Data publikacji: 2016-08-01 07:00
Do
karnawałowego charakteru Światowych Dni Młodzieży można mieć różny
stosunek – wszak wszechobecny dziś zachwyt nad nimi nie jest dogmatem
wiary. Jednak po ŚDM w Krakowie nie sposób nie zauważyć – szczególnie
zestawiając je z poprzednimi wydaniami tej imprezy – że polski Kościół
jednak różni się od tego w innych miejscach świata.
Żenujące
tańce biskupów, tysiące kapłanów udających, że koncelebrują, w
rzeczywistości robiąc sobie selfie tabletami, dyskotekowe pląsy na
mszach świętych, ubiór młodzieży bardziej przypominający strój
plażowicza niż uczestnika nabożeństwa i wołający o pomstę do nieba brak
szacunku do Najświętszego Sakramentu – tak właśnie wielu z nas widziało
relacje z poprzednich Światowych Dni Młodzieży oraz z Mszy Świętych z
udziałem ogromnej liczby osób, jak choćby ta na Filipinach, gdy
Najświętsze Ciało Chrystusa podawano wiernym z plastikowych kubków, a
potem wierni… sobie z rąk do rąk (sic!). Nic więc dziwnego, że niejeden
wzdrygał się przed możliwością powtórzenia tych bezeceństw w Krakowie.
Nic
takiego się jednak (może prócz kilku kapłanów w albach ze smartfonami w
dłoni) nie stało. Co więcej, należy powiedzieć, że – mimo iż oczywiście
wszystkie uroczystości centralne odbywały się w nowym rycie – wszystko
odbyło się godnie, o wiele godniej niż choćby w Rio de Janerio czy w
Madrycie. Kościół polski organizując Mszę otwierającą ŚDM, Mszę na
Jasnej Górze, czy Mszę w Brzegach przypomniał światu (a przede wszystkim
rzeszom młodych ludzi) o łacinie – uniwersalnym języku Kościoła!
Pamiętając o różnych liturgicznych wynalazkach z poprzednich ŚDM - typu
Msza Święta w kilku językach – jest to znaczny krok do przodu.
Podobnie
było z muzyką. Możemy być przekonani, że fakt, iż nie skazano nas znów
na oglądanie biskupów pląsających w rytm samby, zawdzięczamy temu, iż to
właśnie Polacy organizowali tegoroczne uroczystości. Także koncert w
Brzegach można różnie oceniać – różne są przecież gusta – ale trzeba
zauważyć, że zaproszenie tam chociażby Adama Struga, świadczy o
wyciągnięciu ręki do tej mniejszości, która pamięta, że Kościół to
wspólnota nie tylko tych, którzy żyją dziś, ale i tych, którzy żyli
przed wiekami. A „Bogurodzica” wykonana przed papieską Mszą z okazji
1050-lecia chrztu naszego kraju musiała zachwycić każdego Polaka na
błoniach jasnogórskich i przed telewizorami.
Papież i media
Częścią
ŚDM była też oczywiście papieska pielgrzymka do Polski. Zgodnie z
oczekiwaniami została ona wykorzystana przez media do własnych
rozgrywek. Słyszeliśmy więc niewyobrażalne historie o tym, że oto
Kościół ma być dziś hiper-ekumeniczny i turbo-tolerancyjny, a każde
słowa papieża były interpretowane na wszystkie możliwe sposoby. Rzadko
jednak interpretacje te szły w parze z chrześcijańską teologią – liczni
dziennikarze komentujący słowa papieża jak ognia unikali słowa Chrystus,
skupiając się wyłącznie na wskazówkach papieża zachęcającego do
podejmowania dzieł charytatywnych. Do złudzenia przypominało to relacje z
wizyt Jana Pawła II, gdy nigdy nie słyszeliśmy powtórek z papieskich
homilii o Zbawicielu, a do znudzenia pokazywano nam jego sympatyczną
opowieść o kremówkach.
A
papież? Franciszek zaskoczył lewackie media, które od pół roku błagały
go w każdym wydaniu swych organów prasowych o zruganie polskich władz za
ich stosunek do muzułmańskich imigrantów. Co prawda mówił o nich do
polityków, ale podkreślił, że każdy kraj ma własne zasady i tradycje i
może pomagać uchodźcom tak, jak uzna to za słuszne. Rzecznik papieża,
ksiądz Federico Lombardi – odpowiadając na zaczepne pytania zachodnich
dziennikarzy – przestrzegł przed surowym ocenianiem polskiej polityki
wobec imigrantów. Zasugerował, że Watykan doskonale rozumie polską
specyfikę i to, że nie ma u nas problemu z islamem, więc bez sensu
byłoby go tworzyć. Mimo tego media postanowiły powtarzać to, co
Franciszek mówił potem do młodych ludzi z całego świata – jakby to
właśnie te słowa były skierowane do polskiej premier.
Jednak Ojciec Święty powiedział do polskich polityków coś zgoła innego i znacznie bardziej konkretnego – nakazał im zakazać aborcji.
Skierował to do polskiego prezydenta, premier, marszałków Sejmu i
Senatu, członków rządu i parlamentarzystów słowa, znacznie rzadziej
cytowane przez główne media, dlatego przypomnimy je w tym miejscu: Polityka
społeczna na rzecz rodziny, pierwszej i podstawowej komórki
społeczeństwa, aby wspierać te najsłabsze i najuboższe, pomagając im w
odpowiedzialnym przyjęciu życia, stanie się w ten sposób jeszcze
bardziej skuteczna. Życie musi być zawsze przyjęte i chronione – zarówno
przyjęte jak i chronione – od poczęcia aż do naturalnej śmierci, i
wszyscy jesteśmy powołani, aby je szanować i troszczyć się o nie. Z
drugiej strony do zadań państwa, Kościoła i społeczeństwa należy
towarzyszenie i konkretna pomoc wszystkim, którzy znajdują się w
sytuacji poważnej trudności, aby dziecko nigdy nie było postrzegane jako
ciężar, lecz jako dar, a osoby najsłabsze i najuboższe nigdy nie były
pozostawiane samym sobie.
Po
tej wypowiedzi papieża już żaden „katolik-otwarty” zaczadzony ideologią
„rozdziału Kościoła od państwa” nie będzie mógł powiedzieć, że zakaz
aborcji dotyczy li tylko katolickich sumień, i nie można go penalizować,
bo w kraju żyją też niewierzący. Papież o konieczności ochrony życia od
poczęcia mówił bowiem właśnie do polityków, i to w kontekście „polityki
społecznej”!
A co Franciszek mówił do biskupów? Z relacji przewodniczącego episkopatu wynika, że papież między innymi potępił ideologiczną kolonizację.
Czy słyszeli o tym Państwo w telewizji? No właśnie.
Droga Krzyżowa prześladowanych
Mimo,
iż najwięcej mówiło się w tych dniach o „tańcu i radości”, nie zabrakło
też wspomnienia prześladowanych Chrześcijan. Wstrząsająca relacja
młodej Syryjki podczas czuwania modlitewnego w Brzegach pozostanie na
długo w pamięci obecnych tam osób. Tak jak odpowiedź innej dziewczyny z
tego kraju na pytanie dziennikarza TVN, próbującego wymusić na niej, by
powiedziała, że Polacy powinni przyjąć wszystkich uchodźców – odparła
mu, że Polacy powinni się za Syryjczyków przede wszystkim modlić.
Świadectw nie brakowało również w kościołach Krakowa – Kościół wreszcie odważył się mówić głośno o prześladowanych i o powodzie ich cierpienia. Do tej pory bowiem, w imię jakichś niezrozumiałych politycznych układów, rzadko mówiono o tym, że zabija się ich za wiarę w Chrystusa. Tym razem młodzi usłyszeli, że gdy oni tańczą na ulicach Krakowa, ich braciom w wierze ucina się głowy.
Kardynał
Dziwisz otwierając ŚDM poświęcił uwagę kapłanowi zamordowanemu we
Francji przez islamistów. Był to dobry, piękny i potrzebny gest. Szkoda,
że postać Jacquesa Hamela nie pojawiała się w kolejnych przemówieniach
ostatnich dni.
Kłamstwa o Polsce
Gdy
papież wyjeżdżał z naszego kraju, ksiądz Lombardi powiedział, że
Franciszek „doświadczył piękna polskiego Kościoła”. To kolejne słowa,
które nie przebiją się do mediów głównego nurtu – wszak one skupiły się
na tym, by Ojca Świętego przeciwstawiać polskim biskupom. Proces
szkalowania polskiego Kościoła i Polski w ogóle w tych dniach
przyspieszył – dziennikarze zza granicy posuwali się nawet do licznych
kłamstw, by papieża przedstawić jako niezadowolonego ze spotkania z
naszymi władzami.
A
co tymczasem odkryli młodzi rodacy tych dziennikarzy? Ze zdumieniem
zrozumieli, że ich świat – zdegenerowany Zachód – mógłby dziś wyglądać
trochę inaczej. Wielu z nich ze zdumieniem pytało, jak to możliwe, że w
Polsce bez problemów można modlić się na ulicy, nosić krzyżyk na piersi i
przyznawać się do Chrystusa?!
Dziękujmy za to Bogu! Jak również i za to, że nikt w naszym kraju się nie wysadził – wszak i tego bardzo się obawialiśmy.
Bóg na pierwszym miejscu
Ostatnie
dni z pewnością doprowadziły do furii niejednego ateistę. Słowa
„Chrystus” i „wiara” padały jednak w telewizji tysiąckroć częściej, niż w
innych okresach. Mimo tego, częściej padały słowa: „taniec”,
„entuzjazm” i „kolorowo” - ale to akurat nie tylko wina mediów. Trzeba
też zauważyć, że przez cały tydzień w polskich mediach nie mówiło się o
niczym innym, jak tylko o modlących się ludziach. Miejmy nadzieję, że
wyniknie z tego dobro. I że jednak to nie „wspólny taniec”, ale obiecana
nam przez Jezusa Chrystusa perspektywa życia wiecznego będzie tym, czym
Kościół będzie zachęcał ludzi do nawracania się i trwania w świętej
wierze.
Ktokolwiek
śledził Światowe Dni Młodzieży mógł być pod wrażeniem widoku 1,5
miliona ludzi adorujących Chrystusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie.
Daj Boże, by cześć dla Niego wśród katolików rosła – tak, by podczas
następnych Światowych Dni Młodzieży, podczas adoracji klęczeli już
jednak wszyscy pielgrzymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz