czwartek, 2 kwietnia 2015

Przewodnik po "trydenckim" Wielkim Tygodniu

Data publikacji: 2015-04-01 09:50 

Data aktualizacji: 2015-04-01 10:31:00

Przewodnik po "trydenckim" Wielkim Tygodniu
fot. dimitri_c / sxc.hu
Przy pomocy rytów i obrzędów przypominamy sobie i uobecniamy najważniejsze momenty z historii naszego zbawienia – mówi dla portalu PCh24.pl ks. Grzegorz Śniadoch z Instytutu Dobrego Pasterza, moderator Duszpasterstwa Tradycji Katolickiej w Białymstoku.

Zanim porozmawiamy o liturgii w Triduum Paschalne i znaczeniu tych dni dla katolików chciałbym zapytać o to, co w liturgii w nadzwyczajnej formie przeżywaliśmy od Wielkiego Poniedziałku do Wielkiej Środy.

Cały Wielki Tydzień to jedno wielkie przygotowanie do Świąt Paschalnych. W tradycyjnym rycie podczas Wielkiego Tygodnia począwszy od niedzieli palmowej czyta się wszystkie cztery ewangeliczne opisy Męki Pańskiej. W Wielki Poniedziałek czytamy w Ewangelii jak Chrystus sześć dni przed Paschą przybył do Betanii do domu Szymona, gdzie spożywał wieczerzę wraz z uczniami i Łazarzem. Marta im usługiwała a Maria Magdalena namaściła Jezusa na dzień pogrzebu. W Wielki Wtorek czyta się Pasję wg św. Marka a w Wielką Środę wg św. Łukasza. Czytania z proroctw Izajasza i Jeremiasza wprowadzają nas dodatkowo w podniosły nastrój pasyjny.

Chrystus ustanowił w Wielki Czwartek dwa sakramenty: Eucharystii i kapłaństwa. Czy można stwierdzić, że rozumienie tych dwóch sakramentów we współczesnych czasach jest mocno zagrożone?

Sam nastrój Wielkiego Tygodnia wprowadza nas do wydarzeń, które odbyły się w wielkoczwartkowy wieczór. Pan nasz ustanowił Eucharystię, której nie można oddzielić od nadchodzącej Męki, ponieważ jest to nierozerwalna całość. Często wesoły nastrój współczesnej liturgii Mszy, zupełnie obcy dla tradycji łacińskiej, bardzo utrudnia uświadomienie sobie, że oto przed nami rozgrywa się dramat i kaźń Męki Pańskiej. Kapłaństwo zaś zostało ustanowione właśnie w kontekście Eucharystii. Dlatego podstawowym obowiązkiem kapłańskim jest sprawowanie ofiary Nowego Przymierza. Odnoszę wrażenie, że kult Boży u wielu współczesnym kapłanów nie znajduje się na należnym pierwszym miejscu.

Czy spotkał się Ksiądz podczas swego kapłaństwa z niechęcią lub nawet nienawiścią skierowaną wobec Księdza ze względu na to, że jest Ksiądz kapłanem?

Paradoksalnie nie spotkałem się z agresją za granicą, natomiast w Polsce wielokrotnie byłem publicznie znieważany. Tylko raz przyjaciele stanęli w mojej obronie, w pozostałych przypadkach nikt. Zaraz po wejściu do Sejmu RP ugrupowania pana Palikota ilość agresywnych zachowań jakby się zwiększyła. Podejrzewam, że wrogowie chrześcijan, a przede wszystkim katolików, poczuli się silniejsi, ale oni „karmią” się naszą biernością.

W Wielki Czwartek w niektórych kościołach sprawowany jest obrzęd mandatum, czyli obmycie nóg dwunastu mężczyznom. Jak wygląda on w starszej formie rytu rzymskiego?

Obrzęd umycia nóg nazwany jest Mandatum. Wyraz ten pochodzi od słowa „rozkaz”, czyli przykazanie. Słowo to rozpoczyna antyfonę, śpiewaną podczas tego obrzędu: „Mandatum novum do vobis, ut diligatis invicem, sicut dilexi vos” – „daję wam przykazanie nowe, abyście tak się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem”. Zwyczaj umywania nóg praktykowany był także niekiedy poza liturgią, na przykład na dworze cesarza austriackiego czy króla hiszpańskiego. Tak było zresztą przed reformą obrzędów Wielkiego Tygodnia za pontyfikatu Piusa XII, gdzie obrzęd ów był wykonywany poza Mszą świętą i przede wszystkim w konwentach zakonnych, w których przełożony w ten sposób okazywał pokorę. Od 1955 r. obrzęd ten jest już ad libitum (według upodobania) elementem wielkoczwartkowej liturgii mszalnej i wygląda zupełnie tak samo, jak w nowym rycie Mszy. Przy czym zawsze podkreślało się jego związek z Eucharystią i sakramentem kapłaństwa.

Dlaczego Kościół nie sprawuje Najświętszej Ofiary w Wielki Piątek? Jaki przebieg ma dzisiejsza liturgia w nadzwyczajnej formie?

W Wielki Piątek na pamiątkę tej jednej jedynej Ofiary Chrystusa Kościół nie sprawuje ofiary Mszy. Przed rokiem 1955 tego dnia sprawowano starożytną formę tak zwanej Mszy z darów uprzednio konsekrowanych (w Wielki Czwartek), zupełnie podobnie jak to ma miejsce w rytach bizantyjskich. Po piusowej reformie liturgia Wielkiego Piątku jest bardzo podobna do nowego rytu z tą różnicą, że zachowano tradycyjne wezwania modlitwy powszechnej.

Chciałbym szczególnie zatrzymać się tutaj właśnie nad modlitwą powszechną. Za kogo kierowane są wezwania? Jaka była historia wezwania za wyznawców judaizmu?

Zaraz po motu proprio Summorum Pontificum rozgorzała dyskusja, w której poniekąd słusznie zarzucano, że stary mszał jest nieekumeniczny w posoborowym znaczeniu tego słowa. Powstał pewien paradoks, ponieważ papież Benedykt XVI powiedział, że stary mszał jest tym samym prawem wiary, co nowy. Przypomnijmy, że tradycyjna liturgia zachowuje tradycyjne dziewięć wezwań: 1) Za Kościół święty; 2) Za Ojca Świętego; 3) Za duchowieństwo i wiernych (wymieniając wszystkie stopnie wyższych i niższych święceń, co jest zupełnie logiczne, bo do tej pory ich się udziela w obrządku łacińskim i wschodnich); 4) Za rządzących państwami; 5) Za Katechumenów; 6) W potrzebach Wiernych; 7) O jedność Kościoła (aby heretycy i schizmatycy porzucili swoje błędy i wrócili do Kościoła Katolickiego); 8) O nawrócenie Żydów; 8) O nawrócenie pogan (aby porzucili swoje bałwany). Pod wpływem żydowskich nacisków papież Benedykt XVI zmienił treść starożytnej modlitwy o nawrócenie Żydów. Nie jest już ona tak precyzyjna przez swoje odniesienia do słów św. Pawła, ale nadal jest zachowana jej istotna intencja, że Żydzi mają się nawrócić do Chrystusa – jedynego zbawiciela wszystkich ludzi.

W Wielki Piątek przed krzyżem się przyklęka. W jaki sposób wizerunek krzyża świętego powinien być obecny w naszym życiu?

Dla chrześcijanina każdy wizerunek ukrzyżowanego Zbawiciela winien być otaczany należnym szacunkiem. Nie wyobrażam sobie domu katolickiego, w którym by nie było krzyża. To coś więcej, niż symbol naszego zbawienia. To nasz zwycięski sztandar! Sztandaru zaś każdy żołnierz ślubuje bronić nawet za cenę krwi.

W świętą noc, w czasie której Chrystus zmartwychwstał, Kościół wkracza w ciemności, którą rozświetla blask płonącego paschału. Śpiewa się przy nim wspaniały Exsultet. Jaka jest jego historia? O czym on mówi?

Znowu musimy się cofnąć do jego klasycznego umiejscowienia i znaczenia. Przed rokiem 1955 Exsultet, ten wspaniały hymn chwały i triumfu zmartwychwstania, był jednocześnie pieśnią poświęcenia paschału. Podczas jego śpiewania następowały obrzędy poświęcenia tej szczególnej świecy, która symbolizuje Zmartwychwstałego Chrystusa. Do kościoła zaś wnosiło się poświęcony ogień na tak zwanym triangule, który był bardzo podobny do trikirionu używanego we wschodniej liturgii. Właśnie podczas śpiewania Exsultetu paschał był uroczyście zapalany. Rozdzielenie poświęcenia od Exsultetu jest – moim zdaniem – dużym błędem, ale pamiętajmy, że reforma Wielkiego Tygodnia, aby posłużyć się słowami Pawła VI z Konstytucji ogłaszającej nowy mszał, „stanowiła pierwszy krok do zaadaptowania Mszału Rzymskiego do współczesnego sposobu myślenia”.
Warto podkreślać ustawicznie, że liturgia Wigilii Paschalnej rozpoczyna najdłuższe ze wszystkich świętowanie, ponieważ będzie ono trwało aż do niedzieli białej. To bardzo wyjątkowe święta. W wielkosobotnią noc paschalną świętujemy zstąpienie Chrystusa do otchłani, pokonanie śmierci i uwolnienie stamtąd wszystkich sprawiedliwych Starego Przymierza. W niedzielny ranek zaś będziemy świętować objawienie się zmartwychwstałego Chrystusa niewiastom i apostołom.

W Wigilię Paschalną odnawiamy swoje przyrzeczenia chrzcielne. Jaki jest tego sens?

To, co świętujemy w paschalną noc, to – jeśli można tak to ująć – narodziny sakramentu chrztu, który dla każdego chrześcijanina jest przejściem ze śmierci, w której się urodził, do życia w stanie łaski. Odnowienie przyrzeczeń nie ma być ich składaniem na nowo, ale raczej przypomnieniem co się ślubowało i o czym każdy chrześcijanin winien codziennie pamiętać.

W jaki sposób powinniśmy przeżywać liturgię Triduum Paschalnego? Jak w ogóle przeżyć te uroczyste dni, by przygotowania potraw i odpoczynek nie przesłoniły nam rzeczywistego wymiaru świąt?

Każda liturgia to pewnego rodzaju opowieść, która przenosi nas w inny wymiar. Przy pomocy rytów i obrzędów przypominamy sobie i uobecniamy najważniejsze momenty z historii naszego zbawienia. Tylko przy pomocy wiary i łaski możemy oczami duszy zobaczyć to, co się dzieje pod postacią obrzędów i symboli. Warto przeczytać wcześniej mszalik i przemyśleć i pomedytować nad tym, co się będzie się dziać w naszych kościołach w tę szczególną noc. Przyniesie to błogosławione owoce, gdy stojąc ze świecami będziemy otwierać naszą duszę na działanie łaski. Warto też odpowiedzieć samemu sobie na pytanie: czy liturgia jest dla ciebie tylko uciążliwym obowiązkiem, czy też czasem, który chętnie ofiarujesz dla Boga, aby On cię przemienił i ubogacił?

Bóg zapłać za rozmowę!

Rozmawiał Kajetan Rajski

Św. Józefie módl się za nami


poniedziałek, 30 marca 2015

Święty męczennik, karlista Antonio Molle Lazo (1915-1936)

Z kalendarzyka reakcjonisty prowadzonego przez prof. Jacka Bartyzela


100 lat temu, 2 kwietnia 1915 roku urodził się w Arcos de la Frotera k. Kadyksu Antonio Molle Lazo, karlistowski męczennik Chrystusa; od 16 roku życia działacz Młodzieży Tradycjonalistycznej; z chwilą wybuchu powstania w lipcu 1936 roku, wraz ze swoimi braćmi (starszym i młodszym) wstąpił do Tercio de Requetés de Nuestra Señora de la Merced; 18 lipca brał udział w obronie Peñaflor przed Czerwonymi, dostając się do niewoli; 10 sierpnia został poddany sadystycznym torturom: okaleczano jego ciało stopniowo, za każdym razem, gdy pozbawiano go kolejnej części ciała, obiecywano jednocześnie darowanie mu życia, jeśli wyrzeknie się Chrystusa lub wzniesie okrzyk: „Śmierć religii!” albo „Niech żyje Rosja!”, na co on – dopóki nie obcięto mu języka – odpowiadał „Niech żyje Chrystus Król!” lub „Niech żyje Hiszpania!”, zaś ostatnie jego słowa brzmiały: „Mnie zabijecie, ale Chrystus zwycięży” (Me mataréis, pero Cristo triunfará); ostatecznie rozstrzelano go w pozycji ukrzyżowanej.


za:  https://www.facebook.com/jacek.bartyzel.7?fref=nf

środa, 25 marca 2015

Wywiad z ks. Emanuelem du Chalardem FSSPX

Opublikowano , autor: Jakub Pytel

Ks. Emanuel du Chalard FSSPX
Ks. Emanuel
du Chalard FSSPX
Od samego początku był Ksiądz jednym z najbliższych współpracowników abp. Lefebvre’a. Ja sam poznałem Księdza, gdy przyjechał Ksiądz głosić rekolekcje kapłańskie w Ecône i nauczył mnie doceniać ducha stanowiska naszego Bractwa. Jaka była idea kapłaństwa abp. Lefebvre’a, czym było dla niego kapłaństwo?
Po pierwsze nie powiedziałbym, że byłem „bliskim współpracownikiem” abp. Lefebvre’a. To prawda, że znałem go praktycznie od samego początku istnienia Bractwa, odkąd wstąpiłem do seminarium w Ecône we wrześniu 1970 r., a więc w roku, w którym seminarium zostało otwarte. Później pozostawałem z nim w kontakcie, ponieważ regularnie kilka razy w roku odwiedzał Rzym, ale także dlatego, że chciał być dobrze zorientowany w tym, co dzieje się w Wiecznym Mieście. To wszystko.
Mówić o abp Lefebvrze i o kapłaństwie to właściwie mówić o tym samym. Arcybiskup był nie tylko przykładem pełni kapłaństwa, ale był również, jak napisano, „doktorem” lub „mistrzem” kapłaństwa. Tak wiele kazań, konferencji, tak wiele rekolekcji! Prawdziwie kochał kapłaństwo i uznawał je za wielki dar Boży.
Dobrze wiemy, że Arcybiskup nie mógł mówić o kapłaństwie, nie mówiąc o Mszy św. Lubił powtarzać: „Nie ma Mszy bez kapłana i nie ma kapłana bez Mszy”. Msza św., ponieważ jest uobecnieniem na ołtarzu Ofiary naszego Pana, jest dziełem Odkupienia wciąż ponawianym, w każdym czasie, nawet dzisiaj. A „Odkupienie” oznacza zbawienie – zbawienie dusz, zbawienie świata.
Nasz założyciel, wielki misjonarz, mówił, że Msza święta i piękna liturgia są w swej istocie misyjne. Msza święta jest największym skarbem Kościoła. Jeśli traci swój sens, to wszystko jest stracone. W Kościele wszystko zaczęło się rozpadać, kiedy sens Mszy został utracony, do czego doszło na skutek reformy liturgicznej.
Prawdziwa reforma liturgiczna powinna ponownie odnaleźć prawdziwy sens Mszy św. oraz nieskończone bogactwo liturgii. Sukces wszystkich dzieł abp. Lefebvre’a tkwi właśnie w tym.
Często widzimy, że obecny kryzys w Kościele jest tak naprawdę przede wszystkim kryzysem „ludzi Kościoła”, a szczególnie jego kapłanów. Niektórzy z nich są zdezorientowani, inni zbyt „oryginalni”, wielu jest „pospolitych”, omal że przygniecionych przyziemnym sposobem widzenia rzeczywistości; jednym słowem, są oni „światowi”. Jakie są główne bolączki obecnego kryzysu kapłaństwa?
Głównym powodem kryzysu kapłaństwa jest utrata kapłańskiej tożsamości. Wielu księży nie wie, kim są ani dlaczego są kapłanami. To konsekwencja faktu, że nie wiedzą, czym jest Msza św.
Każdy, kto choć trochę zna tajemnicę ołtarza, rozumie wielkość i znaczenie kapłaństwa. Podczas ceremonii święceń pontyfikał – a przynajmniej tradycyjny pontyfikał – bardzo jasno poucza biskupa, że „kapłan jest ustanawiany w celu odprawiania Mszy św. za żywych i umarłych”.
Pamiętam, jak któregoś dnia przed spotkaniem zaprzyjaźnionych księży zapytałem pewnego zakonnika, czego ci kapłani potrzebują. Jego odpowiedź była natychmiastowa: „Niech im ksiądz wytłumaczy co to jest kapłaństwo, bo oni tego nie wiedzą”. To wydarzenie uderzyło mnie, a zarazem uświadomiło, że ci księża – i to nie jest ich wina – zostali pozbawieni prawdziwej formacji kapłańskiej.
Zna Ksiądz książkę La sainteté sacerdotale (‘Kapłańska świętość’, wyd. Clovis 2008 – przyp. tłum.), napisaną przy użyciu cytatów ze słów abp. Lefebvre’a. Wielu duchownych ją czytało, a jeden z biskupów, który został wyświęcony w latach 70., zwierzając mi się z wielkim smutkiem, zapytał: „Ale czemu nikt nam tego nie wytłumaczył?”.
W pracy duszpasterskiej młodzi kapłani są niekiedy bardzo nieroztropni. Są bardzo „młodzi”, a czasem po prostu brakuje im wskazówek, jednak często szukają ich w Tradycji. Na co możemy liczyć ze strony młodego duchowieństwa?
Nie byłbym zbyt surowy dla młodych księży interesujących się Tradycją. Wielu z nich studiuje i czyta dobre książki; swoją posługę wykonują dosyć dobrze – robią, co mogą. Inni mogliby zrobić dużo więcej. Ich niedostatkiem nie jest brak wielkoduszności, ale brak formacji. Oni po prostu nie znają wszystkich niezbędnych środków potrzebnych do pozyskania jak największej liczby dusz. W seminarium uczono ich, że pierwszym narzędziem uświęcenia jest oddanie się apostolatowi, co nawet stwierdza kodeks prawa kanonicznego z 1983 r. Brakuje im jednak prawdziwego życia duchowego, którego potrzebują, aby móc to zrobić. Według Tradycji i całego Magisterium kapłan jest przede wszystkim człowiekiem modlitwy, co bardzo dobrze wyraża kodeks z 1917 r.; apostolat jest na drugim miejscu.
Apostolstwo bez modlitwy jest niczym „wiatrak” – wiele wysiłku, wielki ferwor, ale brak prawdziwych owoców. Pius X w swojej adhortacji apostolskiej Haerent animo bardzo dobrze to wyjaśnił. Coraz więcej kleryków i młodych księży na całym świecie interesuje się Tradycją. Jestem przekonany, że jeśli Pan Bóg ich do tego natchnął i na to pozwolił, to niewątpliwie jako przygotowanie do ich powrotu do Tradycji.
Przykład zgromadzenia franciszkanów Niepokalanej rozbudził nadzieje. Jego członkowie często byli oskarżani o „kryptolefebryzm”. A jednak ich poglądy dotyczące Mszy, soboru i sytuacji Kościoła bardzo różnią się od naszych. Co Ksiądz o tym sądzi?
Wydaje mi się, że tym, co ze strony zakonów spotyka się z największym brakiem akceptacji czy tolerancji, nie jest kwestia Mszy św. lub soboru, ale tradycyjnego życia zakonnego, jakie przez stulecia prowadziły wszystkie zgromadzenia.
Widać to wyraźnie, gdy czyta się wywiady oraz teksty autorstwa osób odpowiedzialnych za życie zakonne lub odpowiedzialnych za ten rok [2015] jako jemu poświęcony. Zdaje się, że dla nich jedynym prawdziwym problemem jest nadmierne przywiązanie i wierność wobec dawnych form życia zakonnego, co hamuje prawdziwą reformę. Ci innowatorzy zdają się nie troszczyć o osobiste uświęcenie, szacunek dla złożonych ślubów, życie modlitewne i umartwienie, które są fundamentem poważnie traktowanego życia religijnego.
Co do franciszkanów Niepokalanej, to fakt, że docenili wspierające tradycyjną Mszę św. motu proprio papieża Benedykta XVI i że publikowali teksty dotyczące rangi nauczania II Soboru Watykańskiego, był z pewnością pretekstem do uderzenia w nich. Ostatecznie tym, co nie mogło zostać zaakceptowane, było ich wzorowe życie zakonne oraz powaga i wierność, z jaką traktowali własną regułę, będące wyrzutem sumienia dla członków innych zakonów, zwłaszcza synów św. Franciszka. Być może były pewne trudności z kierunkiem, w jakim to szło – nie wiem; tak mówią. Jednak które zgromadzenie zakonne nie przeżywa trudności? To ludzkie. Ale w takich wypadkach władza koryguje, a nie niszczy!
Franciszkanie Niepokalanej są rodzajem ostatecznego dowodu na niepowodzenie reform soborowych. Ten zakon, żyjący w rzeczywistym ubóstwie, prowadzący intensywne życie modlitewne i praktykujący prawdziwą pokutę był przeciwieństwem reform ukierunkowanych raczej na życie łatwiejsze i bardziej otwarte na świat. Co więcej, mieli powołania, a było ich coraz więcej, gdy okazali pewną sympatię względem tradycyjnej Mszy św.
Ten, kto porzuca Tradycję, jałowieje, a kto do niej powraca, staje się płodny. Nasz Pan powiedział, że drzewo poznaje się po owocach. Ale zamiast dostrzec w tych zakonnikach znak dany przez Opatrzność dla zażegnania kryzysu życia zakonnego, woleli ich zniszczyć… jak Pan Jezus powiedział w Ewangelii: [jest to podobne do tego] jak Żydzi w Starym Testamencie zabijali prawdziwych proroków, którzy wzywali ich do powrotu na właściwą drogę.
Co najmniej tyle można powiedzieć, że ci, którzy od wewnątrz pracowali przy ich niszczeniu, współpracowali w dziele szatańskim.
Niemniej jednak jest coś nieobliczalnego w umieszczeniu ich pod kontrolą kuratora, a następnie czystce – czy może powiedzmy: prześladowaniu – gdy jednocześnie, przynajmniej na pozór, panujący w Kościele ton to, jak się wydaje, tylko otwartość i miłosierdzie. Jak by to Ksiądz skomentował?
Nie śledziłem tych wydarzeń od samego początku, ale jest dla mnie oczywiste, że surowość zastosowanych środków i wykorzystanych metod była daleka od wyrozumiałości i miłosierdzia – nawet jeśli sądzić, że były tam błędy – ale również daleka od szacunku dla osób, tak mocno akcentowanego przez sobór i kodeks prawa kanonicznego z 1983 r.
Niestety, w przypadku Kongregacji ds. Zakonów stosowanie podobnych metod nie jest niczym wyjątkowym. Jest mnóstwo innych spraw, które, gdyby wierni o nich usłyszeli, mogłoby sprowokować prawdziwy skandal i przynieść wstyd „ludziom Kościoła” używającym swojej władzy wbrew wszelkiej sprawiedliwości.
Jeśli chodzi o to, co dotyczy zakonnic, to przecieki dotyczące raportu po prostu mnie zgorszyły – raport mówi bowiem, że „siostry za dużo się modlą i za dużo pokutują” i że siostry klauzurowe są „zbyt zamknięte”, że pilnie potrzebują „programu reedukacji zgodnego z kryteriami II Soboru Watykańskiego”. Klasztory przymusowej reedukacji: czy tak ma wyglądać życie zakonne?
Nie umiem powiedzieć niczego więcej w tej sprawie. Mogę tylko stwierdzić, że od lat życie zakonne, zwłaszcza życie kontemplacyjne, jest niedoceniane. Wielu biskupów wywiera presję na klasztory kontemplacyjne, aby „bardziej się otworzyły”, aby przyjmowały grupy, grupy szkolne, grupy modlitewne, aby słuchały wiernych itd. Przez lata, nawet przed soborem, życie małżeńskie było wywyższane kosztem pogardzanego, przynajmniej w sposób dorozumiany, dziewictwa konsekrowanego; w rzeczywistości życie konsekrowane jest lepsze od małżeństwa.
Według nowinkarzy mężczyzna i kobieta są przeznaczeni do tego, aby w pełni zrealizować się w życiu małżeńskim. Jakby dziewictwo konsekrowane było przeszkodą w tym, by w pełni stać się mężczyzną lub kobietą! To jest absurdalne! W końcu to podejście zniszczyło nie tylko życie konsekrowane, ale również samo małżeństwo – takie, jakim chciał je Bóg. Nie wiemy, co rok życia konsekrowanego przyniesie zakonom kontemplacyjnym, ale istnieją poważne powody do obaw. Te klasztory naprawdę są latarniami morskimi i piorunochronami Kościoła. Niszcząc je, można pogrążyć Kościół.
Zmieńmy temat. Przez ostatnie trzy lata obserwowaliśmy początki działalności przedseminarium w Albano. Odważni młodzi ludzie wstąpili do niego; niektórzy z nich zdecydowali się pójść do seminarium. Czy może Ksiądz powiedzieć kilka słów o początkowej formacji powołań?
Nawet jeśli liczba Bożych dróg jest nieskończona, to zwykle naturalną kolebką powołań jest katolicka rodzina, a później przykład prawdziwych i świętych kapłanów w parafii. Służba liturgiczna – ministrantura – odgrywa decydującą rolę, przybliżając przepełnionych szacunkiem młodych chłopców do ołtarza. Tradycyjna liturgia daje poczucie tajemnicy i sacrum, które dziś dla wielu ludzi już nie istnieją. Ideałem katolickiej rodziny była duża rodzina, zawsze uważana za chwałę dla Kościoła. Zatem duże rodziny są zwykle źródłem wielu powołań, w Bractwie jest wiele tego rodzaju przykładów. Ktoś mógłby zapytać, skąd ten związek pomiędzy dużymi rodzinami i powołaniami?
Duża rodzina wymaga od rodziców ducha ofiarności i poświęcenia, a od dzieci zdolności do dzielenia się, do wyrzeczenia. Nie mogą żyć jako egoiści; starsze pomagają młodszym. Czy istnieje lepszy sposób, aby wychować dziecko w duchu ofiary i służby?
Powołanie jest przede wszystkim odpowiedzią na Boże wezwanie do poświęcenia siebie, do zostawienia wszystkiego i podążania za Panem Jezusem. Ten, kto nie jest zdolny do poświęcenia, będzie mieć trudności z odpowiedzią na Jego wezwanie. Poza tym życie seminaryjne jest życiem uregulowanym i wspólnotowym. Jeśli ktoś nie jest do takiego życia zdolny, to realizacja powołania może być dla niego bardzo trudna, niemal niemożliwa.
Właśnie dlatego Bractwo otwiera coraz więcej przedseminariów: aby sprawdzić i umocnić powołania, ale również by wdrożyć przyszłych seminarzystów do uregulowanego i wspólnotowego życia.
Bóg jest nieprześcigniony w czynieniu dobra. Co można powiedzieć młodym ludziom rozeznającym swoje powołanie?
Jak mawiał abp Lefebvre: „Włochy to kraj powołań”. Podzielam to zdanie, i to z wielu powodów. Przede wszystkim powołanie jest dziełem Boga.
Wielu spośród tych młodych ludzi nie pochodzi ze środowisk tradycjonalistycznych. Do seminarium prowadzą bardzo różne ścieżki. Bóg dokonuje prawdziwych cudów! Życie kapłańskie jest najpiękniejszym, jakie tylko może istnieć na tej ziemi. To jest życie, które może dać pełną satysfakcję. Co jest piękniejszego i większego ponad to, że można każdego dnia sprawować Najświętszą Ofiarę, a tym samym – przez sakramenty i przepowiadanie – być narzędziem zbawienia i uświęcenia dusz? Rzeczywiście, nikt nie jest tego godny, nikt nie może sobie rościć do tego pretensji. To jest naprawdę wezwanie od Boga, wezwanie od Pana Jezusa.
Jeśli spojrzeć na ostatnie wydarzenia w Kościele, na nadzwyczajny synod, na niefortunne wypowiedzi niektórych biskupów, to niekiedy można poczuć, tak po ludzku, zakłopotanie, dezorientację, gorycz. Ale z upływem czasu widać działanie Bożej Opatrzności.
Te dwa tygodnie, podczas których obradował synod, były dniami dla Kościoła dramatycznymi; dniami mrocznymi i pełnymi bólu, kiedy Kościół został upokorzony przed całym światem. Widzieliśmy następców Apostołów nie tylko podających w wątpliwość nauki naszego Pana, ale również wyraźnie sprzeciwiających się Ewangelii. To nie są skomplikowane kwestie doktrynalne, ale jasne i proste nauczanie, które każdy może zrozumieć. Pewne aspekty odnoszące się do prawa naturalnego możemy poznać i przyjąć za pomocą samego tylko rozumu. W rzeczywistości wielu ludzi, nawet niepraktykujących, było zaskoczonych przebiegiem synodu.
Bóg jest ponad wydarzeniami na tym padole łez; jest On ponad zdradą tak wielu ludzi Kościoła. Bez względu na to, co się dzieje, nikt nie może Go powstrzymać od okazywania dobra ludziom, a On nawet ze zła może wyprowadzić dobro.
Z drugiej strony synod był okazją dla kilku odważnych biskupów, by powstać i zjednoczyć się w obronie zdrowej doktryny. Było to dla mnie wielką pociechą. Ich przykład stanowił olbrzymią zachętą dla wielu wciąż prawomyślnych katolików, cierpiących z powodu pewnych odchyleń, nawet jeśli tego publicznie nie okazują.
Kolejnym bardzo pozytywnym aspektem jest to, że mogliśmy zobaczyć, iż wielu dobrych ludzi, zwłaszcza młodych, poszukuje prawdy i autentycznego chrześcijańskiego życia. Im trudniejsza wydaje się sytuacja, tym lepiej widać, jak coraz więcej tych dusz poszukuje prawdziwej nauki. Tradycja jest dla nich latarnią morską.
Jest Ksiądz osobiście zaangażowany w misję w Indiach, gdzie zresztą teraz przebywa, a nasza rozmowa jest prowadzona za pomocą poczty elektronicznej. Jakie są Indie, jakie nadzieje towarzyszą Kościołowi na tym wielkim subkontynencie?
Indie są ogromne, liczą 1,3 mld mieszkańców, z których katolicy stanowią zaledwie 1,5%. Patrząc czysto po ludzku i biorąc pod uwagę dzisiejszy stan Kościoła, łatwo można byłoby stracić nadzieję – wśród tutejszych duchownych, jak prawie wszędzie na świecie, obecny jest modernizm, więc brakuje im zapału misyjnego. Szkoda tym bardziej, że Hindusów charakteryzuje wrodzona naturalna religijność, co sprawia, że łatwo tu o nawrócenia. Co więcej, ubóstwo (co nie znaczy nędza, nawet jeśli ona istnieje) sprzyja wierze. Widzimy w naszych krajach, jak bogactwo i dobrobyt sprzyjają nie wierze, ale jej porzucaniu.
Jak wygląda życie zakonne naszych sióstr w Indiach? Jak wygląda ich misja, ich dzień? Co robi na Księdzu największe wrażenie, gdy chodzi o życie poświęcone Bogu i bliźnim?
W tak bardzo pogańskim świecie dobrze jest ujrzeć dzieło prawdziwie katolickie. Ten sierociniec prowadzony przez siostry Najświętszego Serca znajduje się daleko na południu Indii, dziesięć minut od przeoratu naszego Bractwa (przeorat pw. Trójcy Przenajświętszej w Palayamkottai – przyp. tłum.). Mieszkają tam trzy siostry profeski, dwie nowicjuszki, postulantka, trzy wolontariuszki, 50 dziewcząt, 12 osób starszych lub niepełnosprawnych, a także pracownicy zajmujący się kuchnią, utrzymujący porządek i doglądający pięciu krów oraz cieląt. W sumie około 80 osób znajduje się pod całkowitą opieką sióstr, będąc nie tylko utrzymywanych przez nie, ale także leczonych, bo nie ma tam opieki zdrowotnej. Siostry dbają również o edukację dziewcząt i w ogóle o obsługę całego ośrodka. Nie otrzymują żadnej pomocy rządowej – ta praca jest całkowicie w rękach Bożej Opatrzności. Jest to nieprzerwanie trwający cud, który zawdzięczamy hojności naszych przyjaciół, dobroczyńców i czytelników naszych stron internetowych.
Jednak najbardziej budującym aspektem jest życie codzienne sióstr i ich podopiecznych, wypełnione nie tylko aktami miłosierdzia, ale także modlitwą – modlitwą, w której wszyscy mieszkańcy mają udział; jest to zwłaszcza Msza św. i codzienny różaniec. Dziewczęta i staruszkowie tam mieszkający są tym bardziej zadziwiający, że nie zawsze są katolikami; zostali przyjęci przez siostry bardziej ze względu na stan zdrowia niż z powodu problemów moralnych czy społecznych. Obecnie kilku pensjonariuszy wciąż wyznaje hinduizm, ale powinien Ksiądz zobaczyć jak się modlą i jak uczestniczą we Mszy św. Prawie wszyscy w końcu proszą o chrzest.
Życie tych sióstr jest przykładem dla wszystkich: to duchowa i materialna siła napędowa tego domu.
Dziękuję za te wszystkie refleksje, którymi Ksiądz się z nami podzielił.
Rozmawiał ks. Maksymilian Sbicego FSSPX.
za:  http://news.fsspx.pl/

poniedziałek, 23 marca 2015

Komunikat Domu Generalnego FSSPX w sprawie święceń biskupich ks. Faure’ego

 Opublikowano , autor: Jakub Pytel

Logo-FSSPX1119 marca 2015 r. bp Ryszard Williamson udzielił sakry biskupiej ks. Janowi Michałowi Faure’emu. Ceremonia miała miejsce w benedyktyńskim klasztorze Świętego Krzyża w Nova Friburgo w Brazylii.
Bp Williamson i ks. Faure nie są członkami Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X od, odpowiednio, 2012 r. i 2014 r., gdy zostali usunięci z jego szeregów za bezwzględną krytykę jakichkolwiek kontaktów pomiędzy FSSPX a władzami rzymskimi, które to kontakty były, ich zdaniem, aktem zdrady dzieła abp. Marcelego Lefebvre’a.
Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X szczerze ubolewa, że ten duch sprzeciwu doprowadził do konsekracji biskupiej. W 1988 r. abp Lefebvre jasno wyraził zamiar wyświęcenia biskupów pomocniczych nie posiadających jurysdykcji, co wynikało ze stanu konieczności, w którym wówczas znajdowali się członkowie Bractwa Św. Piusa X oraz związani z nim wierni. Celem Arcybiskupa było umożliwienie tym katolikom przystępowania do sakramentów, co z kolei było możliwe dzięki kapłanom wyświęcanym przez tychże biskupów. Dopiero wtedy, gdy uczyniono już wszystko, aby uzyskać zgodę Stolicy Apostolskiej, abp Lefebvre udzielił sakry nowym biskupom, czyniąc to 30 czerwca 1988 r. w obecności tysięcy katolików – kapłanów i wiernych – oraz setek dziennikarzy z całego świata. Wszystkie te okoliczności jasno wskazywały, że pomimo braku zgody Rzymu ten ze wszech miar publiczny akt dokonał się dla dobra Kościoła i dobra dusz.
Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X potępia udzielenie sakry biskupiej ks. Fauremu; pomimo przeciwnych twierdzeń obu zainteresowanych duchownych nie da się w żaden sposób porównać tej konsekracji z konsekracjami biskupimi dokonanymi w 1988 r. Wszelkie deklaracje bp. Williamsona i ks. Faure’ego jasno dowodzą, że – choć nie przyznają tego wprost – nie uznają oni już władz rzymskich.
Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X podtrzymuje twierdzenie, że istniejący stan konieczności czyni prawowitą jego działalność na całym świecie, a jednocześnie nie odmawia prawomocnej władzy tym, za których jego księża modlą się podczas każdej Mszy św. Zgodnie ze swoimi statutami Bractwo zamierza kontynuować dzieło formacji kapłanów; chce również ze wszystkich sił trwać przy depozycie wiary i nieskażonej nauce Kościoła w dziedzinie moralności oraz sprzeciwiać się błędom – bez względu na to, kto je głosi – po to, aby przekazać dalej tę wiarę i naukę moralną poprzez tradycyjną liturgię i głoszenie, zgodnie z misjonarskim duchem swego założyciela: Credidimus caritati (łac. ‘uwierzyliśmy miłości’) (1 J 4, 16).
Menzingen, 19 marca 2015 r.

sobota, 21 marca 2015

Wielki Mufti Arabii Saudyjskiej wzywa do burzenia kościołów



Wielki mufti Arabii Saudyjskiej - AP
19/03/2015 19:46
Wielki mufti Arabii Saudyjskiej ponowił apel o zburzenie wszystkich kościołów chrześcijańskich na Półwyspie Arabskim. Podkreślił on, że jest absolutnie konieczne. Wymaga bowiem tego islamskie prawo.
Z podobnym wnioskiem wystąpił on już w 2012 r. Teraz ponowił go w związku z wizytą delegacji z Kuwejtu, gdzie w ubiegłym miesiącu jeden z członków parlamentu przedstawił projekt prawa o burzeniu chrześcijańskich świątyń. Apel wielkiego muftiego nie odnosi się bowiem do Arabii Saudyjskiej. W tym kraju nie ma ani jednej chrześcijańskiej świątyni. Nieliczne kościoły istnieją natomiast w innych krajach Zatoki Perskiej i to właśnie o nich myślał wielki mufti.
Szejk Abdul Aziz bin Abdullah nie jest islamskim ekstremistą, lecz najwyższym autorytetem religijnym w Arabii Saudyjskiej, w której znajdują się główne miejsca kultu muzułmanów. Wielkim muftim jest z nominacji króla Arabii Saudyjskiej.
kb/ rv, catholic herald

piątek, 20 marca 2015

Islamskie opętanie - Islamic possession - possession islamique

https://www.facebook.com/video.php?v=898630490170807&pnref=story

czwartek, 19 marca 2015

Islamiści demolują chrześcijańską świątynię. Zdjęcia propagandowe radykałów z Państwa Islamskiego

Zdjęcia zamieściła na swojej stronie Ninawa - iracki oddział Państwa Islamskiego. Wcześniej bojownicy zniszczyli budynek Biblioteki Publicznej w Mosulu, detonując w środku ładunki wybuchowe. Na zdjęciu - flaga ISIS zawieszona w miejscu obalonego krzyża.

http://wyborcza.pl/5,75477,17594134,Islamisci_demoluja_chrzescijanska_swiatynie__Zdjecia.html?i=1
Cały tekst: http://wyborcza.pl/5,140981,17594134.html?i=1#ixzz3UqODG5YT

poniedziałek, 16 marca 2015

Rany Pana Jezusa

Zaznaczone przez naukowców na podstawie badań Całunu Turyńskiego.

Pokazane na posągu Chrystusa Ukrzyżowanego w Cordoba, Hiszpania.

str 1:
Posąg Chrystusa Ukrzyżowanego znajdujący się w Uniwersytecie Bratertstwa w Cordoba, Hiszpania, dzieło rzeźbiarza i profesora Uniwersytetu Sewilskiego – Juana Manuela Minarro.
Ten posąg jest dziełem wielodyscyplinarnego zespołu naukowców badających Całun. Jest to jedyny na świecie Krzyż powstały w oparciu o Całun, i pokazuje, do ostatniego szczegółu, wszystkie rany na ciele odbite na Całunie Turyńskim.
Posąg przedstawia ciało o wysokości 180 cm, zgodnie z badaniami Całunu prowadzonymi przez uniwersytety w Bolonii i Pawii. Ramiona na Krzyżu tworzą kąt 65o . Na posągu zaznaczone są bardzo dokładnie rany Człowieka naznaczone na Całunie.
Korona z cierni to hełm okrywający całą czaszkę. Jest wykonany z „ziziphus jujuba”, rodzaju niezginających się cierni, uważa się, że właśnie z tych cierni spleciona została korona.
Prawa strona twarzy jest posiniaczona i opuchnięta, bo złamano kość policzkową. Korona cierniowa jest z tego samego gatunku palestyńskiej rośliny, którą wskazali botanicy. Język i palce u nóg są koloru niebieskawego, co wskazuje na typową niewydolność serca.
str. 2:
Skóra jest dokładnie w takim stanie jaki widać na osobie zmarłej godzinę wcześniej. Brzuch jest lekko opuchnięty na skutek ukrzyżowania.
Prawa ręka jest zwichnięta, bo na niej opierał się krzyżowany człowiek w czasie asfiksji [duszenie się] szukał powietrza.
Kciuki obu dłoni są skierowane do jej środka. Jest to reakcja nerwu kiedy jakiś przedmiot przechodzi przez nadgarstek.
Na ciele występują dwa typy krwi: krew z czasu przed zgonem i krew po zgonie, jak również osocze w ranie w boku. Ten etap badania nadzorowali hematolodzy.
Rany pokazują ślady pozostałe po rzymskich biczach stosowanych przy wymierzaniu kar, z metalowymi kulkami z kolcami na końcu, żeby rozrywać skórę. Nie biczowano istotnych narządów, gdyż oprawcy zwykle nie ranili tych miejsc, żeby osoba skazana nie umarła podczas tortur.
Skóra na kolanach pokazuje zadrapania powstałe na skutek upadków.
Są grudki ziemi umieszczone w ciele, przywiezione z Jerozolimy.
str. 3:
Pod hebrajskim napisem są tłumaczenia na łacinę i grekę, napisane od prawej do lewej, powszechnie występujący błąd w tamtych czasach na tym terenie. Zawiera celowe błędy literowe.
Zdjęcia: Jose Luis Risoto Rajos / Tekst: Diarios, ABC & EL CORDOBA
a
a
Źródło: http://www.traditioninaction.org/Questions/B771_Xto.html
Tłum. Ola Gordon.

niedziela, 8 marca 2015

Wiadomość z ostatniej chwili: Prośba o modlitwę w intencji zdrowia ks. Tomasza Jochemczyka

Wiadomość z dnia 7 marca z godz. 18,00

Księdza przeniesiono do pokoju jednoosobowego na oddziale neurologii.
Podają mu różne lekarstwa, w tym niektóre przez kroplówkę. Nic nie mówią. Wróciła mu władza w rękach, nogach i w całym ciele. Ma za to światłowstręt, zawroty głowy, mdłości i zaburzenia równowagi. Stąd nie rusza się z łóżka. Ma zostać poddany szczegółowym badaniom w poniedziałek, bo w szpitalach włoskich w soboty i niedziel badań takich się nie robi.
Wstukałem do Internetu te objawy. Są to klasyczne objawy nerwicy będącej efektem przepracowania i stałego, znacznego stresu.

Wiadomość z dnia 7 marca z godz. 10,00
W dniu 6 marca 2015 r. późnym wieczorem rozmawialiśmy (żona i ja) przez telefon głośno mówiący z ks. Tomaszem Jochemczykiem, który był u siebie na plebanii w Tavole (Złota Dolina w północnych Włoszech blisko Imperii – Liguria). Ksiądz był załamany. Właśnie przeszła wichura, która zerwała część dachu w kościele parafialnym w Tavole (to jedna z czterech parafii Księdza) i zniszczyła komin na plebanii. Jak Ksiądz mówił nie będzie w stanie sfinansować reperacji dachu, a najbliższy deszcz zaleje kościół. Ksiądz martwił się też sytuacja w parafiach (bardzo mało wiernych chodzi do koscioła0 i w Kościele. Szczególnie przejmował się kwestiami zwianymi z najbliższym synodem biskupów. Obawiał się najgorszego.
W pewnym momencie powiedział, że bardzo źle się czuje i odczuwa jak powoli ogarnia go paraliż. Rozłączył się.
Cały ranek dzisiaj wydzwanialiśmy do niego. Po jedenastej Ksiądz zadzwonił do nas. Leży sparaliżowany w szpitalu w Imperii (na korytarzu). Po rozmowie z nami zdążył zadzwonić jeszcze do Luki, miejscowego arystokraty, który ściśle z nim współpracuje i przyjaźni się. Luka wezwał pogotowie. Gdy przyjechało po 40 minutach pogotowie Księdzu udało się jakimś cudem doczołgać do przycisku otwierającego drzwi do plebanii. Potem nie mógł już się ruszać.
W rozmowie, którą odbyliśmy dzisiaj prosi wszystkich o modlitwę w intencji swojego zdrowia.
Ks. Tomasz Józef Michał Jochemczyk został wyświecony przez bp. Mario Olivieri (mianowanego ordynariuszem przez papieża Jana Pawła II) 6 lat temu w Ligurii i przygotowany tam do odprawiania Mszy Świętej Trydenckiej. Nigdy nie odprawił innej Mszy Świętej. Wszystkie sakramenty w jego parafiach są w starym rycie. Jest autorem dwóch książek „Pomiędzy modernizmem i tradycją” i „Tradycja i kryzys w Kościele”

Stanisław Krajski
https://kukonfederacjibarskiej.wordpress.com/2015/03/07/prosba-o-modlitwe-w-intencji-zdrowia-ks-tomasza-jochemczyka/
Toplista Tradycji Katolickiej
Powered By Blogger