W niniejszym tekście zebrałem najczęściej pojawiające się
pytania odnośnie zagadnienia tzw. pozamałżeńskich tańców damsko-męskich
(dalej będę stosować zazwyczaj określenie: „tańce d-m” albo
„pozamałżeńskie tańce d-m”) udzielając przy tym na nie dłuższych bądź
krótszych odpowiedzi. Jak można ganić tańce damsko-męskie, skoro Pan
Jezus uczestniczył w weselu w Kanie Galilejskiej? Czy to nie prawda, że
Dawid tańczył przed Arką Pańską, a jeśli to prawda, to co z tego faktu
ma wynikać? Czy to prawda, że św. Augustyn i św. Franciszek Salezy
chwalili tańce damsko-męskie? Czy ganienie tańców damsko-męskich to
niekatolicki purytanizm? Co to są bliskie okazje do grzechu i dlaczego
większość tańców damsko-męskich do takowych należy? A co z papieżem
Franciszkiem, który przyznawał się do tego, iż w młodości tańczył tango?
I co w ogóle należy rozumieć pod pojęciem „pozamałżeńskich tańców
damsko-męskich”? Na te i wiele innych pytań znajdziesz drogi Czytelniku
odpowiedź w poniższym opracowaniu.
Pytanie 1: Czym są w zasadzie pozamałżeńskie tańce damsko-męskie?
By
jaśniej odpowiedzieć na to pytanie, zacznijmy od tego, czym na pewno
nie są „pozamałżeńskie tańce damsko-męskie” ? Z pewnością nie są więc to
tańce, w których mężczyźni i kobiety tańczą w oddzielnych od siebie
grupach. Trudno też nazwać mianem takich tańców, te z nich, gdzie co
prawda osoby jednej płci widzą osoby tańczące należące do drugiej płci,
ale wykonywane w danym tańcu ruchy, pozy i gesty nie mają na celu
podkreślania cielesnej atrakcyjności drugiej płci – nie jest więc raczej
tańcem d-m np. breakdance mimo iż mężczyźni go wykonujący mogą być przy
tym obserwowani przez kobiety. Nie sądzę też, by tańcem d-m można było
określić „podrygiwanie” czy podskakiwanie na jakimś koncercie dokonywane
w co prawda mieszanej płciowo grupie, ale któremu nie towarzyszy
intencjonalne zorientowanie się na drugą płeć (w znaczeniu ruchów
mających zwracać uwagę na odmienność płciową danej osoby czy też
bliskości cielesnej wyrażającej się we wzajemnym dotykaniu się takich
osób).
To, że wymienione wyżej rodzaje tańców trudno by było zaliczyć do ich
„d-m” gatunku nie znaczy jednak od razu, iż wszystkie z nich z
pewnością są dobre albo niegroźne. Należałoby raczej powiedzieć, że
jedne z nich są dobre, a inne złe, jedne moralnie bezpieczne, a inne
duchowo niebezpieczne. Jeśli np. dany taniec nie wyraża co prawda
pożądliwości seksualnej, ale np. stanowi uzewnętrznienie ducha buntu,
agresji albo pogańskich wierzeń, to z pewnością nie jest to taniec,
który mimo braku jego „d-m” charakteru należałoby pochwalać czy doradzać
innym. Jednak ze względu na brak powiązania takich rodzajów tańca z
zagrożeniami przeciw cnocie czystości i wstydliwości można przyjąć, iż
stosunkowo wiele z nich stanowi dobrą, pożyteczną i niewinną rozrywkę.
Co
zatem należałoby określić mianem „pozamałżeńskich tańców d-m”? W sensie
intencjonalnym, jako tego rodzaju taniec trzeba by nazwać takie
taneczne pląsy i ruchy, których celem jest zwrócenie uwagi osoby płci
przeciwnej na seksualną odmienność i jej cielesną atrakcyjność. Na
przykład, dany mężczyzna widząc, iż kobiety patrzą na niego jak tańczy,
może specjalnie wówczas wypinać do przodu swą klatkę piersiową, po to by
w ten sposób wyeksponować swą muskulaturę. Z kolei, tańcząca niewiasta,
po to by zwrócić na siebie uwagę mężczyzn, może do tańca założyć
krótszą niż zwykle spódniczkę i bluzkę z głębszym niż zazwyczaj
dekoltem, a przy tym będzie jeszcze podkreślać niektóre ze swych
cielesnych walorów, poprzez bardziej intensywne ruchy klatką piersiową,
biodrami czy pośladkami. I w tym sensie, nawet taniec, w którym
mężczyzna i niewiasta nie dotkną się choćby przez chwilę mogą być
nazwane tańcem d-m – z przykładem tego rodzaju tańców dość często mamy
do czynienia na tzw. dyskotekach. Do takich tańców można też zaliczyć
popularne występy tzw. cheerleaderek, które co prawda tańczą w
jednopłciowych grupach, ale ich strój, pozy i gesty przy tym wykonywane
nie pozostawiają wątpliwości, iż mają na celu zwrócenie uwagi na
seksualną atrakcyjność tych tancerek.
Bardziej zaś ewidentnym
przykładem czegoś co można i należałoby nazwać pozamałżeńskim tańcem d-m
jest sytuacja, w której niepoślubione sobie osoby płci przeciwnej,
które weszły już w swym życiu w okres odczuwania seksualnych pragnień,
podczas tańczenia dobierają się w pary, mniej lub bardziej dotykając się
przy tym nawzajem (trzymanie się ręce, objęcia w ramionach albo w
okolicach bioder, uściski, przytulenia, etc.). Tego typu tańce są typowe
dla przeróżnych „prywatek”, dancingów, balów, wesel i tym podobnych
imprez.
Mówiąc więc w skrócie, pozamałżeńskimi tańcami d-m należy
określić takie tańce, w których niepoślubione sobie, a dojrzałe lub
dojrzewające płciowo osoby płci przeciwnej w pewien specjalny sposób, za
pomocą ruchów, póz i gestów oraz mniejszej bądź większej bliskości
cielesnej ukierunkowują się nawzajem swą uwagę. I właśnie z istnieniem
tego rodzaju tańców wiąże się najwięcej moralnych problemów,
niebezpieczeństw i kontrowersji, o których będzie poniżej mowa.
(dalej http://salwowski.msza.net/pub/o-co-chodzi-z-pozamalzenskimi-tancami-damsko-meskimi-30-pytan.html)
Mirosław Salwowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz