż moja matka, która zaszła w ciążę w wyniku brutalnego gwałtu, chciała dokonać aborcji. Wyborcy, aktywiści, prawodawcy, opowiadający się za życiem, wybrali wówczas dla mnie życie. Dziękuję im za to, że jestem na tym świecie. Gdyby moja historia wydarzyła się kilka lat później – najpewniej zostałabym zabita.
Spotkania z Panią zorganizowane w Polsce zostały oprotestowane przez środowiska lewackie. Czy było to dla Pani zaskakujące czy już spotkała się Pani z taką sytuacją?
Byłam bardzo zaskoczona, że taka sytuacja ma miejsce akurat w Polsce.
Dlaczego?
Ponieważ Polacy są uważani za jeden z najbardziej opowiadających się za życiem narodów na świecie, choć wiem, że w waszym prawie znajdują się wyjątki umożliwiające dokonanie aborcji. Polska jest także krajem uznawanym za bardzo katolicki. Byłam więc zdziwiona, że odwołano moje wystąpienia na niektórych uniwersytetach. Gdyby do takiej sytuacji doszło w USA, to gwarantujące wolność słowa przepisy doprowadziłyby do sądowego pozwu skierowanego przeciwko takim uczelniom. W moim kraju bowiem wolność wypowiedzi stanowi fundament społeczeństwa. Sytuacja, która zaistniała w Polsce jest zaskakująca tym bardziej, jeśli uświadomimy sobie, że wasz kraj ma długie i bolesne doświadczenia z komunistyczną cenzurą. Dziwię się więc, że cenzura panuje tu również i dziś.
Bardzo mnie natomiast cieszy, że kampania skierowana przeciwko mojej obecności na polskich uniwersytetach spotkała się z kontrreakcją, ze społecznym oburzeniem. Szczególnie cieszy mnie postawa wicepremiera, ministra edukacji Jarosława Gowina. Mam nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone i że jednak dostanę możliwość przemawiania tam, gdzie zostało to zaplanowane.
Niestety, już wiemy że do spotkania na Uniwersytecie Wrocławskim oraz Uniwersytecie Jagiellońskim nie dojdzie. Władze tych uczelni obawiały się, że nie będą mogły zapewnić bezpieczeństwa uczestnikom spotkania. Na marginesie warto podkreślić tą szokującą sytuację: przyjeżdża do naszego kraju gość zza granicy, kobieta, obrończyni życia i… spotkania z nią musi ochraniać policja…
Najbardziej zdumiewa mnie to, że atakują kobietę! Skąd tyle nienawiści wobec mnie? Wiele osób wyraża ją choćby na moim profilu facebookowym. Dla przykładu ktoś zagroził, że połamie mi nogi…
To chyba objaw ogromnego strachu przed skutecznością Pani wykładów.
Chcę jeszcze raz przypomnieć: opowiadam tylko o moim życiu. Ja się przecież nie prosiłam, aby zostać poczęta w taki sposób. Chcę jednak, aby to moje doświadczenie pomogło innym. Wstawiam się za ofiarami gwałtów, ale także za ofiarami przemocy domowej, gdyż w swoim życiu również padłam jej ofiarą – ofiarą nienawiści. Dlaczego kolejnymi ofiarami mają być niewinne dzieci pojawiające się na tym świecie w wyniku przestępstwa?
Wie Pani, że środowiska Panią atakujące, wypisują na sztandarach obronę praw kobiet?
Zawsze pytam kobiety ze środowisk feministycznych jakie prawa przysługiwałyby mi, gdybym jako nienarodzona dziewczynka mogła zostać wyabortowana? Przecież gdyby mnie zabito, nie miałabym już żadnych praw. A one walcząc o „prawo do aborcji” walczą o prawa już tylko narodzonych szczęściar? Przepraszam, ale mówienie mi, że moja matka powinna mieć prawo mnie zabić, to życzenie mi śmierci. Czym zasłużyłam sobie na tę nienawiść?
W mediach pojawiają się sformułowania, iż Pani „twierdzi, że została poczęta w wyniku gwałtu”. Jak Pani reaguje na takie słowa?
To bardzo bolesne doświadczenie. Czy ktoś myśli, że łatwo jest przyznać się do bycia zgwałconym? Co te osoby powiedziałby mojej matce, która pojawia się w telewizji i ogólnonarodowych publikacjach razem ze mną. Obecnie jest ze mnie dumna i wdzięczna, że prawo chroniło mnie i ją przed aborcją. Pomimo, że kiedyś chciała opowiedzieć się przeciwko życiu i mnie zabić…
Jak można twierdzić, że ona kłamie? Jak można uważać się za obrońcę praw kobiet i sugerować, że kobiety kłamliwie podają się za ofiary gwałtów? Przecież to chore i nielogiczne! Dzięki pracy w mojej fundacji wiem, jak trudno jest się przyznać, iż padło się ofiarą seksualnej przemocy. Znam wiele kobiet, niemających odwagi przyznać się do tego, że stały się ofiarami przemocy, gdyż zdają sobie sprawę, że zostaną stygmatyzowane. Zachowanie części feministek jak widać tylko to potwierdza.
Skąd Pani zdaniem bierze się – dość często spotykana – wybiórczość w postawie pro-life, polegająca na równoczesnym braku akceptacji aborcji w przypadku dzieci dotkniętych chorobą połączonej z przyzwoleniem na mordowanie nienarodzonych pochodzących z gwałtu?
Wielu ludzi sądzi, że okażą współczucie ofiarom gwałtu, gdyż są przekonani, że zgwałcone kobiety pragną aborcji. A to nie jest prawda. Połowa zgwałconych w USA nie decyduje się na aborcję. A te, które się decydują są potem rozczarowane – ani ich sytuacja, ani samopoczucie nie polepszyło się dzięki aborcji.
A kto kocha aborcję? Otóż gwałciciele! Aborcja niszczy bowiem dowody przestępstwa, ukrywa czyn gwałciciela. Aborcja to zabicie dziecka przypominającego o ich straszliwej zbrodni. Więc jeśli naprawdę dbasz o ofiary gwałtu powinieneś chronić ich zarówno przed gwałcicielem jak i przed aborcją! Przecież to poczęte dziecko nie jest niczyim wrogiem!
Dokonanie aborcji kładzie się cieniem na dalsze życie brutalnie doświadczonej kobiety-ofiary gwałtu. Czy zetknęła się Pani w pracy w fundacji „Save the 1” z takimi sytuacjami?
Oczywiście. Wielokrotnie słyszałam, że o wiele trudniejsze było przezwyciężenie traumy po aborcji, niż tej wynikającej z gwałtu. Jedna z kobiet, która dokonała aborcji wyznała, że była zdolna wybaczyć gwałcicielowi dużo wcześniej, niż była zdolna wybaczyć sobie samej. Ale niektórzy wciąż uważają, że przemoc może przynieść uzdrowienie. To jednak niemożliwe. To dziecko przynosi uzdrowienie.
Jak już wspominałam wiele ofiar gwałtu nie chce przyznać się do tego, że padły ofiarą przemocy, cierpią w samotności nie dbając o siebie. Często to dziecko motywuje ich, by powiedziały rodzinie o tym, co się wydarzyło. To dziecko motywuje ich do troski swoje życie i zdrowie, ponieważ staje się ono ważne nie tylko dla niech, lecz dla dziecka.
Na czym polega Pani działalności pro-life jako adwokata?
Podczas swojej praktyki adwokackiej reprezentowałam pro-bono wiele kobiet, także zwolenniczek aborcji, zapewniając im darmową reprezentację prawną.
Brałam także udział w procesach relacjonowanych przez media na całym świecie. Jedna z nich dotyczyła zamrożonego embrionu, czyli człowieka powstałego w wyniku procedury in vitro. O szansę na urodzenie tej osoby procesowali się jego rodzice. Matka chciała mu dać się urodzić, a ojciec chciał by został zniszczony.
Reprezentowałam także kobietę, która została pozwana za niedokonanie aborcji.
Słucham?!
Tak, tak. Kobieta została pozwana za to, że nie dokonała aborcji – łamiąc umowę. Ojciec dziecka powiedział, że dając jej 500 dolarów oczekiwał, że kobieta usunie dziecko i sprawa będzie załatwiona. I chociaż kobieta powiedziała, że może zwrócić jemu te pieniądze, to on żądał zabicia dziecka, grożąc, że w przeciwnym wypadku sprawa skończy się w sądzie. Kiedy dziecko miało rok i mężczyzna został pozwany za niepłacenie alimentów, sam złożył kontr-pozew za złamanie umowy, którą zawarł z kobietą. Argumentował to w taki sposób, jakby zatrudnił płatnego mordercę i pozywał go za niewykonanie zabójstwa. Z radością mogę poinformować, że sprawa zakończyła się obciążeniem mężczyzny kosztem alimentów.
W wielu krajach, niebaczących na słowa św. Jana Pawła II ostrzegającego przed grozą „cywilizacji śmierci” trwa rzeź nienarodzonych dzieci, także tych poczętych w wyniku gwałtu. Jej promotorzy nierzadko sięgają po ich zdaniem wysoce wysublimowane argumenty mające udowadniać, że racja jest po ich stronie. A przecież za taką retoryką kryje się dramat mordowanych dzieci. Czy nie jest to szokujące?
Społeczeństwa karzące niewinne dzieci dopuszczają się prawdziwego barbarzyństwa, ale tak dzieje się zawsze, kiedy obraca się matki przeciwko ich dzieciom. Czasem słyszy się argument, że świat jest przeludniony i dlatego aborcja ma być konieczna. Co ciekawe, ludzie głoszący takie przekonania sami oczywiście cenią własne życie. Nie należą do nich jednak kobiety korzystające z usług klinik aborcyjnych. Każda aborcja wynika bowiem ze strachu, stanowi akt desperacji. Te kobiety potrzebują pomocy, a nie aborcji.
Wiele osób kiedy mówi się o aborcji zatyka uszy. Mówi: to mnie nie dotyczy, nie chcę o tym już więcej słuchać. Niestety przepisy prawne, czy naciski aborcjonistów „ułatwiają” życie takim osobom usuwając prawdę o aborcji z tzw. głównego nurtu. Czy taka sytuacja niepokoi Panią?
Spójrzmy na to co wydarzyło się we Francji. Nad Sekwaną wolność słowa nie obowiązuje już osób chcących pomagać kobietom, nie mogą one już nawet prowadzić stron internetowych pro-life. W telewizji zakazano reklamy pokazującej uśmiechnięte dzieci z zespołem Downa, ponieważ twierdzono, że może ona zasmucić kobiety, które dokonały aborcji. Czy chcemy żyć w takim świecie? Czy kiedyś nie zostanie zakazany także mój uśmiech – osoby poczętej z gwałtu, ośmielającej się cieszyć życiem?
Z tym niestety właśnie spotkałam się tu w Polsce. Są ludzie, dla których jestem nie tylko niemile widziana w tym miejscu, ale w ogóle na świecie. Te osoby nie mogą pogodzić się z tym, że nie zostałam poddana aborcji, że byłam chroniona i że cenię moje życie. To przerażające.
Rozmawiał Łukasz Karpiel.
Dziękuję za rozmowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz